sobota, 2 lipca 2016

Rozdział 15 cz.2

- No dalej, odpal, proszę cię! - jęknęłam zrozpaczona, uderzając ręką w kierownicę swojego samochodu.
To nie pierwszy raz, kiedy odmawia mi posłuszeństwa w momencie, kiedy potrzebuję go najbardziej. Warknęłam głośno, opadając plecami na oparcie fotela. Przymknęłam oczy, próbując spuścić ze swojego ciała niepotrzebne, złe emocje. Sięgnęłam ręką po torebkę leżącą na miejscu pasażera, następnie wychodząc z auta. Rozejrzałam się po parkingu, szukając wzrokiem taksówki. Zaczęłam powoli biec w stronę jednej, co w obcasach było nie lada wyzwaniem, ale nic innego mi teraz nie pozostało, jeśli nie chcę się spóźnić.

Perspektywa Janka:
Głośne zatrzaśnięcie drzwi i dźwięk torebki uderzającej o szafkę stojącą w korytarzu wyrwał mnie z rozmyśleń. Podniosłem się z kanapy, zaglądając do pomieszczenia obok.
- Gdzie ty byłaś tak z rana? - zmarszczyłem brwi na widok szatynki w czarnej spódniczce przed kolano i białej koszuli wpuszczonej do środka.
Zdjęła beżowe obcasy, wkładając je do półki.
- Samochód mi nawalił.
- I ubrałaś się tak, by oddać go do warsztatu? - ponownie zmierzyłem ją wzrokiem.
Pokręciła głową, wymijając mnie bez słowa. Ruszyłem zaraz za nią w stronę sypialni. Oparłem się o framugę drzwi, przyglądając jak wyjmuje czyste rzeczy z szafy.
- Źle wyglądasz.
Patrzyła wszędzie tylko nie na mnie, zagryzając nerwowo wewnętrzną stronę policzka.
- Ten dzień jest do dupy - mruknęła, rzucając z frustracją bluzkę i spodenki w stronę łóżka.
- Powinienem komuś wybić zęby? - uniosłem pytająco brew.
Obróciła się w moją stronę, zaprzestając rozpinać swoją koszulę.
- Lepiej trzymaj ręce przy sobie, bo twoja sytuacja nie wygląda najlepiej - mruknęła cicho.
- Jedna szczęka w tą czy w tą - wzruszyłem ramionami na co wywróciła oczami.
Nic nie odpowiedziała, szybko zmieniając eleganckie ciuchy na bardziej wygodne. Ponownie mnie wyminęła, kierując się do kuchni.
- Powiesz mi co było powodem tego seksownego stroju sekretarki?
- Miałam rozmowę o prace - rzuciła beznamiętnie, podchodząc do szafki z lekami.
- Dlaczego mi wczoraj nie powiedziałaś?
- Po co, skoro zawsze kończą się tak samo? - zaśmiała się ironicznie, grzebiąc w żółtym pudełeczku.
Gdybym był pracodawcą i zobaczył taką kobietę przez okno, nie musiałbym nawet zamieniać z nią słowa, tylko wykrzyknąłbym wyraźne TAK.
- Jak nie ta to kolejna.
- Wmawiałam to sobie do dziesiątej porażki. Teraz już nie działa - mruknęła smętnie, wybierając jakąś tabletkę z czerwonego opakowania. - Zresztą co ja się łudzę? Nikt teraz nie zatrudni osoby bez studiów. Mogę jedynie podcierać tyłki starym, chorym dziadkom. Chociaż nie... do tego też potrzebują ludzi wykształconych - pokręciła poirytowana głową, popijając wodą jakąś tabletkę.
