- Wszystko jest ze mną w porządku, to było po prostu chwilowe osłabienie.
- No nie wiem. Niepokoi mnie to wszystko - pokręciłam głową, dążąc wzrokiem za Jankiem.
Szatyn pokręcił głową, otwierając lodówkę. Oparł się o drzwiczki, wkładając głowę w jej środek.
- Zrób to dla siebie. Przecież dawno nie byłeś u lekarza - nalegałam, przeskakując nerwowo z nogi na nogę.
- Nie mam zamiaru nigdzie iść, Ania. Daj spokój - westchnął, patrząc próżno w środek urządzenia.
- Nie Janek, ja tego tak nie zostawię. Przecież widzę, że z tobą jest coś nie tak - odepchnęłam się od blatu, łapiąc za drzwi lodówki, zamykając ją mocno przed jego nosem. Spojrzał na mnie pytająco, unosząc do góry jedną brew.
- Widzę, że nadal jesteś taka upierdliwa - oparł się biodrem o stół.
- Niektóre rzeczy się nie zmieniają, ale nie o tym - wywróciłam oczami. - Martwię się o ciebie - skrzywiłam się, badając wzrokiem jego twarz.
- Niepotrzebnie - zaśmiał się, sięgając ręką po wodę stojąca na blacie.
Warknęłam przeciągle, unosząc ręce do góry, zaciskając je mocno w pięści. Nawet nie potrafię określić, jak bardzo irytuje mnie jego obojętność.
- Widzę, że się nie dogadamy - zacisnęłam usta w cienką linię.
Szatyn wzruszył ramionami, zaczynając pić wodę. W pomieszczeniu rozbrzmiał dźwięk dzwonka telefonu Janka. Chłopak spojrzał z ukosa na blat gdzie leżała jego komórka, biorąc ją do ręki. Popatrzył chwilę na ekran, ponownie przytykając do warg butelkę z wodą.
- Nie odbierzesz?
- Nic ważnego - wzruszył ramionami, wyciszając telefon, następnie wrzucając go do kieszeni swoich dresów.
Kiwnęłam głową, opierając plecy o zimną ścianę. Janek może mówić co chce, ale to nie zmieni faktu, że spędziłam z nim dużo czasu i potrafię zauważyć, kiedy jest zdenerwowany, zestresowany czy kłamie. Również doskonale wiem, że nawet jeśli ma jakiś wielki problem, nie powie mi o nim. Będzie się z tym krył, do momentu, aż sprawy nie zajdą za daleko, albo aż sama go zdemaskuje. Nie chcę, żeby znowu wpakował się w jakieś głupie interesy. Jest zbyt wartościowym człowiekiem, żeby zmarnować sobie życie w więzieniu. Trzy lata w zupełności powinny mu wystarczyć na zrozumienie samego siebie.
Odkaszlnęłam dwa razy, zwracając tym samym na siebie uwagę chłopaka. Spojrzał na mnie spod grzywki, zaczesując ją za chwilę do góry. Podszedł bliżej mnie, układając rękę na ścianie tuż nad moją głowa.
- Nie zajmuj sobie głowy takimi błahymi problemami jak moja osoba - mruknął, odgarniając kosmyk włosów z mojego czoła za ucho.
Moje ciało zadrżało na jego gest, co nie uszło jego uwadze. Zaśmiał się cicho, kręcąc rozbawiony głową.
- Ja.. już muszę wrócić do domu. Dziękuję za opiekę - uśmiechnęłam się smutno, nie patrząc na jego twarz. Przesunęłam się w bok, uwalniając z jego sideł.
- Dla ciebie drzwi zawsze są otwarte - przytknął dwa palce do czoła, salutując.
Wycofałam się do korytarza, zakładając na nogi buty. Narzuciłam na ramiona kurtkę, wychodząc szybko na zewnątrz. Zawziętym krokiem, skierowałam się w stronę swojego domu. Czułam się już o niebo lepiej niż wczoraj, chociaż wciąż nie było ze mną dobrze. Zagryzłam wewnętrzną stronę policzka, wpadając na idiotyczny pomysł.
