niedziela, 6 września 2015

Rozdział 42

"Zacisnąłem mocno oczy, chcąc zrobić coś, by sprawić żeby to co zrobiłem złego wobec tej dziewczyny, nigdy nie miało miejsca. Czuje się tak dobrze, kiedy leży obok mnie, a swoimi czynami doprowadzę do tego, że jej tu zabraknie na zawsze."

Perspektywa Ani:
Przebudziłam się cała zalana potem. Mój oddech był ciężki, a klatka piersiowa unosiła się i opadała w szybkim tempie. Podniosłam się do pozycji siedzącej, rozglądając na boki. Dobrze wiedziałam gdzie się znajduje. Ciemne ściany, ciemne meble i kontrastująca z tym wszystkim biała pościel, znajdowały się wyłącznie w pokoju należącym do Janka. Przekręciłam głowę w bok, napotykając chłopaka wzrokiem. Jego twarz była zwrócona w moją stronę, a usta lekko rozchylone.
Przetarłam ręką twarz, zdecydowanym, lecz delikatnym ruchem, schodząc z łóżka. Zimne powietrze podrażniło moją nagą skórę na nogach, przez co przez moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Spojrzałam w dół, na bluzkę, która jedynie okrywała moje ciało. Nie przypominam sobie momentu, kiedy ją zakładałam, ale za to pamiętam wszystko co działo się przed tym. Dom, płomienie, krzyki, płacz. Nadal słyszę w swojej głowie dźwięk skwierczącego ognia. Rozejrzałam się szybko po pokoju, w poszukiwaniu swoich ciuchów, znajdując je wzrokiem na podłodze, po drugiej stronie łózka. Szybkim krokiem skierowałam się w ich stronę, jednocześnie ściągając bluzkę przez głowę, rzucając ją na krzesełko obok. Wsunęłam na nogi spodnie, ciągnąc za nogawki z frustracją. Moja głowa pulsowała niemiłosiernie, sprawiając, że momentami kręciło mi się w głowie. Pociągnęłam nosem, mając przed oczami obraz palącego się domu. Swojego domu, który był jedyną pamiątką po mojej mamie i całym dzieciństwie. Mimo że nadal to do mnie nie dochodzi sprawia, że czuje ogromną stratę i pustkę.
Naciągnęłam rękawy bluzy na ręce, tyłem cofając się w stronę drzwi. Nie mogę tu zostać i spokojnie spać. Przecież do cholery mój dom się spalił, a ojciec prawdopodobnie wylądował w szpitalu. Nienawidzę go, ale jest moim ojcem i muszę przy nim być.
Syknęłam głośno, kiedy moja ręka zderzyła się z grubą książką stojącą na rogu szafki, o której kompletnie zapomniałam. Próbowałam uratować sytuacje, wykonując rękoma gwałtowne ruchy w powietrzu, by ją złapać, lecz na marne. Twarda okładka książki w mgnieniu oka, uderzyła z impetem w panele, wydając przy tym ostry dźwięk. Zacisnęłam usta, automatycznie przenosząc wzrok w stronę szatyna, który podniósł się do pozycji siedzącej. Jego oczy były zmrużone i zupełnie nie obecne, ale jego wzrok wciąż był przenikliwy.
- Co się stało? - ziewnął, spoglądając na mnie mętnym wzrokiem.
Pokręciłam głową, szybko podnosząc książkę, by ułożyć ją w jej prawowitym miejscu. Chłopak odgarnął kołdrę ze swojego ciała, przenosząc wzrok na elektroniczny zegarek, który wskazywał godzinę szóstą rano.
- Gdzie Ty się wybierasz? - zmarszczył brwi, przenosząc wzrok ze swojej białej koszulki, którą ułożyłam na krześle, na moje ubrania.
- Jadę do szpitala - powiedziałam pustym głosem. Czuję tyle emocji na raz, że nie potrafię ich opisać odpowiednim słowem.
