Mocne szarpanie za klamkę sprawiło, że przebudziłam się, otwierając zaspane oczy. Przez kilka chwil nie zdawałam sobie sprawy z tego, że nie znajduje się w swoim hotelowym pokoju, a moje ciało przylega do półnagiego ciała szatyna. Odsunęłam się od niego gorączkowo, jednocześnie lekko potrząsając go za ramie.
- Janek - szepnęłam, wzmacniając uścisk na jego ręce, kiedy nie zareagował - Janek - powtórzyłam nieco głośniej, zerkając w stronę drzwi.
- Hmm? - wymruczał nawet nie otwierając oczu.
- Ktoś puka do drzwi. Jeśli to Alan... on się nie może dowiedzieć, że tutaj jestem - sapnęłam, schodząc z łóżka, szybko zabierając z podłogi swoją bluzkę.
Szatyn podniósł się do pozycji siedzącej, kiedy po raz kolejny w pokoju rozszedł się dźwięk stukania, a raczej walenia do drzwi. Pokręcił zrezygnowany głową wstając z łóżka, spoglądając na mnie przelotnie. Niechętnie podszedł do drzwi, łapiąc za klamkę. Wybiegłam szybko na balkon, od razu tego żałując, bo zimne powietrze zmroziło moje nagie nogi. Schowałam się za ścianą, zagryzając nerwowo wargę.
- Czego? - drzwi od pokoju otworzyły się, a do środka wszedł tak jak przypuszczałam - Alan.
- Ania nie wróciła na noc, spała u ciebie? - spytał, rozglądając się na boki.
- Nie - Janek odwrócił się na pięcie i poszedł w stronę łóżka, by podnieść swoje spodnie z kupki ciuchów, w której znajdowała się między innymi moja kurtka.
- Tu leżą jej ciuchy - wskazał palcem na podłogę, a jego twarz przybrała odcień czerwieni.
- Każda dziewczyna może mieć taką kurtkę - Janek wzruszył ramionami, wciągając na nogi czarne spodnie.
- Jesteś gejem.
- Wczoraj nie byłem - puścił do niego oczko - Jakim narzeczonym jesteś, skoro nie potrafisz przypilnować swojej kobiety i sprawiasz, że nie wraca na noc? - zaśmiał się ironicznie, krzyżując ręce na piersi.
- Zamknij mordę i powiedz mi gdzie ona jest - podszedł do drzwi od łazienki wchodząc szybko do środka, tak jakby miał nadzieje, że nakryje mnie tam nagą pod prysznicem.
- Nie jestem jej ojcem, nie mówi mi gdzie i po co idzie - Janek wzruszył ramionami, podchodząc do bruneta.
Złapał go za koniec koszulki, wyciągając siłą z łazienki.
- Dopóki ja śpię w tym pokoju, nie życzę sobie, żebyś nachodził mnie pięć razy dziennie z tego powodu, że sam nie umiesz załatwić swoich spraw.
- Widzę, że coś kręcisz i prędzej czy później dowiem się o co chodzi. Nie wiem po co ty tutaj przyjechałeś, ale wiem tyle, że masz trzymać łapy z daleka od mojej narzeczonej - Alan zbliżył się do Janka na niebezpieczną odległość.
- Będę robił co mi się podoba - szatyn jednym ruchem odepchnął go w stronę drzwi.
- Jeśli jeszcze raz zobaczę Cię w pobliżu niej, to się skończy inaczej.
- To jest groźba? - ironiczny śmiech Janka rozszedł się po pokoju - Nie moja wina, że TWOJA kobieta - zaakcentował głośno przedostanie słowo - woli spędzać czas w MOIM łóżku.
- Jest mała różnica. W twoim łóżku tylko śpi, a w moim staje się gorącą szmatą.
Otworzyłam usta słysząc słowa Alana. Mimowolnie zrobiło mi się gorąco, widząc jak Janek zaciska szczękę, podchodząc do niego na tyle blisko, by gwałtownie popchnąć go na delikatnie uchylone drzwi, na co te wydały zgryźliwy dźwięk uderzenia o framugę. Z trudem powstrzymałam krzyk, bo moment, kiedy ciało Alana odbiło się od przeszkody jak kauczuk był naprawdę straszny.
- Szmatą możesz nazywać swoją każdą laskę, którą pieprzysz za jej plecami.