Sięgnąłem ręką po opakowanie oglądając je z każdej strony.
- Boisz się, że zajdziesz w ciążę?
W pomieszczeniu zapanowała zupełna cisza, a ja dopiero po chwili zorientowałem się jak wielką głupotę powiedziałem. Przecież od długiego czasu miała problemy ze zdrowiem, a ja nawet nie raczyłem się zapytać czy teraz jest wszystko w porządku, ale już nie muszę tego robić, bo mam odpowiedź.
- Przepraszam - skrzywiłem się, odkładając na blat opakowanie hormonów.
Uśmiechnęła się do mnie krzywo, odwracając tyłem pod pretekstem wyciągnięcia napoju z lodówki.
- Przepraszam - powtórzyłem, czując się naprawdę głupio.
Podszedłem do niej bliżej, owijając swoimi rękoma jej biodra.
- Nic się nie stało - westchnęła, zamykając lodówkę.
- Nie chcesz studiować? - zmieniłem temat, opierając swój podbródek na jej ramieniu.
- Chcieć, chcę, gorzej z możliwościami - wzruszyła ramionami, zagryzając wargę.
- Wiesz, że o kasę nie musisz się martwić - obróciłem ją w swoją stronę, spoglądając na jej twarz z góry.
- Nie będziesz za mnie płacił - zaśmiała się cicho, kręcąc przecząco głową.
- To dam ci pożyczkę.
- Najpierw muszę spłacić jedną - odeszła ode mnie kawałek. Podeszła do pudełka z lekami, zaczynając je od nowa porządkować.
Spojrzałem na nią pytająco, opierając się biodrem o blat.
- Muszę spłacić do końca ten dom. Po sprzedaży starego, a raczej działki, bo dom był wyceniony na grosze ze względu na swój stan, ledwo udało mi się spłacić długi zaciągnięte przez ojca - nawet przez chwilę na mnie nie spojrzała, nadal segregując opakowania z lekami, a raczej przekładając je z ręki do ręki, by się czymś zająć.
Poczułem, że fala gorąca oblewa moje ciało. Na samą myśl o tym człowieku robi mi się źle i mam ochotę komuś przypierdolić, a fakt, że traktował Anię w taki, a nie inny sposób, tylko potęguje moją nienawiść.
- Płacisz jego długi?
- Spłaciłam - poprawiła mnie.
- Chcesz mi powiedzieć, że mimo tego co ci kiedyś zrobił, ty i tak uratowałaś mu dupę? - zmarszczyłem mocno brwi.
- To nie była moja wola - wzruszyła ramionami.
- Jeszcze jak mi powiesz, że cię do tego zmusił, to pójd...
- Nie żyje już od jakichś dwóch lat - mruknęła siłując się na obojętny ton, jednak nie potrafiła ukryć skruchy.
Zamilkłem, patrząc na szatynkę z boku.
- Nie miałem o tym pojęcia.
- Bo co miałoby cię to obchodzić - wrzuciła pudełko z lekami do szafki prawdopodobnie trochę mocniej niż zmierzała. Oparła ręce na blacie, pochylając głowę do przodu.
Westchnąłem ciężko, obejmując ją swoimi ramionami. Oparłem podbródek na jej głowie, przytulając ją do siebie mocno.