***
Zachowuję się jak osoba niezrównoważona umysłowo, obserwując z samochodu dom Janka już drugą godzinę. Zdążyło zrobić się już całkiem ciemno. Nie wiem co chcę sobie udowodnić, ale czuję, że coś jest na rzeczy. Może rzeczywiście moja wyobraźnia próbuje ubarwić całą sytuację, a ja się na to zgadzam.
Westchnęłam znudzona, zmieniając ponownie stację radia na jakąś ciekawszą. Osunęłam się gwałtownie na siedzeniu, widząc jak światło przy drzwiach wejściowych do domu Janka zapaliło się, podczas ich otwierania. Szatyn wyszedł na zewnątrz, poprawiając swoją kurtkę. Zamknął drzwi na klucz, kierując się prosto do swojego samochodu. Naciągnęłam na głowę kaptur, odpalając silnik. Poczekałam do momentu, aż chłopak wyjedzie z podjazdu, po czym ruszyłam zaraz zanim, zachowując między naszymi autami spory dystans. Czułam jak w moim podbrzuszu wzrasta stres i podniecenie. Nie mam cholernego pojęcia dlaczego to robię, ale prędzej czy później znajdę odpowiedź na to pytanie. Przycisnęłam pedał gazu, nie chcąc zgubić samochodu Janka z pola widzenia. Wolna jazda nie należy do jego ulubionych, także teraz ja muszę się dostosować. Pierwszy przystanek - alkoholowy. Uniosłam do góry brwi, przyglądając się jak wychodząc ze sklepu, pakuje paczkę papierosów do kurtki, a w ręce trzyma dwa piwa. Wszedł do swojego samochodu, układając je na tylnych siedzeniach, ponownie odpalając silnik. Wyłączyłam całkowicie radio, chcąc skupić się tylko i wyłącznie na prowadzeniu. Wzdrygnęłam się na dźwięk swojego telefonu. Spojrzałam na ekran marszcząc brwi. Automatycznie spojrzałam na samochód Janka, odbierając.
- Halo? - odchrząknęłam, bo mój głos nie zabrzmiał zbyt naturalnie.
- Jesteś w domu? - wychrypiał niskim głosem.
- Tak - skłamałam.
- Mam rozumieć, że leżysz w ciepłym łóżku, pod ciepłą kołdrą?
- Dlaczego pytasz? - skręciłam w ciemną uliczkę, nadal jadąc za jego samochodem.
- Chcę się upewnić, że robisz to co powinnaś.
- Mam zamiar zaraz wziąć kąpiel, jeśli chcesz wiedzieć w szczegółach - mruknęłam, zwalniając.
Skrzywiłam się, kiedy samochód zaczął podskakiwać, od nierówności na drodze.
- W szczegółach lepiej nie, bo zmienię swoje plany i złożę ci wizytę - zaśmiał się cicho.
Mogłam zauważyć, jak pochyla się w stronę schowka, grzebiąc w nim prawą ręką. Wyciągnął zapalniczkę, zaciskając ją mocno w ręce.
- Zabawne - zaśmiałam się nerwowo próbując utrzymać samochód na drodze, co przy takich wertepach było nie lada wyzwaniem.
- Co to za dziwne odgłosy w tle?
- Jakie dziwne? Leje wodę do wanny - próbowałam być jak najbardziej naturalna w swojej mowie.
- Okeej - przeciągnął - Więc miłej kąpieli kochanie - wymruczał, rozłączając się.
