- Śpij jeszcze, zaraz wrócę - wyszeptałam, odgarniając włosy z czoła Janka.
- Nie idź nigdzie - wymruczał, na wpół przytomny, łapiąc mnie za rękę.
- Idę kupić coś do jedzenia, za dziesięć minut jestem z powrotem - uśmiechnęłam się, widząc jak się przeciąga.
Patrzył na mnie spod przymrużonych oczu, uśmiechając się delikatnie. Zabrałam ze swojej torebki portfel, po czym ruszyłam w stronę drzwi.
- Odwróć się do mnie.
Zrobiłam to o co mnie prosił, unosząc pytająco brwi do góry. Podniósł się do pozycji siedzącej, przyglądając mi się uważnie.
- Moje ubrania idealnie na ciebie pasują - skwitował, mrugając do mnie zasapanymi oczami.
Spojrzałam w stronę wielkiego lusterka, by jeszcze raz zobaczyć jak leży na mnie jego niebieska koszula, która w tym momencie służyła mi jako sukienka. Niestety moje ubranie uległo awarii i trochę nie wypada zejść do bufetu w białej sukience poplamionej czerwonym winem. Teraz przynajmniej wyglądam przyzwoicie i cieszę się, że wczoraj jednak postawiłam na trampki.
- To dobrze, bo ostatnimi czasy częściej ubieram twoje niż swoje - zaśmiałam się pod nosem, wychodząc na korytarz.
Weszłam do windy, która akurat wjechała na moje piętro. Uśmiechnęłam się do kobiety stojącej obok, spoglądając na swoje odbicie w ściance. Nadal nie opuściło mnie szczęście wczorajszego wieczoru, i czuję, że będzie mi ono towarzyszyć dość długo. Mam ochotę skakać pod sam sufit, albo podbiegać do każdego napotkanego człowieka i mówić mu, że mój ukochany mi się oświadczył. Amor chyba wycelował we mnie przez przypadek dwie strzały, bo to co teraz czuje do Janka nie dorównuje temu, co na samym początku nazywałam zakochaniem. I to nie tak, że przez ten pierścionek jestem w siódmym niebie, bo on jedynie jest dopełnieniem całej sytuacji, ale po prostu uszczęśliwia mnie fakt, że w końcu oboje przełamaliśmy ogromną barierę i nie musimy dusić w sobie swoich uczuć.
Wychodząc z windy przywitałam się z recepcjonistką skinieniem głowy i szerokim uśmiechem, następnie skierowałam się w stronę bufetu.
- Ania? To ty tutaj jesteś?
Odwróciłam się dookoła własnej osi słysząc swoje imię, ale nie widziałam nigdzie osoby zwróconej w moją stronę. Dopiero kiedy Oliwier podniósł się z krzesełka przy jednym ze stolików, zdołałam go dostrzec między innymi ludźmi.
- Cześć Oli - ucałowałam jego policzek na przywitanie, tak jak to miałam w zwyczaju i usiadłam na krześle obok.
Zupełnie wyleciał mi z głowy fakt, że on nocuje w tym samym hotelu.
Brunet nic nie powiedział, tylko jedynie spojrzał na mnie swoim wzrokiem, mówiącym "dobrze wiem co tutaj robisz i wcale mi się to nie podoba".
- Co jesz na śniadanie? Smakuje ci? - złapałam za widelec, kradnąc z jego talerza kawałek naleśnika.
- Nocowałaś u Janka? - zapytał zupełnie olewając moje pytanie i oparł łokcie na stoliku.
Kiwnęłam twierdząco głową, pozwalając sobie zjeść z jego talerza kolejny kawałek naprawdę dobrych naleśników.
- Nie rób takiej miny - oblizałam usta, oddając mu widelec.
- Znasz moje stanowisko w tej sprawie - wzruszył ramionami, spoglądając na moją koszulo-sukienkę, która chyba zrobiła na nim niemałe wrażenie.
- Znam i szanuję, ale to ja kieruję swoim życiem, dlatego nie muszę korzystać z wszystkich usłyszanych porad - uśmiechnęłam się delikatnie, podnosząc z miejsca.
