Cały dzień jedno i to samo. Moje wahania nastrojów biją rekordy w mojej własnej księdze. Jeszcze dziesięć minut temu miałam w dupie to, że siedzę sama w domu, a teraz jest mi niesamowicie żal, że tak się to wszystko potoczyło. Zjadłam już chyba większość potraw świątecznych, ale nie czuję się nawet odrobinę lepiej. Z jednej strony nie powinnam być zła na Alana, bo to jego praca, która nigdy nie będzie należała do tych poukładanych i zawsze przewidywalnych. Trasa jest trasą, ale z drugiej strony chciałabym mieć go teraz przy sobie, by spędzić trochę wspólnego czasu, chociażby leżąc na kanapie w salonie, oglądając jakąś beznadziejną świąteczną komedię, pojawiającą się w telewizji każdego roku. Niby taka mała błahostka, ale to jest właśnie urok tych dni. Nic nie robienie, odpoczywanie po trwających nawet kilka tygodni przygotowaniach. Jest to czas, żeby naprawić to co zostało kiedyś zepsute, by po prostu ze sobą być. A jak wyszło? Jest godzina dwudziesta pierwsza, mija pierwszy dzień świąt, a ja jedyne co dzisiaj zrobiłam to krzątanie się po pomieszczeniach i traktowanie mebli w zależności od stopnia mojej złości w danym momencie.
Zdziwiłam się słysząc dzwonek do drzwi, bo nie spodziewałam się, żadnych gości. Instynktownie poprawiłam swoja koszulę, zmierzając w stronę drzwi. Jedną ręka złapałam za klamkę, drugą otwierając zasuwkę.
- Wesołych Świąt! - głośny krzyk Janka wpadł do mojego mieszkania, tak szybko jak zrobiło to jego ciało.
Odskoczyłam w bok, by uniknąć zderzenia z jego nogami, nad którymi swoją drogą miał małą kontrolę. Zamknęłam drzwi za szatynem, który oparł się plecami o ścianę, uśmiechając do mnie głupio.
- Piłeś - westchnęłam, zauważając to bez większych problemów.
Chłopak ułożył palec wskazujący blisko kciuka, mrużąc oczy, by zobrazować mi, jak mało wypił. Uniosłam do góry brwi, patrząc na niego spod byka.
- Tylko troszkę, maluteńko - gibnął się w bok, więc szybko przybiegłam mu na ratunek, łapiąc go za ramie. Chłopak wyprostował się, podnosząc ręce do góry, na znak, że wszystko jest okej.
- Każdy ma swoją miarkę, a twoja widocznie jest do góry nogami - wzruszyłam ramionami, przechodząc do salonu.
- Nie miałem w ustach alkoholu przez trzy lata - przeszedł za mną, momentami podpierając się ściany - Niewiele mi było trzeba - roześmiał się, zatrzymując przy jednym z foteli.
W sumie prawda. Nie mam pojęcia ile wypił, ale po tak długiej przerwie mogło to na niego zadziałać jak pierwszy kieliszek wódki na gimnazjalistę. Rozsiadłam się na kanapie, przyglądając ukradkiem chłopakowi, który szybko znalazł się obok mnie wzdychając ciężko.
- Zajebiste uczucie - rozmarzył się, przymykając swoje oczy.
- Naprawdę tęskniłeś za tym aby móc się upić?
- Szczerze? - przekręcił głowę w moją stronę - Spokojnie mogę to umieścić w pierwszej dziesiątce rzeczy, na które miałem ochotę - założył ręce za głowę, opierając się wygodnie o oparcie kanapy.
Wyglądał na zupełnie wyluzowanego, może nawet trochę zbyt bardzo. Uśmiech nie schodził z jego twarzy, a oczy były jeszcze ciekawsze wszystkiego niż zawsze.
- A ty, co taka nie w humorze? - wykrzywił twarz w grymasie - Nadal się przejmujesz tym... jak mu tam? Adrianem? - zaśmiał się chicho.
- Alanem - poprawiłam go, marszcząc przy tym nos.
- Jedno i to samo - wzruszył ramionami, przybliżając do mnie powoli.
- Jak słowo tak i nie - wywróciłam oczami, szybko podnosząc się z kanapy, kiedy ręce chłopaka podjęły próbę objęcia mojego ciała.
- Chcesz coś do picia? - spytałam szybko, kierując się do wyjścia z salonu.
- Jeśli masz..
- Bezalkoholowego - dodałam, wywracając oczami, słysząc jego kroki za swoimi plecami.
