Zostałam delikatnie pociągnięta przez Janka za łokieć w stronę kanapy.
- Coś się stało? - spytałam zdezorientowana.
Przez kilka dni zupełnie nie mieliśmy ze sobą kontaktu, a teraz nagle w środku nocy, obudził mnie telefonem, mówiąc, że muszę do niego jak najszybciej przyjechać. Jak głupia zerwałam się z łózka, zakładając kurtkę na swoją piżamę, szybko dzwoniąc po taksówkę myśląc, że stało się coś złego.
- Tak - mruknął z poważną miną, siadając na stoliku na przeciwko mnie.
Jego roztrzepane na wszystkie strony włosy i pognieciona koszulka pokazywały, że sam krótką chwilę temu się obudził.
- Musimy podjąć decyzje.
- Jaką decyzje? - zmarszczyłam brwi, rozpinając suwak kurtki, której nawet nie zdążyłam zdjąć.
Chłopak wypuścił głośno powietrze z ust, pochylając się do przodu, opierając łokcie o swoje kolana.
- Co było tak ważne, żeby budzić mnie o godzinie - spojrzałam przelotnie w ekran swojego telefonu - drugiej trzydzieści? - mruknęłam, powstrzymując się od ziewnięcia.
- Musimy zdecydować, jak będzie to dalej wyglądać.
- Jezu Janek nie mów do cholery szyframi. Jest noc, ja nadal śpię, a ty mi każesz podejmować jakieś decyzje - jęknęłam przeciągle, opadając zmęczona plecami na oparcie kanapy.
Wczorajszy dzień nie należał do najłatwiejszych. Musiałam załatwić masę spraw związanych z rachunkami, byłam u lekarza i na ogromnych zakupach i jeszcze do tego wszystkiego zepsuł mi się samochód przez co musiałam zostawić go u mechanika i przyjechać tu taksówką.
- Godzę się na wszystko, tylko daj mi spać - ziewnęłam, ściągając swoją kurtkę. Zwinęłam się w kłębek na kanapie, przymykając oczy.
- Na wszystko? - spytał, a chwile potem mogłam poczuć jak siada obok mnie na kanapie.
- Mhm - mruknęłam, naciągając rękawy swojej bluzki na ręce.
- Czyli jeszcze dzisiaj się do mnie wprowadzasz.
Otworzyłam gwałtownie oczy, podnosząc się do pozycji siedzącej, napotykając na swojej drodze, zwrócone w moją stronę ciało Janka.
- Dobra, stop - wysunęłam rękę do przodu, układając ją na jego klatce piersiowej.
Szatyn pokręcił rozbawiony głową, wsuwając ręce do kieszeni swoich dresów.
- Teraz już mnie posłuchasz? - uniósł pytająco jedną brew do góry.
Pokiwałam twierdząco głową, wzdychając ciężko.
- Mówiąc o tym, że musimy zdecydować jak to dalej będzie wyglądać, mam na myśli nas - spojrzał na mnie, a jego twarz była już zupełnie poważna.
- Nie rozumiem - pokręciłam głową, opierając ją o oparcie kanapy.
- Chyba nie myślałaś, że do końca życia będę udawał twojego kuzyna - mruknął, krzyżując ręce na swojej klatce piersiowej.
- Ale... dlaczego nie? - skrzywiłam się, nie mając teraz ochoty na ten dość trudny dla mnie temat.
Po salonie rozszedł się ironiczny śmiech chłopaka, przez co wiedziałam, że jestem na przegranej pozycji.
- Dlatego, że nim najzwyczajniej w świecie nie jestem. Dobrze wiesz, że prędzej czy później Alan dowie się prawdy.
Zagryzłam wewnętrzną stronę policzka, spoglądając na swoje dłonie.
- Czyli co? - szepnęłam, poruszając się niespokojnie na swoim miejscu.
- Czyli musimy określić czy będziemy zdolni do tego aby zerwać ze sobą kontakt.
- Co proszę? - podniosłam głowę, spoglądając na niego zdezorientowana.
- Ja od razu mówię, że nie jestem w stanie - wzruszył ramionami.
- Chcesz mi przez to powiedzieć, że albo będziemy razem, albo nie utrzymujemy wcale kontaktu? - roześmiałam się cicho, kręcąc rozbawiona głową.
Janek wzruszył obojętnie ramionami, spoglądając na mnie z niewzruszoną miną.
- Jakbyś nie pamiętał mam narzeczonego - powiedziałam z naciskiem na ostatnie słowo - Kocham Alana, nie rozumiesz tego? - podniosłam się z kanapy.
- Nie kochasz - westchnął, dążąc za mną wzrokiem.
- No tak, ty zawsze wiesz najlepiej - prychnęłam, łapiąc za swoją kurtkę,
- Dobra, przepraszam, usiądź - złapał mnie za rękę, ciągnąc w swoją stronę, tak że opadłam kolanami na kanapę.
- Niby po co? Przecież ty i tak doskonale wiesz co czuję, myślę i czego chcę. Nie jestem ci do niczego potrzebna - warknęłam, czując się zirytowana.
Janek westchnął cicho, spuszczając wzrok. Jednak nie puścił mojej ręki, tylko ścisnął ją nieco mocniej.
- Tak jak powiedziałem, nie jestem w stanie zerwać z tobą kontaktu.
- A ja rozstać się z Alanem - mruknęłam, spoglądając mu prosto w oczy.
- Więc?
- Więc? - powtórzyłam po nim.
Ta sytuacja zaczynała być zabawna. Przecież logiczne, że nie znajdziemy na to żadnego wyjścia.
Janek zacisnął szczękę, przyciągając mnie do siebie. Usadził mnie na swoich kolanach, wtulając głowę w moją szyję.
- Jaanek - przeciągnęłam rozpaczliwie, krzywiąc się.
- Cicho - mruknął, oplatając mnie rękoma w talii, przyciskając jak najbliżej swojego ciała.
- Musimy przestać to robić - pokręciłam głową, przeczesując ręką jego gęste włosy.
- Tylko się przytulamy - mruknął cicho, przymykając swoje oczy.
- Dobrze wiesz, że nie tylko.