Spojrzałam w stronę lady, mając zamiar pójść w końcu zamówić jakieś śniadanie. Brunet nic więcej nie powiedział, jedynie zmierzył mnie dyskretnie wzrokiem, co i tak nie uszło mojej uwadze.
- Co ty na to aby pójść potem na plażę? - zapytałam, nie spuszczając wzroku z rozpiski dań zawieszonej na ścianie.
- Nie ma takiej potrzeby żebyś ze mną szła. Pewnie i tak już masz plany z Jankiem.
Spojrzałam na niego rozżalonym wzrokiem, jednocześnie przypominając sobie o obietnicy, którą złożyłam samej sobie przed pójściem spać, a mianowicie, że nie pozwolę nikomu zrujnować swojego szczęścia, choćby nie wiem co się działo. Należy mi się trochę psychicznego odpoczynku po tym co przeszłam.
- Idę coś zamówić, a ty w tym czasie zastanów się nad taką odpowiedzią, która nie zepsuje mi dnia. Nie zmarnuj tej szansy Oliwier - mruknęłam, kierując się do lady.
Zamówiłam kilka dziwnie brzmiących dań z oferty śniadaniowej z nadzieją, że będą jadalne i przyjemne dla naszego podniebienia. Oparłam ręce na blacie, obserwując jak młoda dziewczyna pakuje wszystko w pudełeczka, ustawiając kolorystycznie jedno na drugim. Zapłaciłam jej i podziękowałam, kiedy postawiła wszystko przede mną w ładnej papierowej torebce.
- I jak? - spojrzałam na bruneta, znowu zatrzymując się na chwilę koło jego stolika.
Nadal nie ruszył się z miejsca, patrząc na mnie z pustym wyrazem twarzy. Przeze mnie nawet odechciało mu się kończyć swojego śniadania. Westchnęłam, stawiając zakupy na krzesełku obok.
- Nie bądź na mnie zły, bo robi mi się smutno. Oliwier ja naprawdę doceniam to co dla mnie robisz i biorę sobie do serca każdą twoją radę, bo są one dla mnie ważne, ale po prostu uczucia to coś czego nie da się oszukać.
- A szkoda - mruknął, podnosząc się ze swojego miejsca. Wyjął pieniądze z kieszeni, układając je na stoliku.
- Teraz będziesz taki oschły w stosunku do mnie przez cały wyjazd? - wzięłam do ręki swoje rzeczy i poszłam za nim w stronę wyjścia z bufetu.
Nic nie odpowiedział nadal idąc zawziętym krokiem w stronę windy.
- Odpowiedz Oliwier - złapałam go za przedramię, szarpiąc za nie delikatnie.
Spojrzał na moją rękę i albo to moja wyobraźnia, albo zawiesił przez chwilę wzrok na pierścionku.
- Co mam ci odpowiedzieć? - westchnął, zwalniając kroku.
- Zobaczymy się dzisiaj na plaży? - weszłam pod jego ramię, przytulając głowę do jego boku. Za wszelką cenę chciałam poprawić mu humor. Mimo wczorajszego incydentu nadal jest dla mnie jak brat, dlatego nie chcę, żeby czuł przeze mnie uraz.
- Skoro tak bardzo tego chcesz - mruknął, spoglądając na mnie z góry.
- Bardzo, bardzo - uśmiechnęłam się, zatrzymując przy windzie w recepcji.
***
- Mmm jak ładnie pachnie - mruknął Janek, kiedy położyłam śniadanie na szafce po jego stronie łóżka.
- Wszystko na wyciągnięcie ręki - kiwnęłam głową, zdejmując buty, a następnie zaczęłam przedzierać się przez niego na stronę, po której dzisiaj spałam.
- A ciebie też mogę zjeść? - złapał mnie w pasie, zatrzymując na sobie.
- Jeśli zrobisz to delikatnie, to może ci pozwolę - ułożyłam ręce na wysokości jego głowy.
Szatyn podniósł się do pozycji siedzącej, przekręcając się i układając mnie na poduszkach.