- A ty co, kuzyn od siedmiu boleści marzący o takiej dziewczynie jak ona - Alan roześmiał się głośno, odpychając klatkę piersiową szatyna od siebie.
- Jest moja.
Moje serce waliło w tak szybkim tempie, że czułam jego uderzenia w swojej głowie. Nie wiedziałam co mam robić, czy nadal patrzeć na to z balkonu, czy przerwać tą idiotyczną wymianę słów, która zaraz doprowadzi do rozlania się krwi. Nim zdążyłam cokolwiek zrobić, pięść Alana zderzyła się z twarzą Janka, na co ten zatoczył się do tyłu. Szatyn spojrzał na niego z boku, ocierając ręką nos. Pociągnęłam szybko za klamkę od drzwi balkonu poznając spojrzenie szatyna, które nie wróżyło nic dobrego. Obydwie głowy zwróciły się w moją stronę, a ich spojrzenia były tak srogie, że od razu zorientowałam się, że mam kłopoty.
- Ty suko - Alan zrobił kilka kroków do przodu, chcąc złapać mnie za ramie, ale odskoczyłam szybko do tyłu, nie pozwalając mu na to.
- Nie dotykaj jej - Janek złapał go za koszulkę, odciągając od mojego ciała.
- B..
Nawet nie zdążył powiedzieć słowa, bo pięść chłopaka wylądowała prosto na jego szczęce.
Jęknęłam głośno, podchodząc bliżej nich, jednak w tym momencie przestali zwracać na mnie uwagę.
- Przestań! - krzyknęłam, kiedy szatyn po raz trzeci uderzył pięścią w jego twarz.
Szarpnęłam go za ramię, wbijając w nie przy okazji swoje paznokcie. Kiedy odsunął się od niego na chwilę, zakryłam usta ręką, widząc w jakim stanie jest teraz jego twarz.
- Co ty kurwa zrobiłeś - jęknęłam, chcąc podbiec do Alana, który w tym momencie próbował podnieść się z podłogi, ale zostałam złapana za łokieć.
- Teraz się o niego martwisz? - spiorunował mnie wzrokiem, ocierając drugą ręką krew płynąca z jego rozciętej wargi.
Otworzyłam usta żeby coś powiedzieć, ale sama nie wiedziałam co. Stałam pomiędzy jednym chłopakiem, a drugim w kompletnym roztargnieniu, chcąc się zapaść prosto pod ziemię.
- Ile to do chuja trwa? - brunet wyprostował plecy, podpierając się rękoma na podłodze.
Patrzyłam na niego, marszcząc swoje brwi.
- On nie jest moim kuzynem - razem z tą informacją wypuściłam głośno powietrze z ust.
- Zdążyłem się zorientować - warknął, ocierając ręką zakrwawiony nos.
Przełknęłam nerwowo ślinę, sięgając po chusteczki higieniczne, które znajdowały się na stoliku nocnym. Podeszłam do bruneta, klękając przy nim na jednym kolanie, przykładając chusteczkę do jego nosa. Kątem oka widziałam jak Janek przygląda mi się, samemu ocierając krew z rozciętej wargi.
- Daj pierścionek.
Podniosłam wzrok na Alana, nie reagując.
- Oddaj mi pierścionek zaręczynowy - powtórzył, odpychając mnie od siebie, przez co tracąc równowagę, upadałam na tyłek.
Janek fuknął pod nosem, robiąc krok w jego stronę, ale zatrzymałam go szybko, wystawiając rękę w jego stronę.
- Nie mam go - mruknęłam ściszonym głosem, czując się jak ostatnia idiotka.
- Jak to go nie masz?
- Zgubiłam - podniosłam się powoli z ziemi, czując się osaczona przez jego wściekły wzrok.
- No tak, zapomniałem, że ważniejsze jest dla ciebie bycie dziwką, niż pilnowanie własnych rzeczy - podniósł się z ziemi, rzucając zakrwawioną chusteczkę pod moje nogi.
- Nie mów tak do mnie - zacisnęłam ręce w pięści, czując się bezradna.
- A jak mam mówić, skoro nią jesteś i własnie mam tego najlepszy przykład? Stoisz przed swoim byłym narzeczonym i kochankiem w samych majtkach i nawet trochę nie jest ci wstyd...
- A ty co? - podniosłam głos - Niby jesteś taki święty? Myślisz, że nie wiem, że pieprzysz za moimi plecami wszystko co się rusza? Myślisz, że jak powiesz, że przedłużyli ci kontrakt to uwierzę, że jedziesz dalej w trasę?
