piątek, 15 stycznia 2016

Rozdział 2 cz.2

Nie potrafię zrozumieć tego, co się wczoraj stało. Nie mogłam dzisiaj wcale spać, jeść, a nawet rozczesać włosów, bo wszystko co znalazło się w moich rękach, lądowało na ziemi. Jestem zupełnie rozkojarzona, a najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie mogę tego w żaden sposób opanować. Wmawianie sobie, że zapomniałam o Janku, że jestem na niego niemiłosiernie zła i nie chce o tym dłużej myśleć, sprawiało, że okłamywałam samą siebie. Nie widziałam go trzy lata, i mimo że mogłam się spodziewać, że to nastąpi, spadło to na mnie ze zbyt duża siłą. Ciągle miałam w głowie jego oczy, których barwa w tamtym momencie była zupełnie zimna. Na samą myśl, jak intensywnie przeszywały moje ciało, przechodziły mnie ciarki. To trochę zabawne, ale naprawdę mocno zastanawiałam się nad tym, czy iść dzisiaj do pracy. Byłam skłonna udawać zatrucie pokarmowe, a nawet całkowicie z niej zrezygnować, jednak nie chciałam martwić Alana. Jest wrażliwym chłopakiem, więc zaraz panikowałby, że jestem chora i kazał leżeć w łóżku, a ja więcej tego nie zniosę. Muszę wziąć wszystkie problemy na swoje barki jak prawdziwa dorosła kobieta, a nie uciekać pierwszą lepszą ścieżką, która i tak chcąc nie chcąc, zakręci do punktu wyjścia.
Nabrałam głębokiego wdechu do płuc, zaczynając mocno tego żałować, kiedy mroźne powietrze podrażniło moje gardło. Zakasłałam kilka razy, poprawiając pasek od torebki na swoim ramieniu. Zmarszczyłam nos, stojąc koło ławki, na której można było zauważyć zgnieciony śnieg, po wczorajszym incydencie. Odwróciłam głowę do tyłu, zerkając w miejsce gdzie stał radiowóz, wywracając oczami.
Dlaczego ja tak rozdrabniam to na drobne kawałeczki? Minęły trzy lata, nie tydzień, miesiąc, czy chociażby cztery. Co było już nie wróci. Wystarczająco dużo nacierpiałam się przez tego chłopaka, lewo poradziłam sobie z depresją, ale jestem już innym człowiekiem. Oboje jesteśmy inni.
Zrobiłam stanowczy krok w stronę drzwi, orientując się, że jestem spóźniona. Szef nie będzie zadowolony z tego powodu, ale udam, że to wszystko przez złe warunki pogodowe, panujące na zewnątrz. Biegiem pośpieszyłam do garderoby, rzucając swoje rzeczy na podłogę, nie dbając o to, co się z nimi stanie, kiedy śnieg pokrywający ich materiał się rozpuści. Włożyłam na siebie tę samą sukienkę co wczoraj, wygładzając ją rękoma. Narzuciłam na plecy pelerynkę, postanawiając ją zapiąć w drodze na salę, gdzie powinnam być około piętnaście minut temu. Przemknęłam przez korytarz, mając nadzieję, że nie zostanę przez nikogo zauważona i ku mojemu zaskoczeniu, udało mi się. Czy wy to słyszycie? Pierwszy raz w życiu coś uszło mi na sucho.
- Przepraszam, gdzie znajdę salę z Mikołajem?
Damski głos sprawił, że się zatrzymałam. Odwróciłam się, robiąc ostatnią pętelkę ze sznureczków pelerynki, uśmiechając się przyjaźnie.
- Tutaj po lewo, własnie tam zmierzam - posłałam jej ciepłe spojrzenie, zerkając na małego chłopczyka, przytulającego się do jej nogi.
- To naprawdę dobrze się składa, bo ja jestem już spóźniona na spotkanie i...
- Nie ma sprawy, zajmę się nim - kiwnęłam głową, kucając przy dzieciaku - Cześć, jak ci na imię? - mrugnęłam do niego okiem zachęcająco.
- Tomek - zrobił krok w moją stronę, nawet nie zwracając uwagi na mamę.
- Ja jestem ciocia śnieżynka, chcesz się trochę pobawić? - złapałam go za rękę, spoglądając na kobietę, która dziękowała mi kiwając głową i szybko zniknęła za zakrętem korytarza.
- Tak. A mogę się pani o coś spytać? - zaczął odważnie, dotrzymując mi kroku.
- Jasne.
- Jak długo Mikołaj do nas jechał?
Otworzyłam drzwi prowadzące do sali, wchodząc do środka. Wszędzie było dużo dzieci, mam wrażenie, że dwa razy więcej niż wczoraj. Roześmiałam się cicho, słysząc pytanie Tomka, ponownie koło niego kucając.
- No myślę, że trochę mu to zajęło. Ale nie martw się, po drodze zatrzymywał się na gorącą herbatę u swoich znajomych - poczochrałam mu włosy, na co na jego twarzy pojawił się duży uśmiech.
Zaczął się rozglądać na boki, szybko odbiegając w stronę innych dzieci. Pokręciłam rozbawiona głową, poprawiając włosy.
- Bałem się, że już nie przyjdziesz.
Przez chwilę stres opanował całe moje ciało, słysząc dobrze znajomy, ale jeszcze bardziej zmysłowy niż kiedyś, głos Janka.
- Jeśli mam być szczera, to walczyłam z tym dylematem - odwróciłam się w jego stronę, od razu czując jak moje policzki zaczynają płonąć.
Nie wiem jak mogłam go wczoraj nie rozpoznać. Owszem, jego strój zakrywa większość twarzy, ale jego oczy... one są tak charakterystyczne, że rozpoznałabym je w stosie dziesięciu tysięcy innych fotografii.
Między nami nastała chwila ciszy. Żadne z nas nie miało pojęcia co powiedzieć. Byłam pewna, że on tak samo jak ja czuł się, jakby ktoś zrzucił mu na głowę dziesięciokilogramową cegłę. To co teraz czuję, na pewno nie jest normalne. Tak jakbym odzyskała coś, co straciłam kilka lat temu, ale w międzyczasie straciło to na wartości.
- Nie wierze w przeznaczenie, ale to chyba jakiś znak - rozpoczął, nie odwracając ode mnie wzroku.
Uniosłam do góry brwi, przegrywając walkę ze sobą, zaczynając rozglądać się po całym pomieszczeniu.
- Znak, że będę omijać cię szerokim łukiem - powiedziałam, siłując się na normalny ton, wymijając go i idąc w stronę grupki dzieci.
To co powiedziałam, było zupełną prawdą. Kochałam go, ale to było trzy lata temu. Teraz kocham Alana i to on jest mężczyzną, z którym planuje ułożyć sobie resztę swojego życia i nie pozwolę, by przeszłość wzięła górę nad teraźniejszością.