Dopiero teraz uświadomiłem sobie jak ciężkie musiały być dla niej ostatnie lata. Moje więzienie, śmierć ojca i długi jakie po sobie pozostawił, rozwój jej choroby, który ciągnie się aż do teraz i chuj wie co jeszcze spotkało ją po drodze.
- Jesteś niesamowicie dzielna, że tak sobie z tym wszystkim radzisz - wyszeptałem, kołysząc powoli naszymi ciałami.
- Ale ja własnie sobie wcale nie radzę - jęknęła zrozpaczona, zaciskając swoje dłonie na moich plecach - Mam dość poniżania się i pracowania w tak bardzo obskurnych miejscach - mruknęła, podnosząc na mnie wzrok. - Do tej pory śnią mi się wzroki tych wszystkich mężczyzn - skrzywiła się.
Zacisnąłem szczękę, patrząc jej prosto w oczy, w których szkliły się łzy. Poczułem jak coś uderza mnie w tył głowy, przypominając mi, że sam na początku byłem takim facetem jak oni. Nie obchodziło mnie co czuła, tylko to co można by było z nią zrobić.
- Już nikt na ciebie tak nie spojrzy, bo nigdy tam nie wrócisz - zaczesałem kosmyk włosów za jej ucho, przyciskając jeszcze bliżej jej ciało do swojego.
Poczułem się kurewsko odpowiedzialny za to w jakim ona stanie emocjonalnym się teraz znajduje, a co najgorsze, nie mogłem tego zmienić. To co się wydarzyło już się nie odstanie, a ja żadną siła nie wymarzę tego z jej pamięci, chociaż oddałbym za to wszystkie swoje pieniądze, by tylko mogła spokojnie spać, nie musząc myśleć o przeszłości, ani o tym, co ją jeszcze czeka.
- To przez niego trafiłam do klubu ze striptizem, a tam straciłam całą resztkę swojej godności - zaśmiała się ironicznie, patrząc na ścianę przed sobą.
- Spójrz, to była tylko praca. Zarobiłaś tyle pieniędzy ile miałaś zarobić i z tym skończyłaś, nie myśl o tym więcej. Już nie pozwolę byś znalazła się w takim miejscu, rozumiesz? - spojrzałem na nią znacząco.
- To nie była praca, tego nie można w żaden sposób nazwać pracą - pokręciła przecząco głową.
Własnie z tego powodu nie chciałem zaczynać tego tematu. Chociaż cholernie ciekawiło mnie jak to wszystko wyglądało, kiedy mnie z nią nie było, to nie miałem odwagi o to zapytać, chociażby dlatego, że obawiałem się takiego widoku. Nic nie łamie tak mojego serca jak widok jej łez i bezradności.
- Ale już jesteś tutaj, w swoim własnym domu i nigdy więcej nie spojrzy na ciebie żaden facet, którym nie będę ja, rozumiesz? - powiedziałem poważnie, łapiąc za jej dłoń. - Może zrobiłem coś głupiego i poniosę za to konsekwencje, ale jesteśmy młodzi, mamy jeszcze czas na błogie życie, które ci zapewnię. Obiecuje ci, że do ciebie wrócę i pozbędę się każdego kto będzie próbować ci mnie zastąpić.