- Wracaj do łóżka. Wszystko jest w normie - głos chłopaka był nadzwyczajnie spokojny.
Pokręciłam przecząco głowa, robiąc kolejny krok w tył. Złapałam za klamkę, naciskając na nią delikatnie. Nie czekając dłużej, skierowałam się w stronę schodów, łapiąc się poręczy.
- Ania, proszę Cie, posłuchaj mnie - głos chłopaka rozniósł się po korytarzu, a chwilę potem mogłam poczuć jego ciepłe dłonie na swoich biodrach.
Nie zatrzymałam się, powodując że ręce chłopaka zsunęły się z mojego ciała, które znajdowało się coraz niżej.
- Daj mi spokój - powiedziałam cichym głosem, idąc wzdłuż korytarza na pierwszym piętrze.
Nie chce żeby znowu mówił mi co mam robić. Moja złość do niego nie minęła, a mówiąc że wszystko będzie dobrze, mimo że nie będzie, wcale nie pomaga. Chłopak zatrzymał się w połowie schodów, wzdychając ciężko. Usiadł na schodku, obserwując moje ciało w ciszy. Spojrzałam na niego przelotnie, marszcząc mimowolnie czoło. Posłuchał moich słów? Poddał się?
Pochyliłam się na dół z zamiarem znalezienia swoich butów, które o dziwo się tam nie znajdowały. Oparłam się gwałtownie o ścianę, kiedy poczułam mocny ból w podbrzuszu. Zacisnęłam ręce, układając je w tamtym miejscu.
- Wszystko w porządku? - szatyn szybko pojawił się obok mnie, łapiąc za ramiona.
Nie odezwałam się słowem, zaciskając mocno oczy. To był ból, którego nigdy nie czułam. Tak jakby ktoś wbił mi drut kolczasty w brzuch i wirował nim dookoła, dla zabawy.
Sapnęłam ciężko, kuląc się.
- Kurwa, Ania, co się dzieje? - w jego głosie można było wyczuć delikatną panikę.
Odchyliłam głowę do tyłu, wskazując ręką na brzuch. Mocne ukłucie wyrwało z moich ust głośny jęk, kiedy chłopak pochylił się nade mną, układając jedną rękę pod moimi kolanami, a drugą na plecy, biorąc na ręce. Chwile potem poczułam pod plecami ciepły materac łóżka, które opuściłam niecałe dziesięć minut temu. Sapnęłam, przełykając ciężko ślinę. Zamknęłam oczy, czując jak wszystkie dolegliwości kumulują się w mojej głowie, powodując jej zawroty. Słyszałam głos Janka, który prawdopodobnie o coś mnie pytał, ale byłam na tyle skupiona na opanowaniu bólu, że nie odpowiadałam.
- Słyszysz mnie? - potrząsnął moim ramieniem, sprawiając że przeniosłam na niego wzrok.
- Już lepiej - wyszeptałam, rozpinając guzik swoich spodni, by móc ułożyć rękę jeszcze niżej.
- Co Cię boli? - między jego brwiami pojawiła się malutka zmarszczka, kiedy ściągnął je w jedną linię.
- Brzuch - mruknęłam cicho, zamykając oczy.