Spojrzałam na ekran, mrugając kilkakrotnie. Tak samo jak nie mam pojęcia o co chodziło z tym telefonem, tak samo nie mam pojęcia dlaczego jedzie w stronę lasu i leśniczówki. Jeśli mam być szczera, nie podoba mi się to, ale nie mam zamiaru zrezygnować, chociaż wizja mnie, leżącej spokojnie w wannie z ciepła wodą, uśmiecha mi się o wiele bardziej. Kiedy auto chłopaka zatrzymało się tuż przed wejściem do leśniczówki, skręciłam powoli w bok, chcąc zostawić samochód gdzieś w mało widocznym miejscu, co przy takim mroku nie było wcale trudne. Wyszłam na zewnątrz, zamykając najciszej jak potrafiłam drzwi, wychylając się zza rogu. Światła samochodu Janka zgasły, nie dając mi tym samym możliwości sprawdzenia co teraz robi, lub gdzie się kieruje. Pokręciłam zrezygnowana głową, wciskając ręce w kieszenie swojej kurtki. Powstrzymywałam swój suchy kaszel, który akurat w tym momencie zaczął mnie niemiłosiernie dusić. Skierowałam się miedzy drzewami w stronę opuszczonego domku, zagryzając nerwowo wargę. Dźwięk skrzypiących drzwi, zaczął przyprawiać mnie o ciarki. Weszłam po cichu na schody, zaglądając dyskretnie w głąb pomieszczenia. Moje serce biło ze stresu jak oszalałe, a ja nie mogłam tego opanować. Stanęłam jak wryta widząc światła trzech samochodów, wjeżdżających w uliczkę prowadzącą do tego miejsca. Ugięłam nogi nie mając pojęcia co teraz zrobić. Chciałam jak najszybciej zeskoczyć ze schodków, ale stojące obok nich krzaki zasypane śniegiem nie wyglądały przekonująco.
- To się wsypałam - jęknęłam pod nosem, wchodząc szybko do środka leśniczówki. Zacisnęłam mocno oczy z zażenowania, kiedy wzrok Janka zatrzymał się na mojej osobie.
- Co ty tu do cholery robisz? - podszedł do mnie, szybko wciągając w głąb pomieszczenia.
Otworzyłam usta żeby coś powiedzieć, ale nie wiedziałam co. Bo po co jak tak właściwie go śledziłam?
Szatyn pokręcił z niedowierzaniem głową, wyglądając nerwowo za okno. Zgasił szybko światło, widząc jak trzy auta zatrzymują się tuż obok jego samochodu. Pociągnął mnie za łokieć w stronę jakiegoś małego pomieszczenia, wpychając do niego.
- Oni nie mogą cię zobaczyć, rozumiesz? - warknął, przyciskając mnie delikatnie do brudnej ściany.
Nic nie odpowiedziałam, zaczynając kasłać. Kurz, którego tutaj jest zdecydowanie zbyt wiele, nie będzie pomagał mi w siedzeniu cicho.
Ręka Janka wylądowała na moich ustach, tłumiąc tym samym wydostające się z nich dźwięki.
- Jeśli nie będziesz cicho, skończy się to dla ciebie źle. Dla mnie zresztą też, zrozumiałaś? - syknął, patrząc prosto w moje oczy.
Pokiwałam twierdząco głową, zaciskając mocno usta w cienką linię. Chłopak odsunął się ode mnie, wychodząc z pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi. Osunęłam się powoli po ścianie, kucając. Dlaczego zawsze robię z siebie idiotkę i pakuje się w takie głupie sprawy? Na samą myśl, że mogłaby się powtórzyć sytuacja z przed kilku lat, w moich oczach pojawiają się łzy. Zagryzłam nerwowo wewnętrzną stronę policzka, słysząc niskie głosy jakichś mężczyzn.
- Punktualnie - zaśmiał się jeden z nich.
- Jak zawsze.
Spięłam się słysząc odpowiedź Janka. Przesunęłam się powoli do przodu, próbując zobaczyć coś przez małą szparę, którą powstała między drzwiami, a futryną. Przeraziłam się widząc trzech goryli, stojących w progu, patrzących prosto na Janka.
- Mamy w okolicy niespodziewanego gościa. Mam nadzieję, że nie chcesz zrobić nic przeciwko nam - jeden z nich, wszedł w głąb pokoju, przechodząc nieco bliżej drzwi prowadzących do mnie.
Moje nogi się zatrzęsły, przez co musiałam klęknąć na ziemi, aby nie stracić równowagi.
- Niespodziewanego gościa?
- Jakiś samochód stoi za zakrętem - facet usiadł na małym zabrudzonym stole.
