Perspektywa Janka:
Musiałem powstrzymywać się od wybuchnięcia śmiechem, kiedy patrzyłem na zdezorientowaną twarz bruneta. Biedak przeraził się na mój widok, a nawet nie zacząłem z nim dłuższej rozmowy.
W momencie gdy drażliwy dźwięk oznajmił, że znaleźliśmy się na odpowiednim piętrze, Ania skierowała się do wyjścia z windy, nie patrząc na żadnego z nas. Złapałem chłopaka za koniec kurtki, zatrzymując go w środku. Nacisnąłem guzik na panelu, dzięki czemu drzwi zamknęły się szybciej niż zdążyły do mnie dobiec zrezygnowane krzyki dziewczyny.
- Odpieprz się od niej - brunet odważył się pierwszy wypowiedzieć słowo.
Uśmiechnąłem się zadziornie, patrząc na niego spod byka.
- To ty utknąłeś w friendzonie - uniosłem brwi do góry, śmiejąc się pod nosem.
To żałosne, że każdy kto mnie spotka w towarzystwie Ani, każe mi zostawić ją w spokoju, tak jakbym przez te wszystkie lata trzymał ją w niewoli. Mało kto potrafi zrozumieć, że jestem dla niej stworzony.
- Nie wiesz co się działo podczas twojej nieobecności.
- Byłeś chwilowym zastępcą. Chłopiec do rany przyłóż. Teraz już nie musisz wykonywać swojej roboty.
Brunet zrobił krok w moją stronę, łapiąc w rękę moją bluzkę. Stałem niewzruszony, będąc ciekawy tego, co ma mi jeszcze do powiedzenia.
- Zostawiłeś w niej ogromne dziury, które miesiącami próbowałem naprawiać. Z tego co mi wiadomo, to nie był pierwszy raz, kiedy pozostawiłeś ją na pastwę losu i teraz zamiast uważać się za pana świata, powinieneś mi podziękować, że przytrzymałem ją przy życiu, bo inaczej nie miałbyś po co tutaj fatygować swojej zapatrzonej w siebie dupy - fuknął, popychając mnie do tyłu.
Zacisnąłem szczękę, mrużąc oczy. Brunet nacisnął klawisz dziewiątego piętra, więcej na mnie nie spoglądając.
Wyszczekany.
Perspektywa Ani:
- Przestaniesz w końcu to robić? - posłałam rozżalone spojrzenie Jankowi, kiedy razem z Oliwierem opuścił windę.
- Robić co?
- Zachowywać się jak typowy ojciec, który prawi kazania każdemu chłopakowi, którego spotka przy swojej córce.
- Jakoś twój ojciec nie prawił mi żadnego kazania.
Stanęłam jak wryta, słysząc jego słowa. Oparłam się o ścianę, wznosząc wzrok ku górze.
- Bo nie był typowym ojcem - wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
- Przepraszam, powiedziałem za dużo - zmieszał się.
- Jak zwykle - spojrzałam przelotnie w jego oczy, kręcąc głową.
Oliwier położył rękę na moich plecach popychając mnie delikatnie do przodu, bym w końcu poszła w stronę jego pokoju.
- Musimy sobie porozmawiać - mruknął cicho.
- Nawet nie zaczynaj tego tematu.
Po raz kolejny będę musiała wysłuchiwać kazań, mówiących o tym, że jeśli znowu dam szansę Jankowi, zostanę zniszczona psychicznie. Przyjechałam na Ibizę po to, żeby odpocząć od tego co się działo w domu, a co się okazuje? Że wszystkie problemy przyjechały za mną nabierając na wartości.
- Nie Ania, nie puszczę tego płazem. Nie rozumiem dlaczego ty jeszcze utrzymujesz z tym typem jakikolwiek kontakt - podniósł głos, kiedy znaleźliśmy się sami w jego hotelowym pokoju.
- Jeśli dążysz do tego, aby mi to uniemożliwić, to sobie daruj - wzruszyłam ramionami.
- Czy ty siebie w ogóle słyszysz? Naprawdę muszę ci przypominać jak wyglądał twój każdy dzień, kiedy cię zostawił? Jak płakałaś prawie każdej nocy, bo ci się śnił i się go przeraźliwie bałaś?
Zacisnęłam mocno usta w cienką linię, patrząc na rozzłoszczonego Oliwiera. Po raz pierwszy widzę go w takich nerwach.
- To nie jest dla mnie łatwe Oliwier - zaczęłam.