- Jesteś dzisiaj zła - poczułam jego rękę na swoim biodrze, przez co znacznie przyśpieszyłam kroku, zmieniając kierunek.
- Nie mam powodu być szczęśliwa - wzruszyłam ramionami, wchodząc po schodach, kierując się do sypialni.
- Jak to nie, przecież masz wszystko - wszedł za mną do pokoju, zmniejszając dystans między naszymi ciałami.
- Co ty możesz wiedzieć - pokręciłam głową, układając ręce na swoje biodra.
Chłopak stał w miejscu, patrząc na mnie z góry. Próbował na siłę przybrać poważny wyraz twarzy, ale alkohol miał przewagę nad jego ciałem, formując jego usta w delikatnym uśmiechu. Zaczął się śmiać cicho, rozglądając po sypialni.
- Wiem jedno - przeczesał ręką swoje włosy, spoglądając prosto na mnie - Wiem, że mam na ciebie ochotę - dodał nieco ciszej, podchodząc do mnie szybko.
Jego ciało naparło na moje, ale nie pozwoliło mi opaść na łóżko, podtrzymując moje plecy ręką. Sapnęłam głośno, nie spodziewając się tak szybkiego ruchu z jego strony. Wiedziałam, że był pijany, ale to było dla mnie zbyt dużo.
- Puść mnie - szepnęłam, próbując odepchnąć jego ciało od swojego.
- Nie - mruknął, okręcając się razem ze mną, siadając na brzegu łózka tak, że znalazłam się na jego kolanach.
- Puść mnie! - podniosłam nieco głos, napierając prawą dłonią na jego klatkę piersiową.
To co robił było chore i ani trochę zabawne.
- Tylko jeden raz - jęknął rozpaczliwie, opadając plecami na łóżko, ciągnąć mnie za sobą.
- Spierdalaj - pisnęłam, odpychając się od niego mocno, szybko zeskakując z łóżka - Nie zapominaj o tym, o czym Ci powiedziałam na ostatnim widzeniu - warknęłam w złości. poirytowana jego zachowaniem, szybko wybiegając z sypialni.
Jedyne co było dane mi usłyszeć, to głośne syknięcie chłopaka, a następnie śmiech rozchodzący się po mojej sypialni.
***
Perspektywa Janka:
Przekręciłem się na drugi bok, zaczynając odczuwać, że coś jest nie tak. Otworzyłem jedno oko, ale tak szybko jak to zrobiłem, tak szybko tego pożałowałem. Mocne promienie światła wdarły się do mojego oka, powodując przy tym przeszywający ból głowy. Wykrzywiłem twarz w grymasie, chowając ją w poduszki. Odczekałem chwilę, ponownie otwierając oczy, tym razem nie czując tak ostrego bólu. Podniosłem się do pozycji siedzącej, rozglądając na boki. Nie przypominam sobie, żebym wylądował na jakiejś domówce, tym bardziej w domu jakiejś przypadkowej laski, więc co do chuja robię w nieznajomej mi sypialni? Podniosłem się gwałtownie z łóżka, podchodząc szybko do okna. Wypuściłem głośno powietrze z ust, poznając podwórko Ani, przypominając sobie, że wczorajszego wieczoru złożyłem jej wizytę. Wróciłem się na łóżko, siadając na jego rogu. Przetarłem ręką oczy, czując, że kac nie ma zamiaru dzisiaj odpuścić. Niby są święta, ale to mnie nie powstrzymywało przed tym, żeby się dobrze zabawić. Wystarczająco długo byłem pilnowany i monitorowany z każdej możliwej strony, żeby teraz odpuścić taką okazję.
Podniosłem się z miejsca, wychodząc na korytarz. W domu panowała głęboka cisza, która została teraz przerwana cichym stukotem moich stóp o schody. Pierwsze co skierowałem się do salonu, stając w progu. Zacisnąłem szczękę widząc Anię śpiącą na kanapie, przykrytą jedynie cienkim kocem. Zrobiło mi się okropnie głupio, kiedy do mojej głowy napłynęła wczorajsza sytuacja. Zachowałem się jak jakiś skurwiel, przychodząc do niej zupełnie najebany. Nie pamiętam co dokładnie do niej mówiłem, ale wystarczy mi tyle, że ją zdenerwowałem i sprawiłem, że musiała przespać noc na niewygodnej kanapie, tylko dlatego, że ja raczyłem rozłożyć swoją dupę, na jej łóżku, w którym swoją drogą sypia z Alanem.