Perspektywa Ani:
- Nie mów jakbyś miał zaraz stąd wyjść i wrócić jak będziemy mieć pięćdziesiąt lat - jęknęłam, przyciskając policzek do jego koszulki.
Nie poradzę sobie jeśli kolejny raz pójdzie do więzienia. Nie chce zostać sama z tym wszystkim.
Janek westchnął, przenosząc wzrok na coś za oknem. Nie chcę go obarczać swoimi problemami, bo sam ma ogromne kłopoty, ale nie chciałam też trzymać tego wszystkiego w środku. Wolałam żeby wiedział jak jest naprawdę i w jakiej znalazłam się sytuacji. Nie mam zamiaru brać od niego pieniędzy, żadnej pożyczki, bo to są jego pieniądze, nie moje. Wymyślę na to jakiś sposób, nie mam wyjścia.
Szatyn nadal kołysał naszymi ciałami, nic nie mówiąc. Podniosłam głowę do góry, przyglądając się jego twarzy. Jego włosy były roztrzepane na wszystkie strony jakby dopiero co opuściła je kobieca ręka. Mrużył co jakiś czas oczy, zastanawiając się nad czymś intensywnie. Spojrzał na mnie, uśmiechając się pocieszająco.
- Poradzisz sobie ze wszystkim - mruknął, podnosząc mnie do góry, następnie okręcając wokół własnej osi.
- Jak to wszystko się skończy, chcę pojechać na jakąś wyspę, leżeć na plaży, kąpać się w błękitnej wodzie i nie myśleć o niczym więcej - zaśmiałam się, kręcąc głową, bo to co powiedziałam, zabrzmiało jak śmieszne marzenie.
Chłopak usadził mnie na blacie, stając między moimi nogami. Nie odrywał ode mnie wzroku nawet na chwilę.
- Co? - przekrzywiłam głowę na bok.
Zaśmiał się cicho, mrugając do mnie okiem. Ciągle wyglądał tak, jakby się zastanawiał. Patrzył na mnie, ale był zupełnie nieobecny tutaj w kuchni.
- A co z Bartkiem? - zapytał niepewnie, nie wiedząc czy może zaczynać ten temat.
- Wyjechał za granicę - wzruszyłam ramionami - Z dziewczyna - uśmiechnęłam się delikatnie.
Cieszę się, że mu się układa. Znalazł odpowiednią dziewczynę w idealnym momencie i mogę z ręką na sercu powiedzieć, że naprawdę się zakochał. Bardzo pomógł mi w tym najtrudniejszym czasie. Sam spłacił trochę długów i przysyłał mi pieniądze, które w połączeniu z moimi zarobionymi w klubie pozwoliły mi na kupno tego domu na raty.
- No proszę - westchnął, wsuwając ręce w kieszenie swoich spodni.
- Ty też znajdziesz kobietę swojego życia - pomasowałam go po ramionach, unosząc delikatnie kąciki ust ku górze.
Spojrzał na mnie spod byka, kilkukrotnie przenosząc ciężar ciała z palców na pięty.
- Przecież znalazłem - spojrzał na mnie znacząco.
Oparłam ręce na blacie, tuż obok moich ud, podtrzymując się. Skanowałam szatyna wzrokiem w ciszy, przyglądając się każdemu detalowi na jego twarzy. Przez chwile przed moimi oczami pojawiła się wizja mnie stojącej przy kuchence, przygotowującej śniadanie dla całej rodziny, która składałaby się ze mnie, Janka i dwójki małych, kochanych dzieciaków. On wtedy wszedłby do kuchni, witając się ze mną i całując czule w czoło, spytałby co tak ładnie pachnie i pochwalił to jak wyglądam. Następnie wziąłby gazetę ze stołu i poszedł do salonu, by przeczytać trochę wiadomości ze świata.
Wiem, zupełnie oklepany scenariusz jak z jakiegoś banalnego filmu, ale to jest własnie moje marzenie. Pełna, wspierająca się rodzina, która będzie przy tobie bez względu na to jaką masz za sobą przeszłość, albo co głupiego możesz jeszcze kiedyś zrobić.
Poczułam ciepłe ręce chłopaka na swoich biodrach, co automatycznie wyrwało mnie z rozmyśleń. Położył głowę na mojej klatce piersiowej, przymykając oczy.