- Więc po co z nim w ogóle rozmawiasz, znowu do siebie dopuszczasz dobrze wiedząc, że to się skończy tak samo jak za każdym razem, bo zrozum, on się nie zmieni. Jesteś w niego tak ślepo zapatrzona, że nie widzisz, że on tobą manipuluje. Jeden ruch, a ty jesteś jego - zaśmiał się ironicznie, łapiąc się ręką za głowę.
- Nie znasz go.
- No tak, jeszcze go bronisz - roześmiał się głośno, patrząc na mnie jak na idiotkę.
- Nie bronię. Po prostu nie dostrzegasz w nim dobrych rzeczy.
- Szkoda, że ty nie dostrzegasz dobrych ludzi wokół siebie, którzy za wszelką cenę, chcąc sprawić, żebyś była szczęśliwa - rzucił, podchodząc do okna.
Zamilkłam, spuszczając wzrok na swoje buty.
- To dlatego do mnie nie dzwoniłaś przez kilka dni? Bo byłaś zajęta spędzaniem czasu z nim?
- Chciałam odpocząć. Mam dość tego, że jak nie ty, to Bartek traktujecie mnie jak małą dziewczynkę, która nie może sobie sama poradzić. Jak się czujesz? Nic cię nie boli? Jakie masz samopoczucie? Przynieść ci coś do picia? Wzięłaś leki? Weź jeszcze tą tabletkę. Na pewno dobrze się czujesz? Może jednak coś cię trapi - zaczęłam wymieniać pytania, które słyszę każdego dnia aż do porzygania.
- Chciałaś się zabić do jasnej cholery! - podniósł głos z nadzieją, że wtedy to do mnie bardziej dotrze.
- Jak tak dalej pójdzie, to podejmę tą próbę ponownie - warknęłam z sarkazmem.
Oliwier spojrzał na mnie rozzłoszczonym wzrokiem, kręcąc poirytowany głową.
- Miałaś mi zamiar powiedzieć?
- Na pewno nie miałam zamiaru niczego ukrywać.
- To dlaczego nawet o nim nie wspomniałaś?
- Bo sama chciałam się przyzwyczaić do tego, że on tutaj jest. To był dla mnie szok, bałam się i nadal się boje... nie potrafię od niego odejść Oliwier - szepnęłam, podnosząc na niego wzrok.
- Boisz się go?
- Tak. Znaczy nie w sensie fizycznym. On nie zrobi mi krzywdy, tego jestem sto procent pewna, ale po prostu, boje się, że to już nie to samo co kiedyś, że nie będę w stanie mu zaufać, bo zawsze z tyłu głowy będę miała malutkie światełko, które będzie mi podpowiadało, że może znowu nie jest ze mną do końca szczery - ściągnęłam brwi w jedna linię.
- Nie mam zamiaru pomagać ci odbudowywać waszego popieprzonego związku.
- Nie mam zamiaru cię o to prosić.
Głośne westchnięcie rozeszło się po pokoju. Skorzystałam z momentu, kiedy Oliwier rozłoży ręce, przytulając się do niego.
- Przepraszam.
- Już, spokojnie - złapał moją twarz w ręce, uważne przyglądając się moim oczom.
Mrugnęłam kilkakrotnie, robiąc kwaśną minę.
- Jesteś dla nas ważna, więc nie miej nam za złe, że się o ciebie troszczymy.
- Ja wiem i jestem wam za to bardzo wdzięczna, ale czasem powinniście naprawdę zluzować, bo zamiast pomagać, sprawiacie mi większą krzywdę. Czuję się lepiej, chce ruszyć do przodu, a nie zrobię tego, jeśli na każdym kroku będziecie mi przypominać przeszłość.
- Nie chcę żeby to się ponownie wydarzyło.
- Żadne z nas nie wie co będzie jutro, albo pojutrze. Oliwier, ja chcę się w końcu poczuć wolna, chce zrobić coś głupiego i nie myśleć o konsekwencjach, to jest ostatnia szansa bo inaczej...- Oliwier przycisnął swoje usta do moich, nie pozwalając mi dokończyć.
Rozszerzyłam zaszokowana oczy, układając ręce na jego ramiona, by go od siebie odepchnąć, ale brunet uprzedził mnie, odsuwając się ode mnie na bezpieczną odległość. Automatycznie przyłożyłam rękę do swoich ust, próbując otrząsnąć się z szoku.
- Wszystko niesie za sobą pewne konsekwencje - sam wyglądał na zaszokowanego swoim krokiem.
