- Albo mi się wydaje, albo zrobiło się o wiele zimniej - wyjrzałam przez okno.
- Trzymaj jeszcze dresy - Janek wyciągnął do mnie rękę ze swoimi spodniami.
- Wątpię aby utrzymały się na moim tyłku, ale dziękuję - wzięłam je od niego i ułożyłam na swojej ręce, gdzie już znajdowała się jego koszulka.
- Zawszę mogę cię ogrzać w inny sposób - uśmiechnął się zadziornie, mrugając do mnie okiem.
- Zrobisz mi herbatę? - wywróciłam oczami, ruszając w stronę łazienki.
Niski śmiech Janka dobiegł do moich uszu, zanim zamknęłam za sobą drzwi. Westchnęłam przeciągle, spoglądając na swoje odbicie w lustrze. Przeczesałam ręką włosy, następnie opierając się o umywalkę. To całe wesołe miasteczko wyssało ze mnie resztki sił. Nie chciało mi się nawet zdejmować z siebie ciuchów i wchodzić pod prysznic, bo miałam wrażenie, że jak tylko ciepła woda spadnie na moje ciało, to zasnę. Zmarszczyłam nos przypominając sobie, że powinnam zadzwonić do Bartka i uprzedzić go, że nie będzie mnie dzisiaj w hotelu. Na pewno przyjdzie, o ile już nie przyszedł do mojego pokoju, jak to robi każdego wieczoru, a przecież obiecałam mu, że będę go informowała o wszystkim, by nie musiał się martwić, że znowu wywinę jakiś numer.
Po umyciu i wysuszeniu swojego ciała, założyłam na siebie bluzkę chłopaka, tak jak sobie wcześniej zażyczył. Nie mam pojęcia czy kiedykolwiek zdołam mówić stanowczo ''nie''. Już tyle sytuacji powinno mnie tego nauczyć, a ja nadal nie potrafię być asertywna.
Naciągnęłam na siebie dresy, które tak jak przypuszczałam, nawet nie opięły się na moich biodrach, zupełnie spadając na podłogę. Zaśmiałam się cicho pod nosem, wychodząc z nogawek i biorąc je do ręki.
- Jednak zdecydowałaś się na opcję z ogrzaniem? - zapytał Janek, kiedy wyszłam z łazienki i oddałam mu spodnie.
- Już jest mi cieplej - uśmiechnęłam się delikatnie, zaczesując kosmyk włosów za ucho.
- Mi pasuje - mruknął, ukradkiem mierząc mnie wzrokiem.
Podeszłam do łóżka, siadając na jego brzegu. Złapałam za swój telefon, który wcześniej położyłam na półce, wybierając numer Bartka. Kątem oka widziałam, jak Janek wchodzi do łazienki, zamykając za sobą drzwi.
- Dzwonię, żeby cię poinformować, że nie wrócę dzisiaj do hotelu - powiedziałam szybko, kiedy tylko usłyszałam jego głos w słuchawce.
- To już kolejna noc, jak tak dalej pójdzie, to trzeba będzie zwolnić twój pokój - zaśmiał się.
- Mam zamiar tam wrócić i spędzić resztę wyjazdu, także nie rozpędzaj się - uśmiechnęłam się do siebie, spoglądając na wielki obraz wiszący na ścianie, na którego wcześniej nie zwróciłam uwagi.
- Jesteś z Jankiem, prawda?
- Mhm - mruknęłam, zagryzając wewnętrzną stronę policzka.
- Pamiętaj, żeby pomyśleć dwa razy zanim cokolwiek zrobisz.
- Wiem, Bartek. Przepraszam cię, ale muszę już kończyć. Do jutra! - cmoknęłam do słuchawki na pożegnanie, rozłączając się.
Rzuciłam telefon na pościel, podnosząc się z łóżka. Westchnęłam przeciągle, podchodząc do parapetu. Oparłam się o niego łokciami, przytykając czoło do zimnej szyby.