***

Jest ciemna i zimna noc, a ja znowu pozwoliłam sobie na robienie czegoś, czego Janek nie toleruje. Śledzę go. Ale to nie tak, że mu nie ufam i chcę sprawdzić czy mówi prawdę, tylko najzwyczajniej w świecie się o niego boję. Wiem jaki jest, kiedy się zdenerwuje i wiem, że nie panuje nad sobą w najgorszych momentach, co potem prowadzi do takich sytuacji w jakiej jest teraz.
Minęło tyle lat, a ja nadal nie potrafię zrozumieć dlaczego błąka się po tak obskurnych miejscach jakimi są opuszczone domy, magazyny czy leśniczówki na zupełnym odludziu. Skąd w ogóle wie, że takie miejsca istnieją i idzie do nich tak pewnym krokiem, jakby szedł do własnego domu?
Przechodziłam od drzewa do drzewa, utrzymując dużą odległość między naszymi ciałami. Odgłosy sowy na którymś z krzaków stały się teraz dla mnie dziesięć razy bardziej przerażające niż zawsze, przez co na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka.
Źle się czuje z tym, że to robię, ale wiem, że Janek nie powie mi wszystkiego. Ukryje swój największy problem do momentu aż sama w jakiś sposób się o nim nie dowiem, bo nie będzie chciał mnie zamartwiać.
Szatyn wyjął z kieszeni papierosa, odpalając go zwinnym ruchem. Zatrzymał się na chwilę, rozglądając na boki. Stanęłam jak zamurowana za jednym z drzew, modląc się, aby mnie nie zauważył, bo wiem, że skończyłoby się to kłótnią. Odczekałam dłuższą chwilę, wychylając się powoli w bok i odetchnęłam z ulgą, widząc że chłopak wszedł przez jedne drzwi do środka budynku, który wyglądał jak opuszczone garaże blokowe. Zawahałam się czy iść dalej czy się wycofać, jednak kiedy usłyszałam uderzenie przypominające obijanie krzesła o ziemie, ruszyłam do przodu pewnym krokiem. Podeszłam do okna, które było zalane jakąś farbą, uniemożliwiając mi zajrzenie do środka. Stanęłam niepewnie na jednym schodku, patrząc na uchylone metalowe drzwi. Głuchy dźwięk nadal odbijał się od ścian, co pozwoliło mi na bezszelestne wsuniecie się do środka. Stanęłam w ciemnym korytarzu, nie widząc dosłownie nic. Momentalnie wspomnienia, kiedy byłam przetrzymywana w takich miejscach zalały moją głowę, a gdy wokoło zrobiło się zupełnie cicho, zmiękły mi kolana. Mimo że wiedziałam, że jestem bezpieczna, bo tam jest tylko Janek, coś w głębi duszy podpowiadało mi, że źle zrobiłam przychodząc tutaj za nim. Na własne życzenie go rozzłoszczę i rozpętam kłótnię.
Przeszłam najciszej jak potrafiłam do przodu, dążąc ręką po ścianie jak po wyznaczniku trasy. Stanęłam na palcach, mrużąc oczy, chcąc dostrzec cokolwiek przed sobą. Powstrzymałam się od pisku, kiedy zobaczyłam obok siebie dwie czarne postacie idące prosto. Osunęłam się po ścianie, chcąc zając jak najmniej miejsca w pomieszczeniu do którego się wpakowałam. Jeszcze minutę temu, byłam pewna, że w środku jest tylko Janek.
Zmrużyłam oczy, kiedy delikatne światło rozświetliło inne pomieszczenie, odgrodzone ode mnie niewykończoną ścianą z cegieł.
Jak naiwnym trzeba być, żeby myśleć, że Janek idzie tutaj po to, żeby się zrelaksować, kiedy logiczny jest fakt, że przyszedł załatwiać jakieś interesy?
- Mam nadzieję, że nie przyprowadziłeś tutaj ze sobą, tej swojej niuni - ciężki głos, dotarł prosto do moich uszu.
Przeszłam na kolanach, bliżej drugiej ściany, nie dbając o to, że moje spodnie będą nadawać się do wyrzucenia.
- Jakiej znowu niuni?