Przetarłem ponowie twarz ręką, zaczesując włosy do tyłu. Podszedłem bliżej dziewczyny, przyglądając jej się chwile. Jej twarz była zupełnie rozluźniona, wyglądała tak niewinnie, że miałem ochotę położyć się obok niej, ale wiedziałem, że nie mogę. Pochyliłem się nad nią, wsuwając dłonie pod jej ciało. Uniosłem ją delikatnie do góry, a jej głowa mimowolnie opadła na moją klatkę piersiową. Skierowałem się powoli w stronę schodów, nie spuszczając z niej wzroku. Kiedy na nią patrzyłem, wszystko gotowało się w moim wnętrzu. Nie wiem czy dobrze się stało, że znowu się spotkaliśmy. To pewne, że ona już mnie nie kocha, a świadczy o tym jej zachowanie, zresztą, dlaczego miałaby to robić? Przecież zostawiłem ją i sam kazałem ułożyć sobie życie beze mnie. To nie jest takie łatwe i naprawdę walczę ze sobą, żeby nie zachowywać się tak jak wczoraj wieczorem.
Pchnąłem nogą drzwi, wchodząc do sypialni. Ułożyłem ciało szatynki na łóżku, przez co pokręciła się niespokojnie, ale zaraz wtuliła w poduszkę, nadal mocno śpiąc. Mimowolnie na moją twarz wkradł się delikatny uśmiech, ale opanowałem się szybko wycofując z pokoju. Pomacałem swoje kieszenie, sprawdzając czy mam w nich kluczki od samochodu. Nie mam pojęcia jak tutaj nim dotarłem, ale niezmiernie cieszę się, że nie zrobiłem po drodze nikomu krzywdy.
***
Perspektywa Ani:
Przeszłam przez kuchnię, rozglądając się po domu w poszukiwaniu Janka. Nie słyszałam żadnego dźwięku, który mógłby świadczyć o tym, że znajduje się w jakimś pomieszczeniu. Przeszłam więc do salonu, siadając na kanapie. Westchnęłam przeciągle, układając nogi na stoliku, na którym leżała biała kartka. Zmarszczyłam brwi sięgając po nią.
Przemyślałem to, co mi wczoraj powiedziałaś. Nie zapomniałem twoich słów na ostatnim widzeniu, i tak, masz rację, nie mam zamiaru stawać na twojej drodze, kiedy ty w końcu jesteś szczęśliwa. Dlatego postanowiłem, że wyjadę na jakiś czas. Nie wiem na ile, może nawet na stałe. Przepraszam za moje wczorajsze zachowanie, to się już nie powtórzy. Janek.
Patrzyłam w kartkę, ponownie przebiegając wzrokiem po literkach. Zaśmiałam się cicho, zginając kartkę w ręce, by zaraz rzucić nią w ścianę. Podniosłam się z kanapy, kręcąc głową. Wyszłam na korytarz, sięgając na wieszak po kluczyki od samochodu, następnie zakładając na nogi buty. Wsunęłam na siebie kurtkę, szybko wychodząc na zewnątrz. W szybkim tempie wyjechałam samochodem na ulicę, kierując się w stronę domu Janka. Kiedy znalazłam się na jego podjeździe, zatrzasnęłam za sobą drzwi od samochodu, blokując je. Weszłam na podwórko, kierując się na schody. Wcisnęłam palcem dzwonek, czekając aż ktoś otworzy.
- Co ty tutaj robisz? - przywitało mnie pytanie od Janka.
Weszłam do środka, mijając jego ciało. Zrzuciłam buty, bezpretensjonalnie wchodząc do salonu. Usiadłam na kanapie jak gdyby nic, sięgając po pilota. Janek przeszedł zaraz za mną, będąc widocznie zdziwiony moim zachowaniem.
- Kiedy masz zamiar wyjechać? - mruknęłam, przejeżdżając palcami po guzikach pilota.
Westchnięcie chłopaka rozeszło się po pomieszczeniu, a jego ciało opadło ciężko obok mnie. Milczał przez chwilę, tak jakby zastanawiał się nad odpowiedzią.
- Nie wiem, może jutro - wzruszył obojętnie ramionami.
Kiwnęłam głową nic nie odpowiadając. Nie wiem co się ostatnio ze mną dzieje. Od momentu w którym pierwszy raz zobaczyłam go pod centrum handlowym, nie mogę się pozbierać. Minęło już ponad dwa tygodnie, a ja nadal mam wahania nastrojów i mam wrażenie, że z dnia na dzień jest mi coraz ciężej. Nie potrafię sobie z tym w jakiś sensowny sposób poradzić. Obiecywałam sobie, że jeśli już taki dzień jak tamten nadejdzie, zachowam zimną krew i będę traktowała go chłodno. Jednak teraz kiedy spędziliśmy ze sobą trochę czasu, wiem, że jest on jedną z osób, które chce mieć blisko przy sobie.