Nie mam pojęcia skąd wziął się ten ból, który swoją drogą nie był takim zwyczajnym bólem brzucha. To było coś strasznego, sprawiającego że czułam jakby mnie ktoś rozpruwał od środka. Ręka szatyna wylądowała na moim podbrzuszu, zaczynając kreślić na nim koła. Czułam jego szorstkie, ciepłe palce, które dążyły na około pępka. Nie miałam siły by w jakikolwiek sposób się opierać. Przeniosłam na niego swój zamglony wzrok, przyglądając się jego twarzy, która wyrażała ogromne skupienie. Patrzył na mój brzuch tak uważnie, jakby chciał wyczytać z niego przyczynę całego bólu. Przyłożyłam rękę do ust, kiedy poczułam mdłości. Zerwałam się na równe nogi, szybko kierując w stronę toalety. Podniosłam klapkę od sedesu, od razu do niego wymiotując. Minęło kilka chwil, kiedy poczułam na swoim karku, ciepłe dłonie chłopaka, odgarniające moje włosy z twarzy. Czułam się okropnie, nie tylko psychicznie ale i fizycznie. Resztki moich sił, które kłębiły się gdzieś w środku mnie, nagle wyparowały, pozostawiając moje ciało w zupełnym rozpadzie. Mimo że wyrzuciłam z siebie już wszystko, co doprowadziło mnie do takiego stanu, nie miałam siły się podnieść z ziemi. Oparłam twarz o swoją rękę, przymykając oczy.
Janek widocznie domyślając się mojego stanu, złapał mnie za biodra, unosząc delikatnie do góry. Ostrożnie podprowadził mnie do umywalki, odkręcając ręką kran. Nachyliłam się, nabierając wody do rąk, opłukując nią usta i twarz. Kiedy doprowadziłam się do względnego stanu, moje plecy ponownie ciężko opadły na łózko. Przyłożyłam rękę do czoła, wzdychając głęboko.
- Napij się wody - cichy głos chłopaka, doszedł do moich uszu, kiedy położył szklankę na stoliku, obok łóżka.
Patrzył na mnie dziwnym wzrokiem, którego nie potrafię opisać. Niby ten sam co zawsze, ale jednak inny. Był strasznie przenikliwy, aż momentami zbyt bardzo. Czułam się jakby chciał wejść do mojej głowy. O tym własnie mówię. Raz się na mnie wydziera, robi ze mnie swoją ofiarę i zachowuje się jakbym była jego karą, a zaraz po tym chce wszystko naprawić, robiąc rzeczy, które już dobrze na mnie opracował. Wie co sprawi, że mu ulegnę, zapomnę i dam kolejną, niezliczoną szansę, którą i tak prawdopodobnie straci przy kolejnej, najbliższej okazji. Oboje toczymy to wielkie koło, które nie prowadzi do niczego rozsądnego.
Chłopak nadal stał nad łóżkiem, przyglądając mi się uważnie. Nie siadał obok mnie, mimo że miał na to miejsce. Przesunął koniuszkiem języka po swojej dolnej wardze, marszcząc brwi, tak, jakby nad czymś intensywnie myślał. Nie zmieniając wyrazu twarzy, podszedł do szafy, wyjmując z nich pierwsze lepsze dresy, wsuwając je na nogi. Z tego wszystkiego, nawet nie zwróciłam uwagi, że ciągle był ubrany wyłącznie w bokserki. Stanął obok okna, mocno zaciskając szczękę.
- Jak się czujesz? - spytał, przerywając chwilę ciszy.
Nie przenosząc na niego wzroku, pokręciłam głową.
- Już lepiej - mruknęłam cichym głosem, mimo że to nie było zgodne z prawdą. Wciąż czułam jak przez mój brzuch przechodzą mocne skurcze, a obraz przede mną wiruje sprawiając, że czuje się skołowana.
- To nie jest normalne, żeby ten ból pojawił się tak nagle - pokręcił głową, ciągnąc ręką za końce swoich włosów. - Kurwa - z jego ust wydostało się mocne warknięcie, a jego duże oczy skierowały się na moją twarz. Przeszedł szybko w moją stronę, zmniejszając między nami dystans.
- Ból brzucha, zawroty głowy, mdłości - powiedział na jednym tchu, patrząc na mnie z góry. Jego brwi z sekundy na sekundę, były coraz bliżej siebie. - Co jeśli jesteś w ciąży? - powiedział ciężkim głosem, a jego plecy wyprostowały się, napinając wszystkie mięśnie. Jego słowa wywołały u mnie fale gorąca, mimo że doskonale wiedziałam, że jego przypuszczenie jest błędne. Powiedział to w taki sposób, że nie potrafiłam rozgryźć, czy była to nadzieja, czy wyrzut.