Nie wiem co się ze mną dzieje. Z jednej strony potrzebuję obecności drugiej osoby, chce się przed nią otworzyć, a jak już do tego dochodzi, to zachowuję się tak, jakbym wcale tego nie chciała. Mam tysiąc myśli na sekundę i każda sprowadza do czegoś innego, przez co w mojej głowie ciągle panuje chaos.
Ciche klapnięcie drzwiami rozeszło się za moimi plecami, ale nie zmieniłam swojej pozycji. Było mi wygodnie, mimo że musiałam stać na palcach. Szatyn odbijał się w szybie, dzięki czemu nie musiałam się odwracać, by widzieć co robi. Wycierał mokre włosy ręcznikiem, spoglądając w moją stronę. Tak jak zawsze, miał na sobie wyłącznie nisko opuszczone na biodrach dresy. Usiadł na łóżku, tuż za mną, podpierając łokcie na kolanach. Nic nie mówił i nie spuszczał ze mnie wzroku.
- Zaraz zacznę żałować, że nie założyłam tych spodni - mruknęłam cicho, dotykając ustami szyby.
Spojrzał prosto w swoje odbicie, tak jakby wiedział, że go obserwuję. Zacisnął szczękę, odkładając ręcznik na kołdrę obok siebie. Przetarł dłońmi twarz, wzdychając ciężko. Odwróciłam się w jego stronę, posyłając mu pytające spojrzenie. Pokiwał przecząco głowa, nie chcąc mówić o co chodzi.
- Chcesz porozmawiać? - skrzyżowałam ręce na piersi.
- Już ci o tym mówiłem, i ty doskonale wiesz o co mi chodzi - skrzywił się, spoglądając na moją twarz.
Spuściłam wzrok na swoje stopy, zagryzając wargę. Wiem, że jest mu źle z tym co zrobił, ale kolejny problem tkwi we mnie.
- Jesteś śpiąca? - podniósł się z miejsca, nadal wiercąc mnie wzrokiem.
Pokiwałam twierdząco głową, spoglądając na wielkie łóżko za jego plecami.
- A mogę jeszcze przed snem odebrać, to co dzisiaj wygrałem?
Momentalnie oblała mnie fala gorąca, budząc z otępienia w jakim byłam jeszcze kilka sekund temu. Uświadamiając sobie, że chodzi mu o pocałunek, coś zapiszczało w moich uszach. Z każdym stawianym przez niego krokiem w moją stronę, czułam, że serce podchodzi mi do gardła. Stres ogarnął moje ciało, tak jakbym zupełnie pierwszy raz wchodziła w taki kontakt z jego ciałem. Chłopak podszedł na tyle blisko, by prawie stykać się klatkami piersiowymi, ale kiedy spojrzałam na niego wymownie, przypomniał sobie o moim warunku. Chyba nigdy w naszym - jakby nie patrzeć - wieloletnim stażu, nie całowaliśmy się bez zaangażowania w to innych części ciała niż ust.
Janek oparł swoje ręce na parapecie, po obu stronach moich bioder, spoglądając na mnie z góry. Bałam się spojrzeć w jego ciemne oczy, ale kiedy pochylił się nade mną, zrobiłam to ze względu na ciekawość. Chciałam chociaż trochę spróbować się domyślić, co w tym momencie czuje. Podniósł rękę do góry, chcąc ułożyć ją na moim policzku, ale w ostatniej chwili opuścił ją, wzdychając ciężko. Skrzyżowałam palce u rąk, przez co jego wzrok opadł na moje dłonie. Uśmiechnął się delikatnie, widząc, że jestem zdenerwowana. Gdyby mnie to nie ruszało, oznaczałoby to, że jest mi zupełnie obojętny.