Chciałam coś powiedzieć, ale nie mogłam. Czułam się podle, z tym co się wydarzyło. Nigdy, nawet przez chwilę nie przeszło mi przez myśl, żeby związać się z Oliwierem. Jest dla mnie ważny, ale nie czuję do niego nic specjalnego, co mogłoby sprawić, że między nami będzie coś więcej.
***
- Jesteś na mnie zła - Janek usiadł obok mnie na ogromnym kamieniu przy brzegu morza.
- Ściągnąłeś mnie tutaj tylko po to, żeby to stwierdzić? - spytałam, nie przenosząc na niego wzroku.
- Cieszę się, że w ogóle przyszłaś.
- Obawiałeś się, że tego nie zrobię?
Kiwnął twierdząco głową, wsuwając ręce w kieszenie swoich krótkich czarnych spodni. Opuściłam stopy, zanurzając je w wodzie. Spojrzałam w swoje odbicie w wodzie, nie przerywając ciszy.
- Mogę cię o coś spytać?
Spojrzałam na niego, kiwając niepewnie głową.
- Co takiego ci się śniło, że budziłaś się z płaczem?
- Podsłuchiwałeś?
- Cały hotel słyszał Oliwiera.
Zacisnęłam usta, ponownie spoglądając w stronę wody.
- Różne głupoty.
- Chciałbym usłyszeć konkretną odpowiedź - zeskoczył z kamienia, stając naprzeciwko mnie w wodzie.
- Było kilka snów, które powtarzały się codziennie, zupełnie takie same.
- Robiłem ci krzywdę? - skrzywił się, układając ręce na moich policzkach, żebym w końcu na niego spojrzała.
- Poniżałeś mnie, wyśmiewałeś mój wygląd, zamykałeś na klucz w pokoju jak jakąś zakładniczkę - mruknęłam ściszonym głosem, zawieszając wzrok na jego twarzy.
Szatyn zacisnął oczy, nabierając więcej powietrza do ust.
- Kompletne bzdury.
- Kiedy jeszcze nie wiedziałam gdzie jesteś, często mi się śniło, że nie żyjesz. Nie chciałam w to wierzyć, do czasu aż naprawdę widziałam cię całego bladego przykrytego czarnym, zapinanym workiem - zacisnęłam mocno usta.
- Tak bardzo cię przepraszam - szepnął, łapiąc mnie za rękę.
- Nie miałeś wpływu na to co mi się śni.
- Ale miałem wpływ na to, co się stało z twoją psychiką i wiem, że pieprzone przepraszam tutaj nie pomoże, bo nie było mnie wtedy z tobą, żeby ci pomóc - między jego brwiami pojawiła się malutka zmarszczka.
- Nie wracajmy do tego tematu więcej, dobrze? - pokręciłam przecząco głowa, schodząc z nagrzanego przez słońce kamienia. Poczułam pod stopami małe kamyki kiedy zrobiłam kilka kroków wgłąb morza.
- Mogę cię dzisiaj gdzieś zabrać? - ułożył głowę na moim ramieniu.
- Chyba nie mam ochoty na żadne wycieczki.
- Pokłóciłaś się z Oliwierem, prawda? Widzę, że ciągle o nim myślisz - mruknął, przejeżdżając językiem po górnych zębach.
Pokręciłam przecząco głową, mimo że miał racje. Może się z nim nie pokłóciłam, ale ciągle nie mogłam przestać rozmyślać o tym kilkusekundowym pocałunku, który dużo mi uświadomił.
- Więc dlaczego jesteś taka nieobecna?
- Oliwier mnie pocałował.
Janek odsunął się ode mnie, nic nie odpowiadając. Nie mam pojęcia dlaczego mu o tym powiedziałam, ale poczułam dzięki temu ulgę. Odwróciłam głowę spoglądając jak opiera się o kamień, na którym chwilę temu siedzieliśmy. Jego twarz nie zdradzała żadnych emocji, nie patrzył na mnie. Rozejrzał się na boki głęboko wzdychając. Odepchnął się nogą od skały, kierując się wgłąb plaży, bez żadnego pożegnania. Przystanął na piasku, spoglądając w niebo. Zawrócił ponownie zaczynając się kierować w moją stronę.
- Chcesz żebym jeszcze dzisiaj stąd wyjechał? - spojrzał na mnie z góry.
Widziałam jak zaciska ręce w kieszeniach swoich spodni, obawiając się mojej odpowiedzi.