- Zrobię to najczulej na świecie - przybliżył swoje usta do moich na tyle blisko, by mówiąc to delikatnie dotykały moich, jednocześnie nie dając mi żadnej satysfakcji.
- Kusisz Dąbrowski - szepnęłam, podnosząc głowę, by go pocałować, ale on drażniąc się ze mną odsunął głowę do tyłu.
- Podoba mi się to, że jesteś taka mnie spragniona - zaśmiał się, układając jedną ze swoich rąk na moim policzku.
Przymknęłam oczy, kiedy zaczął kreślić kółeczka na mojej skórze.
- A mi się nie podoba to, że się ze mną drażnisz.
- Lubię czasami doprowadzać cię na samą granicę, gdzie zaczynasz mnie o coś prosić. Wtedy jesteś taka niewinna i jednocześnie seksowna - wymruczał, pochylając się nade mną i przejeżdżając nosem po mojej szyi.
- Wykorzystam to przeciwko tobie - otworzyłam oczy, uśmiechając się zadziornie.
- Sprawisz, że będę błagał? - uniósł w rozbawieniu brwi do góry.
- Wątpisz, że jestem w stanie to zrobić? - zaśmiałam się cicho, układając ręce na jego klatce piersiowej.
- Do tej pory to była moja zabawa.
- Więc niepotrzebnie się wygadałeś - wzruszyłam ramionami.
- Zapomniałem o twojej przebiegłości.
- Nie wiem jak ty, ale ja jestem bardzo głodna - spojrzałam w stronę nadal czekającego na nas jedzenia.
Szatyn wyprostował się, sięgając po pudełeczka, by następnie ułożyć je na pościeli. Zaczęliśmy jeść w zupełnej ciszy, co jakiś czas na siebie spoglądając. Przysięgam, że każdego wieczoru będę się modliła o to, aby nasze relacje nie uległy zmianie. Zazwyczaj wytrzymujemy bez kłótni maksymalnie jeden dzień, a później przez kolejny tydzień walczymy ze sobą na każdej płaszczyźnie naszego życia, dlatego nie chciałabym aby tak działo się też teraz. Uwielbiam to, że nie musimy rozmawiać, aby wiedzieć co chodzi nam po głowie, albo żeby czuć się swobodnie. Jego obecność sama w sobie sprawia, że zawsze czuje się lepiej i nieważne jak bardzo chciałabym to ukryć, i tak wszystko wyjdzie na jaw.
- Też czujesz się tak spokojnie? - szatyn odstawił puste pudełeczko na szafkę, układając się twarzą do mnie.
Skinęłam głową, tak samo jak on odstawiając jedzenie w inne miejsce.
- Trochę mnie to przeraża.
- To nowy początek i tym razem nie mam zamiaru zmarnować tej szansy - objął mnie ramieniem, przysuwając do siebie bliżej.
- Oby się nie okazało, że to cisza przed burzą - schowałam głowę w jego koszulkę, przymykając oczy.
- Zostało tylko dwa dni naszego pobytu tutaj.
Spojrzałam na niego, wyczuwając w jego głosie coś w rodzaju niepewności, a nawet strachu. Spoglądał w stronę okna, gładząc delikatnie moje plecy.
- Byłeś w domu, kiedy wyszedłeś z więzienia?
Tylko strzelam, że chodzi własnie o to. Pamiętam jak wyglądał jego ostatni powrót do tego wielkiego domu. To miejsce jest skarbcem wspomnień, ale niekoniecznie tych dobrych. Mieszkając tam samemu, idzie naprawdę zwariować w momencie, kiedy w tej ogromnej ciszy możesz usłyszeć jak twój oddech odbija się echem od ścian.
- Dosłownie na dziesięć minut. Wrzuciłem pierwsze lepsze ubrania do walizki i jak najszybciej pojechałem na lotnisko - odparł, przenosząc na mnie swój wzrok.
- Gdybym wiedziała, że za mną polecisz...
- Zapewne wtedy nie wsiadłabyś nawet w samolot - zaśmiał się pod nosem.