Przymknęłam oczy, kiedy niespodziewanie jego ciepłe wargi musnęły moje, przyprawiając mnie tym o zawrót głowy. Resztami rozsądku powstrzymałam się, by nie zawiesić się na jego szyi. Przez dłuższą chwilę nie wykonał żadnego ruchu, utrzymując jedynie bliski kontakt naszych warg. Uniosłam powieki spoglądając na jego twarz. Między brwiami widniała malutka zmarszczka, a wzrok błądził po każdym centymetrze mojej twarzy. Spuściłam głowę, widząc kątem oka z jaką siła zaciska ręce na parapecie. Jego knykcie zdążyły zrobić się zupełnie białe, a ja zaczynałam mieć wrażanie, za za chwilę wyrwie kawałek drewna. Chłopak schylił się jeszcze bardziej, zupełnie wpijając w moje usta. Przyłożyłam ręce do jego nagiej klatki piersiowej, szybko je zabierając i zaciskając na bluzce. Oboje próbowaliśmy się kontrolować, na tyle, by wypełnić warunek, który sama postawiłam. Całował mnie tak stanowczo, że zaczynałam być gotowa się poddać.
Jednak oderwałam się od niego, kiedy usłyszałam dzwonek swojego telefonu. Szatyn spojrzał na mnie błagalnie, ale ja wyszłam spod jego sideł, podchodząc do swojej komórki.
- Halo? Oliwier? - uśmiechnęłam się sama do siebie, czekając aż usłyszę głos swojego przyjaciela w słuchawce.
Janek odwrócił się do mnie przodem, opierając tyłkiem o parapet. Po wyrazie jego twarzy widziałam, że miał niedosyt i czuł się źle z faktem, że przerwał nam telefon.
- Żyjesz w ogóle dziewczyno? Zaczynam naprawdę myśleć, że o mnie zapomniałaś - smutny głos Oliwiera rozszedł się w słuchawce.
- Naprawdę myślisz, że mogłabym o tobie zapomnieć? - zaśmiałam się, znowu spoglądając na obraz, byleby nie musieć patrzeć na Janka, który obserwował mnie z mało zadowoloną miną.
- Skoro nie dzwonisz, nie dajesz znaku życia.
- Oliwieeer - przeciągnęłam, bo widziałam, że tylko się ze mną droczy.
- No dobrze, nie stresuj się już i mów co u ciebie słychać - roześmiał się cicho.
- U mnie... w porządku - miałam zamiar się rozgadać ale, czując się skrępowana ze względu na Janka, który nie spuszczał ze mnie wzroku i słuchał każdego słowa, skwitowałam wszystko jednym słowem.
- Nawet nie wiesz jak się za tobą stęskniłem!
- Ja też tęsknię - jęknęłam do słuchawki.
Janek zacisnął szczękę, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Poruszył nerwowo nogą, spoglądając przelotnie za okno, by na chwilę oderwać ode mnie wzrok.
- Nawet wiem jak mogę temu zaradzić. Nigdy nie byłem na Ibizie - powiedział, na co otworzyłam usta ze zdziwienia.
- Chcesz mi powiedzieć, że masz zamiar do mnie przylecieć? A co z szefem?
- Właściwie to jestem w drodze na lotnisko. Załatwiłem zwolnienie lekarskie.
- O mój boże! - podskoczyłam do góry ze szczęścia, nie zdając sobie sprawy z tego, że szatyn zostanie przez to zupełnie wyprowadzony z równowagi.
- Więc widzimy się rano - Oliwier roześmiał się głośno, słysząc moją radość, która jednak nie trwała długo.
Janek podszedł do mnie szybko, wyszarpując jednym ruchem telefon z ręki. Rozłączył połączenie, rzucając komórką na pościel. Popchnął mnie w dość brutalny sposób na ścianę za mną, amortyzując uderzenie swoimi dłońmi, które w porę ułożył na moje plecy. Rozchyliłam wargi nie mając pojęcia co się dzieje. Szatyn szybko, przeniósł swoje dłonie na moje biodra, przyciskając mnie do siebie. Bez żadnego pytania wpił się w moje usta i nie czekając na moją reakcję, rozpoczął zachłanny pocałunek. Próbowałam odepchnąć go od siebie w przerażeniu, ale on jedynie przysunął mnie do siebie jeszcze bardziej. Jęknęłam głośno, przekręcając głowę w bok przerywając pocałunek. W pokoju rozszedł się stłumiony dźwięk mojej dłoni, odbijanej od jego policzka. Szatyn obrócił głowę w bok, zaciskając szczękę. Wykorzystując moment odsunęłam się od niego, zaciskając rękę w pięść, kiedy zaczęła mnie niemiłosiernie szczypać.