Perspektywa Janka:
Naciągnąłem czapkę na swoją głowę, kierując się w swoje stałe miejsce, czyli wielki tron, stojący po środku pomieszczenia.
- Kurwa - szepnąłem pod nosem. Było to jedyne słowo jakie cisnęło mi się na język, odkąd znalazłem się w tym miejscu. Wiem, że dzieją się różne rzeczy w życiu, a ja nie należę do ludzi, których coś mogłoby zdziwić, ale jednak. Trzy lata później, o tej samej porze, w tym samym miejscu. To była tylko i wyłącznie moja wola, kiedy decydowałem o tym, że nie chce by więcej przychodziła na widzenia. Zdaje sobie z tego sprawę, że prawdopodobnie złamałem jej serce, ale zrobiłbym to samo, każąc jej na mnie czekać.
Rozsiadłem się w fotelu, rozglądając po pomieszczeniu. Gromada dzieciaków biegała w każdą stronę, wykrzykując coś między sobą. Odnalazłem wzrokiem szatynkę, wbijając się mocniej plecami w oparcie. Zmieniła się. Mam wrażenie, że nawet urosła o kilka centymetrów, bo jej nogi wydają się nieziemsko długie.
Podążyłem wzrokiem wyżej, zawieszając go na jej pośladkach.
- Kurwa - warknąłem, sam do siebie, nie dbając o to, że może mnie ktoś usłyszeć.
Jeśli jej ciało kiedyś wyglądało dobrze, to teraz jest z niej idealny materiał na modelkę. Z małej, delikatnej kaczuszki, przemieniła się w seksownego i intrygującego łabędzia.
- Panie Mikołaju? - mały chłopczyk podbiegł do mnie, obracając w ręce kartkę z jakimś rysunkiem.
- Co tam? - zdecydowanie nie nadaje się na Mikołaja.
Pochyliłem się w stronę bruneta, poprawiając okulary.
- To prawda, że jak do nas jechałeś to zatrzymywałeś się na herbatę u swoich znajomych?
Wypuściłem głośno powietrze z ust powodując, że moja broda zaczęła powiewać.
- Skąd taki pomysł? - roześmiałem się nisko, łapiąc chłopca w pasie, by usadzić go na swoich kolanach.
- Ciocia śnieżynka mi tak powiedziała - wzruszył ramionami.
- Która?
- Mam tylko jedną ciocię śnieżynkę - powiedział oburzony, zerkając na mnie podejrzliwie.
Uniosłem ręce do góry, kiwając głową w geście zrozumienia.
- Zawołaj ją tutaj - mrugnąłem do niego okiem, stawiając go na równe nogi.
Chłopak zbiegł z dwóch stopni, szybko znikając w tłumie innych dzieci. Wsunąłem ręce w kieszenie swoich czerwonych, wypchanych spodni, czekając cierpliwie na jego powrót.
- Gdzie mnie ciągniesz - usłyszałem melodyjny śmiech, więc uniosłem swoją głowę.
Uśmiechnąłem się sam do siebie, widząc kogo nazwał swoją ciocią.
- Mikołaj mówił, żebym Cię zawołał - cmoknął ustami, nie puszczając ręki Ani.
Dziewczyna przekręciła głowę w moją stronę, posyłając w moją stronę pytające spojrzenie.
- To twoja żona? - kolejne pytanie wydostało się z ust chłopca.
Popatrzyłem na niego z góry, mrużąc rozbawiony oczy. Odchrząknąłem przenosząc wzrok na szatynkę, która stała, patrząc się zupełnie gdzieś indziej.
- Kiedyś na pewno - mruknąłem, przyglądając się jej profilowi.