- Myślisz, że Alan zachowuje się jak aniołek? Przecież nie jest tam z samymi mężczyznami, on też ma potrzeby - zaczął, na co moje ciało całkowicie się spięło.
Spojrzałam przed siebie, chcąc odepchnąć się od ciała Janka, jednak on mnie przytrzymał.
- Daj spokój Ania, nie mówię tego dlatego, żeby zrobić ci przykrość, tylko po to, żeby otworzyć ci oczy.
Pokręciłam przecząco głową, nie dopuszczając do siebie jego słów.
- Puść mnie - szepnęłam.
- Nie.
- Nie sprawisz na siłę, że znowu zacznę cię kochać - mruknęłam poirytowana. Otworzyłam szerzej oczy zdając sobie za chwilę sprawę z tego co powiedziałam.
Ręce chłopaka zluzowały uścisk na mojej talli, dając mi pozwolenie na zejście z jego kolan, jednak nie zrobiłam tego. Westchnęłam ciężko, opierając głowę na jego klatce piersiowej, przymykając oczy.
Nie chcę, nie potrafię i nie mam zamiaru zrywać z nim kontaktu, ale też nie jest tak, że zadzwonię do Alana i powiem "Cześć, słuchaj, z nami koniec, od dzisiaj jestem w związku z moim kuzynem, to pa!". Nigdy do tej pory nie myślałam o tym w ten sposób, ale teraz wydaje mi się to być oczywiste, że Alan ma kogoś na boku.
- Zostaniesz u mnie na noc? - do moich uszu dobiegł cichy szept chłopaka.
Kiwnęłam twierdząco głową, nie odrywając się od jego ciepłej klatki piersiowej. Jego ręce ponownie oplotły mnie w pasie, unosząc do góry. Skierował się ze mną na górę, w stronę swojej sypialni, za chwilę kładąc na swoim łóżku. Uśmiechnął się do mnie smutno, przykrywając ciepłą kołdrą, aż po samą szyję.
- Śpij ze mną, przecież cię nie zjem - zaśmiałam się cicho, widząc jak kieruje się w stronę drzwi.
Pokręcił przecząco głową, łapiąc za klamkę.
- A potem przez kolejne dni, będę się gryzł po rękach bo ciebie tutaj nie będzie. Wole nie - mruknął ściszonym głosem wychodząc.
Zamrugałam kilka razy, patrząc na ciemne drzwi. To cholernie przygnębiające widzieć go w takim stanie.
***
Zeszłam po cichu na dół, z nadzieją, że znajdę Janka w salonie, ale tam też go nie było. Skrzywiłam się, wchodząc ponownie na górę, kierując się do pokoju, w którym sama kiedyś mieszkałam. Uśmiechnęłam się delikatnie widząc go, smacznie śpiącego po lewej stronie łóżka. Podeszłam bliżej, powoli wślizgując się pod kołdrę. Przysunęłam się do szatyna, wtulając głowę w jego klatkę piersiową.
- Co się stało? - wymruczał cicho, otwierając powoli oczy.
- Nic, nie chciałam cię obudzić - mruknęłam, obejmując ręką jego odkrytą klatkę piersiową, układając dłoń na jego gładkich plecach.
Patrzył na mnie zaspanym wzrokiem, mrużąc oczy. Objął mnie ramieniem, podciągając wyżej siebie, tak bym ułożyła głowę na jego poduszce.
- Robisz mi wodę z mózgu - jego głos był zachrypnięty.
Ma racje. Nie wiem czego chcę i jestem tego całkowicie świadoma. Po co mówiłam, że musimy skończyć to robić, skoro z własnej woli przyszłam do niego w środku nocy?
Poprawiłam głowę, układając ją na jego ramieniu tak, by mieć lepszy dostęp do jego szyi, w którą za chwile wtuliłam głowę. Głośne westchnięcie chłopaka rozeszło się po pokoju. Poprawił kołdrę, otulając nią moje ciało, przyciskając do siebie mocniej. Ułożył policzek na czubku mojej głowy, zamykając oczy.
- Mówiąc, że na siłę nie sprawisz, że znowu zacznę cię kochać...
- Cicho - mruknął niewyraźnie w moje włosy - Nie sprawię i nie mam zamiaru cię do niczego zmuszać - szepnął, gładząc moje ramie opuszkami palców.
Problem w tym, że on nie musi nic robić. Wystarczy mi jego obecność, a wewnątrz mnie dzieją się dziwne rzeczy, których nie potrafię opisać. Zupełnie tak jak na początku naszej znajomości. Jednocześnie czułam strach, a z drugiej strony byłam zafascynowana jego tajemniczością. Teraz jest zupełnie to samo. Boje się zrobić jakikolwiek ruch, bo wiem, że łatwo mogę doprowadzić do jakiejś głupiej sytuacji, ale brnę w to dalej.
*rano*
- Nie ma mowy.
Jęknęłam głośno, robiąc kolejne kółko wokół kuchennego stołu.
- Nie chcesz spędzić ze mną dwóch tygodni? - uśmiechnęłam się zachęcająco, mając nadzieję, że to go przekona.
- Gdyby nie fakt, że w pakiecie z twoją osobą jest Alan, może bym się zastanowił - odwrócił się do mnie plecami, kończąc robić kanapki.
- Już mu powiedziałam, że jedziesz ze mną - skrzywiłam się, opierając tyłkiem o blat.
- Nie dość, ze zrobiłaś ze mnie kuzyna geja, to jeszcze chcesz sprawić, że będę miał opinie osobnika bez własnego życia? - wywrócił oczami, odwracając się w moją stronę, podając mi jedną z kanapek.
- Daj spokój. Przecież Alan w ciągu dnia będzie miał próby, nie będzie miał czasu na to, żeby chodzić ze mną po mieście, a wieczorami będzie na koncertach - ugryzłam kawałek jedzenia.
- Czyli potrzebujesz mnie do towarzystwa w czasie, kiedy Alan nie będzie ci mógł go zapewnić? - stanął obok mnie, tak samo opierając się o blat.
- Skoro tak mówisz - wywróciłam oczami, wzdychając ciężko.