- Już nawet nie jestem pewna czy czasem nie przebiegła mi taka myśl przez głowę. Cały czas wariowałam i momentami nie odróżniałam swoich snów od rzeczywistości, dlatego kiedy zobaczyłam cię po raz pierwszy w klubie, nie miałam pojęcia co się dzieje.
- Byłaś wtedy kompletnie pijana. Chyba nigdy nie widziałem cię w takim stanie.
- Miałam wrażenie, że zgłupiałam. Nie rób więcej takich rzeczy.
- Mam nadzieję, że nie będzie takiej potrzeby - owinął ręką moją talię, przytulając do siebie mocno.
Nie skłamię jeśli powiem, że mogłabym umrzeć w jego ramionach. Cokolwiek by nie zrobił, jakiejkolwiek głupoty by nie powiedział, kiedy mnie do siebie przytuli jestem w stanie o wszystkim zapomnieć. Gdyby policja kiedyś obstawiła mnie ogromnymi facetami nie czułabym się tak bezpiecznie jak przy nim.
- Ostatnio sporo nad wszystkim myślałem i stwierdziłem, że sprzedam swój dom.
Uniosłam się na ręce, spoglądając na niego z góry. Uśmiechnął się do mnie smutno, wzdychając ciężko.
- Myślę, że to dobra decyzja. Pozbywając się go, pozbędziesz się też tego ogromnego ciężaru, który nosisz na swoich barkach od długiego czasu.
- Zatrzymuje mnie jedna rzecz.
- Jaka?
- To tam po raz pierwszy zasnęłaś w moich ramionach, to tam pierwszy raz cię pocałowałem, to w tym domu uwielbiałem rano nasłuchiwać jak schodzisz ze schodów, bo wiedziałem, że zaraz będziemy ze sobą walczyć - uśmiechnął się pod nosem, przenosząc wzrok na moją twarz.
- Wiem, że przeżyliśmy tam dużo cudownych chwil, ale hej, wszystko się dopiero zaczyna. Ten dom mimo faktu, że jest piękny, kojarzy mi się z ogromną dziurą i pustką. Za każdym razem gdy go widzę, przypomina mi się moment... a zresztą nieważne. Myślę, że to dobry pomysł z tą sprzedażą. Wtedy zamieszkałbyś ze mną i już zawsze zasypiałabym w twoich ramionach - ułożyłam usta w dzióbek, przyciskając je do jego policzka.
- Kusisz Dąbrowska - wymruczał, zjeżdżając ręką na moje udo.
***
Po raz kolejny przeszłam wzdłuż betonowych schodków prowadzących na plaże, spoglądając na zegarek. Minęła już godzina, a ja nadal czekam na Oliwiera, mimo świadomości, że najzwyczajniej w świecie mnie wystawił i chociażbym czekała kolejną godzinę i tak tutaj nie przyjdzie. Mogłam się domyśleć, że zgodził się na spotkanie na plaży tylko po to, żeby się mnie pozbyć. Ale czy naprawdę fakt, że znowu spotykam się z Jankiem tak mocno uraził jego ego? Przecież nie mam zamiaru odsunąć go na drugi plan, znajdę dla niego tak samo dużo czasu jak przedtem. Jestem pewna, że z czasem on i Janek wyciągną do siebie rękę na zgodę, ale na ten moment nie mam pojęcia dlaczego plują na siebie jadem. Fakt, Oliwier może i ma powody, zważając na to, że płakałam kilka miesięcy w jego koszulkę, a teraz jak nowo narodzona wybaczam wszystkie winy Jankowi, ale czy nie powinien cieszyć się moim szczęściem? Zaczynają się sprawdzać słowa, że przyjaciel zmienia się przez powodzenie - niezależnie czyje.