- Najpierw zabierz mnie tam gdzie chciałeś.
Przez twarz szatyna przebiegł cień uśmiechu, który szybko został zastąpiony jego pokerową miną. Przejechał językiem po ustach, spoglądając na mnie uważnie.
- Będę czekał pod twoim hotelem o dwudziestej - powiedział, po czym szybkim krokiem skierował się w stronę wyjścia z plaży.
Patrzyłam jak jego sylwetka oddala się, wreszcie znikając za kilkoma drzewami.
***
- Pierwszy raz widzę cię takiego zestresowanego - zaśmiałam się, kiedy Janek otworzył mi drzwi od strony pasażera, cierpliwie czekając aż wsiądę do środka.
Nic nie odpowiedział, zamykając za mną drzwi. Przeszedł dookoła samochodu, siadając za kierownicą. Nim sama zdążyłam cokolwiek zrobić, pochylił się w moją stronę, łapiąc za pas, którym dokładnie mnie zapiął. Spojrzał na mnie przelotnie, uśmiechając się delikatnie.
- Mam nadzieję, że nie wieziesz mnie do tego lasu co ostatnio - poprawiłam swoją sukienkę, przenosząc wzrok na drogę.
- O nic się nie martw, kochanie - mruknął, mocno zaciskając szczękę.
Zdenerwowany to za mało powiedziane. Wyglądał na przerażonego, przez co sama zaczęłam czuć się zestresowana.
- Janek czy coś się stało?
Spojrzał na mnie, unosząc delikatnie kąciki ust do góry w uśmiechu. Zacisnął mocniej lewą rękę na kierownicy, kręcąc przecząco głową.
- Powiesz mi dokąd jedziemy?
- Bądź cierpliwa.
- To powiedz mi chociaż czy długo będziemy jechać.
Spojrzał na mnie mrużąc oczy, na co westchnęłam, bo dobrze wiedziałam, że nie wyciągnę od niego żadnej informacji. Człowiek skała.
- Nie krzyw się tak - spojrzał na mnie w lusterku, śmiejąc się pod nosem.
Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, że robię jakieś dziwne miny, ale to chyba przez to, że przejeżdżaliśmy przez zupełnie ciemny las, z którym miałam złe wspomnienia.
- Ufasz mi? - uniósł jedną brew do góry.
Nic nie odpowiedziałam, zagryzając mocniej wargę.
- Nie było pytania - pokręcił głową, zatrzymując samochód.
On naprawdę tak bardzo kocha lasy, że jeździ do nich w każdym możliwym momencie? Gdybym wiedziała, że to tutaj wylądujemy, ubrałabym się w wygodne spodnie, a nie białą zwiewną sukienkę, zupełnie nie pasującą do takiego miejsca.
- Nie mam zamiaru cię gwałcić na tylnych siedzeniach.
- Nawet o tym nie pomyślałam - spojrzałam na niego z wyrzutem.
- Ale masz taką minę, jakbym cię własnie o tym poinformował.
Wyszłam z samochodu, rozglądając się na boki. Wokół nas nie było nic oprócz drzew i trawy sięgającej do kolan.
- Teraz zawiążę ci oczy - puścił do mnie oczko, trzymając w ręku czarną chustkę.
- Przerażasz mnie - jęknęłam, ale mimo wszystko, pozwoliłam mu na przewiązanie wokół mojej głowy kawałka materiału.
Szatyn złapał moją rękę, całując jej wierzch.
- A może ten gwałt to nie taki zły pomysł? - mruknął, łapiąc mnie pod kolanami, biorąc na ręce w stylu panny młodej.
Sięgnęłam ręką do chustki na oczach, chcąc ją ściągnąć.
- Chwila, chwila - zatrzymał mnie, przechodząc kawałek do przodu i sadzając na czymś, co przypominało maskę samochodu. Sięgnął ręką do chustki, samemu zdejmując ja z moich oczu. - Widzę, że nie obędzie się bez ustalenia jakichś zasad.
Uniosłam brew do góry, opierając się rękami o jego klatkę piersiową, bo mój tyłek zaczął powolną jazdę w dół maski samochodu. Szatyn stanął między moimi nogami, zatrzymując moje ciało w jednym miejscu.
- Po pierwsze, nie chce słyszeć po drodze żadnego marudzenia.
- To będziemy gdzieś szli? - rozchyliłam usta, na co wywrócił oczami.
- Po drugie, trzymasz się swoimi rączkami mojej szyi i nie zbliżasz ich do chustki, do momentu, aż cię o to poproszę - spojrzał na mnie z poważną miną.