Perspektywa Ani:
Nie mogę się na niczym skupić. Moja praca wymaga tego, abym była aktywna i fizycznie i psychicznie, ale niestety idzie mi to coraz gorzej. Wystarcza mi jego obecność, by targały mną coraz to inne emocje.
- A jak nazywa się żona Mikołaja? - Tomek pociągnął mnie za rękę, wyrywając mnie tym samym z rozmyśleń.
- A znalazłeś jakąś kandydatkę? - spytałam, kucając obok niego, próbując nie zwracać uwagi, na wiercący wzrok Janka, na mojej twarzy.
- Mikołaj mówił o tobie, dlaczego nas nie słuchasz? - przybrał dziwny wyraz twarzy.
Ponownie uniosłam brwi do góry, posyłając Jankowi przelotne spojrzenie.
- Żartował. Ja mam już męża - skwitowałam, podnosząc się razem z chłopczykiem na równe nogi.
Oboje spojrzeliśmy na Mikołaja, który miał zamknięte oczy.
- Co on robi? - chłopczyk szepnął mi na ucho.
Och Tomaszu, gdybyś tylko wiedział jak trudno jest rozszyfrować tego człowieka, na pewno być o to teraz nie zapytał. Ale jesteś tylko dzieckiem, ciesz się tym póki możesz.
- Mikołaju co robisz? - spytałam, podchodząc bliżej.
- Czaruje - mruknął, otwierając oczy w których zauważyłam złość.
Westchnęłam cicho, spoglądając na chłopczyka, który zajął się jednym z moich troczków. Uśmiechnęłam się smutno do siebie, nic więcej nie mówiąc.

