Zmrużyłam oczy zaraz po ich otworzeniu, bo migające światła karetki raziły mnie w źrenice.
- Napij się wody.
- Spadliśmy - szepnęłam, wyciągając rękę po butelkę.
- Wszystko jest w porządku, żyjemy - Janek ścisnął moją dłoń.
- Samolot spadał.
- Były problemy, ale pilot miał wszystko pod kontrolą. Wylądowaliśmy awaryjnie, kiedy dolecieliśmy na najbliższe lotnisko.
- Co mi się stało? - dźwignęłam się do góry, ale pielęgniarka szybko mnie zatrzymała i kazała nadal leżeć. Skrzywiłam się na uczucie przeraźliwego bólu w głowie.
- Akurat twój pas okazał się być jakiś przetarty i kiedy pękł uderzyłaś głową w siedzenie przed tobą.
Nawet nie wiesz jak się o ciebie martwiłem, bo za każdym razem jak odzyskiwałaś przytomność, za kilka sekund znowu ją traciłaś.
Szatyn naprawdę wyglądał na przerażonego. Patrzył na mnie troskliwym wzrokiem i co chwilę ściskał moją dłoń. Chyba nie powinnam być zdziwiona, że na tyle siedzeń w samolocie akurat moje było tym zepsutym. Po prostu już chyba każdy wie, że umiem przyjmować na siebie najgorsze rzeczy i wychodzić z tego cało.
- Już nigdy więcej nie wsiądę do samolotu - mruknęłam, kiedy pielęgniarka zaczęła przecierać moje czoło wacikiem, co niesamowicie mnie piekło. Ścisnęłam mocniej rękę Janka, zamykając na chwilę oczy.
- Będziesz musiała, bo za jakąś godzinę mamy odlot innym samolotem - zaśmiał się chicho.
Przełknęłam nerwowo ślinę, czując że wszystko znowu w moim brzuchu przewraca się do góry nogami. Teraz tak po prostu po tym wszystkim co widziałam i przeżyłam tam na górze mam wsiąść do tej maszyny, żeby stało się zupełnie to samo i żebym już nie uszła z życiem? Nie ma mowy.
- Nie polecę Janek.
- Nie wygłupiaj się.
- Nie polecę - pokręciłam głową, przytykając rękę do swojego czoła, które było zaklejone jakimś ogromnym plastrem.
- Jesteśmy na Korsyce, musimy jakoś pokonać morze.
Zacisnęłam usta i pokręciłam przecząco głową. Za bardzo się wtedy bałam, żeby przeżyć to jeszcze raz.
- Gdzie Bartek i Oliwier?
- Załatwiają bilety.
- Niech zamówią o jeden mniej.
- Obiecuję, że nic ci się tam nie stanie kochanie - szatyn złapał mnie w pasie, kiedy podniosłam się powoli z noszy.
- Utrzymasz samolot w górze, kiedy znowu będzie spadał?
- Ile razy już latałaś? - zapytał, unosząc brwi do góry.
- To nieistotne.
- Wiem, że bardzo się przestraszyłaś, ale za kilka miesięcy będziesz o tym wspominała ze śmiechem.
- Rzeczywiście, będę ucieszona opowiadać swoim dzieciom jak ich mamusia prawie umarła na pokładzie samolotu - wywróciłam oczami.
- No widzisz, czyli jednak masz zamiar żyć, a skoro tak bardzo tego chcesz, to nic tego nie zmieni.
- Chyba że wadliwy samolot.
***
- Wszystko w porządku?
Spojrzałam przelotnie na Janka, kiwając twierdząco głową. Nadal bolała mnie cała czaszka, ale to raczej nieuniknione skoro tak mocno się w nią uderzyłam. Nie wiem jakim cudem dałam się namówić na lot samolotem dosłownie kilka godzin po tym przerażającym zdarzeniu, ale teraz jestem im za to wdzięczna. Padam na twarz, ale od mojego domu dzieli mnie już kilka, a nie kilka tysięcy kilometrów. To robi różnicę i to całkiem sporą.