Szczęka Janka zacisnęła się, a jego oczy powędrowały ku górze. Naskrobałam i zdaję sobie sprawę z tego, że będę miała przechlapane.
- Mam wrażenie, że coś jest na rzeczy. Jesteś spięty - kolejny mężczyzna, potarł rękami o swoją kurtkę.
- Nie pierdol, miałem ciężki dzień.
Spojrzałam na Janka, który rzeczywiście nie wyglądał zbyt naturalnie.
- Za dziesięć minut wszystko się zmieni - wszyscy się roześmiali łącznie z Jankiem.
Uniosłam jedną brew do góry, podnosząc się na równe nogi.
- Dzisiaj mamy coś mocniejszego, trochę poeksperymentujemy - facet w granatowej kurtce sięgnął do kieszeni, wyjmując z niej duże opakowanie z białym proszkiem.
Zachłysnęłam się powietrzem, cofając do tyłu, sprawiając tym samym, że stuknęłam nogą w jakąś metalowa rzecz, która przesuwając się wydała głośny dźwięk. Oczy wszystkich skierowały się na pomieszczenie, w którym się znajdowałam. Janek przeszedł szybko w stronę drzwi, łapiąc za klamkę.
- Wy sprawdźcie ten samochód, ja sprawdzę tutaj - mruknął ściszonym głosem.
Tamci spojrzeli na niego podejrzanie, jednak skierowali się na dwór, prawdopodobnie w stronę mojego samochodu. Wcisnęłam się mocniej w ścianę, kiedy do pomieszczenia wszedł Janek z mało zadowolonym wyrazem twarzy.
- Czy ty rozumiesz co to znaczy siedzieć cicho? - spytał nerwowo, zamykając na wszelki wypadek za sobą drzwi.
- Przepraszam - wyszeptałam w swoją rękę, która wciąż była przyciśnięta do moich ust.
- Jeśli któryś z tych panów ci się spodobał, on się tobą chętnie zajmie - złapał mnie za łokieć, prowadząc w stronę wyjścia.
Pokręciłam przecząco głową, stawiając mu opór.
- Przestań - szepnęłam zrozpaczona. Już wystarczająco bardzo bałam się tutaj być.
Wzrok Janka zatrzymał się na mojej twarz, badając ją uważnie. Warknął po chwili głośno, wkładając rękę w kieszeń swoich spodni, wyciągając z nich kluczyki od swojego samochodu, a zaraz potem do swojego domu.
- Pójdziesz niezauważalnie do mojego samochodu i nie włączając świateł pojedziesz prosto do mojego domu - syknął, układając klucze na moich rękach, następie zaczynając grzebać w kieszeniach mojej kurtki.
Był zdenerwowany, czułam jak jego ręce drżą pod wpływem adrenaliny. Wsunęłam swoją dłoń w tylną kieszeń spodni, wyciągając klucze od swojego samochodu, zgadując, że o to mu właśnie chodziło. Podałam mu je, robiąc krok w stronę drzwi, jednak zawahałam się bojąc, że zostanę przyłapana.
- Boje się - jęknęłam cicho, odwracając w stronę szatyna.
- Ciiii - uciszył mnie, łapiąc za rękę.
Ścisnęłam jego dłoń mocno, słysząc, że drzwi od domu się otwierają.
- Kurwa - warknął prosto do mojego ucha, łapiąc mnie w biodrach.
Okręciliśmy się w drugą stronę, patrząc na niewielkie okno, prowadzące nie wiadomo gdzie. Janek pochylił się do przodu, łapiąc za klamkę by je otworzyć. Szarpnął za nią mocno, dzięki czemu ustąpiła, wpuszczając jednocześnie do pomieszczenia lodowaty powiew wiatru.
- Wyjdziesz tędy - mruknął, wzmacniając uścisk na moich biodrach, następnie unosząc mnie do góry, bym mogła wejść na parapet. Kiedy zobaczyłam wysokość z jakiej muszę skoczyć, zakręciło mi się w głowie.