Zagryzłam wewnętrzną stronę policzka, próbując wymyślić skuteczny sposób, by przekonać Janka do tego, by pojechał razem ze mną na jakiś czas do Alana. Jeśli mam być szczera, to boję się zostawić go samego na taki okres czasu. Dobrze wiem w jakim jest stanie, a to, że próbuje przy mnie grać, że wszystko jest w porządku tylko utwierdza mnie w postanowieniu, że musi pojechać ze mną. Będę miała go na oku i jednocześnie oszczędzę sobie zbędnych nerwów.
- A dostawicie mi łóżko, między waszymi? - uniósł jedną brew do góry, odwracając głowę w moją stronę.
Roześmiałam się głośno, uderzając go delikatnie w ramię.
- A to sprawi, że się zgodzisz?
Szatyn wytarł ręce w ściereczkę leżącą obok niego, by za chwilę usadzić mnie na blacie.
- Dobrze wiesz co sprawi, że się zgodzę - uśmiechnął się zadziornie, stając między moimi nogami.
Popatrzyłam na niego chwilę nic nie mówiąc. Spuściłam szybko wzrok na swoje uda, kiedy wlepił oczy prosto w moją twarz.
- Wiem, ale nie mogę tego zrobić - zaśmiałam się cicho, obserwując jak jego ręka gładzi moje kolano.
- Wiesz, że nie lubię patrzeć na ciebie i Alana - zaczął, zwracając tym samym moją uwagę na swoją twarz - oczywiście w pakiecie - ułożył ręce na blacie, po obu stronach moich bioder.
- A dostanę od ciebie gwarancję, że będziesz prowadził spokojne, normalne, zdrowe życie w ciągu tych dwóch tygodni?
- Co to ma do rzeczy?
- Janek proszę cię - zrobiłam smutną minę, układając dłoń na jego ramieniu.
- To działało na mnie trzy lata temu, teraz musisz się bardziej postarać- zaśmiał się cicho.
- Co mam zrobić żebyś się w końcu zgodził?
- Możesz mi pójść na rękę.
Uniosłam pytająco brwi, czekając aż powie jasno o co mu chodzi.
- W momencie kiedy razem z Alanem w mojej obecności będziecie sobie okazywać zbyt dużo czułości i stwierdzę, że przekracza to normy, które jestem w stanie znieść będę mówił głośne 'kurwa', a ty dobrze wiedząc co to oznacza, opanujesz hormony zarówno swoje jak i tancerzyka - spojrzał na mnie znacząco.
- Jesteś nienormalny, ale to da się zrobić. Zgadzam się.
***
Przeszłam przez duży hotelowy pokój, rozglądając się na boki. Pięć godzin jazdy naprawdę bardzo mnie zmęczyło mimo że większość czasu przespałam. Ale spanie w samochodzie wcale nie jest komfortowe i nie sprawia, że czuje się bardziej wypoczęta. Jestem szczęśliwa, że udało mi się namówić Janka, by przyjechał tutaj razem ze mną. Wiem, że jemu nie jest dobrze z tym faktem tak samo jak mi, ale jeszcze zmieni zdanie.
- Jak ja tęskniłam - rzuciłam się w ramiona Alana, który własnie przeszedł przez próg mojego, a raczej naszego pokoju.
- Ja też - pogładził ręką moje plecy, odsuwając mnie od siebie powoli - Ciesze się, że nareszcie możesz zobaczyć jak wygląda moja praca od zaplecza - mrugnął do mnie okiem, odchodząc kilka kroków, w stronę swojego łóżka, na które chwile potem się ułożył.
- Najwyższa pora - uśmiechnęłam się delikatnie, zaczesując kosmyk włosów za ucho, czując się trochę nieswojo.
- Tylko szkoda, że nie możemy być tutaj we dwójkę. Twój kuzyn musi się wszędzie wcisnąć - sapnął niemiło, zakładając ręce za głowę.
- Nie mów tak, to ja zadecydowałam o tym, żeby przyjechał tu razem ze mną.
- Tak właściwie to do czego ci on jest tutaj potrzebny?
- A czy to jest ważne? Lepiej przywitaj się ze mną porządnie - uśmiechnęłam się delikatnie, siadając obok niego na łóżku.
- Źle się trochę czuję, a za chwile mam próbę - westchnął, nawet na mnie nie spoglądając.
Zamrugałam kilka razy, kiwając twierdząco głową. Siedziałam jak kołek na brzegu łózka, patrząc na swojego narzeczonego, który mimo że nie widział mnie spory kawał czasu ma mnie kompletnie w dupie.
Perspektywa Janka:
Nie potrafię zrozumieć na chuj zgodziłem się tutaj przyjechać. Czeka mnie dwa tygodnie pierdolonej nudy i aktorstwa udając kochaną rodzinkę Ani, podczas patrzenia w mordę tego cwela. Mimo że rozmawiałem z nim tylko kilka razy, wystarczyło mi to do tego, aby stwierdzić, że jest zapatrzonym w siebie krętem, który nie wiem po co trzyma przy sobie Anie, udając zakochanego po uszy. To nie ma prawa istnieć.
Założyłem przez głowę czarną bluzę, następnie poprawiając ręką włosy. Złapałem za kartę od swojego pokoju, wychodząc na korytarz. Przeszedłem w stronę windy, naciskając jeden z guzików i cierpliwie czekałem aż zjedzie na moje piętro. Kiedy drzwi się otworzyły uniosłem pytająco brwi, spoglądając na dobrze mi znaną szatynkę. Wszedłem do środka, patrząc na Anie jak na kosmitkę.
- A ty nie powinnaś być u małżonka? - spytałem, opierając się plecami o jedną ze ścianek. - Halo? - spytałem widząc, że dziewczyna nie reaguje.
Patrzyła przed siebie z niewzruszoną miną, nie zwracając uwagi na moją obecność.
- Dobrze się czujesz? - spytałem, machając ręką obok jej twarzy, przez co ocknęła się, spoglądając na mnie niechętnie.
- Tak - mruknęła mało przekonującym tonem, wsuwając ręce do kieszeni swojej skórzanej kurtki.