Zsunęłam rękę z czoła, przenosząc wzrok na jego twarz, która okazywała delikatny szok. Pokręciłam przecząco głową, nic nie odpowiadając.
- Jesteś tego pewna? Przecież to są objawy, zajścia w ciążę, a przecież my - jego oczy były wpatrzone prosto w moje - uprawialiśmy seks w takiej odległości czasowej, że to wszystko na to wskazuje - jego głos był niski i nadzwyczaj poważny - Może powinnaś zrobić test ciążowy? - zaproponował, patrząc na mnie z góry.
Zmarszczyłam brwi, kręcąc przecząco głową.
- Ale...
- To nie może być ciąża - przerwałam mu stanowczym głosem.
Jego głowa odchyliła się do tyłu, łapiąc głośno powietrze do ust.
- Nie możesz być tego pewna - pokręcił głową.
- Mam okres - powiedziałam, przenosząc wzrok na szafkę za nim.
Co prawda jest on mega spóźniony, bo nie miałam go dwa miesiące, ale czasami tak jest. Nie zawsze miałam go regularnie, dlatego nie jest to dla mnie dziwne.
Szczęka chłopaka zacisnęła, się a wzrok nadal nie schodził z mojej twarzy. Jego oczy wyrażały coś czego nie mogłam zrozumieć, tak jakby mu ulżyło, a jednocześnie się zawiódł.
- W takim razie jedziemy do lekarza - powiedział stanowczym głosem, odwracając się za siebie, sięgając po biała bluzkę w której spałam, zakładając ją przez głowę.
Nie opierałam, się bo i tak chciałam jechać do szpitala, więc było mi to na rękę. Jestem pewna że nic mi nie jest, a to tylko osłabienie, które przecież zdarza się każdemu. Pokiwałam głową, powoli wstając z łóżka. Zapięłam guzik spodni, kierując się wolnym krokiem do drzwi. Janek obserwował mnie dziwnym wzrokiem, a kiedy spoglądałam na niego, odwracał wzrok.

***

Siedzieliśmy na kremowych krzesłach, przed gabinetem ginekologicznym. Oprócz nas nie było nikogo innego, ale i tak musiałam czekać aż będę mogła wejść do środka. Kilka razy chciałam iść do recepcji, w między czasie spytać, czy przypadkiem nie znajduje się tutaj mój ojciec, ale Janek mi na to nie pozwolił. Jego prawa noga, nerwowo drgała w górę i w dół, a głowa spoczywała na rękach, które były podparte na kolanach. Miałam wrażenie że jest strasznie spięty i zdenerwowany, a to raczej ja powinnam być w takim stanie.
- Pani Anna Star - kobieta średniego wieku, wyszła z gabinetu, przenosząc wzrok na mnie. Podniosłam się z miejsca, równo z chłopakiem, który był gotowy wejść do środka.
- Zostań tu - powiedziałam cicho, robiąc krok do przodu.
- Chcę być przy badaniach - zacisnął szczękę, patrząc na mnie znaczącym wzrokiem.
Posłałam mu proszące spojrzenie, odpychając delikatnie ręką jego klatkę piersiową do tyłu. Uśmiechnęłam się smutno do lekarki, wchodząc do środka gabinetu. Kobieta zaczęła zadawać mi kilka banalnych pytań, dotyczących moich dolegliwości, trybu życia, miesiączkowania, czy współżycia. Jej mina nie była najlepsza, ale miałam nadzieję, że to tylko i wyłącznie dlatego, że jest wcześnie rano.
- Teraz wykonamy podstawowe badania - powiedziała, nie zmieniając wyrazu twarzy.