- Mówiłem, że tym razem będzie normalnie. Musisz czasem uwierzyć w moje słowa - mruknął Janek, zdejmując nasze bagaże z taśmy.
- Dzisiaj był ciężki dzień. Zaczęło się od tych szalonych snów, potem wasze kłótnie w samolocie, sam wiesz - westchnęłam ciężko, przecierając ręką zmęczoną twarz.
- Już wracamy do szarej rzeczywistości i za chwilę położysz się w swoim ciepłym łóżeczku - objął mnie ramieniem i ucałował w czubek głowy.
- Śpisz u mnie, prawda?
- A zrobisz mi koło siebie miejsce? - spojrzał na mnie z góry, uśmiechając się delikatnie.
- Mam samochód na parkingu, podwiozę was do domu - obok nas pojawił się Oliwier, machając kluczykami od samochodu.
- Nie będziemy ci robić kłopotu, już i tak jesteś wystarczająco zmęczony - uśmiechnęłam się smutno.
- Nie mam tak dobrze, muszę jeszcze pojechać dzisiaj do firmy załatwić kilka spraw - naciągnął na swoją głowę kaptur, kiedy wyszliśmy na zewnątrz.
- Nawet nie żartuj, minęła już dwudziesta - zmarszczyłam brwi, zerkając na zegarek w telefonie.
- Kwiaty nie śpią - zaśmiał się cicho.
Janek złapał mnie za wolną rękę i w ciszy kierował się w stronę samochodu Oliwiera. Widziałam jak odwracał od niego wzrok, by powstrzymać się od swoich głupich tekstów. Mimo wszystko jestem przekonana, że prędzej czy później przywykną do siebie i odpuszczą swoje dziecinne gierki. Kwestia czasu.
Wsiadłam na przednie siedzenie w samochodzie, zostawiając chłopakom pakowanie walizek do bagażnika. Zapięłam pas i oparłam głowę o szybę, ciężko wzdychając. Z jednej strony cieszę się, że wracam do domu, ale będzie mi brakować tych pięknych widoków o poranku, ciepłej plaży i wieczornych spacerów pod palmami. Teraz jednak czas powrócić do rzeczywistości, wstać rano i iść do pracy. Nic nie trwa wiecznie, a zwłaszcza wakacje, które mijają najszybciej.
- Mimo wszystko powinienem pojechać na chwilę do swojego domu. Dawno mnie tam nie było. Zanim zdążysz się wykąpać, będę z powrotem - zadeklarował Janek, wracając do furtki, kiedy zaniósł do domu ostatnią walizkę.
- Jadę w tamtą stronę, więc wsiadaj, to będziesz jeszcze szybciej - mruknął Oliwier, zaciskając ręce na kierownicy.
Spojrzałam na niego, mrużąc delikatnie oczy. Coś mnie ominęło podczas gdy byłam nieprzytomna? Jakieś wielkie przeprosiny, podanie sobie ręki na zgodę?
- Wiesz gdzie mieszkam? - Janek spojrzał na niego z boku.
Brunet zaśmiał się cicho pod nosem, spoglądając na przednią szybę. Nie mógł nie wiedzieć, skoro był moim najlepszym przyjacielem.
- Jedź z nim i wracaj szybko - szepnęłam, pozwalając mu zostawić mnie samą. - Dziękuję Oliwier, jesteś kochany - podeszłam do okna i przytuliłam go delikatnie na pożegnanie.
Janek spiorunował mnie wzrokiem, przyciągnął do siebie stanowczym ruchem i musnął kilka razy moje usta. Pocałował mnie jeszcze ostatni raz w policzek, a następnie otworzył drzwi od strony pasażera.