- Właśnie pokazałeś jak się zmieniłeś na lepsze - syknęłam przez zęby z sarkazmem.
Podeszłam do krzesła, na którym leżały moje rzeczy, zabierając je do ręki.
- Przepraszam, nie wiem co we mnie wstąpiło - mruknął skruszonym głosem, zatrzymując mnie, kiedy chciałam włożyć na siebie spodnie.
- To co zawsze, czyli złość i przekonanie o tym, że możesz mieć wszystko czego zapragniesz. Tylko szkoda, że w taki sposób - warknęłam, wyrywając z jego rąk swoje spodnie, które przed chwilą zabrał.
- Nie możesz teraz wyjść - pokręcił przecząco głowa, jeszcze mocniej zaciskając szczękę.
- Mogę i to zrobię - rzuciłam w złości, czując, że to wszystko nie ma sensu.
Szybko podszedł do szafki, zabierając z niej klucze do pokoju. Najpierw wsunął je do zamka, przekręcając nimi, a następnie przeszedł do drzwi balkonowych, otwierając je z taką siłą, że odbiły się z hukiem od ściany. Zrobił jeden krok na zewnątrz, i wyrzucił je daleko przed siebie.
Podeszłam szybko do telefonu wiszącego na ścianie przy drzwiach z zamiarem dodzwonienia się do recepcji, jednak chyba zapomniałam jak bardzo stanowczy jest człowiek, z którym przebywam w jednym pomieszczeniu. Wrócił do pokoju, i jednym, ale mocnym ruchem ręki sprawił, że słuchawka w mojej ręce nadawała się na śmietnik.
- Mój telefon też tak zepsujesz? - zapytałam, rzucając słuchawkę pod jego nogi.
- Jeśli będzie taka potrzeba - wsunął ręce do kieszeni dresów, nie spuszczając ze mnie wzroku.
Zamknęłam oczy, opierając plecy o ścianę. Wzięłam głęboki wdech, próbując uspokoić nerwy, które buzowały coraz bardziej. Dupek. Dupek. Dupek.
- Przepraszam.
- Nie odzywaj się do mnie.
Rzuciłam swoje rzeczy z powrotem na stołek, nie dbając o to, że połowa spadła na podłogę. Przeszłam w stronę łóżka i w szybkim tempie wpakowałam się pod kołdrę, zakrywając nią aż po uszy. Nie miałam szans na wydostanie się stąd.
- Zrobiłem to z zazdrości - zaczął, przechodząc w moją stronę.
Nic nie odpowiedziałam, jeszcze bardziej podsuwając kolana do klatki piersiowej, zwijając się w kłębek.
- Ja po prostu wariuję - łóżko ugięło się pod jego ciężarem, a chwile później jego dłoń wylądowała na kołdrze na wysokości mojego biodra.
Nie poruszyłam się, jedynie mocno zacisnęłam oczy.
- Często się boję, że jak szybko czegoś nie zrobię, to stracę możliwość na uzyskanie tego co pragnę, że to zniknie - położył się obok mnie, tak samo przykrywając kołdrą.
Zgasił światło przy łóżku, dzięki czemu do pokoju docierały jedynie delikatne promienie z ulicznych lamp.
- Ja... uświadomiłem sobie, że jeśli cię przy mnie nie ma, to nie istnieję. Nie potrafię funkcjonować, chodzić, myśleć - ściszył głos, wsuwając rękę pod kołdrę. - Wiem, że dużo razy zachowałem się w taki sposób, ale to dlatego, że się cholernie bałem.
- Ja też nie potrafiłam bez ciebie żyć, ale musiałam to robić i jeszcze udawać, że wszystko jest dobrze - szepnęłam w poduszkę.