- Wierzyłaś - puścił do mnie oczko.
Zdaję sobie sprawę z tego, jak bardzo moja twarz jest czerwona. Czułam to na każdym milimetrze swojego ciała, przez które krew przechodziła tak szybko, że aż dziwie się, że nie zabrało mnie jeszcze pogotowie.
Nic nie odpowiedziałam, łapiąc za swoje spodnie z podłogi, nasuwając je na nogi. W pokoju zrobiła się kompletna cisza, a wzrok obu chłopaków skupiał się prosto na moim ciele. Nie podnosząc głowy, przeszłam, a raczej przebiegłam między nimi, kierując się do swojego pokoju, szybko zatrzaskując za sobą drzwi. W mgnieniu oka wyciągnęłam walizkę spod swojego łóżka, podchodząc do szafy w której zdążyłam poukładać dokładnie ciuchy. Jednym ruchem ręki zgarnęłam je z półki, przez co spadły na dół zaburzając swoją idealną konstrukcję. Pociągnęłam nosem, rozglądając się na boki. Zaczęłam raz po raz zbierać wszystkie rzeczy, które należały do mnie, wciskając je niedbale do walizki. Moje oczy zdążyły już zajść łzami. Zaczęłam się siłować ze swoimi emocjami, nie chcąc chociaż raz płakać przez swoją głupotę. Jak ja mogłam w ogóle dopuścić do takiej sytuacji? Jak mogłam zrobić takie głupstwo i pozwolić sobie na szukanie pocieszenia w innym chłopaku nie kończąc związku z pierwszym? Wykorzystałam Janka, chcąc poprawić sobie humor po Alanie, który i tak przez cały czas miał mnie gdzieś. Powinnam się odciąć od wszystkich i wszystkiego, bo to jak wygląda teraz moje życie jest jedną wielką porażką.
Moje mięśnie się spięły na dźwięk karty przejeżdżającej po czytniku. Ostatnie czego teraz chciałam to żeby wszedł tutaj Alan i kontynuował kłótnie, której i tak nie mam szansy wygrać. Usiadłam na walizce, próbując ją gorączkowo zapiąć, ale z racji, że wszystko było do niej dosłownie wrzucone, nie było to łatwe. Drzwi się otworzyły, ale nawet na chwilę nie spojrzałam w ich stronę, kontynuując próbę zapięcia bagażu. Włosy zaczęły kleić się do moich mokrych od pojedynczych łez policzków, ale nie zwracałam na to uwagi. Czułam, że jeśli zaraz się stąd nie wyniosę to wybuchnę. To wszystko mnie przerosło. Samotność, spotkanie Janka, przekręty Alana, kłamstwo za kłamstwem, które zaczęło wymykać się spod kontroli i wychodzić mi tak dobrze, że aż stało się to niebezpieczne.
Podniosłam się z ziemi, razem z zapiętą walizką, przenosząc zdziwiony wzrok na Janka. Nic nie mówił, ale patrzył na mnie w zupełnie ten sam pusty sposób, jak na naszym ostatnim widzeniu. Ten wzrok, który tak mocno utkwił mi w pamięci. Zacisnęłam dłoń na rączce od walizki, robiąc małe kroki do tyłu. Nacisnęłam na klamkę wychodząc szybko z pokoju na korytarz. Nie mogłam dłużej na niego patrzeć, a raczej nie mogłam znieść tego, że znowu popełniłam duży błąd.
- Stój - wyszedł za mną, zatrzymując mnie w półkroku.
Odwróciłam głowę w jego stronę, nic nie mówiąc.
- Znowu uciekasz od rozwiązania problemu.
- Widocznie to moja specjalność - mruknęłam, ruszając przed siebie.
- Będzie ci coraz ciężej jeśli nie nauczysz się do końca załatwiać swoich spraw - szedł za mną.
- No własnie, to są moje sprawy.
Śmiech Janka rozszedł się echem po korytarzu.
- Tylko, że ja mam w nich duży udział i też powinno mi przysługiwać prawo do wyrażania swojego zdania.
- Więc co chcesz mi powiedzieć? - przystanęłam, odwracając się całkowicie w jego stronę, by móc złapać z nim kontakt wzrokowy.
- Że jesteś idiotką - rzucił, wsuwając ręce w kieszenie swoich spodni.