- Kurwa Ania - głośny jęk chłopaka, rozbiegł się po salonie.
Pokręciłam głową, bo dobrze wiedziałam, że chodzi mu o łzy, które zaczęły spływać po moich policzkach. To nie tak, że chciałam pokazywać swoją słabość, użalać się nad sobą, ale po prostu musiałam sobie popłakać. Widocznie moje ciało zadecydowało, że ten moment będzie najlepszym na wypuszczenie z siebie wszystkich emocji.
- Nie rób mi tego ponownie - nawet nie wiem kiedy te słowa wyszły z moich ust. Moja broda zaczęła się trząść, a bezgłośny płacz, zaczął przeradzać się w żałosny szloch. Nie miałam siły trzymać wszystkiego w sobie, musiałam wypłakać to, co powinnam wypłakać już długi czas temu.
Szczęka szatyna zacisnęła się mocno, tak samo jak jego pięści. Siedział nieruchomo patrząc na mnie jakby był sparaliżowany.
- Nie możesz - chlipnęłam, czując jak słone łzy spływają na moją rozpiętą kurtkę.
- Przestań płakać - mruknął beznamiętnie, opierając głowę o oparcie kanapy. Zamknął oczy, wsuwając swoje dłonie w kieszenie dresów.
Chciałam przestać, ale nie mogłam. Płakałam jeszcze bardziej, a moje ciało podskakiwało delikatnie do góry sprawiając, że cała kanapa drżała razem ze mną.
- Jesteście wszyscy tacy sami - szepnęłam, ocierając łzy wierzchem dłoni.
Janek otworzył oczy przenosząc na mnie wzrok, unosząc pytająco brwi do góry.
- Najpierw przyzwyczajacie do siebie, a później znikacie, nie patrząc na to, że ja też przywiązuje się do ludzi.
- Nie chce zrobić Ci krzywdy, póki jeszcze nie jest za późno - podciągnął się do pozycji siedzącej, pochylając swoje ciało do przodu.
- Trzeba było o tym pomyśleć trzy lata temu - roześmiałam się ironicznie, krzyżując ręce na piersi.
Janek podniósł się z kanapy, przechodząc wzdłuż salonu. Patrzył na mnie intensywnym wzrokiem, przeszywając nim na wylot. To było to samo spojrzenie, które zawsze przyprawia mnie o ciarki.
- Nie planowałem naszego ponownego spotkania - mruknął, przejeżdżając językiem po górnych zębach.
To zabrzmiało tak, jakby fakt, że znowu ma mnie na głowie, niemiłosiernie go męczył. Może po prostu po wyjściu z więzienia chciał ułożyć sobie spokojnie życie, a ja nie daje mu spokoju.
- Czyli nie mamy o czym rozmawiać - podniosłam się z kanapy, przemierzając szybkim krokiem w stronę korytarza.
- Nie o to mi chodziło - skrzywił się, widocznie zdając sobie sprawę z kąśliwości jego słów.
- Daruj sobie, już wszystko wiem - mruknęłam, przekraczając próg.
Moja ręka została opleciona ciepłymi palcami chłopaka. Pociągnął za nią stanowczo, ponownie wciągając mnie do salonu. Okręciłam się zatrzymując tuż przy jego klatce piersiowej. Nie miałam odwagi podnieść głowy do góry, tym bardziej w momencie, w którym kolejna fala łez wylała się niekontrolowanie na moje policzki.
- Mi wcale nie jest z tym łatwiej, rozumiesz? - złapał za moje ramiona, potrząsając nimi delikatnie - Od pierwszego momentu, w którym Cie rozpoznałem miałem ochotę coś rozjebać i to nie z powodu nerwów, tylko dlatego, że niemiłosiernie tęskniłem za tym widokiem - wsunął ręce pod moją kurtkę, zsuwając ją ze mnie bez pytania.
Stałam jak kołek, próbując opanować drżenie swojego ciała. Zamknęłam oczy, chcąc powstrzymać wydostające się z nich łzy.
- Ale prawdą jest to, że wolę dostać w mordę od jakiegoś cwela, niż przyglądać się jak jakiś nieznajomy typ Cię całuje - jego głos był ciężki.
Ułożył rękę na moim podbródku, zmuszając mnie bym na niego spojrzała. Moja klatka piersiowa unosiła się i opadała w szybkim tempie, a oczy biegały po całej twarzy chłopaka, która wyglądała na niesamowicie skupioną na mojej.