- Czyli dlatego próbujesz zrobić wszystko, żebyśmy się do siebie nie zbliżyli? Żebym poczuł się tak samo jak ty w tamtym momencie? - podniósł się do pozycji siedzącej, spoglądając na mnie z góry.
- Nie. Chcę żebyś zrozumiał, że nie wystarczy tylko powiedzieć zwykłe przepraszam, bo to jest tylko głupie słowo, które możesz powtarzać na każdym kroku i każdej sytuacji. Trzeba jeszcze to pokazać - szepnęłam, spoglądając w stronę okna.
Szatyn opadł delikatnie plecami na poduszki, przekręcając się w moją stronę. Wsunął rękę pod kołdrę, obejmując mnie nią w pasie i przysuwając do siebie, bym dotykała plecami jego klatki piersiowej. Wtulił głowę w moje włosy, obejmując mnie szczelnie ramionami.
- Ucieszyłem się jak dziecko, kiedy zgodziłaś się, że jak wygram to u mnie przenocujesz. Chciałem żeby to był przyjemny wieczór, a wszystko zepsułem, łącznie z wyposażeniem pokoju - westchnął.
Zaśmiałam się cicho, przypominając sobie o oderwanej słuchawce, leżącej na podłodze. Nienawidzę tego, że tak łatwo potrafię mu odpuścić, ale on ma psychologiczną moc przyciągania do siebie ludzi.
Szatyn odgarnął włosy z mojej twarzy, przykładając usta do mojego policzka. Przekręciłam się w jego stronę, siadając na swoich nogach.
- Naprawdę jest ci przykro? - spojrzałam na niego pytająco.
- Mogę pokazać jak?
Kiwnęłam twierdząco głową. Szatyn złapał mnie w pasie, pociągając w swoją stronę, przez co upadłam na jego klatkę piersiową. Owinął mnie ramionami, przekręcając się tak, że teraz ja znalazłam się pod nim. Jego głowa wylądowała w zagłębieniu mojej szyi, a palce prawej ręki zacisnęły się na moim biodrze. Przymknęłam oczy, czując jak świeżo pachną jego jeszcze mokre włosy. Sięgnął po moją rękę, układając ją sobie na plecach. Przejechałam palcami po jego rozgrzanym ramieniu, na co zamruczał cicho w moje włosy. Wsunął dłoń pod moje plecy, bym wygięła je w łuk, a tym samym jeszcze bardziej przycisnęła do jego klatki piersiowej.
- Niby jesteś taka drobna, ale masz całkiem sporo siły - skomentował mój cios w jego policzek.
- To było silniejsze ode mnie - skrzywiłam się, przenosząc rękę na jego policzek, by uniósł głowę.
- Dobrze zrobiłaś - spojrzał na mnie, uśmiechając się delikatnie.
Przejechałam kciukiem po jego policzku, przymykając oczy. Szatyn pochylił się, przytykając wargi do mojego obojczyka. Musnął go bardzo powoli ustami, sunąc nosem po skórze do góry.
Za każdym razem potrafił wprawić mnie w taki stan, że mimo wcześniejszych postanowień pragnęłam więcej i więcej.
- Nigdy mi się to nie znudzi - mruknął, przejeżdżając językiem po punkcie na mojej szyi, o którym wie on jedyny.
Sapnęłam, unosząc plecy do góry i napierając na jego ciało. Odgarnął kosmyk włosów z mojej twarzy, uśmiechając się delikatnie.
- Wystarczy tak niewiele, żebym był szczęśliwy - mruknął, całując moje czoło.
***
Podskakiwałam do góry w radości, widząc Oliwiera idącego w moją stronę z walizką. Rozłożyłam szeroko ręce, czekając aż mnie w końcu uściśnie.
- To było najlepsze co mogłeś zrobić - jęknęłam, mając na myśli jego przylot tutaj.
- Błąd. Potrafię zrobić coś o wiele lepszego - poruszył brwiami, zanim owinął mnie ręką i podniósł do góry okręcając się kilka razy wokół własnej osi.
