- Kurcze, pali się? - mruknęłam poirytowana, otwierając drzwi do których uporczywie dobijał się Bartek.
- Gdzie ty do cholery byłaś?
- Tutaj... spałam - znowu podeszłam do łóżka, trzymając się za głowę, w której czułam niemiłosierny ścisk.
Co to za mania przychodzenia i wydzierania się na mnie od samego rana?
- Chodzi mi o wczoraj. Wiesz w ogóle co to jest telefon? - jego ton świadczył o tym, że nie miał humoru na żarty. Ja zresztą też.
Nic nie odpowiedziałam rozglądając się na boki. Wsunęłam rękę pod poduszkę z zamiarem wyciągnięcia spod niej telefonu, ale o dziwo miejsce było puste. Uniosłam ją do góry, marszcząc brwi. To niemożliwe, żeby go tutaj nie było, bo fakt, może i przyszłam do hotelu mocno pijana, ale nawet w takim stanie wkładam go pod poduszkę. To jest jedna z tych rzeczy, o których nie zapomnę tak jak o oddychaniu.
- Halo, słyszysz mnie?
- T-ak, słyszę - mruknęłam, zaczesując kosmyk włosów za ucho. Złapałam za swoją torebkę, którą miałam wczoraj ze sobą z nadzieją, że odnajdę tam swój telefon, ale pustka. Tak samo jak w mojej głowie. Nie mam pojęcia gdzie wczoraj byłam, a co dopiero gdzie mogłam zostawić komórkę.
- Więc powiesz mi co się z tobą wczoraj działo? - skrzyżował ręce na piersi.
- Nie wiem. To znaczy, piłam, bawiłam się no i tak jakoś poszło - westchnęłam, łapiąc się znowu za głowę, kiedy kolejny raz poczułam ścisk.
Pieprzony kac.
- Ile ty masz lat? Zdajesz sobie sprawę z tego, że się martwiłem, kiedy zniknęłaś na kilka godzin, nie dając znaku życia?
- Sam widzisz, że jestem dorosła. Nic mi się nie stało, jestem tutaj, żyję, więc nie wiem po co cały ten hałas - pokręciłam głową, ponownie kładąc się na ogromnym łóżku.
Brunet pokręcił zrezygnowany głową, kierując się w stronę wyjścia z pokoju.
- To, że jesteś dorosła, niekoniecznie świadczy o tym, że jesteś odpowiedzialna. Po alkoholu robi się głupie rzeczy, przecież dobrze wiesz, a ja nie chcę, żebyś potem miała przez to problemy.
- Wiem Bartek, przepraszam - westchnęłam ciężko, posyłając mu smutne spojrzenie.
Wstyd się przyznać, że kompletnie urwał mi się film. Nie pamiętam większości wczorajszego dnia, tak jakbym w ogóle nigdzie nie była i dopiero tutaj przyleciała.
Kiedy Bartek opuścił mój pokój, podeszłam do wielkiego okna, spoglądając na panoramę rozciągającą się przede mną. Słońce rozświetlało plażę, na której znajdował się tłum ludzi próbujących się chociaż trochę zrelaksować. Wyciągnęłam ręce do góry, rozciągając swoje jeszcze zaspane ciało. Ziewnęłam przeciągle, jednocześnie ściągając z siebie ciuchy, których nie byłam nawet w stanie zdjąć do spania. W samej bieliźnie przeszłam do łazienki, za chwilę wchodząc pod prysznic. Zimny strumień wody spłynął po moim ciele, sprawiając, że poczułam się orzeźwiona i bardziej pobudzona.
Spakowałam ostatnie rzeczy do torby, które mogłyby być przydatne na plaży, kolejny raz rozglądając się na boki. Wyszłam ze swojego pokoju, kierując się do windy, która znajdowała się dosłownie po drugiej stronie korytarza. Kiedy znalazłam się na zewnątrz, gorące hiszpańskie powietrze owiało moje ciało, sprawiając, że mimowolnie się uśmiechnęłam. Próbowałam kompletnie ignorować ból głowy i nie dać mu przejąć nad sobą kontroli, a przy tym zepsuć wakacji. Ruszyłam w stronę plaży spokojnym krokiem, rozglądając się przy okazji za jakąś kawiarnią, gdzie mogłabym kupić kawę. Weszłam do pierwszej lepszej uznając, że nie ma sensu szukać kolejnej skoro ta jest tuż obok mnie. Spojrzałam na zawieszone na ścianie menu, mimo że doskonale wiedziałam, że i tak kupie zwykłą czarną kawę z mlekiem.