***
Koniec drugiego i cały trzeci, a zarazem ostatni dzień pracy przebiegł mi naprawdę spokojnie. Oczywiście pomijając fakt, z kim znajduje się w jednym pomieszczeniu, ale cały czas starałam się zupełnie o tym nie myśleć. Praca to praca, nie powinno się wnosić do niej swoich prywatnych zmartwień. Zupełnie olewałam spojrzenia Janka, które swoją drogą nie wiem co znaczyły. To że ciągle był w przebraniu, bardzo mi pomagało. Nie musiałam oglądać jego prawdziwego wizerunku, który bolałby mnie jeszcze bardziej.
Wyszłam z gabinetu szefa, żegnając się przyjaźnie. Odebrałam swoją wypłatę i podpisałam kilka dokumentów na znak, że wszystko przebiegało legalnie. Przeszłam długim korytarzem, wychodząc z budynku. Zupełnie niekontrolowanie spojrzałam w miejsce, gdzie przedwczoraj spotkałam Janka. Nie wiem czy to przez strach, że może się to znów powtórzyć, czy dlatego, że podświadomie chciałam, aby się to powtórzyło.
Westchnęłam cicho, kiedy okolica okazała się być zupełnie pusta, pomijając kilka pojedynczych aut, przejeżdżających przez zaśnieżoną ulicę. Skierowałam się na parking, prosto do swojego samochodu, po drodze szukając kluczyków w swojej niewielkiej torebce. Odblokowałam zamki, wchodząc do środka, od razu uruchamiając silnik i włączając ogrzewanie. W momencie kiedy miałam już wyjeżdżać na ulicę moją uwagę przykuła postać wychodząca z galerii. Mimowolnie moje ciało oblała fala gorąca, kiedy zdałam sobie sprawę z tego, że jest to Janek.
Chłopak przeszedł kilka kroków przed siebie, zaraz stając w miejscu. Rozejrzał się na boki, wsuwając swoje ręce do kieszeni spodni.
Zagryzłam wargę, przyglądając mu się z ukrycia, korzystając z okazji, że nikt nie chciał wyjechać z parkingu. Szatyn wyglądał na zupełnie zagubionego, jego postawa nie była już taka pewna siebie, jak kiedyś... jak zawsze. Odniosłam wrażenie, że nie miał pojęcia co ze sobą zrobić. Zdziwił mnie fakt, że był sam i nie otaczała go żadna ochrona, ani żaden policjant, robiący kontrolę co czterdzieści minut.
Moja słaba strona wzięła nade mną górę, dlatego otworzyłam drzwi, wychodząc na zewnątrz.
- Janek - zawołałam, czując się dziwnie, kiedy usłyszałam, że mój głos zabrzmiał jakoś inaczej.
Chłopak ponownie rozejrzał się na boki, skanując wzrokiem parking, a że znajdowałam się na nim tylko ja, nie sprawiło mu to żadnego problemu, by mnie odnaleźć.
Zacisnęłam ręce na drzwiach samochodu, zaczynając żałować, że go zawołałam. Z każdym krokiem, który zbliżał jego osobę do mnie, czułam wzrastający stres w podbrzuszu.
Wyraz jego twarzy był poważny, może nawet trochę przygnębiony.
- Zrobiłaś prawo jazdy - zauważył, przyglądając się mojemu samochodowi.
- Jak widać - uśmiechnęłam się delikatnie, próbując wyglądać zupełnie naturalnie - Czekasz na kogoś? - spytałam, mając ochotę strzelić sobie w twarz za to głupie pytanie.
To zabrzmiało tak, jakbym była o niego zazdrosna, a ja po prostu jestem ciekawa.
- Nie - mruknął, przeszywając mnie wzrokiem - Właściwie to... - zaciął się na chwilę, delikatnie uśmiechając - Właściwie to wracam do domu - z jego twarzy całkowicie zniknęło, przygnębienie, które gościło tam jeszcze dziesięć sekund temu.
Popatrzyłam na niego chwilę, jednak szybko przeniosłam wzrok zupełnie gdzie indziej. Nie mogłam wytrzymać tego ciśnienia, które ciągle wzrastało w mojej głowie, kiedy myślałam o tym, że z nim rozmawiam. To trochę dziecinne, ale daje mocnego kopa w dupę.
- Wracasz do domu? - spytałam w szoku - To znaczy, wsiadaj, podwiozę Cie - poprawiłam się, szybko wsiadając do środka samochodu, czując się zażenowana swoim zachowaniem.
- Nie dzięki, nie chce robić kłopotu - usłyszałam, przytłumiony głos chłopaka.
- Wsiadaj - powtórzyłam, czując jakąś dziwną potrzebę odwdzięczenia się.
To on zawsze woził mnie tam, gdzie chciałam, a nawet kiedy nie chciałam. Nigdy nie dał mi za wygraną w tej kwestii, dlatego to ja teraz powinnam odwieźć go pod same drzwi.
Chłopak otworzył drzwi od strony pasażera, wsiadając do środka.
- Dziwne uczucie - mruknął, kiedy wyjechałam na ulice.
- Hm? - mruknęłam, nie przenosząc na niego wzroku, bo warunki panujące na ulicy, były naprawdę trudne.
- To ty jesteś kierowcą, a nie ja - zaśmiał się cicho, pochylając delikatnie do przodu.