Perspektywa Janka:
Nie da się ukryć faktu, że jestem wściekle zazdrosny za każdym razem, kiedy tylko Oliwier pokazuje się koło Ani. Nie wygląda na jakiegoś przygłupa, jest raczej z tych przystojnych, więc mam o co się bać, tym bardziej, że przez jakiś czas byli ze sobą blisko.
- Daj mi dwie minuty, wejdę tylko odebrać kilka paczek, dobra? - brunet odezwał się do mnie, zaraz po tym jak zaparkował na jednym z miejsc parkingowych, prawdopodobnie tak jak mówił swojej firmy.
Kiwnąłem twierdząco głową, osuwając się na swoim siedzeniu. Wyciągnąłem telefon ze swojej kieszeni i odblokowałem go zerkając na powiadomienia. Przejrzałem kilka z nich, a następie zmrużyłem oczy, spoglądając przelotnie w boczne lusterko, kiedy mignęło w nim szybko kilka osób.
- Co do kurwy - mruknąłem, widząc jak dwóch kolesi szarpie bruneta, który ledwo co dotarł do drzwi budynku.
Wyszedłem z samochodu jednocześnie naciągając na swoją głowę kaptur. Skierowałem się szybkim krokiem w stronę ścierających się chłopaków, mrużąc przy tym oczy.
- Jeszcze raz cię koło niej zobaczę to cię kurwa zabije, rozumiesz? - warknął Oliwier na co jeden z nich pchnął go w ręce drugiego, który od razu rozbił pięść na jego twarzy.
- Dwóch na jednego, odważnie - mruknąłem, podając rękę Oliwierowi, który wylądował na ziemi.
- Jeśli myślisz, że to co mówię, to są żarty, to się grubo mylisz - brunet złapał w rękę bluzkę jednego z nich, unosząc go powoli do góry.
Chłopak w czarnej czapce ruszył mu na pomoc, ale złapałem go za rękę, wykręcając ją do tyłu.
- Nie wiesz z kim masz do czynienia - zaśmiał się w jego twarz, wyrywając z jego rąk jednym mocnym szarpnięciem. - Będę z nią robił co chcę i kiedy tylko chcę - zamachnął się i jednym ciosem załatwił Oliwiera w brzuch.
Spojrzałem na wyrywającego się gościa, którego nadal trzymałem za ręce i jednym ruchem nogi powaliłem go na ziemię. Nie mam pojęcia o co im poszło i po której stronie leży wina, ale nie będę stał bezradnie i patrzył jak najlepszy przyjaciel mojej kobiety jest bity przez jakichś frajerów z ulicy.
Zadałem jeden mocny cios w szczękę chłopaka, a następnie dwa w brzuch zostawiając go zwijającego się z bólu na ziemi. Odepchnąłem wiszącego nad Oliwierem kolesia i łapiąc za kaptur jego bluzy odciągnąłem go na bok.
- Ty też chyba nie wiesz z kim masz do czynienia - warknąłem, uderzając go z pięści w brzuch.
Chłopak nie pozostał mi dłużny uderzając celnie prosto w mój nos. Splunąłem na ziemię, czując jak krew w moich żyłach zaczyna buzować. Godzina pobytu w tym przeklętym miejscu i już kolejne kłopoty, które same wabią mnie na miejsce zdarzenia. Witam w swoim świecie.
Słyszałem za plecami odgłos odbijanych pięści od ciała, ale nie mogłem się odwrócić, bo chłopak koło mnie nie dawał za wygraną, próbując mnie obezwładnić.
- Stary, musimy się zmywać - głos Oliwiera dobiegł zza moich pleców.
Zignorowałem go i zrobiłem szybki unik, by nie dostać po raz kolejny prosto w twarz. Przewróciłem chłopaka na ziemię i nie opierając się zadałem cios prosto w jego żebra.
- Nie ma żartów, spierdalamy - Oliwier, odciągnął mnie za ramię, wskazując drugą ręką na migające w oddali światła wozu policyjnego.