Głos Janka sprawił, że chęć wsparcia się na łokciach wzięła nade mną górę, dzięki czemu teraz widziałam trzy osoby stojące po środku zupełnie pustego pomieszczenia. Dwóch typów, których nie kojarzyłam, nie wyglądało tak groźnie jak ci z którymi miałam do czynienia, co pozwoliło mi w jakimś stopniu odetchnąć.
- My już dobrze wiemy, że wróciłeś do tej swojej ukochanej sprzed laty, ale to nie jest dobry pomysł. Może się to skończyć źle, zarówno dla ciebie jak i dla niej.
O co im do cholery chodzi? Dlaczego on znowu rozmawia z jakimiś podejrzanymi kolesiami, w jeszcze bardziej podejrzanych miejscach, jakby razem tworzyli jakąś sektę, czy bóg wie co gorszego? To jest przerażające, że Janek potrafi tak dobrze grać w mojej obecności, być delikatnym i kochanym, a tutaj jego twarz nawet na chwilę nie drgnie, a ręce zaciskają się miarowo, jakby przygotowywał się do walki.
- Tamto? Wróciłem jedynie po to, żeby rozpierdolić jej związek. - wzruszył ramionami.
Poczułam napięcie, które zaczynało budować się w moim podbrzuszu. Zaczynam coraz bardziej żałować, ze tu przyszłam i przeczuwam, że nie wyjdę stąd w takim samym stanie psychicznym w jakim się tutaj znalazłam.
- I mam ci w to uwierzyć?
Janek zaczął grzebać w kieszeni swoich spodni, wyciągając z niej mały przedmiot, kształtem przypominający pierścionek. Okręcił go na palcu, uśmiechając się zadziornie w stronę chłopaków, następnie podrzucając go kilkukrotnie do góry.
- Mówię jak jest - zacisnął szczękę, wypuszczając przez przypadek pierścionek z ręki, który tocząc się niefortunnie powędrował tuż pod moje nogi.
Wzięłam go do ręki, czując jak z każdą sekundą mój oddech staje się cięższy. Przyglądałam się swojemu pierścionkowi zaręczynowemu, którego myślałam, że zgubiłam w sylwestra.
Postura Janka zbliżała się w szybkim tempie w moją stronę, ale nie potrafiłam się ruszyć. Próbowałam zrozumieć, dlaczego znowu mi to robi i bawi się moimi uczuciami. Chłopak szedł w poszukiwaniu zguby, schylając się dokładnie w tym miejscu, w którym wylądował pierścionek zanim go stamtąd zabrałam. Szatyn ściągnął brwi w jedną linię, spoglądając na lewo, a tym samym napotykając na mnie. Momentalnie z jego twarzy odpłynęły wszystkie oznaki pewności siebie. Spojrzał na mnie pytająco, następnie szybko odwracając głowę w stronę dwóch mężczyzn.
- Więc co masz zamiar teraz robić? - spytał jeden z nich, opierając się plecami o gruby, metalowy pręt, przytwierdzony do ściany.
Szatyn ponownie spojrzał na mnie, próbując nie wydać mojej obecności. Pokręciłam przecząco głową, dając mu do zrozumienia, że to zaszło za daleko, że usłyszałam zbyt wiele.
- Szaleć, chłopaki - odpowiedział poważnym głosem, patrząc mi prosto w oczy.
Złapał mnie ukradkiem za rękę, ściskając ją mocno, ale wyrwałam ją szybko, podnosząc się z ziemi. Podniósł się równocześnie ze mną, zagłuszając tym wszystkie wydane przeze mnie dźwięki. Janek patrzył na mnie w taki sposób, jakby próbował mi coś powiedzieć, ale nie obchodziło mnie to. Czym prędzej odwróciłam się, i w zupełnej ciemności szłam szybkim krokiem przed siebie.
- Stary Janek wraca?
- Nigdy się nie zmieniłem.
To były ostatnie słowa, jakie dosłyszałam, bo kiedy tylko wyszłam na zewnątrz, rzuciłam się do biegu tak szybko ile miałam sił w nogach.
Jak głupia obejrzałam się dwa razy do tyłu z nadzieją, że zobaczę biegnącego za mną chłopaka, ale przeliczyłam się. To co usłyszałam tam w środku, powinno uświadomić mi, że chciał się mną tylko zabawić.