Kiwnęłam jedynie głową, bo w moim gardle wyrosła ogromna gula, która uniemożliwiała mi podjęcia się jakiejkolwiek rozmowy. Nie wiem czemu, ale chciało mi się płakać. Miałam ochotę się rozryczeć jak jakiś bachor. Po prostu bałam się tego wszystkiego. Z jednej strony nie chciałam myśleć o przeszłości, tym bardziej sobie o niej przypominać, a z drugiej strony sama robiłam na przekór. Mogłam spokojnie odjechać z parkingu, wrócić do domu, nie myśląc o tym wszystkim więcej, nie mając pojęcia co robi Janek, ale sama zaproponowałam mu podwózkę.
Spojrzałam w lusterko, przyglądając się skupionej twarzy szatyna. Jego szczęka co chwilę zaciskała się i rozluźniała, tak jakby nad czymś mocno myślał. Mam wrażenie, że schudł, ale zdecydowanie więcej ćwiczył. No tak. Co innego miał do roboty, siedząc trzy lata na dupie w więzieniu, mając pewnie okrojony zakres czynności, które mógł wykonywać. Ale fakt, zmienił się. Zdecydowanie wydoroślał, wyprzystojniał.
Drogę do jego domu znałam na pamięć. Nie będę ukrywać, że jeszcze kilka miesięcy po naszym rozstaniu potrafiłam przyjść i patrzeć w okna, jak jakiś nawiedzony człowiek. Zawsze szłam tam z nadzieją, że odsłoni firankę, albo otworzy drzwi i mnie zaprosi do środka, ale kończyło się inaczej. Wracałam załamana do domu, nie będąc w stanie ogarnąć się, przez kolejne dwa dni.
Oczy chłopaka rozbłysły, kiedy zaparkowałam na chodniku obok jego domu. Patrzył na niego przez okno, nie ruszając się z miejsca.
- Dotarliśmy - stwierdziłam, tak jakby nikt tego nie zauważył.
Głowa Janka przekręciła się w moją stronę. Jego twarz znowu była poważna. Patrzył przez chwilę na mnie, opadając mocno plecami na oparcie fotela.
Domyślałam się o co mu chodzi. Przecież nie było go tutaj trzy pieprzone lata i tak nagle z dnia na dzień ma tam wejść, jak gdyby nic. Do tej pory miał do dyspozycji twarde więzienne łóżko, i cztery ściany w które pewnie patrzył całymi dniami, a teraz ma przestrzeń. Nie muszę przypominać jak wygląda jego dom, jest po prostu duży.
- Wejść z tobą? - powiedziałam to, nawet się nie zastanawiając. Po prostu nadal chciałam się mu odwdzięczyć.
- Nie będę ci robił problem...
- Przestań, mam czas - przerwałam mu, gasząc silnik.
Otworzyłam drzwi samochodu, wychodząc na zewnątrz. Poczekałam aż chłopak zrobi to samo. Czułam się dziwnie, bo miałam wrażenie, że stoję ponad nim. Byłam zdecydowana, mogę powiedzieć, że nawet pewna siebie, a on zdenerwowany i zamknięty w sobie. Zabawne jak bardzo role się odwróciły.
Nacisnęłam na klamkę od furtki, wchodząc na jego podwórko. Kiedy usłyszałam jego kroki tuż za sobą, weszłam na schody, stając koło drzwi. Janek pojawił się obok mnie, wsadzając klucz do zamka, przekręcając nim dwa razy w prawą stronę. Otworzył drzwi, dając mi pierwszeństwo wejścia do środka. Tak szybko jak zrobiłam pierwszy krok do przodu, zrobiłam krok do tyłu, wpadając tym samym na chłopaka.
- Łoł - roześmiał się głośno, kiedy moja głowa odbiła się od jego klatki piersiowej.
Na moje policzki wkradł się wielki rumieniec, bo zachowałam się głupio. Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale kiedy zobaczyłam wnętrze domu, po prostu coś mnie ukłuło.
- Przepraszam - zaśmiałam się nerwowo, zakładając kosmyk włosów za ucho. Ściągnęłam buty, a następnie kurtkę, wieszając ją na wieszaku.
Janek zrobił to samo, zaraz przechodząc do salonu, w którym panował mały chaos. Zmarszczyłam nos, opierając się o framugę.
- Zaproponowałbym ci coś do picia, ale chyba zależy ci jeszcze na swoim życiu - mruknął, odwracając się w moją stronę.
- Herbatka sprzed trzech lat? Czemu nie? - zaśmiałam się cicho.
- Trzy lata - mruknął cicho, przechodząc w stronę schodów.
Skierowałam się za nim, obserwując jego plecy. Nie wiem dlaczego za nim szłam, ale po prostu nie chciałam stać sama na dole. Weszłam za nim do jego pokoju, patrząc jak rzuca się na łóżko.
Zacisnął oczy, a między brwiami pojawiła się malutka zmarszczka. Objął rękoma poduszę, przyciskając ją do swojego brzucha, jęcząc ciężko. Wyglądał na cholernie zmęczonego, a zarazem zmartwionego. Nie wyglądał zdrowo, tak jak zawsze.
- Kurwa.nigdy.więcej.tego.jebanego.twardego.łóżka - wysyczał przez zaciśnięte zęby, z taką złością, że mimo, że to nie było skierowane do mnie, na moich rękach pojawiła się gęsia skórka.