- Nawet mnie nie denerwuj, że wystarczyło - spojrzałem na zegarek na swojej ręce - trzydzieści minut, aby ten cwel całkowicie zniszczył ci humor - opuściłem oburzony ręce wzdłuż swojego ciała.
- Nie, dlaczego tak uważasz?
- Dlatego że masz łzy w oczach?
Kiedy winda zatrzymała się na parterze na który miałem zamiar jechać, wcisnąłem z powrotem guzik czwartego pietra.
- Co ty robisz?
- Porozmawiam sobie spokojnie z kochaną gwiazdą - uśmiechnąłem się sztucznie, krzyżując ręce na swojej piersi.
- Nie będziesz z nim o niczym rozmawiał - załapała mnie szybko za ramię, kręcąc głową.
- Właśnie że będę. Przyjechałem tu z nadzieją, że to sprawi, że będziesz chociaż trochę szczęśliwa, ale to nie zaspokaja moich oczekiwań - mrugnąłem do niej okiem, wychodząc na korytarz.
- Daj spokój, nic się nie stało, to ja po prostu jestem zmęczona - tym razem złapała mnie za dłoń, chcąc w jakiś sposób zwrócić na siebie uwagę.
Zatrzymałem się w miejscu, odwracając w jej stronę. Jej oczy biegały po każdym zakątku korytarza, omijając dokładnie moją twarz.
- Dobra, tym razem odpuszczę, ale jeśli jeszcze raz zobaczę, że wychodzisz z pokoju z taką miną, nie będę na to normalnie patrzył, rozumiesz? - mruknąłem, posyłając jej ostrzegawcze spojrzenie.
Kiwnęła twierdząco głową, zagryzając swoją dolną wargę. Westchnąłem, przyciągając ja do siebie bliżej, by pozwolić jej wtulić swoja twarz w moją ciepłą bluzę.
- Jechałaś na dół żeby zjeść? - spytałem, głaskając delikatnie tył jej głowy.
- Mhm - wymruczała, na co zaśmiałem się cicho.
- To dobrze się składa bo ja też - zrobiłem krok do przodu, przez co odsunęła się ode mnie kawałek, zaczynając iść obok.
Mam ochotę pójść i obciąć Alanowi jaja, za to że tak nieświadomie, a może i nawet świadomie ją krzywdzi. Boli mnie fakt, że ona naprawdę jest do niego przywiązana i widzę to chociaż po tym, że nadal z nim jest, gdy inna dziewczyna, która widziałaby, że jej mężczyzna jest w stosunku do niej taki olewczy dawno by to zakończyła.
- Co się stało? - wymruczał cicho, otwierając powoli oczy.
- Nic, nie chciałam cię obudzić - mruknęłam, obejmując ręką jego odkrytą klatkę piersiową, układając dłoń na jego gładkich plecach.
Patrzył na mnie zaspanym wzrokiem, mrużąc oczy. Objął mnie ramieniem, podciągając wyżej siebie, tak bym ułożyła głowę na jego poduszce.
- Robisz mi wodę z mózgu - jego głos był zachrypnięty.
Ma racje. Nie wiem czego chcę i jestem tego całkowicie świadoma. Po co mówiłam, że musimy skończyć to robić, skoro z własnej woli przyszłam do niego w środku nocy?
Poprawiłam głowę, układając ją na jego ramieniu tak, by mieć lepszy dostęp do jego szyi, w którą za chwile wtuliłam głowę. Głośne westchnięcie chłopaka rozeszło się po pokoju. Poprawił kołdrę, otulając nią moje ciało, przyciskając do siebie mocniej. Ułożył policzek na czubku mojej głowy, zamykając oczy.
- Mówiąc, że na siłę nie sprawisz, że znowu zacznę cię kochać...
- Cicho - mruknął niewyraźnie w moje włosy - Nie sprawię i nie mam zamiaru cię do niczego zmuszać - szepnął, gładząc moje ramie opuszkami palców.
Problem w tym, że on nie musi nic robić. Wystarczy mi jego obecność, a wewnątrz mnie dzieją się dziwne rzeczy, których nie potrafię opisać. Zupełnie tak jak na początku naszej znajomości. Jednocześnie czułam strach, a z drugiej strony byłam zafascynowana jego tajemniczością. Teraz jest zupełnie to samo. Boje się zrobić jakikolwiek ruch, bo wiem, że łatwo mogę doprowadzić do jakiejś głupiej sytuacji, ale brnę w to dalej.
*rano*
- Nie ma mowy.
Jęknęłam głośno, robiąc kolejne kółko wokół kuchennego stołu.
- Nie chcesz spędzić ze mną dwóch tygodni? - uśmiechnęłam się zachęcająco, mając nadzieję, że to go przekona.
- Gdyby nie fakt, że w pakiecie z twoją osobą jest Alan, może bym się zastanowił - odwrócił się do mnie plecami, kończąc robić kanapki.
- Już mu powiedziałam, że jedziesz ze mną - skrzywiłam się, opierając tyłkiem o blat.
- Nie dość, ze zrobiłaś ze mnie kuzyna geja, to jeszcze chcesz sprawić, że będę miał opinie osobnika bez własnego życia? - wywrócił oczami, odwracając się w moją stronę, podając mi jedną z kanapek.
- Daj spokój. Przecież Alan w ciągu dnia będzie miał próby, nie będzie miał czasu na to, żeby chodzić ze mną po mieście, a wieczorami będzie na koncertach - ugryzłam kawałek jedzenia.
- Czyli potrzebujesz mnie do towarzystwa w czasie, kiedy Alan nie będzie ci mógł go zapewnić? - stanął obok mnie, tak samo opierając się o blat.
- Skoro tak mówisz - wywróciłam oczami, wzdychając ciężko.
Zagryzłam wewnętrzną stronę policzka, próbując wymyślić skuteczny sposób, by przekonać Janka do tego, by pojechał razem ze mną na jakiś czas do Alana. Jeśli mam być szczera, to boję się zostawić go samego na taki okres czasu. Dobrze wiem w jakim jest stanie, a to, że próbuje przy mnie grać, że wszystko jest w porządku tylko utwierdza mnie w postanowieniu, że musi pojechać ze mną. Będę miała go na oku i jednocześnie oszczędzę sobie zbędnych nerwów.