- Nie zejdę - byłam gotowa się wrócić, ale słysząc jak ktoś łapie za klamkę, pochyliłam się do przodu, zeskakując prosto na kupę śniegu. Skrzywiłam się czując ból w lewej kostce, jednak pod wpływem adrenaliny zerwałam się szybko z miejsca, biegnąc w bok. Wychyliłam się za róg, sprawdzając czy nie ma tu pozostałych dwóch osób, ale na moje sczęście było zupełnie pusto. Żołądek podchodził mi do gardła w momencie gdy wsiadałam do samochodu Janka. Wsunęłam kluczyki do stacyjki, ale nie mogłam ich przekręcić. Za bardzo bałam się, że mnie usłyszą, a nie oberwę za to ja, tylko Janek. Wzięłam trzy głębokie wdechy, zdając sobie sprawę z tego, że nie mogę tak dłużej siedzieć, tylko powinnam zrobić to co kazał mi szatyn. Odpaliłam więc samochód, szybko wycofując i jadąc prosto przed siebie. To było naprawdę trudne jechać bez świateł, tym bardziej, że nie należę do dobrych kierowców, a moje nogi są teraz jak z waty. Obejrzałam się za siebie, spoglądając ostatni raz na leśniczówkę, zanim wyjechałam na prostą drogę.
***
Chodziłam nerwowo po salonie w domu Janka, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Minęła już godzina odkąd tutaj dotarłam. Już trzy razy byłam gotowa znowu wsiąść do samochodu, wrócić tam i wziąć winę na siebie, cokolwiek by się tam nie działo.
Pobiegłam pędem do drzwi, widząc przez okno Janka, wchodzącego po chodach. Nim zdążyłam złapać za klamkę, chłopak sam je otworzył, wchodząc do domu bez słowa. Odsunęłam się kawałek do tyłu, dając mu miejsce, na zdjęcie z siebie kurtki. Jęknęłam zrozpaczona widząc, że jego łuk brwiowy jest dosyć mocno rozcięty.
- Nawet.nic.kurwa.nie.mów - wycedził przez zaciśnięte zęby, przechodząc obok mnie w stronę salonu.
Wplotłam nerwowo rękę we włosy, przełykając ślinę.
- Daj, muszę ci to opatrzyć - mój głos zadrżał.
- Nie chce nic od ciebie - mruknął, kładąc się na kanapie.
Jego słowa sprawiły, że poczułam się jakby ktoś kopnął mnie w brzuch. Zrobiło mi się naprawdę źle. Skrzywiłam się, splatając palce swoich rąk. Mimo wszystko skierowałam się do łazienki po apteczkę, wracając z nią do salonu.
- To pomyśl o sobie - mruknęłam, układając ją na stoliku.
Szatyn spojrzał na mnie spod długich rzęs, nic nie mówiąc. Wyglądał na zdenerwowanego i zmęczonego jednocześnie. Wyjęłam z pudełeczka wacik i wodę utlenioną, spoglądając na niego.
- Usiądź na stoliku - rozkazałam, robiąc mu miejsce.
Bez słowa podniósł się z kanapy, siadając w wyznaczonym przeze mnie miejscu. Zwilżyłam wacik, jednocześnie odgarniając włosy z jego czoła.
- Wytłumacz mi, co ty do cholery tam robiłaś? - warknął w momencie, kiedy przyłożyłam rękę do jego rany.
- Nie wiem, chciałam sprawdzić...
- Chciałaś sprawdzić czy ćpam? - podniósł głos, zdejmując moją dłoń z jego czoła.
Spojrzałam na niego, opuszczając ręce wzdłuż ciała.
- Chciałam sobie udowodnić, że tego nie robisz.
- I co, zawiodłaś się? - zaśmiał się ironicznie, potrząsając głowa.
Nic nie odpowiedziałam, spoglądając na brudny od krwi wacik. Położyłam go na stole, sięgając po czysty, tak samo mocząc go woda utlenioną. Przesunęłam się bliżej chłopaka, stając między jego nogami, ponowie przykładając dłoń do jego rany. Mrugałam jak głupia, by powstrzymać łzy cisnące się na zewnątrz.