Kiedy dostałam ją do ręki, uśmiechnęłam się ciepło do czarnoskórej dziewczyny za ladą. Wchodząc na plażę zsunęłam ze swoich nóg sandałki, biorąc je do wolnej ręki. Poprawiłam okulary przeciwsłoneczne na nosie, kierując się w stronę leżaków pod palmami. Wybrałam w miarę puste miejsce, gdzie nie będę musiała znosić pisków małych dzieci i ich rodzin, kładąc torbę na piasku. Ściągnęłam z siebie sukienkę, chcąc pozostać w samym stroju kąpielowym. Usadowiłam się na leżaku, popijając przy tym swoją kawę. Zamknęłam oczy, wsłuchując się w dźwięk fal uderzających o brzeg plaży. W między czasie słyszałam, że ktoś zakłóca mi spokój, rozkładając się na leżaku obok, ale pozostałam w jednej pozycji, nie otwierając oczu. Dopiero kiedy sięgnęłam po omacku po swoją kawę i nie wyczułam jej tam gdzie powinna być, zerknęłam na to miejsce marszcząc brwi. Podniosłam się do pozycji siedzącej, spoglądając zaciekawiona na osobę obok. W jednym momencie moje serce zatrzymało swoją pracę, sprawiając, że poczułam się jakbym umierała.
- Co ty tu robisz? - wypowiedziałam na jednym tchu, nadal nie mogąc złapać oddechu.
- Spokojnie - Janek chyba zauważył, że coś dziwnego stało się z moim ciałem, odstawiając kawę, którą wziął bez mojego pozwolenia.
Moje ciało zaczęło się niekontrolowanie trząść, a ja sama nie potrafiłam tego opanować. Nie miałam pojęcia co się ze mną dzieje. Ile jeszcze razy w swoim życiu, będę musiała przeżywać szok związany z niespodziewanym spotkaniem tego człowieka, którego teraz nie chcę wcale znać?
- Nie dotykaj mnie - warknęłam, kiedy próbował złapać mnie za rękę. Odsunęłam się od niego o tyle gwałtownie, że trąciłam nogą kubek z kawą, która rozlała się od razu wsiąkając w rozgrzany od słońca piasek.
To co się dzieje, nie może się pomieścić w mojej głowie. Jak do jasnej cholery mógł pojawić się tak z dnia na dzień, na pieprzonej Ibizie, znajdując między tłumem innych ludzi mnie, kiedy jeszcze tydzień temu byłam więcej niż pewna, że nadal siedzi w więzieniu?
W szybkim tempie naciągnęłam na siebie sukienkę. Złapałam za swoją torebkę, przerażona podnosząc się z leżaka.
- Poczekaj, chcę porozmawiać - szatyn podniósł się ze swojego miejsca, stawiając za mną krok.
- Nie mamy o czym - mruknęłam bardziej do siebie niż do niego, przechodząc piaskiem w nieznaną mi stronę.
W momencie kiedy położył rękę na moim ramieniu myślałam, że zemdleję. Jego dotyku nie da się pomylić z innym.
- Nie uciekaj - jego głos był zachrypnięty.
Odwróciłam się w jego stronę, sprawiając, że jego dłoń zsunęła się z mojego ciała. Dopiero teraz zwróciłam uwagę na to, że jego ramię jest pokryte licznymi tatuażami, co wywołało u mnie jeszcze większe zdziwienie. Przełknęłam nerwowo ślinę, nie wiedząc co ze sobą zrobić. To jest ostatnia rzecz, której bym się mogła teraz spodziewać. Byłabym mniej zaskoczona, gdyby okazało się, że mam drugiego brata.
- Mam twój telefon - wyciągnął do mnie rękę w której rzeczywiście znajdowała się moja komórka.
Spojrzałam na niego zaszokowana nie mając pojęcia o co chodzi.