Przełknęłam nerwowo ślinę, kiwając twierdząco głową. Moje myśli były strasznie nieskładne. Stres zżerał mnie od środka, na myśl że może jednak jestem w ciąży, mimo że to nie jest możliwe. Zaraz po tym myślałam o spalonym domu i ojcu, o którym nic nie wiem. Nie wiem w jakim jest stanie i co będzie dalej. Następnie do mojej głowy wpływała scena z samolotu, kiedy Janek zachował się strasznie arogancko. Swoją drogą, siniak na moim nadgarstku nie wygląda dość reprezentacyjnie, i w duszy cieszyłam się, że założyłam na siebie bluzę.
Teraz to moja noga wykonywała dziwne ruchy, kiedy nadal siedziałam na miejscu pacjenta, oczekując na powrót ginekologa z wynikami badań. Wnętrze mojego policzka było poszarpane, przez nawyk przygryzania go w trakcie nerwów. Kiedy duże białe drzwi otworzyły się z charakterystycznym dla szpitali świstem, moje plecy wyprostowały się, spoglądając na poważną kobietę. Usiadła na swoim miejscu, z kilkoma kartami w rękach. Jej mina nie zdradzała niczego dobrego, przez co czułam że robi mi się coraz bardziej gorąco.
- Mamy mały problem - powiedziała, a jej wzrok uniósł się znad kartek papieru, posyłając mi dziwne spojrzenie.
Patrzyłam na nią pytającym wzrokiem, czekając aż w końcu zacznie mówić do rzeczy.
- Nie dobrze, że przez tak długi czas, bagatelizowała pani mocno nieregularne miesiączki - zaczęła, a ja zaczęłam zaciskać ręce na swoich kolanach - To, oraz ciągły stres, który towarzyszy w pani życiu, sprawia, że pani organizm zaczyna się przed nim bronić - ciągnęła, a je nie miałam pojęcia do czego dąży - Doprowadziło to do tego, że jeśli nie zacznie się pani za chwilę leczyć, może pani zostać całkowicie bezpłodna - jej ręce wylądowały na biurku, krzyżując palce razem.
Patrzyłam na nią beznamiętnie, nie czując zupełnie nic. Tak jakby to, co przed chwilą powiedziała nie miało zupełnie miejsca. Moje mózg wcale nie współgrał z sercem, które waliło w mojej piersi jak oszalałe. Nie potrafiłam złączyć racjonalnych myśli, bo ta informacja do mnie nie docierała.
- Na razie zastosujemy leczenie hormonami, ale jeśli nie zmieni pani stylu życia, to nie wyjdzie to pani na dobre - powiedziała, a na jej twarzy pojawił się smutny uśmiech.
- Niech pani wróci do domu i porządnie odpocznie i wróci tutaj kiedy będzie na siłach, i porozmawiamy co dalej, bo w takim stanie nie możemy nic zrobić.
Pokiwałam twierdząco głową, podnosząc się z krzesełka. Idąc do wyjścia, moje nogi plątały się, jakbym zupełnie zapomniała jak się chodzi. Nawet nie odezwałam się słowem, wychodząc z gabinetu, co pewnie uznała za brak kultury. Jednak nie miałam ochoty na jakąkolwiek rozmowę.
Kiedy wyszłam na korytarz, Janek podniósł się z miejsca patrząc na mnie pytająco.
- Dlaczego to tak długo trwało? - przetarł zmęczoną twarz rękoma, podchodząc bliżej mnie.
- Robiła mi różne badania - odpowiedziałam pusto, zupełnie tak samo, jak czułam się w tej chwili.
- I jak? - oczy chłopaka, biegały po każdym możliwym punkcie mojej twarzy, próbując wyczytać z niej jakąkolwiek wiadomość.
Patrzyłam na niego przez chwilę, zupełnie się nie odzywając. Na miejsce wewnętrznej pustki, wkradł się ogromny strach. Moje usta zadrżały, kiedy przed oczami pojawił mi się wyraz jego twarzy, kiedy przypuszczał, że mogę być w ciąży.