Wywróciłam oczami na jego uwagę, puszczając ją mimo uszu. Kiedy postawił mnie na ziemię, ponownie podskoczyłam dwa razy do góry, klaszcząc w dłonie. Może zachowuję się jak dziecko, ale naprawdę cieszę się jak głupia, że dostał kilka dni urlopu. Przez ostatnie miesiące całymi dniami pracował, nie mając na nic czasu, więc należy mu się taki wypoczynek.
- Po pierwsze to zdejmij tą ciepła kurtkę, bo ludzie się na ciebie dziwnie patrzą - roześmiałam się, pociągając za jego rękaw - A po drugie, w jakim hotelu się zatrzymujesz? - zapytałam, szczerząc się od ucha do ucha.
Oliwier zmrużył oczy, spoglądając na mnie uważnie.
- Czy jest coś o czym chciałabyś mi powiedzieć?
- Dlaczego pytasz? - zaśmiałam się, łapiąc za jego walizkę chcąc go wyręczyć w ciągnięciu jej.
- Wyglądasz inaczej niż przed wyjazdem. Mam nadzieję, że nie zaczęłaś brać jakiegoś świństwa - złapał ręką mój podbródek, spoglądając uważnie w moje oczy.
- Żartujesz, prawda? - zmarszczyłam brwi, powstrzymując się od wybuchnięcia śmiechem.
- Bierzesz leki?
- A gdybym nie brała, to byłabym tutaj teraz taka szczęśliwa i uśmiechnięta, czy raczej leżałabym w łóżku i zanosiła się płaczem przez byle głupotę - spojrzałam na niego znacząco, układając ręce na biodrach.
- Wiesz, że się martwię, a nie widziałem cię tyle dni, że muszę przeprowadzić ten cały wywiad - pokręcił głową.
- Nie masz o co, czuję się świetnie - złapałam go za rękę, prowadząc w stronę wyjścia z lotniska.
- Jeśli chodzi o hotel, to nazwa brzmi tak: Ebano selects apartaments - przeczytał z telefonu, śmiejąc się pod nosem.
Dryń, dryń, dryń, mamy pierwszy problem.
- Co jest? - zapytał, widząc moją minę.
- Przypomniałam sobie o czymś. Chodź już, taksówka czeka - zmieniłam temat, idąc szybko w stronę samochodu.
Będzie mieszkał w tym samym hotelu co Janek. Oczywiście nie mógł zarezerwować pokoju w kilkunastu innych hotelach po drodze, tylko los musiał skrzyżować ich drogi, bym musiała jeszcze bardziej się wysilać, aby prędzej czy później i tak się pożarli.
- Widzę, że znasz ten hotel w miarę dobrze - rzucił, kiedy wskazałam rękę windę, po drugiej stronie recepcji.
- Zdarzyło mi się tutaj kilka razy być - mruknęłam, wciskając guzik na ekranie.
Weszłam do windy, opierając się plecami o ścianę. Oliwier stanął przede mną, pstrykając palcem w moje ucho. Skrzywiłam się, odpychając jego rękę. Widział, że tego nienawidzę.
- Jeszcze pożałujesz, że tutaj przyjechałem - powiedział w żarcie, opierając się biodrem o ścianę.
Jak na zawołanie czyjaś noga wsunęła się między zamykające się drzwi windy. Przyciągnęłam Janka myślami, wzdychając ciężko.
- Cześć mała - rzucił, całując mnie w policzek.
Oliwier spojrzał na mnie pytająco, za chwilę spoglądając na twarz chłopaka. Jego zdziwienie było niemal identyczne jak moje, kiedy po raz pierwszy zobaczyłam go na plaży.
- My się już chyba poznaliśmy - rzucił Janek, mało przyjemnym tonem.
Przymknęłam oczy, prosząc boga o litość i siłę na przetrwanie kolejnej burzy.
___________________________________________________
Dwa słowa: Przeczuwam problemy.
A wy jak uważacie? Janek i Oliwier będą wrogami czy może jakoś się dogadają?