- Wczoraj wypadł ci z kieszeni, a ja potem zapomniałem ci go oddać.
- Wczoraj? Boże... - przyłożyłam rękę do czoła, zabierając od niego telefon. Odwróciłam się na pięcie, szybko idąc w stronę wyjścia z plaży.
- Zaczekaj! - krzyknął za mną, ale zupełnie zignorowałam jego wołanie.
Nie zatrzymując się szłam pewnym krokiem w stronę hotelu.
- Mówiłam ci, że masz mnie zostawić w spokoju. Po co tu przyleciałeś? Zrobiłeś to, żeby znowu narobić mi problemów i uciec? - mój głos się załamał, ale nie poddawałam się w powstrzymywaniu łez. Nawet na chwilę na niego nie spojrzałam, ale widziałam jego buty, kiedy spoglądałam w ziemie.
- A ja mówiłem, że cię znajdę. Zatrzymaj się. - pociągnął mnie za rękę, odwracając w swoją stronę.
- Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego - pokręciłam przecząco głową, zaciskając usta w cienką linię.
Szatyn skanował wzrokiem moją twarz, jednocześnie mocno ściskając moją dłoń.
- Daj mi ostatnią szansę - między jego brwiami pojawiła się malutka zmarszczka.
- Nie - pokręciłam przecząco głową, wyrywając od niego rękę.
- Błagam - uklęknął przede mną na kolano, łapiąc za materiał sukienki. Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała w szybkim tempie, zupełnie tak samo jak moja.
- Chcę ułożyć sobie spokojne życie - powiedziałam przez łzy, robiąc krok do tyłu, ale on nawet na chwilę, nie puścił mojej sukienki.
- A ja chcę mieć cię przy sobie.
Ludzie patrzyli się na nas z boku, bo widok płaczącej kobiety i klęczącego przed nią mężczyzny na środku ulicy chyba nie jest tutaj codziennością.
- Puść mnie i wstań.
- Jeśli mi przebaczysz.
- Myślisz, że twoja obecność odkupi twoje wszystkie winy? Jedno słowo nie sprawi, że zapomnę o tym co przez ciebie przeszłam - zaśmiałam się ironicznie przez łzy, robiąc kolejny krok do tyłu.
Szatyn puścił moją sukienkę, podnosząc się z ziemi. Nawet na chwilę nie spuścił ze mnie wzroku, próbując wymusić moje przebaczenie.
- Zmieniłem się - skrzywił się, kiedy zauważył łzy spływające po policzkach spod moich okularów.
Otarłam je szybko wierzchem ręki, mrugając szybko.
- Pytanie czy na lepsze?
- Przepraszam cię za wszystko.
- Za co ją przepraszasz? - głos Bartka sprawił, że zacisnęłam mocno powieki.
Jeszcze tego brakowało, żebym musiała teraz kłamać, kiedy naprawdę nie chce już robić sobie żadnych problemow i potem wychodzić na idiotkę.
Janek odwrócił się w stronę bruneta podając mu rękę. Mina Bartka wskazywała na to, że był tak samo zaszokowany na jego widok jak ja.
- Skąd ty się tu wziąłeś i za co przepraszasz Anie?
Podszedł do mnie obejmując mnie ramieniem.
- Kurwa, dlaczego się tak trzęsiesz? - spojrzał na mnie z boku.
- Nie przeprasza mnie, tylko zaprasza, coś źle usłyszałeś - mruknęłam, odkasłując, kiedy mój głos nadal był cienki i zapłakany.
- Ogromny zbieg okoliczności i tak, zapraszałem Anie na ognisko, które ma być dzisiaj wieczorem. Słyszałem, że fajna zabawa - spojrzał na mnie znacząco, wyczuwając, że znowu jest coś nie tak.
- Chętnie skorzystamy, prawda? - Bartek spojrzał na mnie, na co kiwnęłam twierdząco głową.
- Idę do pokoju wziąć prysznic - rzuciłam, kierując się na drugą stronę ulicy, nawet nie zerkając czy jedzie jakiś samochód.
- Uważaj - Janek gwałtownie pociągnął mnie za biodra przyciągając do siebie blisko w momencie, kiedy jakiś kierowca zaczął gwałtownie wciskać hamulec, czego rezultatem był przeraźliwy pisk opon.