- I tak, wyszedłem wtedy z pokoju, bo poczułem się jakby ktoś zabrał mi sprzed nosa, leżące na środku chodnika, milion dolarów - ułożył ręce na moich policzkach, zataczając na nich kciukami kółka.
Patrzyłam na niego w ciszy, ale jemu widocznie to odpowiadało, bo mógł wyrzucić z siebie wszystko co mu przeszkadzało.
- I uprzedzając wszelkie pytania, oznajmiam ci, że nie mam zamiaru pojawić się na waszym weselu - zaśmiał się ironicznie, a jego oczy uciekły na chwilę w bok.
Wysunęłam ręce do przodu, rozsuwając jego czarną bluzę, otrzymując przy tym pytające spojrzenie szatyna. Oplotłam swoimi zimnymi dłońmi, jego plecy, przysuwając się do niego blisko. Oparłam głowę o jego klatkę piersiową, a raczej wcisnęłam ją mocno w jego bluzkę. Ręce chłopaka puściły moje policzki, tym razem obejmując mnie nimi w talii. Ugiął delikatnie kolana, zjeżdżając dłońmi jeszcze niżej, wsuwając je pod moje uda, biorąc mnie na ręce. Nie opierałam się, bo jedyne czego w tym momencie pragnęłam, to ponowie poczuć jego silne ramiona, mające całkowitą kontrolę nad moim ciałem.
- Jesteś tak zajebiście urocza, że przez ciebie staje się cipą - jęknął rozpaczliwie, kierując się ze mną na górę. Wszedł do swojego pokoju, nie dbając o to, że drzwi z maksymalną prędkością odbiły się od ściany. Podjął próbę ułożenia mnie na swoim łóżku, ale nie miałam zamiaru puszczać jego ciała, co spowodowało, że wylądował nade mną.
- I proszę cię, czegokolwiek bym nie zjebał, nie waż się przeze mnie płakać, rozumiesz? Ani ja, ani nikt inny nie jest wart chociażby twojej jednej łzy - powiedział półszeptem, patrząc mi prosto w oczy, tak jakby chciał wbić mi tą informację prosto do mózgu.
Kiwnęłam twierdząco głową, zagryzając nerwowo wargę.
- Jesteś strasznie spięta - mruknął, przejeżdżając dłonią po moim ramieniu - Zrobić Ci masaż? - zadał mi pytanie, które całkowicie zmieniło nastrój panujący w pokoju.
Roześmiałam się cicho, patrząc na niego spod byka.
- Wtedy zasnę szybciej niż ci się wydaje - westchnęłam, układając ręce nad swoją głową.
- Najwyżej to wykorzystam - Janek ukradkiem zmierzył mnie wzrokiem, jednak nie było to na tyle dyskretne, na ile powinno być.
Wywróciłam oczami, uderzając go piętą w tyłek.
- Poczekaj tu chwilę, pójdę po jakiś krem do łazienki - poruszył brwiami, uśmiechając się do mnie zadziornie. Podniósł się znad mojego ciała, wychodząc z pokoju.
Przekręciłam się na łóżku, układając głowę w poduszki. Złapałam za końce swojej koszuli, zdejmując ją przez głowę. Ułożyłam ją koło łózka, uśmiechając się delikatnie pod nosem.
- Dobra, szykuj się na... kurwa Ania - głośne jękniecie chłopaka sprawiło, że przekręciłam głowę w jego stronę.
Stał w progu, z kremem w ręce przyglądając się moim nagim plecom.
- No nie mów, że chciałeś używać tego kremu na moją koszulkę - roześmiałam się, widząc zdezorientowany wyraz jego twarzy. To nie jest coś, czego kiedyś już nie widział, więc nie widzę powodu, żeby czuć się skrępowana, tym bardziej, że patrzy tylko moje plecy, nic więcej.
Uniósł kącik ust do góry, podchodząc do łóżka. Wsunęłam głowę w poduszki, wyciągając ręce nad głowę. Sama pozycja sprawiła, że czułam się bardziej zrelaksowana. Pisnęłam cicho, kiedy zimny krem wylądował na moich plecach.
- Nienawidzę tego uczucia - stęknęłam w poduszki, zaciskając ręce na jej końcach.
- Zgodzę się z tym, że bywają lepsze - zaśmiał się cicho, przejeżdżając ręką pomiędzy moimi łopatkami, rozsmarowując krem.