- To ty wspomniałeś dwa razy o gwałcie.
- Jeśli chcesz seks może zostać kolejnym punktem programu - uśmiechnął się zadziornie.
- Na tej masce? - uniosłam pytająco brwi do góry, opadając plecami do tyłu.
Szatyn zmierzył mnie wzrokiem, układając dłonie, na moich odkrytych udach.
- Nie igraj z moimi hormonami - złapał za guzik od swoich spodni, mrużąc oczy.
- Jest jeszcze coś, czego nie mogę robić? - spojrzałam na niego pytająco, wracając do poprzedniej pozycji.
- Myślę, że dalej sobie z tobą jakoś poradzę - złożył dokładnie kilka razy chustkę na mniejsze części, ponownie przewiązując ją wokół mojej głowy.
Nie powiedziałam nic więcej, gryząc się w język. Pozwoliłam mu, żeby znowu wziął mnie na ręce i kierował się w nieznane dla mnie miejsce. Słyszałam jak pod jego nogami szeleści trawa i pękają drobne gałęzie.
- Złap za moją szyję.
Zrobiłam to o co mnie poprosił, następnie czując lekkie szarpniecie, kiedy zeskoczył ze mną w dół. Otworzyłam oczy słysząc coś na wzór fal, mając nadzieję, że chustka pozwoli zobaczyć mi chociaż zarys tego co się przed mną dzieje, ale idealnie spełniała swoje zadanie, pozostawiając wszystko tajemnicą.
Pozostałam niewzruszona do momentu, aż stanęłam na swoich nogach.
- Możesz już zdjąć chustkę - mruknął, oddalając się ode mnie.
Jednym ruchem zsunęłam materiał z głowy, rozchylając usta. Zaniemówiłam, widząc przed sobą malutkie lampiony tworzące oświetloną ścieżkę, prowadzącą aż do samego brzegu morza. Nie myliłam się, że słyszę szum fal.
- Sekretna plaża - mrugnął do mnie oczami, kiedy na niego spojrzałam.
Rozejrzałam się na boki, by sprawdzić, czy naprawdę nie ma tutaj kogoś innego, ale z każdej strony oddzielał nas las. To wyglądało jak jakaś zatoka zupełnie oderwana od rzeczywistości.
- Jak się o niej dowiedziałeś? - spojrzałam na wcześniej przez niego przygotowane drewno na ognisko i koc rozłożony pomiędzy lampionami.
- To tajemnica - szepnął, układając rękę na dole moich pleców.
Zasunęłam ze swoich stóp sandałki, stając na jeszcze ciepłym piasku, mimo że po słońcu nie było nawet śladu, a jego miejsce zastąpiły przeróżne gwiazdy. To niezwykle miłe, że przyjechał tutaj wcześniej, żeby wszystko przygotować.
Usiadłam na kocu, ponownie rozglądając się na boki. Niesamowite jakie cuda natury znajdują się tak blisko nas, kiedy my nie mamy o nich bladego pojęcia.
- Dziękuję.
- Za co? - zaśmiał się, umiejętnie rozpalając ognisko.
- Za to, że mnie tutaj przywiozłeś.
Wzięłam głęboki oddech, wdychając świeże powietrze, przesiąknięte zapachem lasu i morza.
- Idealne miejsce, żeby szczerze ze sobą porozmawiać - usiadł obok mnie. - Przynajmniej mam pewność, że jeśli się wkurzysz to ode mnie nie uciekniesz.
- Chcesz szerze porozmawiać?
Kiwnął twierdząco głową, opierając ręce o swoje nogi.
- Ale najpierw - odchylił się, sięgając po koszyk, na który wcześniej nie zwróciłam uwagi, wyciągając ze środka dwa duże kieliszki, a następnie wino i sok - się napijemy.
- Tego, że nie jesteś romantyczny, nie można ci zarzucić - skwitowałam, patrząc jak nalewa czerwonego wina, do jednego z kieliszków, następnie podając mi go do ręki.
- Jedyna dobra rzecz na niekończącej się liście negatywów na mój temat - uśmiechnął się smutno, odkładając sok, który uprzednio nalał do swojego kieliszka.
- Znalazłabym ich dużo więcej - zamoczyłam usta w słodkim winie, oblizując je.
Szatyn spojrzał na mnie, mocniej zaciskając szczękę.
- Nie lubię ja patrzysz na mnie w ten sposób - skrzywiłam się, odstawiając kieliszek w stabilnym miejscu.