W jednej chwili moje nogi zupełnie zmiękły, powodując, że nie mogłam złapać równowagi. Krzyk kierowcy samochodu, Bartka i mocny uścisk Janka na moich biodrach sprawił, że to było dla mnie za dużo. Zrobiło mi się zupełnie ciemno przed oczami, zanim całkowicie straciłam przytomność. Dosłownie chwilę później ocknęłam się, ale byłam już niesiona na rękach przez Janka w stronę hotelu. Mój policzek opierał się o jego nagi, rozgrzany od słońca tors. Doskonale słyszałam jak szybko bije jego serce, ale nie byłam pewna czy to nie jest złudzenie.
- Postaw mnie - wyszeptałam, mimo że sama nie dałabym rady stanąć na nogi.
Moje słowa zostały zignorowane, chociaż doskonale mnie usłyszał, bo spojrzał z góry prosto w moje oczy. Nie miałam już na sobie okularów, bo trzymał je w swojej ręce. Czułam się jak jakaś kukiełka, kiedy niósł mnie tam gdzie rozkazywał Bartek, odrywając ode mnie wzrok dosłownie na kilka sekund, by spojrzeć przed siebie i znowu wrócić do skanowania mojej twarzy.
- Dlaczego nie wzięłaś tych pierdolonych leków? - zdenerwowany Bartek, po raz setny przeszedł wzdłuż mojego hotelowego pokoju.
Janek siedział naprzeciwko mnie z rękoma podpartymi na swoich kolanach i pochyloną głową. Ciągle patrzył w podłogę, nie dając znaku życia.
- Bo zapomniałam. Każdemu się zdarza - odezwałam się tak samo poirytowanym głosem.
- Chcesz znowu wylądować w szpitalu?
Janek uniósł głowę, słysząc słowa Bartka. Nic nie odpowiedziałam, wlepiając wzrok w sufit.
Przecież do cholery nie zrobiłam tego specjalnie. Czułam się dobrze, więc nie myślałam o lekach, bo po co martwić się na zapas, kiedy jest dobrze? Kiedy kogoś nie boli głowa, to nie myśli o wzięciu tabletki przeciwbólowej. Mam dość zachowywania się jak stara babcia i faszerowania się pustymi lekami, które tylko pogarszają mój stan, zamiast w jakikolwiek sposób mi pomóc.
- Martwię się o ciebie - usiadł obok mnie.
- Niepotrzebnie. Zdenerwowałam się na siebie za to, że wczoraj byłam taka nieodpowiedzialna i po prostu się gorzej poczułam. Normalna rzecz - wzruszyłam ramionami, obejmując go ramieniem.
Próbowałam nie zwracać uwagi na Janka wiercącego spojrzeniem dziurę w mojej twarzy, bo wciąż byłam na granicy wybuchu. Nie pogodziłam się z jego obecnością.
- Nie chcę, żebyś znowu wpadała w dołek, chcę widzieć twój uśmiech, chociaż tutaj na wakacjach.
- Nie rozmawiajmy już o tym. Zobacz, uśmiecham się - rzuciłam, następnie uśmiechając się co prawda sztucznie, ale szeroko.
Bartek pokręcił głową, masując ręką moje plecy.
- Wracaj już do pokoju, pewnie Kasia się niecierpliwi. Spotkamy się wieczorem na tym ognisku, a ja odpocznę do tego czasu.
- Ale jeśli cokolwiek się będzie działo, gorzej się poczujesz, masz do mnie zadzwonić, rozumiesz?
- Tak - wywróciłam oczami, opadając plecami na pościel.
- Widziałem - rzucił, zanim całkiem wyszedł z pokoju, zostawiając po sobie zupełną ciszę.
Podciągnęłam nogi do siebie, wtulając głowę w poduszkę. Odwróciłam się tyłem do Janka, który nawet nie ruszył się ze swojego miejsca. Bałam się w jakikolwiek sposób odezwać, a on chyba też nie miał pojęcia jak skomentować całą tą sytuację.
- Musisz na siebie uważać - przerwał między nami długą, głęboką ciszę.
- Nie potrzebuje twoich uwag.