- Nawet nie wiesz, jak źle mogło się to skończyć - sapnął, układając ręce na moich biodrach.
- Dlaczego to robisz? - szepnęłam, spoglądając na jego twarz.
Szatyn roześmiał się cicho, wzruszając obojętnie ramionami.
- Kiedy jesteś trzy lata sam w wiezieniu, siedzisz w szarym pomieszczeniu i myślisz o tym co zrobiłeś nie tak, chcesz sobie z tym jakoś poradzić - uśmiechnął się obojętnie.
- To dlaczego robisz to teraz, skoro jesteś już wolny? - rzuciłam wacik w bok, czując jak rośnie we mnie poczucie winy. Nie powinnam tak łatwo odpuszczać. Nie powinnam zostawiać go samego w takiej sytuacji, zgadzając się na jego słowa. Każdy człowiek dostałby fioła, kiedy parzyłby na innych więźniów idących na widzenia, a on sam nie mógł tego zrobić.
- Nic się nie zmieniło od tamtej pory - wzruszył ramionami, zsuwając ręce z moich bioder.
- Już nie jesteś sam - zagryzłam wargę, spoglądając na ścianę za nim.
- Nie mogąc zrobić nic więcej jak patrzenie, nie mogę powiedzieć, że cię mam.
- Dobrze wiesz, że możesz więcej - spojrzałam na niego, układając ręce na jego ramionach.
Szatyn zacisnął szczękę, patrząc na mnie intensywnym wzrokiem. Ponownie ułożył ręce na moich biodrach, przysuwając do siebie powoli. Usadził mnie na swoich kolanach, nie spuszczając ze mnie wzroku. Spojrzałam w jego czerwone, zmęczone oczy.
- Brałeś dzisiaj? - spytałam niepewnie, przejeżdżając palcem po jego policzku.
Pokręcił przecząco głową, patrząc na mnie w ciszy.
- Gdyby mnie tam nie było, wziąłbyś?
Skinął twierdząco głową, obejmując mnie mocniej ramionami. Popatrzyłam na niego przez chwilę, czując, że moje serce łamie się na kilka drobnych kawałków. Nie mogę patrzeć na to, jak zaczyna się staczać i sypać przez palce. Może to robić każdy, tylko nie on. Sam kiedyś sprzedawał narkotyki, doskonale wie co robią z ludźmi, więc dlaczego sam się za to wziął?
- To nie pomoże ci rozwiązać problemów - pokręciłam głową.
- Pomoże zapomnieć - uśmiechnął się delikatnie, próbując dodać mi otuchy.
- Są na to inne sposoby.
- Niby jakie? - zaśmiał się ironicznie, układając rękę na moje udo.
- Pocałuj mnie - mruknęłam poważnie, spoglądając na jego twarz.
Szatyn przekręcił głowę w moją stronę, badając mnie wzrokiem. Czułam, jak jego oddech przyśpiesza i jego klatka piersiowa unosi się i opada coraz szybciej.
- Na co czekasz? - szepnęłam, układając rękę na jego podbródku.
Nim minęła sekunda, mogłam poczuć rozgrzane wargi chłopaka na swoich. Przycisnął mnie do siebie mocno, zaczynając pracować ustami. Oplotłam rękami jego szyję, wplatając jedną dłoń w jego włosy. Janek podniósł się ze stołu razem z moim ciałem, kierując się w stronę schodów.
- Uwielbiam twoje usta - wymruczał cicho, trącając swoim nosem o mój.
Po moich plecach przeszły przyjemne ciarki, kiedy zaczął masować dolną część mojego kręgosłupa. Wszedł do swojego pokoju, układając mnie na łóżku. Pochylił się nade mną, czule muskając moje wargi. Przejechał dłonią po mojej szyi, zatrzymując się na obojczyku, gładząc go delikatnie palcami. Pogłębił pocałunek, zaczynając robić to tak, jakby miał to robić ostatni raz w swoim życiu. Złapał za moje dłonie, unosząc je gwałtownie nad moją głowę, przyciskając do poduszek. Oderwał się ode mnie, spoglądając prosto w moje oczy. Między jego brwiami pojawiła się malutka zmarszczka, ukazująca grymas na jego twarzy.