- Jaki?
- Taki jakbyś chciał mi powiedzieć coś niedobrego. Kiedy tak patrzysz mam wrażenie, że jesteś na mnie bardzo zły.
- Bo jestem zły, ale nie na ciebie - spojrzał chwilowo w stronę ogniska.
- Więc o co chodzi? - usiadłam do niego bokiem, by móc dobrze widzieć jego twarz.
- Wszyscy uważają mnie za psychola, próbują od ciebie jak najdalej odciągnąć. Wiem, że często jestem chamski i arogancki, ale to tylko dlatego, że oni są tacy dla mnie - wzruszył ramionami.
- Oni ciebie źle oceniają...
- Nie mają innego wyboru, bo widzą jaki mam na ciebie wpływ. Tak bardzo zależy mi na tym, żeby to się w końcu zmieniło, ale nie umiem się od tego odciąć. Każde nasze spotkanie kończy się kłótnią, albo płaczem.
- Wina leży po obu stronach - westchnęłam.
- Tak bardzo chciałbym, żebyśmy mogli ze sobą żyć jak normalni cywilizowani ludzie. Może jestem chujem, ale naprawdę lubię się z tobą drażnić, kłócić, ale nie do tego stopnia, żeby sprawiać ci przykrość. Setki razy przekroczyłem tą cienką granicę i właściwie to nie mam pojęcia, jak ty mi to wszystko mogłaś wybaczyć - pokręcił głową. - Nie miej mi za złe, tego że jestem zaborczy, że jestem wkurzony widząc obok ciebie jakiegoś faceta, bo zawsze taki będę. Dobrze wiesz, że jestem gotowy się o ciebie pobić.
Zagryzłam wewnętrzną stronę policzka, patrząc w ogień.
- Nie zasługuję na to, żebyś się o mnie bił.
- Zasługujesz na dobre, szczęśliwe i przede wszystkim spokojne życie. Jestem zaprzeczeniem tych trzech słów i jestem tego świadom.
- Jesteś dobry.
- Nazywasz mnie dobrym, mimo że tyle razy złamałem ci serce? Tysiąc razy doprowadziłem cię do płaczu, wymusiłem w tobie poczucie winy, mimo że nie zrobiłaś nic złego. Byłaś gotowa się zabić, bo perfidnie cię okłamywałem, ćpałem, mówiąc że już tego nie robię i na koniec zostawiłem jakbyś nic dla mnie nie znaczyła.
Podniosłam się z koca, czując jak każde jego słowo trafia w samo sedno sprawy. Przeszłam do przodu, krzyżując drążące ręce na piersi.
- To ja na ciebie nie zasługuję - stanął za moimi plecami.
- Kilka razy skręciłeś w złą drogę, ale to nie znaczy, że tobie nie należy się coś od życia.
- Los dał mi ciebie, ale nie postąpiłem tak jak powinienem - stanął przede mną, spoglądając w moją twarz.
- Co byś zrobił, żeby mogło być wtedy inaczej?
- Powinienem rzucić ten cały nielegalny biznes i poświęcić tobie każdą możliwą chwilę, której potrzebowałaś, zamiast zgrywać pieprzonego ważniaka, który nie potrzebuje miłości. Udawałem przed kolegami i przed samym sobą, że nic dla mnie nie znaczysz, a tak naprawdę, już wtedy byłem w stanie zrobić dla ciebie wszystko - zacisnął ręce w pięści.
- Od tamtych spraw minęło już dużo czasu. Nie mam ci tego za złe, bo oboje byliśmy jeszcze dziećmi - wzruszyłam ramionami, nie spuszczając z niego wzroku.
- We mnie nadal nic się nie zmieniło. Może wyzbyłem się kilku złych cech i nawyków, ale moje uczucia w stosunku do ciebie ciągle pozostają takie same, a nawet nabrały na sile.
Otworzyłam usta żeby coś powiedzieć, ale pokręcił głową, nie dając mi dojść do głosu.
- Wiem, że ty nie czujesz już we mnie oparcia, że mi nie ufasz, bo cię zawiodłem. Zdaje sobie sprawę z tego, że sam jestem temu winny i nie śpię po nocach nie mogąc sobie tego wybaczyć.
- Ale ja ci już wszystko wybaczyłam. Nie liczy się dla mnie to, co było miesiąc temu, bo chcę celebrować to, co mam teraz. Oczywiście, gdzieś z tyłu głowy czuje strach, że znowu coś pójdzie nie tak i zostanę sama, ale nie chce dłużej myśleć w ten sposób.