- A dostawicie mi łóżko, między waszymi? - uniósł jedną brew do góry, odwracając głowę w moją stronę.
Roześmiałam się głośno, uderzając go delikatnie w ramię.
- A to sprawi, że się zgodzisz?
Szatyn wytarł ręce w ściereczkę leżącą obok niego, by za chwilę usadzić mnie na blacie.
- Dobrze wiesz co sprawi, że się zgodzę - uśmiechnął się zadziornie, stając między moimi nogami.
Popatrzyłam na niego chwilę nic nie mówiąc. Spuściłam szybko wzrok na swoje uda, kiedy wlepił oczy prosto w moją twarz.
- Wiem, ale nie mogę tego zrobić - zaśmiałam się cicho, obserwując jak jego ręka gładzi moje kolano.
- Wiesz, że nie lubię patrzeć na ciebie i Alana - zaczął, zwracając tym samym moją uwagę na swoją twarz - oczywiście w pakiecie - ułożył ręce na blacie, po obu stronach moich bioder.
- A dostanę od ciebie gwarancję, że będziesz prowadził spokojne, normalne, zdrowe życie w ciągu tych dwóch tygodni?
- Co to ma do rzeczy?
- Janek proszę cię - zrobiłam smutną minę, układając dłoń na jego ramieniu.
- To działało na mnie trzy lata temu, teraz musisz się bardziej postarać- zaśmiał się cicho.
- Co mam zrobić żebyś się w końcu zgodził?
- Możesz mi pójść na rękę.
Uniosłam pytająco brwi, czekając aż powie jasno o co mu chodzi.
- W momencie kiedy razem z Alanem w mojej obecności będziecie sobie okazywać zbyt dużo czułości i stwierdzę, że przekracza to normy, które jestem w stanie znieść będę mówił głośne 'kurwa', a ty dobrze wiedząc co to oznacza, opanujesz hormony zarówno swoje jak i tancerzyka - spojrzał na mnie znacząco.
- Jesteś nienormalny, ale to da się zrobić. Zgadzam się.
***
Przeszłam przez duży hotelowy pokój, rozglądając się na boki. Pięć godzin jazdy naprawdę bardzo mnie zmęczyło mimo że większość czasu przespałam. Ale spanie w samochodzie wcale nie jest komfortowe i nie sprawia, że czuje się bardziej wypoczęta. Jestem szczęśliwa, że udało mi się namówić Janka, by przyjechał tutaj razem ze mną. Wiem, że jemu nie jest dobrze z tym faktem tak samo jak mi, ale jeszcze zmieni zdanie.
- Jak ja tęskniłam - rzuciłam się w ramiona Alana, który własnie przeszedł przez próg mojego, a raczej naszego pokoju.
- Ja też - pogładził ręką moje plecy, odsuwając mnie od siebie powoli - Ciesze się, że nareszcie możesz zobaczyć jak wygląda moja praca od zaplecza - mrugnął do mnie okiem, odchodząc kilka kroków, w stronę swojego łóżka, na które chwile potem się ułożył.
- Najwyższa pora - uśmiechnęłam się delikatnie, zaczesując kosmyk włosów za ucho, czując się trochę nieswojo.
- Tylko szkoda, że nie możemy być tutaj we dwójkę. Twój kuzyn musi się wszędzie wcisnąć - sapnął niemiło, zakładając ręce za głowę.
- Nie mów tak, to ja zadecydowałam o tym, żeby przyjechał tu razem ze mną.
- Tak właściwie to do czego ci on jest tutaj potrzebny?
- A czy to jest ważne? Lepiej przywitaj się ze mną porządnie - uśmiechnęłam się delikatnie, siadając obok niego na łóżku.
- Źle się trochę czuję, a za chwile mam próbę - westchnął, nawet na mnie nie spoglądając.
Zamrugałam kilka razy, kiwając twierdząco głową. Siedziałam jak kołek na brzegu łózka, patrząc na swojego narzeczonego, który mimo że nie widział mnie spory kawał czasu ma mnie kompletnie w dupie.
Perspektywa Janka:
Nie potrafię zrozumieć na chuj zgodziłem się tutaj przyjechać. Czeka mnie dwa tygodnie pierdolonej nudy i aktorstwa udając kochaną rodzinkę Ani, podczas patrzenia w mordę tego cwela. Mimo że rozmawiałem z nim tylko kilka razy, wystarczyło mi to do tego, aby stwierdzić, że jest zapatrzonym w siebie krętem, który nie wiem po co trzyma przy sobie Anie, udając zakochanego po uszy. To nie ma prawa istnieć.
Założyłem przez głowę czarną bluzę, następnie poprawiając ręką włosy. Złapałem za kartę od swojego pokoju, wychodząc na korytarz. Przeszedłem w stronę windy, naciskając jeden z guzików i cierpliwie czekałem aż zjedzie na moje piętro. Kiedy drzwi się otworzyły uniosłem pytająco brwi, spoglądając na dobrze mi znaną szatynkę. Wszedłem do środka, patrząc na Anie jak na kosmitkę.
- A ty nie powinnaś być u małżonka? - spytałem, opierając się plecami o jedną ze ścianek. - Halo? - spytałem widząc, że dziewczyna nie reaguje.
Patrzyła przed siebie z niewzruszoną miną, nie zwracając uwagi na moją obecność.
- Dobrze się czujesz? - spytałem, machając ręką obok jej twarzy, przez co ocknęła się, spoglądając na mnie niechętnie.
- Tak - mruknęła mało przekonującym tonem, wsuwając ręce do kieszeni swojej skórzanej kurtki.
- Nawet mnie nie denerwuj, że wystarczyło - spojrzałem na zegarek na swojej ręce - trzydzieści minut, aby ten cwel całkowicie zniszczył ci humor - opuściłem oburzony ręce wzdłuż swojego ciała.
- Nie, dlaczego tak uważasz?
- Dlatego że masz łzy w oczach?
Kiedy winda zatrzymała się na parterze na który miałem zamiar jechać, wcisnąłem z powrotem guzik czwartego pietra.