Przez moje ciało przeszły przyjemne dreszcze, spowodowane miłym uczuciem. Ciepłe dłonie Janka, kontrastowały z zimną strukturą kremu. Manewrował rękami, sprawiając mi tym niesamowitą przyjemność, jakkolwiek to głupio brzmi. Sapnęłam zaskoczona, w momencie kiedy poczułam, że jego palce wślizgują się pod zapięcie mojego stanika, zwinnie je rozpinając.
- Będzie mi o wiele wygodniej - uspokoił mnie, a ja mimo że go nie widziałam, mogłam wyczuć, że się głupio uśmiecha - Zdejmij go całkiem, tobie też będzie wygodniej - pociągnął za jedno ramiączko.
- Cwaniak - mruknęłam rozbawiona, ale miał rację, bez niego będzie mi o wiele lepiej - Odwróć się - przekręciłam głowę w jego stronę, sprawdzając czy to zrobił. Nie myliłam się, mówiąc, że na jego twarzy widnieje głupkowaty uśmiech, na co wywróciłam oczami. Kiedy jego głowa odwróciła się w innym kierunku, uniosłam się delikatnie do góry, zsuwając ze swoich rąk ramiączka, układając stanik tuż obok swojej bluzki. Ponowie położyłam głowę w poduszkach, jednak tym razem skuliłam ramiona, trzymając je szczelnie zaciśnięte przy swoich bokach. Minęła chwila i poczułam jak ciepła dłoń chłopaka, wędruje od góry do dołu moich pleców, wyrywając tym samym z moich ust stłumiony jęk. Dolna część kręgosłupa na zawsze pozostanie moim słabym punktem, a on własnie go poruszył.
- Ja pierdole, ale się wjebałem w gówno - ciche warknięcie szatyna, nie umknęło moim uszom. Zjechał swoimi dłońmi na moje ramiona, łapiąc za nadgarstki. Chciał podciągnąć moje ręce nad głowę, tak jak miałam je wcześniej, ale spięłam się, nie pozwalając mu na ten ruch.
- Spokojnie, nic nie widzę - roześmiał się cicho, sprawiając tym, że odpuściłam.
Ułożyłam ręce nad swoją głową, wzdychając cicho. Czułam się na maksa odprężona, mimo że jego masaż ograniczał się do wodzenia dłońmi po moich plecach.
- Zrobiło mi się gorąco - w pokoju rozszedł się dźwięk odbijania suwaka o panele, co świadczyło o tym, że ściągnął swoją bluzę.
Jęknęłam rozpaczliwie nie czując jego dłoni na swoim ciele. Nie chciałam, żeby teraz przestawał, bo to było naprawdę dobre.
- Przykro mi, ale te ręce będą mi za chwilę potrzebne do czegoś innego - mruknął ściszonym głosem.
Uniosłam gwałtownie głowę do góry, przekręcając ją w jego stronę. Na moje policzki wkradł się ogromny rumieniec, kiedy zrozumiałam co miał przez to na myśli. Posłał w moją stronę zadziorny uśmiech, ponownie układając dłonie na moim ciele, ale tym razem po jego bokach. Przejechał palcami do góry, docierając nimi aż pod moje pachy, zahaczając przy tym niby przypadkowo, o boki moich piersi.
- Ciekawe co by powiedział na to Alan.
Słowa chłopaka zmroziły krew w moich żyłach. Moje ciało się spięło, kiedy uświadomiłam sobie co ja najlepszego wyprawiam. Dwa dni temu przyjęłam oświadczyny, a tymczasem leżę pod swoim byłym, bez stanika, pozwalając mu na to, aby gładził moje ciało.
Perspektywa Janka:
Uderzyłem się w myśli w głowę za to co właśnie powiedziałem. Sprawiłem tym, że miła i luźna atmosfera w sypialni prysnęła jak bańka mydlana. Ciało dziewczyny znowu się spięło, nawet bardziej niż było na początku. Między nami nastała grobowa cisza.
- Znaczy czy... kurwa nieważne, przepraszam - skrzywiłem się, marszcząc brwi.
- Nie, masz rację - jej głos nie był już nawet trochę wesoły, mam wrażenie, że nawet się trochę przestraszyła. Uniosła się delikatnie do góry, tak że nie mogłem zobaczyć nic więcej niż jej plecy, zakrywając na wszelki wypadek swoje piersi dłonią.
- Spokojnie, leż - westchnąłem, układając rękę na dolnej części jej odkrytych pleców, na co jej ciało podskoczyło.
- Nie, to nie powinno się nawet w najmniejszym stopniu wydarzyć - szepnęła, nerwowo sięgając po swoją czarną koszulę.