- Oliwier porozmawiajmy, nie chcę tak tego wszystkiego zostawiać. Zależy mi na tobie. - Nagrałam się na jego pocztę, siadając zmarnowana na nagrzanym betonie. Oparłam głowę na rękach, spoglądając na rozciągającą się przede mną plażę. Od zawsze marzyło mi się mieszkanie blisko morza. Niewielki domek, z ogromnym podwórkiem i przytulną werandą. Siadałabym tam wtedy z kubkiem herbaty na huśtawce i wsłuchiwała się w rytmiczny szum fal, który niosłaby do mnie nocna cisza. W moim przypadku jest to maksymalnie wyciszające i relaksujące.
- Widziałem cię z okna i miałem wyrzuty sumienia, że nadal tu siedzisz i na mnie czekasz - Oliwier usiadł obok mnie, spoglądając w zupełnie inną stronę.
- Oli...
- Wiem, jestem twoim najlepszym przyjacielem, traktujesz mnie jak starszego brata, dziękujesz za wszystko co dla ciebie zrobiłem, słyszałem to już wiele razy i naprawdę nie musisz więcej tego powtarzać.
- Lepiej słyszeć codziennie pochwały na ten sam temat, niż nie słyszeć nic - uśmiechnęłam się smutno, biorąc w garść trochę białego piasku.
- Chcesz mi powiedzieć, że Janek cię nie docenia?
- Dlaczego od razu on. Powiedziałam to tak po prostu, zgodnie z prawdą.
- Nie wymagaj ode mnie tego, żebym go polubił, a tym bardziej mu zaufał - pokręcił przecząco głową, pocierając ręką brodę.
- Chcę tylko żebyś go szanował i więcej nie nazywał skurwielem i kryminalistą, bo jest naprawdę dobrym człowiekiem, tylko jeszcze nie miałeś okazji się o tym przekonać.
- Nie muszę osobiście poznawać człowieka, by wiedzieć, że jest gnojem.
Podniosłam się z murku, wzdychając głośno. To ciężkie słuchać obelg na bliską ci osobę, od drugiej także bliskiej ci osoby. Wiem, że ogień i woda nigdy nie będą żyć w zgodzie, ale w zupełności wystarczy mi szacunek.
- Teraz i tak będziesz miał nas w pakiecie - wzruszyłam ramionami.
- Co masz na myśli?
- Jest moim narzeczonym.
Brunet spojrzał na mnie zaszokowany, stając na równe nogi. Przeszedł dwa kroki w moją stronę, następnie cofając się i unosząc ręce do swojej głowy.
- Tak okropnie naiwna - fuknął pod nosem, spoglądając na mnie rozzłoszczonym wzrokiem.
- Kocham go i to powinno ci wystarczyć do zaakceptowania mojej decyzji - nadal stałam w miejscu, obserwując bruneta jak próbuje nie przelać na mnie swojej złości poprzez krzyk.
- A gdyby teraz okazało się, że pieprzy za twoimi plecami przypadkowe panienki, przy okazji wciągając dla zabawy kokę, też byś zgodziła się na bycie jego żoną? - zaśmiał się ironicznie, wsuwając swoje ręce do kieszeni spodni.
- Skończył z narkotykami - warknęłam, wtykając palec w jego klatkę piersiową. - Masz go za jakąś cholerna skałę, która potrafi tylko niszczyć wszystko co pojawi się na jego drodze, ale mylisz się, bo za tym wszystkim stoi normalny człowiek z normalnymi uczuciami jak twoje. Jeśli kolejny raz będziesz chciał go obrazić, to wiedz, że automatycznie obrażasz też mnie, bo jestem jego częścią i nawet gdyby zrobił te wszystkie rzeczy, o których przed chwilą powiedziałeś, nie zmienisz tego, rozumiesz? - nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, że się popłakałam. Dopiero kiedy poczułam gorzki smak łez w swoich ustach, przetarłam policzki ręką, odwracając się na pięcie.
Brunet wyciągnął rękę w moją stronę, łapiąc mnie za ramię.
- Nie Oliwier, teraz chcę zostać sama - warknęłam, ruszając truchtem przed siebie.
Perspektywa Janka:
- Ej mała, co się dzieje? - złapałem szatynkę w pasie, kiedy szła przed siebie z zupełnie spuszczoną głową, nawet przez chwilę nie przejmując się faktem, że może zupełnie zboczyć z drogi i wejść pod samochód.