- Co ty robisz?
- Porozmawiam sobie spokojnie z kochaną gwiazdą - uśmiechnąłem się sztucznie, krzyżując ręce na swojej piersi.
- Nie będziesz z nim o niczym rozmawiał - załapała mnie szybko za ramię, kręcąc głową.
- Właśnie że będę. Przyjechałem tu z nadzieją, że to sprawi, że będziesz chociaż trochę szczęśliwa, ale to nie zaspokaja moich oczekiwań - mrugnąłem do niej okiem, wychodząc na korytarz.
- Daj spokój, nic się nie stało, to ja po prostu jestem zmęczona - tym razem złapała mnie za dłoń, chcąc w jakiś sposób zwrócić na siebie uwagę.
Zatrzymałem się w miejscu, odwracając w jej stronę. Jej oczy biegały po każdym zakątku korytarza, omijając dokładnie moją twarz.
- Dobra, tym razem odpuszczę, ale jeśli jeszcze raz zobaczę, że wychodzisz z pokoju z taką miną, nie będę na to normalnie patrzył, rozumiesz? - mruknąłem, posyłając jej ostrzegawcze spojrzenie.
Kiwnęła twierdząco głową, zagryzając swoją dolną wargę. Westchnąłem, przyciągając ja do siebie bliżej, by pozwolić jej wtulić swoja twarz w moją ciepłą bluzę.
- Jechałaś na dół żeby zjeść? - spytałem, głaskając delikatnie tył jej głowy.
- Mhm - wymruczała, na co zaśmiałem się cicho.
- To dobrze się składa bo ja też - zrobiłem krok do przodu, przez co odsunęła się ode mnie kawałek, zaczynając iść obok.
Mam ochotę pójść i obciąć Alanowi jaja, za to że tak nieświadomie, a może i nawet świadomie ją krzywdzi. Boli mnie fakt, że ona naprawdę jest do niego przywiązana i widzę to chociaż po tym, że nadal z nim jest, gdy inna dziewczyna, która widziałaby, że jej mężczyzna jest w stosunku do niej taki olewczy dawno by to zakończyła.
- Ja muszę jeszcze zapalić - mruknąłem, wskazując głową na drzwi prowadzące na dwór.
- Pójdę z tobą, przewietrzę się - wzruszyła ramionami, nawet na chwilę się nie zatrzymując.
Wyszliśmy na zewnątrz, kierując się w stronę jednej z ławek. Wsunąłem rękę do kieszeni swoich spodni, wyciągając z niej zapalniczkę i paczkę papierosów. Chwile później trzymałem między palcami odpalona fajkę, zaciągając się nią porządnie. Uniosłem pytająco brwi widząc, że dziewczyna uważnie mi się przygląda.
- Zgaduję, że masz ochotę zapalić - zaśmiałem się cicho, wypuszczając dym z ust.
Kiwnęła twierdząco głową, a jej mina nie zmieniła się nawet na chwilę.
- Od kiedy palisz? - spytałem, ponownie wsuwając rękę do kieszeni po paczkę.
- Nie palę - pokręciła przecząco głową, uśmiechając się w moją stronę smutno.
- Nie podoba mi się to - zmrużyłem oczy, ostatecznie nie decydując się na danie szatynce papierosów.
Wywróciła oczami, okręcając się na pięcie w drugą stronę. Westchnęła ciężko, spuszczając wzrok na czubki swoich butów.
- Nie chce żebyś sobie psuła zdrowie.
- Naprawdę? Czy ty naprawdę zabraniasz mi jednego papierosa, mówiąc że nie chcesz abym psuła sobie zdrowie, mimo że sam..
- Ja to ja, ty to ty - przerwałem jej, po raz kolejny się zaciągając.
- Daj spokój - mruknęła, zabierając z mojej ręki papierosa, szybko wsadzając go między swoje wargi.
Przyglądałem się jak wypuszcza do góry dym, formując z ust delikatny dzióbek.
- Jeszcze mi powiedz, że uprawiałaś seks z dwoma facetami jednocześnie - nawiązałem do tego przed czym kiedyś się niemiłosiernie zapierała, że tego nie zrobi.
Spojrzała na mnie przelotnie, uśmiechając się delikatnie.
- Pierdolisz - warknąłem, marszcząc mocno brwi.
- Oszalałeś? - roześmiała się głośno, depcząc butem niedopałek.
Zmierzyłem ją wzrokiem, dopiero teraz zwracając uwagę na to jak ładnie wygląda. No tak, pewnie wyszykowała się specjalnie, by podobać się Alanowi.
- To już nie byłoby zabawne - sapnąłem, wsuwając ręce w kieszenie spodni.
- Co jak co, ale tej bariery nie mam zamiaru nigdy pokonywać - wzruszyła ramionami, kierując się przede mną w stronę drzwi wejściowych.
- Tatuaż, papierosy - zacząłem wyliczać na palcach.
- Przestań - wywróciła oczami, trącając mnie łokciem.
- Chyba muszę cię postawić do pionu, kochanie - uśmiechnąłem się zadziornie, przytrzymując jej drzwi.
- Kochanie - powtórzyła po mnie ciszej, wchodząc do środka.
W ciszy przeszliśmy do jednej z hotelowych restauracji, zamawiając jakiś zwykły obiad.
- Nie przypomina ci czegoś to miejsce? - głos szatynki wyrwał mnie z rozmyśleń.
- A powinno? - rozejrzałem się na boki.
- Wygląda tak samo jak restauracja na Teneryfie - wzruszyła ramionami, bawiąc się rogiem serwetki.
- Fakt - kiwnąłem głową, przyglądając jej się uważnie.
Perspektywa Ani:
- Dlaczego tak na mnie patrzysz? - mruknęłam nie podnosząc na niego wzroku.
Szatyn wzruszył ramionami, kontynuując patrzenie się prosto w moją twarz. Spuściłam głowę, przez co włosy zakryły cały mój profil.
- Zawsze się wtedy rumienisz - poczułam rękę na swoim udzie, przez co automatycznie wyprostowałam plecy.