- Robisz to z litości, prawda? - sapnął powoli, mimo wszystko ponownie muskając moje wargi.
Nic nie powiedziałam, bo sama nie znałam odpowiedzi. Dlaczego to robię? Dlatego, że czuję kurewskie poczucie winy i wiem, że przyłożyłam rękę do jego narkotyków, czy dlatego, że tak samo jak on czuje się samotna i potrzebuję kogoś, kto poświęci mi trochę więcej uwagi?
Szatyn spojrzał na mnie jeszcze raz, powoli podnosząc się z łóżka. Pokręcił głową, wplątując ręce w swoje włosy. Wyszedł z pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi.
_________________________________________________________
Janek chyba nie potrafi się pogodzić z faktem, że Ania nie jest już jego.
Porobiło się, oboje są zagubieni i nie wiedzą, w którą iść stronę. Co sądzicie?
GRUPA
Pierwsza! Idę czytać! <333
OdpowiedzUsuńWiedzialam ze tak bedzie :((
OdpowiedzUsuńSuper <3
OdpowiedzUsuńMega rozdział ! Nie wiem co powiedzieć :/ Ania tak samo jak Janek potrzebują swojej bliskości :)
OdpowiedzUsuńAnia! To jest świetne! Wiedziałam że Janek coś brał. Nie spodziewałam się że Ania się do tego posunie ale podoba mi się to że wspiera Janka. Serducho bije mi 2 razy szybciej ^^ Mega! Czekam na kolejny ♡
OdpowiedzUsuńUważam że Janek znowu wplątał się w kłopoty :/ I mam nadzieję że Ania następnym razem ( o ile będzie następny raz ) będzie bardziej ostrożna . Rozdział cudny :*
OdpowiedzUsuńod początku wiedziałam, że chodziło o problemy zdrowotne lub o narkotyki. Mam nadzieje że Janek z pomocą Ani przestanie ćpać i znów będą razem, choć dobrze wiem, że trochę to potrwa XD. Ale końcówką to ty mnie zaskoczyłaś. Choć szkoda, że tak się skończyło :(
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem Janek nie do końca potrafi się połapać w sytuacji, która go zastała po tych trzech latach... Spotkanie Ani, która nie jest już jego za bardzo nim wstrząsnęło.
OdpowiedzUsuńAnia natomiast nigdy nie przestała kochać Janka i to, że widzi go teraz znów kompletnie ją zgubiło..
Tak wg świetny rozdział, czekam na kolejny:)
Jejciu... mega!
OdpowiedzUsuńSądzę, iż jest to najzajebistsze ff ever! ♥♡ Mega! Czekam na następny rozdział .^.
OdpowiedzUsuńanotherstory-jas.blogspot.com
OMG. ..tyle emocji :')
OdpowiedzUsuńSuper rozdział 😍❤❤
OdpowiedzUsuńJak mogłaś w tym momencie przerwać :o
OdpowiedzUsuńCoraz lepiej <3
Czekam, na więcej :P
Świetny rozdział!!
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się tego, że Ania będzie śledzić Janka
Czekam na next♡
Myślałam, ze skorzysta z okazji, jeju Anka popłakałam sie :((
OdpowiedzUsuńSerio... Kocham Anie i wgl ale mogła mu odpowiedzieć, ze nie :(((
Tak bardzo chce zeby Janek byl z Ania ale wiem ze jak beda razem to sie szybcej ff skonczy ;//
OdpowiedzUsuńFantastyczne *.*
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Janka ale robił coś meega .
OdpowiedzUsuńWIe o tym , że Ania by miała wielkie poczucie winy jak by coś sie potoczyło dalej.
Jak dla mnie to kochane było ale meega mi go szkoda :/
Ani też bo sama nie wie czego chce .
Janek dużo przeżył , nie mówię , że Ania nie ale Ona miała wszystko ułożone więc ma w sumie do czego wrócić a Janek nie bardzo.