Czym prędzej rzuciliśmy się w stronę samochodu chłopaka. Brunet nacisnął pedał gazu, odjeżdżając z parkingu z piskiem opon.
- Halo przytulna celo, wracam do ciebie - mruknąłem z sarkazmem, kiedy zauważyłem, że ruszyli prosto za nami, nawet nie zatrzymując się przy leżących na ziemi kolesiach.
Oliwier przycisnął gaz i korzystając z faktu, że było zupełnie pusto przejechał na czerwonym świetle. Skręcił szybko w ulicę na której mieszkam, nawet na chwilę nie zwalniając. Pociągał co chwilę nosem, wycierając go z krwi rękawem.
- Co to były za pizdy?
- Typ nie daje żyć mojej siostrze, byli ze sobą kilka miesięcy zanim okazał się być damskim bokserem - splunął, zerkając w lusterko. Korzystając z okazji, że nie było widać za nami samochodu policyjnego wjechał na moje podwórko, od razu kierując się za dom. Mieliśmy szczęście, że brama była ciągle otwarta.
- Uderzył ją?
- Wylądowała przez niego w szpitalu z mocnymi obrażeniami głowy - zgasił samochód.
- Policja nic z tym nie zrobiła?
Brunet zaśmiał się gorzko, osuwając na swoim siedzeniu.
- Cwaniak umie po sobie sprzątać.
Zacisnąłem mocno szczękę i zsunąłem kaptur ze swojej głowy. Sprawa wygląda dosyć poważnie, a ja sam doskonale znam ten ból, kiedy problem dotyczy bliskiej ci osoby.
- Teraz ten gnój długo nie pocieszy się wolnością, nie jak ja o tym wiem - mruknąłem, wysiadając z samochodu.
Spojrzałem na swój dom, przejeżdżając językiem po swoich górnych zębach. Ile razy bym tutaj nie wracał po tak długiej przerwie, tyle razy będzie mnie to przerażać. Mimo że przed chwilą waliłem sobie w pysk z przypadkowym kolesiem, uciekałem przed policją, to jednak patrzenie na ten dom jest dla mnie o wiele straszniejsze.
- Niezła chata - Oliwier stanął obok mnie, wysuwając w moją stronę paczkę z papierosami.
Wziąłem jednego z nich, okręcając go między palcami.
- Chcesz kupić? - mruknąłem, odpalając fajkę swoją zapalniczką i wsunąłem ją między wargi.
- Masz zamiar sprzedać takie cudo?
- I tak mnie tutaj więcej nie ma niż jestem - wzruszyłem ramionami, odpychając się od maski samochodu. Wsunąłem wolną rękę do kieszeni swojej bluzy, żeby upewnić się, że nie zgubiłem po drodze kluczy, które wcześniej naszykowałem. Zaciągnąłem się porządnie papierosem, wypuszczając za chwilę dym z ust. Skinąłem do chłopaka, żeby poszedł razem ze mną.
Wyrzuciłem niedopałek na ziemię i przycisnąłem go butem, a następnie otworzyłem drzwi. Zanim zrobiłem krok do przodu pod moje nogi upadła biała koperta, którą ktoś zamiast do skrzynki wsadził pod drzwi. Wziąłem ją do ręki i skierowałem się do salonu. Wcisnąłem ręką włącznik światła, ale nic nie naskoczyło.
- Wypadałoby zmienić żarówki - mruknąłem sam do siebie, przechodząc jednak do kuchni.
Wypuściłem głośno powietrze z ust czytając kartkę z wezwaniem na policję.
- Zbladłeś - zauważył Oliwier i zmarszczył swoje brwi.
- Jak ta dziewczyna sobie ze mną poradzi - warknąłem, przecierając ręką zmęczoną twarz.
- Też się zastanawiam.
Spiorunowałem go wzrokiem, zginając kartkę w ręku. Rzuciłem ją na stół przed sobą, warcząc cicho pod nosem. Jak mogłem być tak głupi i zapomniałem o tak ważnej rzeczy?