Łóżko ugięło się pod ciężarem szatyna, kiedy położył się obok mnie. Moje wnętrzności skręciły się na myśl, że mógłby mnie teraz przytulić tak jak kiedyś.
- Ten szpital, leki, to moja wina?
- Proszę cie, zostaw mnie w spokoju - zignorowałam jego pytanie.
- Czyli moja.
- Słyszałeś co powiedziałam?
- Przepraszam - wyszeptał, układając swoją ciepłą dłoń na moim ramieniu, ale od razu się zerwałam.
- Wyjdź stąd. Nie chce cie już więcej widzieć - warknęłam przez zaciśnięte zęby.
***
- Albo idziemy wszyscy, albo zostajemy w pokoju. Nie zostawię cię samej na cały wieczór.
- Będę patrzyła na was przez okno - wskazałam palcem na ognisko, które było doskonale widoczne z mojego okna.
- Chciałem, żebyś miała fajne wakacje - westchnął Bartek, siadając na rogu łóżka.
- Dobra, masz rację, idę z wami - uśmiechnęłam się do bruneta, podnosząc ciało z fotela.
Zrobiło mi się naprawdę głupio, kiedy zobaczyłam jaką przykrość sprawiam swojemu baratu, cały czas wszystkiego odmawiając. Skoro ja mam problemy, to nie znaczy, że mam robić problemy także jemu i zgrywać rozkapryszone małe dziecko. A dobrze wiem, że nie odpuści, dopóki nie zobaczy mnie uśmiechniętej i rozgadanej.
- Pięknie wyglądasz - szept Janka prosto do mojego ucha przyprawił mnie o ciarki, ale udałam, że go nie usłyszałam, nadal przeciskając się między ludźmi zaraz za Bartkiem.
Szliśmy w stronę ogromnego ogniska na środku plaży. Chwilę później siedziałam już na jednym z wielu koców rozłożonych w bezpiecznej odległości od ognia.
Co jak co, ale miejsce było naprawdę piękne. Plaża, morze, palmy, ognisko, muzyka, koc, gwiazdy na niebie, sprawiały, że całość zapierała dech w piersi.
- Idealne miejsce na oświadczyny, prawda? - powiedziałam do Kasi, na tyle głośno, by Bartek także to usłyszał i załapał całą iluzję.
- Idealne miejsce do zamieszkania - mruknęła rozmarzona, wtulając się w klatkę piersiową chłopaka.
- Dobrze ci w krótszych włosach.
Spięłam się słysząc za sobą cichy głos Janka. Usiadł za mną na kocu, nawet nie pytając o pozwolenie. Swoją drogą miał racje. Lepiej wyglądałam z włosami do łopatek.
- Na ile tutaj przyleciałeś? - Bartek odwrócił się do Janka, niewzruszony jego obecnością.
- Na dwa tygodnie.
- Tak jak my.
- Jakby to było dziwne - rzuciłam pod nosem, ale nie uszło to jego uwadze.
- Zawsze walczę o swoje - przybliżył się do mnie, tak bym tylko ja to usłyszała.
- A musisz przy tym niszczyć mi życie?
Nie usłyszałam żadnej odpowiedzi z jego strony, ale wcale się tym nie przejęłam. Nie wiem jak mam mu przetłumaczyć to, że nie jestem już tak naiwna jak kiedyś i nie dam się w to wciągnąć po raz trzeci. Przez rok uczyłam się żyć bez niego, więc nie będę teraz tego zmieniała, bo prędzej czy później historia zatoczy koło. Mówią, że nie wchodzi się do tej samej rzeki po raz drugi, ja weszłam i wyszło mi to na złe.
- Idziemy do wody. Idziesz z nami? - Kasia rzuciła swoją sukienkę na koc, chwilę później już goniąc biegnącego do wody Bartka. Nawet nie potrzebna była jej moja odpowiedź.
Przesunęłam się do przodu, kiedy na kocu zrobiło się więcej miejsca. Rozprostowałam nogi, przechylając głowę na bok i spoglądając w niebo.
- Zależy mi na tobie - broda Janka wylądowała na moim ramieniu.
Zagryzłam wargę, jeszcze bardziej zadzierając głowę do góry. Nawet nie miał pojęcia jaki ból sprawiało mi każde wypowiedziane przez niego słowo, jego obecność.