Pochyliłem się pomagając jej w tym, podając ją jej w ręce. Szatynka nie dbała już o założenie stanika, wkładając przez swoją głowę obcisłą bluzkę. Przekręciła się w moją stronę, a mój wzrok mimowolnie powędrował na jej piersi, powodując tym samym, że poczułem się jeszcze bardziej nabuzowany.
- Daj spokój, nie przejmuj się niczym - pokręciłem głową, próbując rozluźnić sytuację.
Dziewczyna nawet przez chwile nie spojrzała w moją twarz, schodząc z łóżka.
- Co robisz?
- Powinnam już wrócić do domu.
Kurwa było tak dobrze, ale musiałem ją speczyć. To logiczne, że pytanie o swojego narzeczonego w momencie, kiedy masuje ją jej były nie jest na miejscu. Przestraszył ją fakt, że robi coś co prawdopodobnie wykracza poza jej granice.
- Nie bój się, przecież jego tutaj nie ma. O niczym się nie dowie, a to, że odleciałaś... każdy by to zrobił - próbowałem naprawić sytuacje, łapiąc ją za rękę.
Stanęła koło mnie, przyglądając mi się z góry. Jej twarz stała się blada, co oznaczało, że naprawdę poczuła się głupio.
- Zresztą jestem twoim najlepszym przyjacielem i tylko cię masowałem. Wydaje mi się, że lepiej żeby to robił ktoś znajomy, niż jakiś zupełnie nieznajomy idiota w salonie spa - mruknąłem, chcąc ją jeszcze bardziej rozluźnić. To co powiedziałem nie miało wcale sensu, bo na dobrą sprawę przypadkowy pracownik spa, nie rozdziewiczył jego przyszłej żony, tak jak to było w moim przypadku. Ale czego oczy nie widzą, temu sercu nie żal, tym bardziej jeśli chodzi o Anię, która kurwa... jej niewinność przekracza wszelkie granice. Nie wiem co by było lepsze, to że zupełnie nie przejęłaby się moimi słowami, olewając fakt, że leży półnaga na łóżku, czy to, że własnie pobladła, pokazując tym, że ten tancerzyk nie jest jej obojętny.
- Po prostu... trzymajmy ręce przy sobie - odsunęła się ode mnie, puszczając moją dłoń.
Kiwnąłem twierdząco głową, mimo że wiedziałem, że jest to zupełnie niewykonywalne, bo ilekroć ją widzę, moje hormony, które zostały wygłodzone przez pobyt w więzieniu, szaleją.
- A teraz wracaj na łóżko i nie chce już widzieć, że jesteś smutna - skrzywiłem się, wyciągając rękę, by ułożyć ja na jej talli, ale szybko opamiętałem się, wplątując ją w swoje włosy. Obserwowałem jak jej ciało ponownie wspina się na łóżko. Pociągnąłem za końce swoich włosów, czując, że zaraz zwariuje.
- Obejrzyjmy jakiś film - mruknęła nieśmiało.
Jęknąłem głośno, opadając ciężko plecami na łózko.
- Wszystko w porządku? - spytała szybko, układając rękę na moim ramieniu.
- Daj mi chwilę - kiwnąłem głowa, podnosząc się z łóżka, by wyjść na moment na korytarz. Musiałem pobyć chwilę sam, bo nie wiele brakuje do tego, żebym rzucił się na nią jak na jakiś pierdolony kawałek mięsa.
__________________________
Czy wy też zauważyliście, że Ania przy Janku traci wszystkie zmysły, jest gotowa uwierzyć w jego każde słowo i doznaje dziesięć różnych stanów w ciągu dnia? Od płaczu, po zakłopotanie i radość.
Z kolei Janek ewidentnie nie może znieść faktu, że Ania nie jest już jego kobietą, co widać po jego niekontrolowanych ruchach.
PIERWSZAAAA!!!! IDE CZYTAĆ8)))
OdpowiedzUsuńDlaczego wydaje mi się że Ania jest w ciąży? XD
OdpowiedzUsuńToja XDDD
UsuńZauważyłam to. Świetny rozdział♥
OdpowiedzUsuńTo jest świetne *-* <3 czekam z niecierpliwością na nexta.
OdpowiedzUsuńMega rozdział 8))) czekam z niecierpliwością na następny 8):*
OdpowiedzUsuńGenialne 8)
OdpowiedzUsuńBoże genialny *-*
OdpowiedzUsuńczekam na następny rozdział(czemu co dobre tak szybko się kończy a tak długo się na to czeka)?:((((((
OdpowiedzUsuńOmg ten Alan niech umrze przy pierwszej, lepszej okazji :")
OdpowiedzUsuńTeż za tym głosuje XD
UsuńJa tak samo !