- Wezwanie na policję? Na cztery dni temu? - brunet uniósł brwi do góry zanim spojrzał na mnie jak na idiotę.
- Jak bardzo mam przejebane?
- Powinieneś się tam pokazać jak najszybciej.
- Wyjechałem bez pozwolenia, nie wstawiłem się na czas na komisariacie i teraz pokażę się im ze świeżo obitą twarzą, zaraz po tym jak gonili nas samochodem - zaśmiałem się sarkastycznie, klepiąc go po ramieniu.
- Nie wiedzą, że to ty. Powiesz, że to sprawka tego całego samolotu. Jeśli to sprawdzą, będziesz na dobrej pozycji.
Wyprostowałem się, biorąc więcej powietrza do płuc. Miałem za chwilę wrócić do Ani, ale jeśli teraz mam pojechać na policję, to potrwa więcej niż kilka godzin. Nie chcę jej dzisiaj jeszcze bardziej stresować, a z drugiej strony jeśli odciągnę to do jutra, będą mi zadawali kolejne pytania, dlaczego nie pokazałem się od razu po przylocie.
- Pojadę do niej i ją czymś zajmę - wtrącił brunet, zupełnie czytając mi w myślach.
- Niech ci się nie wymsknie przy niej słowo policja, bo jesteśmy przegrani.
Wsunąłem ręce w kieszenie swoich spodni i odwracając się w stronę szafek kuchennych, kopnąłem w jedne drzwiczki nogą. Zacisnąłem mocno szczękę i skierowałem się do wyjścia z domu. Jednak wiedziałem, że musiałem tutaj po coś przyjechać.
Perspektywa Ani:
- Wszystko w porządku? Długo cię nie było - mruknęłam, otwierając drzwi, kiedy ktoś do nich zapukał.
- A stęskniłaś się?
Uniosłam w zdziwieniu brwi, widząc przed sobą Oliwiera opartego o framugę drzwi. Nie czekając na moje zaproszenie, wszedł do środka i nawet nie ściągając butów, poszedł do salonu.
- Gdzie jest Janek? - zapytałam niepewnie, idąc krok w krok za nim.
- Najpierw pojechałem do firmy, bo było mi po drodze, a przed chwilą zawiozłem go do domu, także daj mu trochę czasu - wzruszył ramionami.
Pokręciłam przecząco głową, przechodząc naokoło kanapy. Usiadłam na stoliku przed nim, patrząc na niego ze zmartwioną miną.
- Oliwier nawet nie próbuj wciskać mi żadnego kitu - zaczęłam, zaciskając ręce w pięści.
Coś ewidentnie jest nie tak. Nie przyjechałby tutaj jak gdyby nigdy nic, wiedząc, że Janek tutaj wróci.
- Nie wciskam ci kitu. Jesteś strasznie zmęczona i już sama snujesz jakieś bezsensowne bajki. Powinnaś odpocząć - złapał za pilot z zamiarem przełączenia na inny kanał, ale zabrałam go z jego ręki, rzucając na fotel obok.
- Jest na policji?
Brunet spojrzał na mnie jak na ducha, wywracając za chwilę oczami. Podniosłam się z miejsca i szybkim krokiem ruszyłam na górę. Weszłam do swojego pokoju i złapałam za pierwszą lepszą kurtkę leżącą w jeszcze nierozpakowanej walizce.
- Gdzieś się wybierasz? - zapytał Oliwier, stając w progu.
- Jadę do niego.
- Idziesz spać - złapał mnie za ramiona, kierując w stronę łóżka.
- To nie jest ani trochę zabawne Oliwier - podniosłam głos, wyrywając się z jego uścisku.
- Nic nie zmienisz wbiegając na komisariat - westchnął, zagradzając mi ręką drogę, kiedy chciałam wyjść na korytarz.
- Czyli jest na policji.