- Nie chcę żeby to się tak skończyło.
- To po co chciałeś żebym o tobie zapomniała? - odsunęłam się od niego, całkowicie odwracając w jego stronę. - Zrobiłam to, zapomniałam, więc teraz miej pretensje tylko i wyłącznie do siebie. Nie jestem dzieckiem, albo jakąś lalką, żebyś mógł decydować w którą stronę maja się kierować moje uczucia.
- Nie chce tobą kierować.
- Ale próbujesz, mimo że to nie ma najmniejszego sensu. Nie ufam ci, rozumiesz? Czuje się jakbym rozmawiała z kimś obcym, nie ma już ciebie we mnie.
- Zaufasz od nowa jeśli dasz nam czas - objął mnie ręką w talii, przysuwając do siebie blisko.
Pokręciłam przecząco głową, ściągając jego ręce ze swojego ciała.
- Mam kogoś innego - skłamałam.
- Nie obchodzi mnie to. Odbiorę cię mu, kimkolwiek jest.
Prychnęłam, podnosząc się z koca z zamiarem skończenia tej idiotycznej rozmowy. Kątem oka widziałam, jak zsuwa z siebie koszulkę, podnosząc się zaraz za mną.
- Jeśli chcesz możesz ściągnąć swoje ciuchy, bo mam zamiar teraz zabrać cię do wody - powiedział poważnym tonem, łapiąc mnie za łokieć, żebym nie odeszła.
- Za to ja mam zamiar pierdolić twoje zachcianki.
- Nieładnie do mnie mówisz - rzucił, jednocześnie, pociągając mnie mocniej do siebie.
Chcąc nie chcąc wpadłam na jego klatkę piersiowa, nie mając szans w siłowaniu się z jego umięśnionym ciałem. Kiedy próbowałam stawiać opór złapał mnie za uda, przerzucając sobie przez ramię.
- Postaw mnie - warknęłam, kiedy zaczął kierować się ze mną w stronę wody.
- Ostrzegałem.
- Nie umiem... nie chcę pływać. Postaw mnie - coraz bardziej panikowałam na widok wody sięgającej już do łydek szatyna. Mimo wszystko ignorował moje krzyki, zanurzając się coraz głębiej. Moje nogi zalała fala chłodnej wody, na co mimowolnie próbowałam się ratować, obejmując rękoma szyję szatyna. Pogodziłam się już z faktem, że moja sukienka klei się do mojego ciała, sprawiając uczucie jeszcze cięższej.
- Odstaw mnie na brzeg - uderzyłam go w ramię, jednocześnie chlapiąc wodą.
Na jego twarzy pojawił się zadziorny uśmiech, zanim pociągnął mnie w dół, abym zupełnie się na nim zawiesiła. Owinął mnie szczelnie ramionami w pasie, robiąc kolejny krok w głąb wody. Spojrzałam przerażona za jego plecy, kiedy docierała do nas ogromna fala, dosłownie za chwilę zalewając nas od góry wodą.
- To nie jest zabawne - krzyknęłam, kiedy wypłynęliśmy na powierzchnie. Puściłam się rękoma jego szyi by przetrzeć oczy, nie spodziewając się, że on w tym samym momencie zdejmie ręce z mojej talii, czego rezultatem było moje ponowne zanurzenie się w wodzie, tym razem samotnie. Leciałam w dół, wierzgając się na wszystkie strony, kompletnie przerażona. Chwilę później zostałam wyłowiona przez szatyna na wierzch, na co złapałam łapczywie powietrze do ust.
- Zabiję cię - krzyknęłam jeszcze bardziej zła, nie mogąc otworzyć oczu, ponieważ niemiłosiernie piekły mnie od wody.
- Możesz zrobić ze mną wszystko - jego niski śmiech dotarł do moich uszu.
- Odstaw mnie na brzeg - warknęłam, przecierając jedną ręką powieki.
Westchnęłam z ulgą, kiedy w końcu wysłuchał mojej prośby. Postawił mnie na mokrym piasku, przyglądając się uważnie. Wyglądałam jak zmokła, zła kura, trzęsąca się nie tyle z zimna, co poirytowania.