- Chcę.być.sama.proszę. - każde słowo zaakcentowała cichym chlipnięciem, następnie wyszarpując się z moich objęć.
- Nie zostawię cię, dopóki nie powiesz mi co się stało - złapałem ją za rękę, odgarniając włosy z jej mokrych policzków.
- Kochasz mnie? - zapytała cienkim głosem, spoglądając na moją twarz.
- Nad życie - wyszeptałem, marszcząc brwi, kiedy zacisnęła mocno oczy.
- To pozwól mi pobyć samej. Muszę pomyśleć, zastanowić się.
Cholera, za każdym razem, kiedy widzę jej łzy, moje serce łamie się jak jakieś nędzne spróchniałe drzewo.
- Nie rób niczego głupiego - pocałowałem ją w czoło, pozwalając odejść w zupełnie inną stronę niż sam zmierzałem iść.
Wyprostowałem plecy, wsuwając ręce w kieszenie swoich spodni. Zacisnąłem szczękę, kierując się w stronę bruneta, który bez zastanowienia był przyczyną łez mojej kobiety. To przecież z nim miała się tutaj spotkać prawie dwie godziny temu.
- Widzę, że jesteś z siebie zadowolony - rzuciłem, stając stopień wyżej od niego.
Zupełnie nie znam tego typa. Jedyne wiadomości jakie zdołało mi się zdobyć o jego osobie to fakt, że był w dwuletnim związku z jakąś amerykanką i że nie był nigdy za nic karany. Nie mam pojęcia w jaki sposób pojawił się w życiu Ani, ale coraz bardziej zachodzi mi za skórę.
- Przestraszyłeś się, że namówię ją do zerwania kontaktu z tobą i dlatego to zrobiłeś, prawda? Zrobiłeś sobie przy niej bezpiecznie miejsce, dając jej ten pieprzony pierścionek.
- Zrobiłem coś, co powinienem zrobić kilka lat temu. Myślałem, że zdążyłeś ją poznać na tyle dobrze, by wiedzieć, że można jej prawić setki kazań na jakiś temat, a ona i tak zrobi wszystko po swojemu, zgodnie z jej uczuciami - wzruszyłem ramionami.
- Pierścionek od Alana też przyjęła bez zbędnego gadania.
- Sugerujesz mi, że zgodziła się przyjąć moje oświadczyny tylko dlatego, że bała się powiedzieć nie? - zszedłem z betonowego stopnia, stając na równi z brunetem. Zacisnąłem ręce w pięści, powstrzymując się od zadania mu ciosu, ale w momencie kiedy na jego twarzy pojawił się ironiczny uśmiech, moje nerwy puściły.
- Widzisz? Nawet przez chwilę nie potrafisz się kontrolować, a chcesz jej zapewnić stabilne życie - brunet splunął na ziemię, wycierając nos ręką, kiedy wypłynęła z niego strużka krwi.
Roześmiałem się głośno, odwracając do niego tyłem, co wykorzystał nie pozostając mi dłużnym. Warknąłem, kiedy jego pięść rozbiła się o moją wargę, a ja momentalnie poczułem w ustach metaliczny smak krwi. Złapałem go za bluzkę, popychając z wielką siłą na piasek, ale ten nie puszczając mojego ramienia, pociągnął mnie za sobą. Wylądowałem nad nim po raz kolejny pozwalając swojej pięści znaleźć miejsce na jego twarzy.
***
Perspektywa Ani:
Wyciągnęłam z apteczki kolejny czysty wacik, nasączając go wodą utlenioną, a następnie przykładając do wargi szatyna. Syknął przeciągle, ale nie zwróciłam na to uwagi, jeszcze mocniej dociskając gazik do jego ust.
- Nic nie mówisz.
Wyrzuciłam zakrwawione opatrunki do kosza stojącego tuż obok wanny, następnie podchodząc do umywalki. Umyłam dokładnie ręce, wycierając je w biały puchowy ręcznik.