Posłałam mu sztuczny uśmiech, mrużąc przy tym oczy.
- Jeszcze coś?
- Szkodzisz sama sobie.
- Specjalista od problemów emocjonalnych się znalazł - fuknęłam, wywracając oczami.
Janek zacisnął szczękę, prostując plecy. Posłał w moją stronę zirytowane spojrzenie, odwracając się na pięcie w stronę drzwi od swojego pokoju.
- Nie potrafisz docenić.
***
Usiadłam na zimnych schodkach przed hotelem, próbując znaleźć na rozpisce jazdy autobus, który byłby szybciej niż za dwie godziny. Chcę się jak najszybciej stąd ulotnić, bo mam wrażenie, że im dłużej tutaj przebywam, tym więcej problemów sobie przysparzam.
Westchnęłam ciężko opierając brodę o swoje kolana. Zaczęłam przyglądać się przypadkowym osobom przechodzącym po drugiej stronie ulicy zastanawiając się, czy oni też mają takie dziwne życie. Albo może są szczęśliwi? Może ta niska czarnowłosa kobieta właśnie śpieszy się do domu, w którym czeka na nią mąż i dwójka dzieci z obiadem?
Zaśmiałam się pod nosem, kręcąc rozbawiona głową. Musi być ze mną naprawdę źle, skoro sama zaczynam marzyć o kochającej rodzinie, do której można zawsze wrócić.
Wzdrygnęłam się, kiedy moja walizka leżąca na schodku wyżej, została podniesiona.
- Wstawaj - usłyszałam zimny głos Janka, który nawet na mnie nie spoglądając zaczął schodzić w dół.
Patrzyłam na niego w bezruchu, chcąc odmówić, jednak wizja siedzenia tutaj kolejne dwie godziny czekając na autobus, który nie wiadomo czy w ogóle przyjedzie nie była przyjemna. Mogłabym na niego poczekać w pokoju, do którego jeszcze mam prawo, ale nie chce tam wracać. Nie chcę patrzeć na Alana, bo za każdym razem jak to robię, przypominam sobie o tym jak wielkim zerem jestem. Podniosłam się z zimnego schodka, schodząc bez słowa w dół, kierując się w stronę parkingu, gdzie stał samochód Janka.
- Zwolnij - odezwałam się po raz pierwszy od trzech godzin podróży.
Janek nie zareagował na moje słowa, nadal jadąc bardzo szybko.
- Żałuje, że się zgodziłam na jazdę z tobą - mruknęłam pod nosem, wciskając się mocniej w oparcie fotela.
- To droga szybkiego ruchu. Mogę tak jechać - odparł sucho, nie przenosząc na mnie wzroku.
- Nie chce przeżywać kolejny raz tego samego - mruknęłam nawiązując do wypadku, spoglądając jak za oknem przez ułamki sekundy pojawiają się i znikają drzewa, znaki i inne samochody.
- Przestań pieprzyć, ile lat już minęło, to był przypadek - zacisnął ręce na kierownicy, nie zdejmując nogi z gazu.
- Może minąć nawet pięćdziesiąt, ale to ja za każdym razem, kiedy słyszę głośne warczenie silnika mam przed oczami głowę własnej matki, rozbijająca się o szybę, więc proszę cię nie bądź takim pierdolonym chamem i chociaż odrobinę zwolnij! - podniosłam głos, uderzając ręką w deskę rozdzielczą - Dobrze wiesz, że się bardzo boje szybkiej jazdy więc dlaczego za każdym razem, kiedy jesteśmy w samochodzie próbujesz mnie przestraszyć? Chcesz mi zrobić na złość?
- Może - rzucił, przekręcając głowę w moją stronę.
- Brawo, osiągnąłeś swój cel - fuknęłam, odwracając wzrok w zupełnie inną stronę.
Moje ciało drżało nie tylko z powodu szybkiej jazdy, ale także i nerwów, które zdążył we mnie wzbudzić. Głośne westchnięcie chłopaka rozeszło się po samochodzie. Obiekty za szybą zaczęły wolniej znikać, co oznaczało, że zwolnił. Sięgnęłam do swojej torebki, wyciągając z niej paczkę papierosów i zapalniczkę. W momencie kiedy zaczęłam odpalać jednego z nich, szatyn spojrzał w moją stronę, zaciskając szczękę. Nacisnął na guzik na drzwiach opuszczając szybę po swojej stronie i szybkim ruchem ręki wyrwał mi papierosa wyrzucając go za okno.