Szatyn złapał mnie za rękę, ściskając ją delikatnie.
- Jesteś dla mnie najważniejsza i nie pozwolę, żeby ktoś mi cię odebrał.
- Wcale nie chce być z kimś innym - ścisnęłam mocniej jego rękę, splatając nasze palce razem.
- Chcę, żebyś wiedziała i nigdy nie zapominała o tym, że cię cholernie mocno kocham - odgarnął kosmyk włosów za moje ucho.
Zadrżałam, zamykając na chwilę oczy. Musiało minąć kilka lat, bym znowu mogła usłyszeć z jego ust, te tak bardzo ważne dla mnie słowa.
- Nie płacz - skrzywił się, wycierając ręką kilka łez, które niekontrolowanie opuściły moje oczy.
- Nie płaczę - zaśmiałam się cicho, pociągając nosem.
- Nie obiecuję ci tego, że już nigdy nie zrobię czegoś głupiego, bo jestem mistrzem pakowania się w kłopoty, ale obiecuję ci, że chociażby się paliło i waliło, nie zostawię cię już samej.
- Obiecaj mi, że nie pójdziesz więcej do więzienia - złapałam za materiał jego białej koszuli.
- Obiecuję - zaśmiał się cicho, widząc moją minę, kiedy o to prosiłam.
- Obiecaj też, że zanim będziesz na kogoś naskakiwał, najpierw porozmawiasz ze mną i powiesz o wszystkim co ci przeszkadza.
- Obiecuję - podniósł nasze dłonie do góry i położył je na swojej klatce piersiowej, na wysokości serca.
- Jesteś gotowa pójść ze mną krok dalej? - zapytał, spoglądając prosto w moje oczy.
- Co masz na myśli?
Szatyn wsunął rękę w kieszeń swoich czarnych spodni, wyciągając z niej coś czego i tak nie mogłam dostrzec w jego dłoni. Ponownie spojrzał w moje oczy, zanim zupełnie uklęknął przede mną na piasku. Rozchyliłam usta, do których automatycznie powędrowała moja prawa ręka. Doskonale wiedziałam, do czego zmierza. Drżącymi rękami otworzył malutkie czerwone pudełeczko, spoglądając najpierw na nie, a potem na mnie.
- Wyjdziesz za mnie?
Mimo że usłyszałam te słowa już po raz drugi w swoim życiu, dopiero teraz poczułam, że zostały one wypowiedziane przez odpowiednią osobę. Mimowolnie w moich oczach pojawiły się łzy, a w moim gardle urosła ogromna gula uniemożliwiająca mi wypowiedzenie żadnego słowa. To co zrobił, było ostatnią rzeczą, jakiej mogłabym się po nim spodziewać.
Powoli kiwnęłam twierdząco głową, próbując w to wszystko uwierzyć.
- Tak - wykrztusiłam przez łzy. Wiedziałam, że ten moment stanie się jednym z najlepszych i najważniejszych momentów w moim życiu.
Szatyn nadal klęczał, patrząc na mnie z tym samym wyrazem twarzy.
- Tak, zostanę twoją żoną - powtórzyłam, opadając na kolana dokładnie przed nim.
Janek podążył za mną wzrokiem, dopiero teraz przyjmując do wiadomości, moją odpowiedź. Wyglądał tak, jakby zupełnie nie spodziewał się takiego przebiegu zdarzeń i nawet nie myślał o jego dalszej części. Powoli wyjął pierścionek z pudełeczka, łapiąc za moją prawą rękę. Miał trudność z wsunięciem go na mojego palca przez to, że jego ręce niemiłosiernie drżały.
- Czy ty się własnie zgodziłaś? - zapytał jak idiota, kiedy podnieśliśmy się z piasku.
- A powinnam się rozmyślić? - roześmiałam się, wycierając wierzchem lewej dłoni swoje łzy.
Przyciągnął mnie do siebie stanowczym ruchem, wpijając mocno w usta. Zakręciło mi się w głowie od nadmiaru emocji, przez co musiałam szybko złapać za jego ramiona.
- Teraz już nie ma odwrotu - wyszeptał w moje usta, przygryzając moją dolną wargę.
_____________________________________________________________
Janek w końcu powiedział Ani co tak naprawdę do niej czuje i przypieczętował to pierścionkiem.
Jesteście zaskoczeni?