- Wszystko jest w porządku, pojechał załatwić formalności, wróci za góra dwadzieścia minut. Naprawdę jesteś przewrażliwiona i zaczynam się jeszcze bardziej martwić o twoje zdrowie.
- Co się stało, że tak nagle go bronisz? - fuknęłam, przechodząc pod jego ramieniem. Szybko zbiegłam na dół po schodach.
- Nie bronię, po prostu nie zachowuję się jak mama sześcioletniego dziecka.
- Jesteś moim najlepszym przyjacielem?
- Co to za pytanie.
- Jeśli tak, to pozwól mi do niego jechać.
- Nie ma mowy. Powiedziałem mu, że zatrzymam cię w domu i tak też zrobię - stanął przy drzwiach wejściowych.
- Widzę, że zaczęliście się świetnie dogadywać - zaśmiałam się ironicznie.
- A czasem nie zależało ci na tym? Już sama nie wiesz czego chcesz - pokręcił rozbawiony głową, przyglądając się, jak gorączkowo zakładam swoje buty.
Oparłam się plecami ścianę i zamknęłam oczy. Nie potrafię określić słowami jak bardzo nienawidzę uczucia tej narastającej niepewności w moim podbrzuszu. Już nawet Oliwier nie powie mi całej prawdy, chociaż wie, że doprowadzi mnie tym do białej gorączki.
- Daj mu pół godziny, jest dorosły, dobrze wie, że ma do ciebie dzisiaj wrócić i wróci. Rozbierz się, zajmij się czymś w telewizji.
- Mówiłeś, że jeszcze góra dwadzieścia minut.
- Nie zachowuj się jak dziecko. Kto jak kto, ale ty doskonale wiesz, jak nawet najbardziej błahe sprawy ciągną się na komisariacie.
- Wiem Oliwier, ale po prostu się boję.
- Nie zrobił niczego co sprawi, że go znowu zamkną - rozpiął suwak mojej kurtki, zmuszając mnie do tego abym ją zdjęła.
Wsunął rękę do kieszeni swoich spodni i wyciągnął z niej telefon. Skrzywił się czytając jakąś wiadomość, a moje przeczucie mówiło mi, że to nie byle jaka informacja. Wzięłam komórkę z jego ręki, szybko czytając tekst wyświetlony na ekranie.
Od: Dąbrowski
Dołek. Nic jej nie mów, wymyśl coś.
Oddałam Oliwierowi telefon, zrzuciłam buty z nóg i powolnym krokiem skierowałam się na górę do swojej sypialni. Chyba nawet nie jestem zdziwiona.
___________________________________________________
Nie spadli - możecie odetchnąć. Jedak nie jest kolorowo, Janek nawet spokojnie nie przespał się w swoim łóżku, bo znowu ma kłopoty. Jak ta opowieść się skończy? Trafi do więzienia? :(
PS. 30 rozdział będzie już tym ostatnim. Chciałam ładnie zaokrąglić, żeby to jakoś względnie wyglądało.
PPS. Szykuje dla was nowe opowiadanie i nowe przygody!
Ale jak to? Czemu znowu więzienie? :(
OdpowiedzUsuńWszystko co dobre kiedyś się musi skończyć :/
OdpowiedzUsuńDobrze, że nic im się nie stało i wrócili do domu, tylko co znowu Janek zrobił złego? ;/
Chciałabym zobaczyć kiedyś film na podstawie tego opowiadania.. Masz mega talent ❤
OdpowiedzUsuńJeeeju ale się porobiło. Tak sobie od paru dni myślę: jestem chyba od początku tego opowiadania i nie mogę uwierzyć jak ta cała historia się rozwinęła, jak to wszystko się rozkręciło.. Zawsze oczekiwałam na kolejny i kolejny rozdział, a teraz czekam już tylko na ostatni.. pewnie nie tylko ja, ale tysiące osób :) To był dobry krok, abyś zaczęła pisać takie opowiadanie, mega ci to wyszło. Mega zżyłam się z każdą postacią, a najbardziej z głównymi bohaterami!! I jest mi tak bardzo smutno, że to już koniec:-( Pewnie niedługo znowu wezmę się za czytanie wszystkiego od początku, bo to opowiadanie to mistrz!! <3 Czekam z niecierpliwością na ostatni rozdział i oczywiście na nowe opowiadanie, którym jak się domyślam pewnie nad zaskoczysz;-) PS. Powodzenia i oczywiście prosimy o dłuższy rozdział tej ostatniej części tego pięknego opowiadania!!;-) <3 M.