Najbardziej się boję, że Janek sie wciągnie albo że zadłuży sie bo kasa sie skończy :/
Świetny rozdział czekam na następny ! ;')
Swietny rozdzial <33
OdpowiedzUsuńSuper rozdział! Choć taki smutny trochę :( :)
OdpowiedzUsuńRozdział tak 8/10 👌 Nie spodobało mi się strasznie to, że po tym jak Ania dowiedziała się, że Janek znowu ma coś wspólnego z narkotykami, chciała się z nim całować... jak nie czegoś więcej. Możliwe, że ja tu czegoś nie zrozumiałam.
OdpowiedzUsuńOna go kocha, to nie chodzi o to że on ćpie i przez to jest fajny (bo nie jest), ale oni się kochają tak prawdziwie, tak cudownie i tak jak każda kobieta chciałaby być kochana przez mężczyzne
UsuńC U D O W N Y!!! 💜💜💜💜
OdpowiedzUsuńChcę Następnyyyyy :(
Jejku aż mi się płakać chce... Nie lubię takiego smutnego Jaśka :c Masz rację, że oboje są zagubieni... ale cały czas coś ich ciągnie do siebie. Myślę, że Ania nie troszczy się tak o Janka z litości. Wyobraziłam sobie jak bardzo się bała i pewnie jak bardzo chciało się jej płakać, bo martwiła się o niego. Taki przygnębiający rozdział, ale ciekawy i świetny jak zawsze ;) Fajne było to, że Janek tego dnia nic nie wziął, a to ze względu na Anię. I tutaj apel:Janek nie może się stoczyć na dno! I Ania ma tego przyplinować XDD Czekam na następny! :**
OdpowiedzUsuńMasakra. Jak dla mnie to oni i tak nie mogą bez siebie żyć. Zbyt mocno się kochali, żeby teraz tak łatwo odpuścić. Rozdział megaa jak zawsze <3
OdpowiedzUsuńSmutny rozdział :c, ale supeeer :*. Janek nie może się stoczyć :ccc
OdpowiedzUsuńJezu... zapomniałam o tym ff i muszę czytać od 3 rozdziału :P Nie lubię być tak na bieżąco więc idzie to na moją korzyść. Nie czytałam tego rozdziału, ale jak przeczytam dam znać :P
OdpowiedzUsuńAnia ja cię po prostu kocham <3 Najlepsze ff jakie czytałam :)
Zapraszam do siebie na nowy post
morelllocherry.blogspot.com
Skończylam 😂 Smutny ... 😢 nirch oni beda juz razem i Alan niech spierdala ! Nie lubie go! Czekam na nexta 😜😜
UsuńCudowny:(😍
OdpowiedzUsuńGenialny ! Nawet nie wiem co więcej powiedzieć ! ❤
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Janka, jest w okropnym stanie, a niech Ania się w końcu zdecyduje, bo narazie jedyne co robi to bawi się jego uczuciami :) życzę weny i czekam na następny
OdpowiedzUsuńŚwietne *.* mam głęboką nadzieję że Ania i Janek znów będą razem, będą szczęśliwi i w ogóle, to byłoby takie wspaniałe ^.^
OdpowiedzUsuńMyślę, że powinni byc razem, ale później. Niech akcja trwa.!
OdpowiedzUsuńSuper *_* Czekam na resztę . Z chęcią przeczytam tym bardziej że się w to wciągnełam :)
OdpowiedzUsuńA już myslalam ze będzie super ekstra happy zakonczenie... A tu dupppppa ;__; ale to świetnie bo uwielbiam twoje zwroty akcji :))
OdpowiedzUsuńNiech Ania będzie z Jankiem 😞😍 cudowny rozdział!weny!😍😍
OdpowiedzUsuńTo jest boskie, tak to kocham ze przecztalam juz 3 razi chce nastepny.. <3
OdpowiedzUsuńKiedy następny rozdział? :( :*
OdpowiedzUsuńWłaśnie kiedy kolejne super wrażenia?
OdpowiedzUsuń