Ciekawe co na to Oliwier i Bartek, i czy ten pierścionek utrzyma się na dłoni Ani tak długo jak powinien?
Aaa w końcu! <3 Kocham ❤💕Zabieram sie do czytania 😍❤💕
OdpowiedzUsuńAż się popłakałam ! Zaskoczyło mnie wszystko tak bardzo. Czekam na następne rozdziały , żeby zobaczyć jak każdy zareaguje !
OdpowiedzUsuńAaaa wreszcie!😍😍😍
OdpowiedzUsuńYAAAS BITCH! ! 💖
OdpowiedzUsuńWIEDZIAŁAM ŻE SIĘ OŚWIADCZY 💕
Kiedy kolejny ??
Wow...wow...wow po prostu wow
OdpowiedzUsuńJeju nie wierze w to! 💕💕❤
OdpowiedzUsuńOby im szczęście dopisało <3
OdpowiedzUsuńnie spodziewałam się tego <3
czekam na kolejny
Jeju Ania jesteś świetna!
OdpowiedzUsuńJanek w końcu to zrobił, tylko żeby znowu wszytko się nìe posypało <3 :(
Płaczę, nie ja nie mogę w to uwierzyć, jeszcze chyba nigdy nie płakałam tak mocno czytając ff. To jest cudowne i proszę Cię nie zniszcz tego!!
OdpowiedzUsuńO jezu poryczałam się i cała drżę <3
OdpowiedzUsuńKocham ich ❤❤❤
OdpowiedzUsuńKurcze, a miałam nadzieję, że będzie z Oliwerem :/
OdpowiedzUsuńTen rozdzia jest taki piękny Ania ❤❤ Oliwierowi pewnie się to nie spodoba ale on ma tutaj gówno gadania! Boję się Tylko zeby to się tak szybko nie skończyło bo to ff jest c u d o w n e 😍❤
OdpowiedzUsuńAle się popłakałam! Jejku nie wierzę ze to się stało ❤❤
OdpowiedzUsuńCudowne 💓💖💓
OdpowiedzUsuńJejku najpiękniejszy rozdział <3
OdpowiedzUsuńO nie popłakałam się 😭❤💕
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest najlepszy ze wszystkich 😍😍😍 aż się poplakalam 💘💓 Myślę że Bartek nie będzie miał nic przeciwko, inaczej pewnie będzie z Oliwierem 😒 ale rozdział fantastyczny 💖 Mimo to czuję że w tym ff jeszcze dużo się wydarzy 😂❤ Czekam 😍💖💘💓
OdpowiedzUsuńNajlepszy rozdział ever 💞💞
OdpowiedzUsuńO matko ile ja na to czekałam!!! Boże Ania kocham Cię kobieto ❤❤❤ Czułam, że chce się jej oświadczyć jak wsiadał zestresowany do samochodu. Kocham to ff Najlepsze na świecie!!
OdpowiedzUsuńOMG OMG Kocham!!!
OdpowiedzUsuńNajlepszy rozdział płacze
OdpowiedzUsuń😍😍😍😍😱😢😢😢
jejku to jest świetne ! cudowne zakończenie <3
OdpowiedzUsuńOmg! Normalnie płaczę!
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział... płaczę 😢😢😍😍
OdpowiedzUsuńAaaaa jak się ciesze😍
OdpowiedzUsuńCzekam na ślub 💗💗💗😍
OdpowiedzUsuńdaj nexta błagam😍😍
OdpowiedzUsuńJa chce następny 😭💖👣
OdpowiedzUsuńBoże *.* cudo, tyle na to czekałam !!! ja już chce next *.*
OdpowiedzUsuńAwwww jejuu 💖💖
OdpowiedzUsuńnext next jejuu
OdpowiedzUsuńWkońcu będą razem! Tak długo na to czekałam...
OdpowiedzUsuńjeju !!!! kocham kocham kocham !!!! teraz Olivier powinien cos odwalic zeby Janek mogł zareagowac , tylko tak zeby do wiezienia nie poszedł.... koooooocham!!!! next jak najszybciej !!!!!!!!
OdpowiedzUsuńAz mi lzy polecialy, jejku!
OdpowiedzUsuńCudowne!! 💞
Rozdział cudny
OdpowiedzUsuńNasza Ania ma już ze 24 jak nie więcej lat, najwyższa pora xd
O mamo ! Mistrz
OdpowiedzUsuńOMG genialny rozdział
OdpowiedzUsuńI zakończony w takim momencie... aaa nie bd spała cała noc 😂😭