- Co ty robisz?!
- Nie będziesz paliła.
- Nie będziesz mi mówił co mam robić.
- Wkurwiasz mnie - warknął, znowu odruchowo przyśpieszając.
- To mnie wysadź.
- Nie.
Resztę drogi do domu żadne z nas nie odezwało się ani słowem. Siedziałam w jednej pozycji wpatrzona w obiekty za oknem. Nie wiem co mam robić. Pojechałam do swojego narzeczonego, a wróciłam bez niego. Straciłam go.
- Wejdziesz do środka? - spytałam ściszonym głosem, kiedy szatyn wyciągnął moją walizkę z bagażnika, stawiając ją przed moimi nogami.
- Nie, dzięki - odparł obojętnie, mijając mnie, by ponownie wejść do swojego samochodu.
Spuściłam głowę, zagryzając nerwowo wargę.
- Dlaczego?
- Ty jeszcze pytasz dlaczego? - roześmiał się cicho, układając jedną rękę na dach samochodu.
- Wiem, że namieszałam - zaczesałam włosy do tyłu.
- Dobrze, że zdajesz sobie z tego sprawę - prychnął.
- O co ty masz do mnie właściwie pretensje, co? - podeszłam do niego bliżej, zadzierając głowę do góry.
- Zmieniłaś się.
- Każdy się zmienia.
- Stałaś się nieznośna.
- Inaczej nikt nie zwraca na mnie uwagi.
- A więc robisz to, by być w centrum zainteresowania? - uniósł pytająco brew do góry.
- Nie zrozumiesz.
- No tak, przecież jestem bezuczuciowym chujem, który ma wszystko i wszystkich w dupie.
- Nigdy tak nie powiedziałam - wyprostowałam plecy, nie ruszając się ze swojego miejsca.
- Ale wiele razy pomyślałaś, a to wystarczy.
- Nie wiesz co myślę.
- To mi powiedz - oparł się tyłkiem o maskę swojego samochodu, patrząc na mnie wyczekująco.
Zamilkłam, przenosząc wzrok na swoje podwórko. Zaczęłam biegać nim po wszystkich przedmiotach jakie się na nim znajdowały, poczynając od pojedynczych doniczek z kwiatkami, aż po drewnianą huśtawkę. Myślę, że potrzebuje pomocy.
- Rozgadałaś się - mruknął, przecierając ręką brodę.
Spojrzałam na niego, skanując wzrokiem dosyć duże rozcięcie na jego dolnej wardze, oraz zaczerwienienie pojawiające się na lewej kości policzkowej. Przybliżyłam się do niego powoli, na co on odsunął się w bok, nie pozwalając mi na zmniejszenie dystansu między naszymi ciałami.
- Nie chcesz już ze mną przebywać? - spytałam, zakładając kosmyk włosów za ucho.
- Nie.
- Więc chcesz odpuścić?
- Nie - pokręcił przecząco głową.
- Przyja...
- Nie wymawiaj przy mnie tego słowa - warknął, podchodząc do mnie blisko - Nie, nie chce być twoim przyjacielem. Wyobrażasz sobie, że małżeństwo się rozwodzi, ale nadal są przyjaciółmi? - prychnął, patrząc na mnie z góry.
- Nie byliśmy małżeństwem - zaznaczyłam, marszcząc brwi.
- Najpierw sama zastanów się czego potrzebujesz, a dopiero potem działaj - mruknął, nie spuszczając ze mnie wzroku - Dam sobie rękę uciąć, że wystarczy, że przekroczysz próg domu i zaczniesz płakać po wielkiej stracie ukochanego narzeczonego.
- Nawet jeśli, to jakie ma to znaczenie? - pokręciłam głową, patrząc na niego pytająco.
- Takie, że traktował cię jak gówno, a ty gdyby tylko dał ci taką możliwość, ponownie założyłabyś pierścionek na palec - zaśmiał się drwiąco.
- Nie wiesz jak było.
Janek wybuchł śmiechem, pochylając się przy tym do przodu.
- Czy ty siebie słyszysz? Czy fakt, że codziennie pocieszałem cię, kiedy płakałaś po tym gnoju, że nazywał cię gorącą szmatą, suką i popychał, kiedy coś mu się nie podobało, nie powinien mi wystarczyć, by zauważyć, że to wszystko nie jest takie jakie powinno być?