AAAAAA KOCHAM CIĘ <3
OdpowiedzUsuńZdaje mi się ze będzie jakaś awantura o Anię
OdpowiedzUsuńJanek jak to Janek będzie zazdrosny o Anie więc nie sądze żeby byli przyjaciółmi
OdpowiedzUsuńWedług mnie to spotkanie nie wróży nic dobrego....
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział 💕
Cudny jak zawsze! <3
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawie 8)
OdpowiedzUsuńRozdział FANTASTYCZNY!
Czekam na next!
Patrząc na to w jakich okolicznościach się poznali i na to że Oliwier jest no blisko Ani to na pewno będzie awantura skoro Janek zachowal się jak się zachował tylko przez jeden telefon ale zobaczymy co będzie dalej.
OdpowiedzUsuńRozdział supcio pisz szybciutko następny kochana ❤❤
Żadne problemy, w końcu Janek musi się opanować by pokazać Ani ze się zmienił. No nie?����
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że Janek i Oliwier się dogadają :/ (rozdział jak zawsze świetny <3 )
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział 💘 Myślę że Janek i Oliwier będą wrogami i będzie walka o Anię 😃 kocham to fanfiction 😍 życzę weny i juz czekam na next 💖😍
OdpowiedzUsuńDawaj szybko kolejny 💕
OdpowiedzUsuńCoś czuję że Oliwierowi nie spodoba się jej szybki powrót do Janka 😉 Czekam na dalszą cześć !!!
OdpowiedzUsuńMoże się jakoś dogadaja, chociaż po zachowaniu Janka ciężko w to uwierzyć. Rozdział super! 💙
OdpowiedzUsuńBoże kocham ten rozdział hahah❤❤
OdpowiedzUsuńŚwietny mam nadzieje,że kolejny rozdział będzie nie długo 😃
OdpowiedzUsuń♥♥♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńSupi ❤
OdpowiedzUsuńCzekam na next 💓💓💓
Czekam 😁
OdpowiedzUsuńAaaa mega rozdział 😍
OdpowiedzUsuńOMG to będzie katastrofa!!
OdpowiedzUsuńCo się porobiło aaaaa,czekam na nexta! Świetny rozdział (jak zawsze)!
OdpowiedzUsuńAnka jest Jaśka no :(((
OdpowiedzUsuńJezu codowne kocham kocham kocham ❤️❤️
Jezu Ania kochaaaaaam!💕❤💕❤💕
OdpowiedzUsuńJa nexta 😂 natychmiast ❤ a tak szczerze to teraz nie wiem czego mogę się spodziewać. Ty Ania takie rzeczy potrafisz wymyślić ze jeju 😍😘
OdpowiedzUsuńPlzz szybko nexta 💕💕
OdpowiedzUsuń3 słowa: Kocham to fanfiction! 😍😍😍😍 pięknie piszesz 💘 juz chce next 😂💓💓
OdpowiedzUsuńCzekamy na 25 😘
OdpowiedzUsuńDawaj next 😂💘😍
OdpowiedzUsuńJeeej Ania i Janek muszą być razem 😍 juz chce 25 💖💘 super piszesz 💓
OdpowiedzUsuńOoo kurde <3 zajebiste!! czekam na kolejny rozdział <3
OdpowiedzUsuńŚwietne! Czekam na kolejny rozdział! <3
OdpowiedzUsuńCudny rozdział 😍💘
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział jak zawsze ❤️ Dawaj nexta
OdpowiedzUsuńStarcie gigantów Janek kontra Oliwier xD
OdpowiedzUsuńMega rozdział 😍 jestem ciekawa co dalej 💘 Dawaj next 😂 💓 kocham to czytać no 😂💖❤❤
OdpowiedzUsuńCzekam na 25 rozdział ❤❤💓💓💘💘
OdpowiedzUsuńAwwww :> Dawaj następny rozdział fast!
OdpowiedzUsuńOhh Achh Echh...
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny???
OdpowiedzUsuń