________________________________________
Co tu się znowu stało? Dlaczego Janek odwalił takie coś, kiedy żyli już ze sobą naprawdę dobrze?
Jedno jest pewne - już tak łatwo nie odbuduje zaufania Ani, o ile będzie próbował.
Jak myślicie, o co w tym wszystkim chodzi?

GRUPA

33 komentarze:

  1. Genialny. Myślę że powiedział to tylko po to by ochronić ją.

    OdpowiedzUsuń
  2. Według mnie Janek chce ukryć swoje uczucia do Ani albo nie jest ich pewien. Myślę też że nie zakończył starych spraw dlatego chodzi do takich opuszczonych miejsc.

    OdpowiedzUsuń
  3. Myśle, że robił to specjalnie :/ Ale jeśli na prawdę ją kocha to dlaczego ją rani :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaa super! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam nadzieję że Janek kłamał tylko przed tymi typami ale wiadomo że Anka wziąła to na poważnie. Świetny rozdział i czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne 💓❤💖 Moim zdaniem Janek nie chce stać się przed innymi takim pantoflarzem. Dlatego więc tak powiedział xD

    OdpowiedzUsuń
  7. jezu, no mam zawał Halina
    wiem, że Janek kituje i chuj, i tak kocha Ankę, serdeczne jp

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział wspaniały jak zawsze, przed chwilą nadrobiłam 2 ostatnie rozdziały bo miałam zaległości. Myślę, że Janek tylko grał przed tymi 2 gosciami i naprawdę tak nie myśli. Pozdrawiam i weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Moim zdaniem Janek chcąc uchronić Anie nakłamał tyn typom. Ania wzięła to na poważnie. Będzie kłótnia :/

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeju i znowu się wszystko popsuło :(

    OdpowiedzUsuń
  11. Znowu się popsulo. Janek przy nich udawał tylko żeby Anii nie stała się krzywda

    OdpowiedzUsuń
  12. Super ! Myślę że tak powiedział żeby ją ochronić 😍💕

    OdpowiedzUsuń
  13. Pewnie chce wrócić do handlowania narkotykami.. trochę słabo, myślałam, że chce mieć normalne życie, ale chyba kłamał tym typom, żeby wzięli go na poważnie. Rozdział jak zawsze świeeetny! ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Super! :3 Jak każdy mam podejrzenie, że Janek powiedział te słowa aby chronić Anię. Czekam na next! :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Janek pewnie powiedział to aby chronić Anię.

    OdpowiedzUsuń
  16. Rozdział cudowny!! Janek jednak trochę przesadził :/

    OdpowiedzUsuń
  17. Naaj 💞💕

    OdpowiedzUsuń
  18. Dlaczego tak?? Mogło być tak pięknie.... Ehh mam nadzieję, że to się wyjaśni. Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  19. Świetny rozdział 😍💓💞

    OdpowiedzUsuń
  20. mysle ze Janek chcial dbac o Anie, zeby nikt nie zrobil jej krzywdy. PISZ SZYBKO NEXT ANKA BO NIE WYTRZYMAM!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  21. Albo jestem głupia i uwierzyłam w to co mówił Janek albo dobrze że uwierzyłam bo to może okazać się prawdą, choć trochę wątpię. Zastanawiam się dlaczego on nie powiedział Ani że ma jej pierścionek?
    Czekam z niecierpliwością na next!

    OdpowiedzUsuń
  22. Rozdział zarąbisty!
    Ale Janek, jak on mògł tak powiedzieć, a co jeśli Ani się coś stanie podczas ucieczki! nwm wpadnie pod koła???!!! :'( ale rozdział super :-D :-) B-)

    OdpowiedzUsuń
  23. Moim zdaniem to był ekstra rozdział.
    Janek kocha anie i by ją chronić powiedział tym gościom to co powiedział ale tak naprawdę to ja kocha😍. Mimo iż ją kocha to nadal nie może się powstrzymać od starych nawyków 😕

    OdpowiedzUsuń
  24. Rozdział super jak zawsze ale tak się zastanawiałam ostatnio co się stało z tą małą dziewczynką chyba Julką i kim jest dla Ani? Czekam na next!! ♡♡

    OdpowiedzUsuń
  25. Oby Jasiek tylko tak gadał przed nimi... Kurde no, a miało być tak pięknie :( Rozdział świetny! ♥

    OdpowiedzUsuń
  26. myśle że powiedział to tylko po to by chronić Anie. By ci faceci nie ogarneli że dalej mu na niej zależy. Mam nadzieję że tak będzie :) Czekam na nexta !

    OdpowiedzUsuń
  27. Super rozdział 💕💖 Przeczytałam go teraz ale pojawił się w moje urodziny 😍 dziękuję za taki prezent 😂 Myślę że Janek specjalnie tak powiedział tym kolesiom żeby chronić Anię :) Pisz szybko next! 💓💖💝

    OdpowiedzUsuń
  28. Świetne!
    Mam pytanie, kto ci robił tło?

    OdpowiedzUsuń
  29. Nie no...dlaczego znów wszystko się skomplikowało?! Jak najszybciej pisz kolejny rozdział bo nie wytrzymam!!

    OdpowiedzUsuń