- Kiedyś robiłeś dokładnie to samo - przełknęłam ciężko ślinę, czując jak łzy zaczynając napływać mi do oczu.
Janek zamilkł, patrząc na mnie pusto. Zacisnął mocno szczękę, nie ruszając się z miejsca.
- Po co ze mną byłaś?
- Bo cię kochałam - odparłam bez zastanowienia.
- Nazywałem cię suką.
- Mówiłeś, że jestem piękna i że mnie kochasz.
- Płakałaś przeze mnie wiele razy - stał bez ruchu, obserwując moje ciało.
- Więcej razy byłam szczęśliwa.
- Byłem agresywny w stosunku do ciebie - zacisnął w dłoni klucze od samochodu.
- Ale czułam się przy tobie bezpiecznie.
- Znowu przeze mnie płaczesz - zauważył, obserwując jak pozwalam swoim emocjom wydostać się na zewnątrz.
- Nie ma w tym twojej winy - odparłam, pochylając głowę w dół, by nie mógł nadal mnie tak intensywnie obserwować.
- Musimy od siebie odpocząć - westchnął, wypuszczając głośno powietrze z ust.
- Robiłam to przez ostatnie trzy najgorsze lata mojego życia - rzuciłam, szybko odwracając się na pięcie w stronę swojego domu. Razem z ciężką walizką zaczęłam kierować się w stronę drzwi, które szybko otworzyłam. Zdjęłam niedbale buty, kierując się od razu na górę do sypialni, która stała się już tylko i wyłącznie moją sypialnią. Podeszłam do okna, spoglądając dyskretnie przez firankę na Janka, który nie ruszył się ze swojego miejsca. Nadal stał oparty o maskę samochodu, wpatrując w czubki swoich butów. Po jakimś czasie, przekręcił głowę w stronę mojego okna, tak jakby czuł, że go z niego obserwuje. Odepchnął się od auta, wyciągając z kieszeni paczkę papierosów. Odpalił jednego z nich, wsuwając między spuchniętą wargę. Ostatni raz spoglądając na mój dom wszedł do samochodu, odpalając silnik.
Jakaś część mnie chciała, żebym wychyliła się szybko za okno, by go zatrzymać i poprosić by ze mną został, ale nie zrobiłam tego. On miał rację. Nie możemy być przyjaciółmi.
________________________
Powrót po długiej przerwie. Mam nadzieje, że wybaczycie mi, że tak opornie napisane, ale im dłużej zwlekałam tym ciężej było mi to skleić. Mam nadzieje, że uda mi się wkręcić tak jak kiedyś.
A teraz pytanie do was: Co waszym zdaniem powinna teraz zrobić Ania?
Świetny. Cieszę się że wróciłaś. Ania powinna przemyśleć to czego tak naprawdę chce. Czekam na następny.
OdpowiedzUsuńWedług mnie Ania powinna postąpić tak jak Janke jej zaproponował, czyli odpocząć od siebie oraz przemyśleć czego tak na prawdę pragnie. Super rozdział i czekam na następne <3
OdpowiedzUsuńJak zwykle świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńWszystko , tylko , żeby z być znowu z Jankiem
OdpowiedzUsuńCudny rozdział �� Czekałam i to dlugo ������
OdpowiedzUsuńAnia powinna odpoczac od wszystkiego, pobyc sama i przemyslec to czego chce. Rozdzial swietny warto bylo czekac <333
OdpowiedzUsuńJak dobrze że wróciłaś <3
OdpowiedzUsuńOby już nie było takich długich przerw, bo umierałam z tęsknoty :(
Rozdział bomba, Anka nie wie co ze sobą zrobić, trochę mi jej szkoda, ale też sama sobie taki los zgotowała :/
Janka mi szkoda, że go tak potraktowała, ale powinni do siebie wrócić :3
Mega rozdział <3 Pisz dalej, weny życzę :*
Powinna przemyśleć, ale i wrócić do Janka :D
OdpowiedzUsuńMega rozdział!😍 Moim zdaniem Ania powinna przemyśleć co tak naprawdę chcę,ale wrócić do Janka
OdpowiedzUsuńCudowne <3 Miałam nadzieję, że coś się w końcu ułoży ;-;
OdpowiedzUsuńA ja mam pytanie, co z jej bratem? o.O
OdpowiedzUsuńAnia, nie wiem co powinna, ja na jej miejscu dostałabym depresji ;-; Mam pomysł! (lepiej się bać, bo moje myśli są dziwne xd) A może jakiś zakład psychiatryczny? Powolna śmierć głównej bohaterki... hmmm... KOLEJNY WYPADEK SAMOCHODOWY!