Przekręciłam głowę w stronę jakiejś osoby, która machała do mnie stojąc przy drzwiach. W tym samym momencie przyniesiono nam nasz obiad.
- Wołam cię - poirytowany głos Alana sprawił, że zmarszczyłam czoło.
- Dobrze widzisz, że jem - wzruszyłam ramionami, ściągając ukradkiem rękę Janka ze swojej nogi.
- Dobra, więc pośpieszcie się, bo chce was zabrać na arenę, na której będę dzisiaj występować - usiadł naprzeciwko nas, spoglądając powoli na Janka.
Patrzyli na siebie, ale żaden z nich nie raczył się nawet przywitać. Pokręciłam zrezygnowana głowa, sięgając po widelec, zaczynając w ciszy jeść.
Złapałam pod stołem za dłoń Janka, chcąc ją szybko zsunąć z mojej nogi, ale on miał inne plany. Upuścił niechcący widelec na ziemię, schylając się szybko pod stół. Wywróciłam oczami, kiedy zacisnął mocniej rękę na moim udzie, puszczając do mnie oczko. Złapał za moją dłoń, następnie przysuwając ją do swoich ust, całując delikatnie w jej gładką skórę.. Gdyby Alan to zauważył, byłabym martwa.
_________________________________
Alan, Janek i Ania w tym samym miejscu, to nie wróży nic dobrego, prawda? Tym bardziej, że Janek zaczyna coś kombinować, by przeciągnąć Anie na swoją stronę. Jak myślicie, uda mu się o nią zawalczyć?
- Pójdę z tobą, przewietrzę się - wzruszyła ramionami, nawet na chwilę się nie zatrzymując.
Wyszliśmy na zewnątrz, kierując się w stronę jednej z ławek. Wsunąłem rękę do kieszeni swoich spodni, wyciągając z niej zapalniczkę i paczkę papierosów. Chwile później trzymałem między palcami odpalona fajkę, zaciągając się nią porządnie. Uniosłem pytająco brwi widząc, że dziewczyna uważnie mi się przygląda.
- Zgaduję, że masz ochotę zapalić - zaśmiałem się cicho, wypuszczając dym z ust.
Kiwnęła twierdząco głową, a jej mina nie zmieniła się nawet na chwilę.
- Od kiedy palisz? - spytałem, ponownie wsuwając rękę do kieszeni po paczkę.
- Nie palę - pokręciła przecząco głową, uśmiechając się w moją stronę smutno.
- Nie podoba mi się to - zmrużyłem oczy, ostatecznie nie decydując się na danie szatynce papierosów.
Wywróciła oczami, okręcając się na pięcie w drugą stronę. Westchnęła ciężko, spuszczając wzrok na czubki swoich butów.
- Nie chce żebyś sobie psuła zdrowie.
- Naprawdę? Czy ty naprawdę zabraniasz mi jednego papierosa, mówiąc że nie chcesz abym psuła sobie zdrowie, mimo że sam..
- Ja to ja, ty to ty - przerwałem jej, po raz kolejny się zaciągając.
- Daj spokój - mruknęła, zabierając z mojej ręki papierosa, szybko wsadzając go między swoje wargi.
Przyglądałem się jak wypuszcza do góry dym, formując z ust delikatny dzióbek.
- Jeszcze mi powiedz, że uprawiałaś seks z dwoma facetami jednocześnie - nawiązałem do tego przed czym kiedyś się niemiłosiernie zapierała, że tego nie zrobi.
Spojrzała na mnie przelotnie, uśmiechając się delikatnie.
- Pierdolisz - warknąłem, marszcząc mocno brwi.
- Oszalałeś? - roześmiała się głośno, depcząc butem niedopałek.
Zmierzyłem ją wzrokiem, dopiero teraz zwracając uwagę na to jak ładnie wygląda. No tak, pewnie wyszykowała się specjalnie, by podobać się Alanowi.
- To już nie byłoby zabawne - sapnąłem, wsuwając ręce w kieszenie spodni.
- Co jak co, ale tej bariery nie mam zamiaru nigdy pokonywać - wzruszyła ramionami, kierując się przede mną w stronę drzwi wejściowych.
- Tatuaż, papierosy - zacząłem wyliczać na palcach.
- Przestań - wywróciła oczami, trącając mnie łokciem.
- Chyba muszę cię postawić do pionu, kochanie - uśmiechnąłem się zadziornie, przytrzymując jej drzwi.
- Kochanie - powtórzyła po mnie ciszej, wchodząc do środka.
W ciszy przeszliśmy do jednej z hotelowych restauracji, zamawiając jakiś zwykły obiad.
- Nie przypomina ci czegoś to miejsce? - głos szatynki wyrwał mnie z rozmyśleń.
- A powinno? - rozejrzałem się na boki.
- Wygląda tak samo jak restauracja na Teneryfie - wzruszyła ramionami, bawiąc się rogiem serwetki.
- Fakt - kiwnąłem głową, przyglądając jej się uważnie.
Perspektywa Ani:
- Dlaczego tak na mnie patrzysz? - mruknęłam nie podnosząc na niego wzroku.
Szatyn wzruszył ramionami, kontynuując patrzenie się prosto w moją twarz. Spuściłam głowę, przez co włosy zakryły cały mój profil.
- Zawsze się wtedy rumienisz - poczułam rękę na swoim udzie, przez co automatycznie wyprostowałam plecy.
Przekręciłam głowę w stronę jakiejś osoby, która machała do mnie stojąc przy drzwiach. W tym samym momencie przyniesiono nam nasz obiad.
- Wołam cię - poirytowany głos Alana sprawił, że zmarszczyłam czoło.
- Dobrze widzisz, że jem - wzruszyłam ramionami, ściągając ukradkiem rękę Janka ze swojej nogi.
- Dobra, więc pośpieszcie się, bo chce was zabrać na arenę, na której będę dzisiaj występować - usiadł naprzeciwko nas, spoglądając powoli na Janka.
Patrzyli na siebie, ale żaden z nich nie raczył się nawet przywitać. Pokręciłam zrezygnowana głowa, sięgając po widelec, zaczynając w ciszy jeść.