OdpowiedzUsuńJak zobaczyłam początek to się baardzo ucieszyłam ale ten koniec to wszystko zepsuł :((( mam nadzieję że ostatni rozdział będzie najwspanialszym ze wszystkich i napiszesz jakieś super szczęśliwe zakończenie ❤ Tak strasznie nie chce żeby to się skończyło ale jak ma być nowe równie genialne opowiadanie to jakoś to przeżyje 😞
OdpowiedzUsuńNie no, on nie może na koniec opowiadania trafić do więzienia ;-; Odkręć to jakoś proszę xD
OdpowiedzUsuńO boże coś ty znowu wymyslila
OdpowiedzUsuńPo prostu sztos. Mam nadzieję ze koniec mnie zaskoczy
OdpowiedzUsuńAnia nie xd!
OdpowiedzUsuńMam nadzieje że dalej będziesz pisać, najlepiej o Janku (o nikim innym nie czytam xd)
Jest mi przykro, ale rozdział super !
PS nie możesz skończyć pisać bo będzie brakować mi tego "świetny rozdział" xd
Szkoda, że zblizamy się do końca, ale wszystko się kiedyś kończy...😞😞😞 Napewno jeszcze kiedyś do niego wróce i przeczytam całe od nowa... Kocham ❤💕💞
OdpowiedzUsuńNie nie nie tylko nie więzienie :/ będę płakać ONI muszą być razem
OdpowiedzUsuńZnowu więzienie... to opowiadanie nie może się tak skończyć :( Proszę cię powiedz że to wszystko się odkręci i będzie happy end 💘 Ktoś mógłby nakręcić film na podstawie twojego ff :D czekam na szczęśliwy koniec i nowe opowiadanie tym bardziej że podobno też będzie o Janku ❤❤❤
OdpowiedzUsuńJak to ostatni 30??? Przecież ja tu na ślub czeakam nooo... :((
OdpowiedzUsuńAniuu..
A co do tego rozdziału to mam nadzieję, że Janek nic nie zrobił.
Który to już był by raz w więzieniu?
A zaczęło się tylko od powiedzenia do niej suko.... W pierwszym opowiadaniu. Mam nadzieję że ostatnia część będzie mega długa, żeby się tym jeszcze nacieszyć ❤❤❤
OdpowiedzUsuńJak to koniec 😭😭 ja tu na ślub czekam i i gromadkę dzieci a nie na zakończenie 😭😭 ale mam nadzieję że będzie kolejna 3 część bo nie mogę przestać czytać twojego ff i nie dawno zaczęłam czytać wszystko od początku bo nue mogłam się doczekać następnej części 💖💖💖💖💖💖
OdpowiedzUsuńJakie emocje !!! Kocham twoje ff <3 :* Najleprze jakie czytałam!!! Szkoda, że to prawie koniec :(
OdpowiedzUsuńO własnie kto jest za 3 częścią?? xD
OdpowiedzUsuńAniu proszę zrób ostatni rozdział dłuższy niż zwykle. Plzzz
OdpowiedzUsuńKocham to <3
Tak jak tam gdzieś koleżanka napisała: chętnie zobaczylabym film albo serial na tej podstawie!!! To byłby słodko -pikantny sztoos💖 piękny rozdział, aż szkoda ze juz wszystko dobiega końca ;c....
OdpowiedzUsuń