Oblizałam powoli wargi, nie ruszając się z miejsca.
- To było tak, jakbyś codziennie spała na panelach - otworzył oczy, patrząc na mnie z ulgą.
- Teraz będzie tak tylko wtedy, kiedy się opijesz - zaśmiałam się cicho, wsuwając ręce do kieszeni swojej bluzy.
Chłopak podniósł się do pozycji siedzącej, patrząc na mnie w ciszy. Robiłam dokładnie to samo, patrząc prosto w jego oczy.
- Zmieniłaś się - przerwał ciszę, schodząc z łózka.
- Przytyłam - wzruszyłam obojętnie ramionami.
Chłopak pokręcił przecząco głowa, przecierając ręką policzki.
- Nabrałaś kształtów - zmierzył mnie wzrokiem, a na jego usta wkradł się zadziorny uśmiech.
Wywróciłam oczami, spuszczając głowę.
- Za to ty się nie zmieniłeś
Janek uniósł ręce do góry w geście obronnym, podchodząc do okna.
- Dobrze tak wrócić na stare śmieci - westchnął, opierając ręce o parapet - A ty? Co u ciebie? - odwrócił się w moja stronę, tym razem opierając tyłek o parapet.
- Jest świetnie - uśmiechnęłam się delikatnie.
Nie widzę potrzeby mówienia mu prawdy. Jeszcze by tego brakowało, abym usiadła z nim przy stole i zaczęła się zwierzać z problemów, z którymi się zmagam.
- Masz męża - bardziej stwierdził niż spytał, spoglądając na mnie dziwnym wzrokiem.
Zrobiłam krok do tyłu, opierając się o ścianę, wzdychając cicho.
- Mam chłopaka.
- Czyli to nie mąż? - uniósł do góry brwi, prostując swoje plecy.
- Jeszcze nie - zaakcentowałam pierwsze słowo, na co szczęka Janka została mocno zaciśnięta.
Między nami nastała chwila ciszy, która z sekundy na sekundę stawała się coraz bardziej denerwująca.
- Mogłabym pójść jeszcze w jedno miejsce, a później już znikam? - spytałam, łapiąc za klamkę.
- Możesz iść gdzie chcesz - chłopak tak samo oderwał swoje ciało od parapetu idąc zaraz za mną.
Kierowałam się do piwnicy. Po prostu chciałam jeszcze raz rzucić okiem na salkę, która jest dla mnie dość sentymentalna. Nie wiem, tak mnie jakoś naszło.
Zeszłam po schodach w dół, ciągle słysząc za sobą kroki chłopaka. Szedł za mną, a ja czułam się skrępowana, ale nie chciałam mu zwracać uwagi. Zatrzymałam się na chwilę, szukając wzrokiem włącznika światła, nie pamiętając gdzie on się znajdował. Janek wyręczył mnie, domyślając się o co mi chodzi. Jest grudzień, ciemno robi się już o godzinie 15, więc w domu także panuje ciemność.
Jęknęłam w duszy, kiedy wchodząc do środka zauważyłam świetnie oświetloną salę. Chłopak naparł na moje ciało, powodując tym, że weszłam jeszcze dalej. Zmarszczyłam brwi, widząc na środku pomieszczenia zwiniętą rzecz. Widocznie Janek też ją zauważył wymijając mnie i podchodząc jeszcze bliżej. Otworzyłam usta, kiedy podniósł z ziemi sukienkę. Sukienkę, którą mam wrażenie, że oboje doskonale pamiętamy. Moje serce zwiększyło tempo swojej pracy kilkakrotnie, przypominając sobie urywki tamtego odległego dnia.
- To nie był dobry pomysł - mruknęłam, zdając sobie sprawę z tego, że ta sukienka, leżała w tym miejscu tyle lat. Nawet nie zdajecie sobie sprawy z tego, jak takie rzeczy bardzo trafiają w człowieka. Patrzenie na dom, w którym są nawet ślady mojej osoby, to dosyć mocne przeżycie.
Janek stał na środku sali, z sukienką w ręku, patrząc przed siebie.
- Ja... już wracam do domu - odwróciłam się, szybko wchodząc po schodach na górę. Nie mogłam dalej na to patrzeć, bo wszystko za bardzo mnie bolało. Czułam łzy w kącikach swoich oczu, a przecież nie powinnam się tak zachowywać. To jest przeszłość. P.R.Z.E.S.Z.Ł.O.Ś.Ć. Mam nowe życie, jestem szczęśliwa, więc co ja do chuja tutaj robię?
- Czekaj - usłyszałam za sobą głos chłopaka.
Ułożył rękę na moim ramieniu, odwracając mnie w swoją stronę.
- Nie chcę zachowywać się jak twój wróg. Nie chce też udawać, że cię nie znam, bo tak się nie da, okej? - zaczął, patrząc na mnie z góry - Nikt nie musi nic wiedzieć, po prostu... zachowujmy się jak starzy, dobrzy przyjaciele, dobra? - skrzywił się, mówiąc swoje słowa.
Patrzyłam na niego w skupieniu, ale zrobiłam kilka kroków do tyłu, by zmniejszyć dystans między naszymi ciałami. Oparłam się o ścianę kiwając twierdząco głową.
- Ale nie ukrywam, że kurewsko za tobą tęskniłem - stanął przede mną, a ja w jednej chwili, poczułam się dziesięć razy mniejsza, dziesięć razy słabsza i dziesięć razy bardziej zagubiona niż dwadzieścia sekund temu.