- Nie ignoruj mnie - złapał za moją dłoń, kiedy chciałam wyjść z łazienki.
- Co mam ci powiedzieć.
- Że cię zawiodłem, że czujesz się rozczarowana.
- Już to wiesz - wzruszyłam ramionami.
- Płakałaś przez niego - poprawił się na obramowaniu wanny.
- Przez ciebie też wiele razy płakałam, a jakoś nikt nie wyskakiwał na ciebie z pięściami.
- Gdybym mógł wyjść z siebie i stanąć obok, to dostałbym nie raz.
- Nie musiałeś w to wciągać Bartka - skrzyżowałam ręce na piersi.
- Nie wciągałem. Sam się tam pojawił, bo ciebie szukał. Nie odbierałaś telefonu, to domyślił się, że jesteś u mnie.
- Więc dlaczego on też został pobity?
- Oliwier zarzucił mu, że chujowy z niego brat, skoro świadomie pozwala swojej siostrze pisać się na śmierć.
- Jaką znowu śmierć? - wywróciłam oczami.
- Związek ze mną. Chciałem ich rozdzielić, ale wtedy Oliwier wygadał się o zaręczynach.
- Bartek sam kazał mi o ciebie walczyć, więc nie powinien być zdziwiony.
- Dostałem w mordę za to, że wcześniej nie spytałem go o zdanie.
- Dobra stop, nie chcę już słyszeć dalszej części opowieści - mruknęłam z odrazą, przecierając rękoma zmęczoną twarz.
- Kręci się obok ciebie dwóch facetów, więc jak niby mam nie być zazdrosny? - zapytał, układając ręce na moich biodrach.
- Tylko szkoda, że jeden to mój brat, a drugi to najlepszy przyjaciel, który...
- Który cię wczoraj pocałował.
Westchnęłam przeciągle, w końcu spoglądając na jego twarz. Wiercił we mnie dziurę swoimi ciemnymi oczami, nawet nie robiąc przerwy na mruganie.
- Dobra, Oliwier może być powodem do zazdrości, ale przecież gdybym coś do niego czuła, nie zgodziłabym się na bycie twoją żoną podczas oświadczyn, tylko wcześniej wylądowałabym z nim w łóżku.
Szatyn zacisnął szczękę, szczelniej owijając mnie rękami w talii. Mimo że już zupełnie dotykałam kolanami wanny, on nadal chciał bym była jeszcze bliżej niego, przyciskając do siebie mocniej.
- Nie rób takiej miny, jakbym to zrobiła.
- Niepotrzebnie o tym mówiłaś.
- Wyobraziłeś to sobie?
- Sama mnie nakręcasz na nienawidzenie go - warknął, odchylając głowę do tyłu.
- Wystarczy żebym powiedziała słowo łóżko i jakieś pierwsze lepsze męskie imię i już otwierasz nóż w kieszeni.
- I zawszę będę otwierał, bo jesteś tylko i wyłącznie moja.
- Gdybym czuła się zdolna do życia z kimś innym, nie czekałabym na to aż wyjdziesz z więzienia. Jestem twoja na każdej płaszczyźnie, więc nie wiem dlaczego obawiasz się, że może być inaczej.
- Bo cię wielokrotnie zraniłem i boję się, że to będzie dla ciebie zbyt dużo.
- Kocham cię i nawet gdybyś osobiście przystawił mi pistolet do głowy, nic by się nie zmieniło.
Szatyn uśmiechnął się pod nosem, przekrzywiając delikatnie głowę na bok.
- No co?
- Powiedziałaś, że mnie kochasz - wstał z obramowania wanny, łapiąc mnie za biodra i uniósł mnie do góry. Wyszedł z łazienki i po chwili położył mnie na łóżku, a sam zawisnął nad moim ciałem.
- Zdejmij łapy z mojej siostry, a ty dziewczyno wracasz ze mną w tej chwili do hotelu - Bartek jak duch pojawił się w pokoju, wskazując na mnie ręką.
__________________________________
Bójka Janka, Bartka i Oliwiera w jednym czasie. Tego jeszcze nie było.