Na następny rozdział czekam z niecierpliwością, wszystko co napiszesz, będzie świetne ;D
Powinna do niego wrócić, ona go kocha , a Janek widać że się zmienił 💖
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, mam nadzieje ze kolejny niebawem 😈😘
Wkońcu 💕 lecę do czytania 💕
OdpowiedzUsuńMega, mega, mega! Czekałam długo na rozdział i muszę przyznać, że mimo długiej przerwy,rozdział jest świetny! Mam nadzieję, że następny pojawi się szybciej!
OdpowiedzUsuńPOZDRAWIAM GRUPĘ ♥♥♥
anotherstory-jas.blogspot.com
Co powinna zrobić Ania? Chyba jasne jest, że zrobić coś dzięki czemu zejdą się z Jankiem! ♥ Niecierpliwie czekam na następny rozdział! Mam nadzieję, że dodasz go w najbliższym czasie! :*
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem Anka powinna przemyśleć wszystko i dojść do wniosku że jednak z Jankiem było jej najlepiej i że z nim była szczerze szczęśliwa ��
OdpowiedzUsuńNie mam zielonego pojęcia, jestem w lekkim szoku, ale mam nadzieję, że między nimi się ułoży. Weny ci życzę i mam nadzieję, że rozdziały będą trochę częściej, ale wiadomo, że blog nie jest na 1 miejscu, pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńSupcio
OdpowiedzUsuńPowinna być z Jankiem <3
OdpowiedzUsuńWreszcie wróciłaś Aniu! Rozdział jak zawsze genialny i wciągający :) a Anka niech się lepiej zastanowi czego chce na prawde :) pozdrawiam Kropka :D
OdpowiedzUsuńRozdział niesamowity! Cieszę się, że wróciłaś do Nas. Moim zdaniem Ania powinna walczyć o swoje uczucia do Janka, zastanowić się czego chce... Życzę mega dużo weny przy następnym rozdziale! I nie rób nigdy więcej takich przerw, bo zatęsknisz Nas na śmierć! ♥
OdpowiedzUsuńJ.
Jejku myślałam że nigdy już nie będzie kolejnego rozdziału 😂💋 Jesteś genialna!
OdpowiedzUsuńWyjebac rzeczy Alana przez okno
OdpowiedzUsuńBoskie opowiadanie, a i tak przy okazji może ktoś jest zainteresowany? https://www.vinted.pl/damska-odziez/koszulki-z-krotkim-rekawem-t-shirty/12564094-jdabrowsky-wear-rozmiar-m
OdpowiedzUsuńTyle czekania, ale było warto, szczególnie dla tej końcówki <3
OdpowiedzUsuń"- Po co ze mną byłaś?
- Bo cię kochałam.
- Nazywałem cię suką.
- Mówiłeś, że jestem piękna i że mnie kochasz.
- Płakałaś przeze mnie wiele razy.
- Więcej razy byłam szczęśliwa.
- Byłem agresywny w stosunku do ciebie.
- Ale czułam się przy tobie bezpiecznie.
- Znowu przeze mnie płaczesz.
- Nie ma w tym twojej winy.
- Musimy od siebie odpocząć.
- Robiłam to przez ostatnie trzy najgorsze lata mojego życia."
Czekam na nexta, mam nadzieję, że pojawi się już niedługo:))
Supi rozdział kocham twoją książkę 💕💕
OdpowiedzUsuńFantastyczny rozdział 💖 Jak często będą rozdziały? 😜 Już nie mogę się doczekać kolejnego 💕 Życzę weny! 😘
OdpowiedzUsuńMyślę że Ania powinna porządnie sie nad sobą zastanowić. Nad tym czego pragnie, bo jak narazie nie dziwię sie czemu Janek i Alan się na nią wkurzają. Ale my kobiety tak mamy. Więc radzę Ani dobrze sie zastanowić nad w wszystkim co ostatnio wydarzyło sie w jej życiu.
OdpowiedzUsuńWielki powrót :D Jak zwykle świetny rozdział, tylko czemu taki krótki :p
OdpowiedzUsuń