59 komentarzy:

  1. Super, jak zawsze��

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja nie mogę?! 😍

    OdpowiedzUsuń
  3. CUUUDO !! Świetny rozdział , czekam na kolejny :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Jaki ten rozdział jest piękny 😭😍

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny 😉😊

    OdpowiedzUsuń
  6. Aaaaaaaa! Genial-ny roz-dzi-ał! Jesteś mega mega mega!

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wiem dlaczego, ale sie poryczałam na fragmencie o sali... Oni musza byc razem. MUSZĄ ;-; ide ryczec ;-;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesze się że nie tylko ja rycze... 3 dni temu tu wpadłam na tego bloga i przeczytałam od razu 1 część płacąc bardzo bardzo BARDZO często a dzisiaj nadrobiłam reszte... nie wiem dlaczego ale jak to czytam to ciągle płacze co normalnie mi się nie zdarza . Dobrze że nie tylko ja rycze bo robię to zbyt często

      Usuń
    2. Ciesze się że nie tylko ja rycze... 3 dni temu tu wpadłam na tego bloga i przeczytałam od razu 1 część płacąc bardzo bardzo BARDZO często a dzisiaj nadrobiłam reszte... nie wiem dlaczego ale jak to czytam to ciągle płacze co normalnie mi się nie zdarza . Dobrze że nie tylko ja rycze bo robię to zbyt często

      Usuń
  8. Łzy od momentu wejścia do domu Janka nie przestały mi lecieć aż po ok.10 min od przeczytania rozdziału!!!!!!!Oj muszę mniej to wszystko przeżywać :)

    OdpowiedzUsuń
  9. coraz lepiej ci idzie <3 świetna jesteś <3 pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny, czekam na nastepny:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Najs ;3 Masz talent mordeczko ;3

    OdpowiedzUsuń
  12. Jest idealny czekam na kolejny i nie mogę się doczekać! ❤

    OdpowiedzUsuń
  13. Czy tylko ja ryczałam ? :'(
    Meega rozdział !!!

    OdpowiedzUsuń
  14. Rozdział jest świetny <3 Jestem ciekawa co będzie dalej :D Zapraszam na moje opowiadanie -> https://www.wattpad.com/myworks/51625104-bd-na-zawsze-jdabrowsky

    OdpowiedzUsuń
  15. Czy tylko ja myślę/mam nadzieję/chcę żeby Janek i Ania znów byli razem??