- To tylko osłabienie, muszę brać magnez - powiedziałam, po chwili namysłu, czując jak moje nogi, zaczynają mi drżeć w kolanach.
Chłopak przeczesał ręką włosy, wypuszczając głośno powietrze z ust.
- Dzięki Bogu - sapnął, obejmując moje ciało rękoma. Przyciągnął mnie do siebie, wtulając głowę w moje włosy.
Nie zareagowałam, patrząc przed siebie.
- Czuję jak szybko bije twoje serce - mruknął do mojego ucha - ale spokojnie, wszystko wróci do normy jeśli tylko odpoczniesz - szepnął, masując ręką moje plecy.
Nie, to nie będzie takie łatwe.
- Wiesz, że przez chwilę naprawdę wydawało mi się, że mogłaś być w ciąży? - powiedział poważnym głosem, a ja poczułam mocne ukłucie w sercu.
Mówił o ciąży, w którą albo będzie mi ciężko zajść, albo nie będę mogła wcale.

Perspektywa Janka:
Zaniepokoił mnie stan dziewczyny. Nigdy nic poważnego jej nie dolegiwało, więc te bóle napędziły mi trochę strachu. Na prawdę poważnie zastanawiałem się nad tym, czy oby na pewno nie jest w ciąży.
Odsunąłem od siebie dziewczynę, patrząc na jej zmartwioną twarz.
- Jedziemy do domu, musisz odpocząć - mruknąłem, odgarniając jej kosmyk włosów z czoła.
- Najpierw idę zobaczyć co z ojcem - pokręciła głową, odsuwając się ode mnie.
Wsunąłem ręce w kieszenie swoich dresów, przyglądając się jej się uważnie. Jej twarz, była pozbawiona jakichkolwiek emocji, a oczy ciągle uciekały gdzieś daleko, byleby nie złapać ze mną kontaktu wzrokowego. Wiem że źle się zachowałem w samolocie, i chciałbym jej to jakoś wynagrodzić, ale nie mam pojęcia jak.
- Pytałem się, leży na sali numer cztery i jest pod obserwacją. Nic mu się nie stało - mruknąłem od niechcenia, bo prawdę mówiąc tak jak nikomu nie życzę śmierci, trochę żałuje że w tym przypadku to się stało. Zrobił tyle złego tej dziewczynie, powiedział tyle niepotrzebnych słów, że nie mogę na niego patrzeć. Sam spowodował pożar domu i przysporzył kolejnych problemów szatynce.
- Idę do niego - mruknęła, wsuwając swoje drżące dłonie, do kieszeni bluzy.
Obserwowałem jak szła powolnym krokiem przed siebie, rozglądając się na boki, szukając odpowiedniej sali. Oparłem się o ścianę, kiedy znaleźliśmy się obok wejścia do sali obserwacyjnej, nie mając zamiaru wchodzić do środka.
- Cóż za miłe spotkanie - moja głowa zwróciła się w stronę bruneta, który pojawił się u mojego boku, równo z momentem zniknięcia Ani za progiem.
Moje plecy wyprostowały się na widok chłopaka, posyłając mu zimne spojrzenie.
- Nie powiedziałbym - warknąłem chłodno, zaciskając ręce w pieści.
Na twarzy Bartka, widniał cwany uśmiech, którego nie miałem ochoty teraz widzieć.

Perspektywa Ani:
Moje serce nie przestało mocno bić, a ręce drżeć, kiedy wchodziłam do sali w której leżał mój ojciec. Spojrzałam na łózko, na którym znajdowała się jego osoba. Przełknęłam nerwowo ślinę, podchodząc bliżej niego, wstrzymując chwilowo oddech. Jak to jest że niewinni ludzie giną, a on wyszedł prawie bez szwanku z ogromnego pożaru?
- Córunia, dowiedziała się o losie taty i postanowiła go odwiedzić? - spytał, kiedy tylko zauważył moją obecność.