- Odpuść sobie komentarze - fuknęłam, odwracając się na pięcie.
Przyznaję, że jego wygląd działa na mnie teraz jeszcze bardziej niż kiedyś. Te mięśnie, tatuaże o które chciałabym go spytać...
- Mogę założyć twoją bluzkę? - mruknęłam do Bartka, który leżał rozłożony na kocu, śmiejąc się z mojej ociekającej wodą sukienki.
- Kasia ma na sobie, ale gdzieś poszła i nie wiem gdzie.
Kiwnęłam twierdząco głową, stając tuż nad nim tak, by woda kapała prosto na jego ciało.
- Spadaj - mruknął, przekręcając się na inny bok.
- Załóż moją - Janek wyciągnął rękę w moją stronę, ze swoją czarną koszulką. Przeczesał wolną ręką swoje mokre włosy, spoglądając na mnie przelotnie.
- Nie, dzięki.
- Bluzka jak bluzka - Bartek spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem, prawdopodobnie wyczuwając napięcie między naszą dwójką.
- Weź ją, mi i tak jest ciepło - Janek poprawił swoje spodenki, patrząc na mnie wyczekująco.
Złapałam za końce swojej sukienki, ściągając ją zaraz przez głowę. Co prawda miałam na sobie strój kąpielowy, ale nie miałam zamiaru paradować w nim całą noc.
Wzięłam bez słowa jego bluzkę, wciągając ją przez głowę. Momentalnie uderzył mnie zapach jego mocnych perfum, ale nie dałam nic po sobie poznać.
- Uwielbiam cię w moich ciuchach - wymruczał do mojego ucha, wysyłając mnie tym na samą krawędź emocjonalną.
- Jednak pójdę do pokoju się przebrać - rzuciłam, chcąc jak najszybciej uciec od szatyna. Nie wytrzymuję jego obecności, a on doskonale zdaje sobie z tego sprawę i świetnie bawi się sprawdzając moje reakcje na jego każdy gest.
Jeśli dalej będzie mnie tak dręczył, powiem całą prawdę Bartkowi. Wyjadę stąd jak najszybciej, tak by Janek nie miał o tym pojęcia.
Nie chce go znać, a on nie szanuje mojej decyzji.
__________________________________
Co sądzicie o tym, że Ania strasznie boi się Janka? Naprawdę została mocno zraniona i straciła do niego wszelkie zaufanie, co może spowodować, że ostatecznie między nimi nic już nie będzie.
Mimo wszystko Janek wydaje się być pewny tego, że chce tylko i wyłącznie ją. Myślicie, że kiedy Ania stawia tak ogromny opór odpychając go na każdym kroku, on da sobie z tym spokój?
To jest Janek... Na pewno nie da sobie spokoju co do Ani..wydaje mi się że Ania też go potrzebuje ale wmawia sobie że tak nie jest po tym co przez niego przeszła :(( rozdział świetny jak zawsze i oby tak dalej
OdpowiedzUsuńJa w sumie na miejscu Ani też bym nie była w stanie od tak zmienić decyzji w zaufaniu do Janka bo jednak postąpił źle raniąc ją :/ Jednak mam taką małą nadzieję, że Janek zrobi coś czym odzyska całe zaufanie Ani :)
OdpowiedzUsuńMega ☺☺
OdpowiedzUsuńGenialny <3
OdpowiedzUsuńJanek nie odpuści będzie walczył o to co jego . Rozdział mega ! 💕
OdpowiedzUsuńJanek to dupek i tyle...
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział <3 i jestem takiego samego zdania jak anonimowy komentarz na górze
OdpowiedzUsuńNiech on trochę odpuści a ona też niech popuści z tym trzymaniem go na dystans
OdpowiedzUsuńJa już sama nwm po bym zrobiła na miejscu Ani... To bardzo trudna sytuacja, ale mam nadzieję że wszystko się między nimi ułoży... :-D <3
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że oni sie pogodza...
OdpowiedzUsuńRozdział supi 💕❤
Dziewczyno, masz talent do pisania 💕💕
OdpowiedzUsuńSuper rozdział! <3
OdpowiedzUsuńMeeega rozdział!!