    OdpowiedzUsuń
  16. aż się popłakałam takie to piękne :') prosze nie każ mi długo czekać bo umrę robisz mega robotę ta historia jest najlepsza na świecie
    Polecam
    wierna czytelniczka
    pozdrawiam
    z poważaniem :*

    OdpowiedzUsuń
  17. O matulu! Cudowny!!!

    OdpowiedzUsuń
  18. Szczerze? Ten rozdział był świetny! W końcu jakaś rozmowa między nimi, dopiero teraz sobie uświadomiłam jak za tym tesknilam xd

    OdpowiedzUsuń
  19. Aaaaaaaaa<3
    Świetny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  20. Jeejuuuu 💞💞 to jest takie super <3 cieszę sie NAPRAWDĘ ze powstała ta część ^^ juz nie moge sie doczekać następnego rozdziału! Swietnie piszesz 💝💝

    OdpowiedzUsuń
  21. Popłakałam się, taki wzruszający ren rozdział, świetna jesteś!

    OdpowiedzUsuń
  22. Coś cudownego :( uwielbiam cię ♡

    OdpowiedzUsuń
  23. Zdaje mi sie ze Janek nie odpusci i bedzie walczyl, mam taka nadzieje :) czekam na nastepny rozdzial, tak samo zajebisty jak ten mam nadzieje

    OdpowiedzUsuń
  24. Cudny Aniu ❤️❤️❤️

    OdpowiedzUsuń
  25. Miazga totalna!
    Ania się tak dorośle zachowała :D

    OdpowiedzUsuń
  26. Cudowny rozdzial ♡
    Popłakałam sie na końcu :""(
    Jejku bede trzymać kciuki żeby byli razem :")
    Coś czuje,że Ani uczucia do Janka powrócą :)
    Pozderki i czekam na kolejne rozdzialy 8)

    OdpowiedzUsuń
  27. O matko! *,* ten rozdział jest wspaniały :) nie mogę doczekać się co będzie dalej ;) Naprawdę nie wiem skąd ty bierzesz takie pomysły c; masz wielką wyobraźnię :D podziwiam Cię

    OdpowiedzUsuń
  28. Cudny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  29. Niech do czegoś dojdzie! Błagam!

    OdpowiedzUsuń
  30. Ohhhhhhhhhh.... <3 cuuuuudneeeee :* :3

    OdpowiedzUsuń
  31. Ale to jest zajebiste! Wohohohohoooooo, szacuneczek! Mega mi się to podoba Aniu :) Czekam na next ^^
    anotherstory-jas.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  32. Omatkoo!!😍😍😍 kocham!❤❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  33. tak bardzo mi tego brakowało

    OdpowiedzUsuń
  34. Wooow jejciu...Poryczałam sie nwm dlaczego pewnie przez wspomnienia...Czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  35. Boże umieram! Jak oni wydorośleli,łoł.Ej dziwnie się czuję,oboje mają swoje życie...To mi mózg zjada.Egh...kocham to opowiadanie,czekam na kolejny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  36. Świetny ;))
    Czekam na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  37. Świetny ♡ mimo wszystko mam wrażenie, że będą w przyszłości razem ^^ kiedy przeglądam komentarze pod rozdziałami, widzę same 'pierwsza' albo 'świetny rozdział Ania'. Trochę denerwujące, że ludzie nie piszą o wrażeniach po rozdziale. Sama piszę książki i wiem, że to kochane, ale też troszkę denerwujące. Mam nadzieję że nikt, kto czyta ten komentarz nie ma na mnie namiarów bo przestanę dostawać komentarze xd rozdział świetny i jak najszybciej pisz następny! C:

    OdpowiedzUsuń
  38. Takie to piękne , aż emocje wzieły góry . na sam koniec przypominając sb kazda ich wspolna chwile .. Pierwszy pocalunek .. Seks .. I te emocje .. Mam nadzieje , ze beda razem ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  39. Ja nie mogę 😍😍to takie fantastyczne że dwie osoby których łączyła mogę nadal ze sobą rozmawiać wspomnienia pierwszy pocałunek ... Seks... i tym podobne po prostu się rozpłakałam na końcu Ania Kocham cię. Mam nadzieję że znowu będą razem nie będę cię kochać tak jak wtedy

    OdpowiedzUsuń
  40. Aniu wsumie to.....chce mi się płakać

    OdpowiedzUsuń