Minęła chwila, a pod stołem na moim kolanie ponownie wylądowała ciepła dłoń Janka. Nie patrząc na mnie zaczął zakreślać na nim małe kółeczka palcami, tak jakby chciał mi tym dodać otuchy. Spojrzałam na niego przelotnie, czując się skrępowana. Zagryzłam nerwowo wargę, kiedy jego ręka powędrowała wyżej, prosto na moje udo. Uznał to chyba za dobrą zabawę, bo zadziorny uśmiech widniejący na jego twarzy nie zniknął nawet na chwilę.
- Już? - Alan stuknął ręką w stół, z zamiarem podniesienia się.Złapałam pod stołem za dłoń Janka, chcąc ją szybko zsunąć z mojej nogi, ale on miał inne plany. Upuścił niechcący widelec na ziemię, schylając się szybko pod stół. Wywróciłam oczami, kiedy zacisnął mocniej rękę na moim udzie, puszczając do mnie oczko. Złapał za moją dłoń, następnie przysuwając ją do swoich ust, całując delikatnie w jej gładką skórę.. Gdyby Alan to zauważył, byłabym martwa.
_________________________________
Alan, Janek i Ania w tym samym miejscu, to nie wróży nic dobrego, prawda? Tym bardziej, że Janek zaczyna coś kombinować, by przeciągnąć Anie na swoją stronę. Jak myślicie, uda mu się o nią zawalczyć?
Świetny rozdział, kiedy kolejny? Nie wytrzymam znowu 2 tygodni ;_;
OdpowiedzUsuńOd samego początku Alan mi się nie podobał a teraz tym bardziej go nie lubię 😂 Jasiek powinnien przywalić Alanowi haha
OdpowiedzUsuńCudowne jak zwykle <3
OdpowiedzUsuńCzekam na next ;33
A jeśli chodzi o całą trójkę - Alan ma zginąć, a Ania i Janek wtedy będą razem ;D
Dawno chyba nienie było takiego długiego rozdziału jest świetny Ania 💝 Alan i Janek.. Ciekawie się robi aa Janek jak to Janek przewaznie miał to czego chciał więc no tutaj będzie trudniej ale... Licze na to że mu sie uda
OdpowiedzUsuńJak zawsze boski rozdział ^^ Janek i Ania muszą być w końcu razem <3
OdpowiedzUsuńŚwietny, na serio się postaralas. Warto było czekać;D
OdpowiedzUsuńjajku aaaa tak tak tak <3 Nienawidzę Alana XD
OdpowiedzUsuńOby coś Jasiu wykąbinował :* PS: ZAJEFAJNY BLOG B)
UsuńTen Alan to taki pedalski jest, ale bym się śmiała jakby serio był xD
OdpowiedzUsuńTo jest świetne!!
OdpowiedzUsuńNa pewno będzie wielka drama ale albo zrobi to odpowiednio albo ją straci :/
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :)))
Coraz ciekawiej jest między Anią i Jankiem. Uwielbiam momenty ich zbliżeń i takiego olewania Alana. Warto było czekać :D Życze Ci nieskończonej ilości pomysłów na rozwijanie tej historii. Jesteś świetna :*
OdpowiedzUsuńWierzę w Janka, uda mu się xDDDDDDD świetny rozdział tylko szkoda, że tak szybko mi się to czyta :( weny życzę!
OdpowiedzUsuńTo dobrze że się szybko i dobrze czyta, gorzej dla tego że rozdziały są rzadziej;(
UsuńŚwietny ! Gdyby alan miał kochankę i Ania by się dowiedziała to by z nim zerwała i Była by Z Janikiem xd
OdpowiedzUsuńCzekam na next <3
Świetny rozdział! Jeden z lepszych ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny, mam nadzieje że zawalczy o nią
OdpowiedzUsuńMEGA ANIA RZĄDZI <3 NIE UMIEM DOCZEKAĆ SIĘ NASTĘPNEGO :D
OdpowiedzUsuńJak dla mnie to fajnie by było jakby okazało się ze Alan też jest powiązany z jakimś gangiem i tak naprawde nie chciał być z Anią a Janek to zauważy ~Olcia
OdpowiedzUsuńAlbo jakby to był jakiś zakład układ alob go do tego zmusili 😂
UsuńNo raczej że nie wróży �� \Radioactive
OdpowiedzUsuńRozdział mega tylko nie wytrzymam następnych 2 tygodni :( <3
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, coraz bardziej działa mi na nerwy ten cały ALAN :D
OdpowiedzUsuńAnia usuń go jakoś i potem, Ania i Jasiek będą razem xd
Jestesmy z Ciebie coraz bardziej dumne, mam nadzieje, ze pisanie przynosi Ci tyle samo przyjemności co na początku a może więcej. :D Weny życzę I czekam na następny
OdpowiedzUsuńaaaaaaaa zal mi Janka :(
OdpowiedzUsuńBoże Ania pisz nowy rozdział xDDD <3 <3 CUDO! *.*
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej nie lubie Alana :)) a Janek, nasz kochany Janek wkoncu cos robi zeby odzyskać Ankę xd podoba mi sie to
OdpowiedzUsuńBosze! *,* jak zawsze świetny!
OdpowiedzUsuńhttp://kaarmelove-love.blogspot.com/ sorki, że tak się reklamuje ale wbijajcie jestem nowa ;))
OdpowiedzUsuńNa samym początku lubiłam Alan, wydawał się sympatyczny i taki zakochany... A teraz? Nienawidzę go...
OdpowiedzUsuńZapraszam http://w.tt/1UJ5FbK
OdpowiedzUsuńSuper ^^ Alan to głupia żmija ;_; Wybacz, że go obrażam, ale zwyczajnie go nie lubię i mnie wkurza ;_; Ale tak to rozdział super, z resztą jak zawsze ^^ Czekam na następny, mam nadzieję, że pojawi się prędzej niż niebawem xD
OdpowiedzUsuńanotherstory-jas.blogspot.com ^^
Kocham to ❤ A ty masz sie nie bawić w Polsat, zrozumiano?! Zaczepisty rozdział jak zawsze ;)
OdpowiedzUsuń