OdpowiedzUsuńWątpię, że Janek da sobie spokój i odpuści. Będzie walczył o to co "jego". A co do Ani, to fakt. Została mocno zraniona i to nie raz. Ale mimo to, w pewien sposób nadal zależy jej na Janku, nawet jeśli nie chce dopuszczać do siebie tych myśli. Rozdział naprawdę fajny. Z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg wydarzeń.
OdpowiedzUsuńDodaje komentarz bo byłaś smutna 😘
OdpowiedzUsuńA na pytanie nie umiem odpowiedzieć
Super rozdział. Janek naprawdę będzie musiał pokazać Ani, że nadal ją kocha i zrobi wszystko żeby mu wybaczyła oraz by odzyskać zaufanie brunetki.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Ania da Jankowi ostatnią szansę, tylko żeby jej nie spieprzyl :/ Rozdział super i z niecierpliwością czekam na następny ♡♡
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że tym razem faktycznie nie pójdzie tak łatwo.. ale to dobrze, akcja będzie się dłużej rozgrywała, niech Ania nie będzie taka łatwa, jak w tych wszystkich ff na wattpadzie! Mi się bardzo podoba. Czekam na kolejny zaskakujący rozdział ^^
OdpowiedzUsuńJanek nie byłby Jankiem gdyby teraz tak po prostu odpuścił. Ale z Anią może nie być tak łatwo ze względu na to co przeżyła, ale mam nadzieję, że w końcu ponownie zacznie ufać Jankowi i przekona się, że chłopakowi bardzo na niej zależy. Buziaki, weny życzę :*
OdpowiedzUsuńTak jak kiedyś bardzo ich shipowałam, tak teraz wkurza mnie Janek z tym swoim uporem maniaka.
OdpowiedzUsuńI mam jedną uwagę, może to nie jest zbyt znaczące w treści opowiadania ale czarna kawa nie może być z mlekiem, bo jak sama nazwa wskazuje jest czarna, z mlekiem natomiast jest to kawa biała :") Może pomyślisz, że czepiam się pierdół ale po prostu rzuciło mi się to w oczy.
Życzę weny na kolejne rozdziały! <3
Też mnie to zaczyna wkurzać, ale i tak opowiadanie mi się baardzo podoba :3
UsuńOni muszą być razem i to już 😊😊
OdpowiedzUsuńRozdział niesamowity. Z niecierpliwością czekam na kolejne części.
OdpowiedzUsuńJak zwykle idealny! Mam nadzieje, ze Ania mu troche odpusci a on wzbudzi w niej zaufanie:)/Julia Głogowiec
OdpowiedzUsuńSuper rozdział;) mam nadzieję że będą razem
OdpowiedzUsuńSuper rozdział <3 Janek napewno nie zrezygnuje z Ani ;) Myślę, że będzie walczył. A co do Ani to została nie raz zraniona przez Janka ale mam nadzieję że da mu jeszcze jedną szansę i będą razem 😉 <3 Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział i życzę dużo weny 😘
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem Janek nie odpuści, lecz nie wiem czy Ania ulegnie kolejny raz. Chciałabym aby powiedzial jej wszystko i by sprwy sie jakos wykasnily.
OdpowiedzUsuńFajny, dość długi rozdział 👍 Oby dała mu tą ostatnią szanse, a on jej nie spieprzył. Jednak mam taką maleńką nadzieję, że Oliwier coś do niej czuje i będzie z Jankiem rywalizować o Anie 😁 Dużo weny życzę 😘
OdpowiedzUsuńJak zwykle Bosko💕💕💕
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem Janek nie zrezygnuje z Ani :D Myślę że da mu ostatnią szansę i będą razem <3
OdpowiedzUsuńJanek jest uparty i nie da sobie tak łatwo spokoju z Anią. Ania wmawia sobie, że go nie potrzebuje, ale wszyscy wiedzą, że jest inaczej. Wkońcu będą razem :)
OdpowiedzUsuńMega mega mega <33
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze w nastepnym rozdziale Janek sie postara i Ania mu wybaczy
OdpowiedzUsuńMega
Oj ten Janek.....
OdpowiedzUsuńSuper rozdział
Super rozdział 💕💕
OdpowiedzUsuń