UsuńXDDD
UsuńUzalezniłam się od tego ok? Kocham to ff jest świetne i coraz lepsze z każdym nowym rozdziałem 💜💖💜 pewnie wiesz o tym ale liczę na to że Janek w końcu Będzie z Anią ale nie tak od Razu 💗jesteś świetna i zasłużyłas na milion wyświetleń 💕💖💞
OdpowiedzUsuńboże kocham to ff <3
OdpowiedzUsuńKlawy rozdzialik 8)
To jest genialne! Jeszcze nigdy nie czytałam lepszego ff! Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału. 😱
OdpowiedzUsuńJeju, tak bardzo dobry rozdział jak wszystkie inne ������❤��
OdpowiedzUsuńTo jest takie genialne! Kocham to ff! 😱
OdpowiedzUsuńNie no oni muszą być razem, choć nie wiem co „tancerzyk” na to. Super rozdział.
OdpowiedzUsuńPiszesz genialnie dziewczyno! <3
OdpowiedzUsuńTo jest takie genialne! Kocham to ff! ��
OdpowiedzUsuńTO JEST MEGAAAAA !
OdpowiedzUsuńRobi się mega ciekawie 8)))
Czekam na następny !
Miłego weekendu Aniu ! :)))
Niech ania będzie z Jankiem <3
OdpowiedzUsuńJeju cudowny <3 jak mam być szczera to mi nawet łezka puściła w jednym momencie!!
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział 8)
OdpowiedzUsuńJak zwykle rozdział NIEZIEMSKI <3 Uwielbiam i już czekam na następny rozdział <3 ^^
OdpowiedzUsuńJeju czekam na kolejny :))) ♥
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :)
OdpowiedzUsuńMega rozdział!
OdpowiedzUsuńTo jest świetne ;) naprawdę podoba mi się to jak piszesz :D czuje się jakbym tam była :)
OdpowiedzUsuńKocham, kocham, kocham! <3
OdpowiedzUsuńCzy tylko mivsię wydaje że Ania jest w ciąży? XD
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział 😉😊👍👍👍
OdpowiedzUsuńAlan umrzyj pls :) XDDD nie no a tak serio to Ania świetny rozdział i wgl wszystko:) podziwiam cie serio :) masz talent :) pisz wiecej :) nie marnuj tego talentu serio :)
OdpowiedzUsuńSuper jest ten rozdział! Nie moge sie doczekac kolejnego rozdzialu! Ten Alan mudi umrzeć. 😂🙈🙊✌👌😘❤
OdpowiedzUsuńHm.. A może tancerzyk jednak zdradza Anie? Ciągle wyjeżdża w trasy, tak?
OdpowiedzUsuńNie wiem co z tego będzie ale to będzie z pewnością dobre ;D
Kocham to jak piszesz :)
OdpowiedzUsuńNiech sie okaże, że Alanek zdradza Anie i niech Ania wróci do Janka błagam! 😭💘
OdpowiedzUsuńNiech Ania będzie z Jankiem *,* pasują do siebie poza tym widać, że pomimo 3 lat rozłąki nadal coś do siebie czują :D
OdpowiedzUsuńDodam, że bardzo prawdopodobne jest to, że Alan zdradzi Anię na wyjeździe (albo już ją zdradzał nie raz)
OdpowiedzUsuńZabij Alana ;-;
OdpowiedzUsuńA rozdział super ^^
mam nadzieje że Anka odda swoje ciało tej nocy Jankowi ;(( a Alan to gowno xd
OdpowiedzUsuńZabij Alana ;-; Im szybciej tym lepiej ;-;
OdpowiedzUsuńTo jest fantastyczne!!
OdpowiedzUsuńJejku *.* boskie. Za każdym razem kiedy czytam to wyczuwam się w rolę Ani lub Jasia. Najlepszy ff forever ❤
OdpowiedzUsuńMeega😍😍 czekam na ciąg dalszy😍👌
OdpowiedzUsuńEj niech ten alan umrze :') On jest tylko przeszkoda na drodze do ich wspolnego szczescia, nie lubie goscia haha😂
OdpowiedzUsuńNajlepsze ff jakie czytałam . Czekam na następny rozdział :]
OdpowiedzUsuńAnia <3 to juz rok ff! Gratulacje, mam nadzieje ze słuch o nim nigdy nie zniknie.. Podoba mi sie to, ze Ania mu ulega.. Przy Janku jest szczęśliwa.. <3
OdpowiedzUsuń