Jak myślicie, o co może chodzić teraz Bartkowi?
Zapowiada się coraz ciekawiej ;-)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam ale wyje z tej ostatniej wypowiedzi 😂
OdpowiedzUsuńnwm co napisać :') przede wszystkim to rozdział meeega! <3 mysle ze Bartek nie powinien sie w ogole wtracac do szczescia swojej siostry, ale nie mam pojecia o co moze mu chodzic :') w koncu to on chcial aby Ania i Janek walczyli o swoja milosc :/ czekam kolejny tydzien na next <3 weny zycze <3
OdpowiedzUsuńAaaa świetny!😍😍
OdpowiedzUsuńNie mam pojecia, ale boje sie ze moze sie to skończyć zle dla Janka
OdpowiedzUsuńGenialne !! Masz talent i do pisania i do stwarzania super histori ! Czekam na kolejny rozdział w twoim wykonaniu ! 💕💕
OdpowiedzUsuńPs. Kończyć w takm momencie teraz nie będę mogła spać w nocy bo będę myślała ci się wydarzy . KOLEJNY ROZDZIAŁ SZYBKO
Świetny rozdział! A co do pytania, nie mam zielonego pojęcia co może wyjść z tej bójki 😂 Mam obawy, że Bartek i Oliwier będą chcieli rozdzielić Anię i Janka :/
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że Ty to zniszczysz i właśnie zaczynasz to robić, ale czemu nooo 😭😭 Ogólnie to rozdział mega ^_^
OdpowiedzUsuńPewnie Bartek z Oliwerem będą próbowali ich rozdzielic, ale myślę że Janek z Anią tak łatwo się nie dadzą 💖💗💘
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Bartek i Oliwier nie będą dużą przeszkodą w drodze do szczęścia Ani i Jasia bo bardzo bym chciała aby teraz Ani i Jasiowi się dobrze układało :)
OdpowiedzUsuńOj nie dobrze. Nwm co chce zrobić Janek, ale mam nadzieję, że nie będzie próbował ich rozdzielić...
OdpowiedzUsuńP.S. Ta ostatnia wypowiedź serio jest dobra xDD
Ania ! Genialne ! Koncówka najlepsza xd
OdpowiedzUsuńAaaa w takim momencie kończyć?! :DD Mega ❤�� Czekam na kolejny ������
OdpowiedzUsuńyyy nie Janek tylko Bartek xd
OdpowiedzUsuńŁał świetny rozdział. Pisz szybko następny. ;*
OdpowiedzUsuńTylko nie Bartek!
OdpowiedzUsuń+ kocham Cię Polsacie 💗😍
Aaa świetne, pisz dalejjj <3
OdpowiedzUsuńpieknie next :))
OdpowiedzUsuńDaj szybko następny. Jestem ciekawa co bedzie dalej
OdpowiedzUsuńPolsaat 😍
OdpowiedzUsuńNo oczywiście że Baartek nie chce żeby oni byli razem i bedzie chciał zeby Ania spała teraz w hotelu w którym on przebywa.
OdpowiedzUsuńA rozdział jak zawsze perfectoo ^^ <3
Wszystko pięknie ale ja chcę next 😂😍😍
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział 😍 kocham to 💘😍😍
OdpowiedzUsuńAaa!!! Pięknie 😍 czekam na dalszy rozwój wydarzeń 8) pisz już next 💘😍
OdpowiedzUsuńCzekam na 27 <3
OdpowiedzUsuńGenialny!!
OdpowiedzUsuńCudoo 😍 czekam na kolejny 💞💞
OdpowiedzUsuńSuper 💞 Ale ja chcę 27 :/ <3
OdpowiedzUsuńCudowny 💓💘 ale czekam na 27 😍😍
OdpowiedzUsuńchcemy już next <3 co będzie dalej? kocham to czytać, pisz juz 27 :*
OdpowiedzUsuńJeju cudnie <3
OdpowiedzUsuńJak sobie myślę że opowiadanie dobiega końca to łzy same wchodzą na moje oczy xd
Oczywiście że bym z tobą została! <3