- Jak się czujesz? - spytałam, ignorując jego zgryźliwość. Stanęłam obok jego łóżka, patrząc na niego z góry.
Na jego twarzy widniał kilkudniowy zarost, oraz kilka małych poparzeń, które nie wydawały się być groźne. Mimo wszystko czuć było od niego alkohol, który chyba jeszcze nie zdążył wyparować z jego organizmu.
- Teraz będę musiał zamieszkać u ciebie, bo przecież nie zostawisz ojca w potrzebie, prawda? - on również zignorował moje pytanie, a przez moje plecy przebiegł nieprzyjemny dreszcz, na samą myśl że miałabym znowu znosić jego osobę.
- Nie będziesz musiał - męski głos rozszedł się po sali, przez co automatycznie odwróciłam się w stronę drzwi.
Ojciec mocno szarpnął się na łóżku sprawiając, że kilka kabli odpięło się od jego klatki piersiowej, kiedy zauważył w progu Bartka. Był ubrany całkowicie na czarno, co zlewało się z jego ciemnymi włosami i sprawiało wrażenie strasznie tajemniczego.
- Mieliśmy umowę - syknął, przenosząc na mnie swój zdesperowany wzrok, przez co odsunęłam się kilka kroków do tyłu, obawiając się naszej małej odległości od siebie.
Poczułam się bezpieczniej, kiedy brunet, przywarł do moich pleców, swoją klatką piersiową, układając rękę na mojej talii.
- Zajebista umowa, kiedy dowiaduje się jak szanujesz swoją córkę - warknął nad moim uchem, przyciskając mnie mocniej do siebie.
- Jest dziwką i mordercą, więc należy jej się - podniósł głos, przez co przechodząca pielęgniarka, spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem, mierząc od stóp do głów.
Spuściłam głowę, czując się poniżona.
- Żebym ja zaraz nie został mordercą - przełknęłam ślinę, kiedy usłyszałam zniżony głos Janka, wchodzącego szybkim krokiem do sali.
Nie zastanawiając się nad niczym, podszedł do mężczyzny, uderzając go ręką w twarz. Pisnęłam przerażona, odskakując do tyłu, wbijając się bardziej w klatkę piersiową Bartka, który nawet nie drgnął. Nadal stał trzymając mnie blisko przy sobie.
- Kim państwo są? Proszę jak najszybciej opuścić salę - starsza kobieta, wparowała do pomieszczenia, szybko podchodząc do mojego ojca, karząc mu się położyć na miejsce.
Na szczęście nie zauważyła momentu uderzenia, i weszła chwilę po nim. W jak najszybszym tempie, odwróciłam się i wybiegłam z sali, wyrywając się uprzednio z objęć Bartka.
- Nie dotykaj jej więcej - usłyszałam ciche warknięcie Janka skierowane w stronę mojego brata.
- Chociaż dzisiaj sobie kurwa odpuść - brunet syknął, próbując złapać mnie za łokieć, co mu się nie udało.
Weszłam do pierwszej lepszej windy, kilkukrotnie naciskając guzik, by sprawić by drzwi szybciej się zamknęły, ale mimo to Janek okazał się sprawniejszy, w ostatniej chwili wsuwając między zasuwające się drzwi buta, przeciskając się do środka. Oparłam się o róg windy, spuszczając głowę. Jedyne czego teraz chciałam, to pójść do domu, położyć się spać i już nigdy więcej nie wstać. Moja broda drżała z powodu wszystkich emocji, jakie kłębiły się w środku mnie.

***

Znowu znalazłam się w domu Janka. Nie pozwalał mi dojść do słowa, kiedy prosiłam go by, pozwolił mi wrócić do własnego mieszkania. Mam go dość, a on nie rozumie że chce od wszystkiego odpocząć. Bez słowa skierowałam się do łazienki, biorąc ze sobą torbę z lekami, które kupiłam wstępując po drodze do pobliskiej apteki. Rzuciłam je na podłogę, siadając koło wanny. W momencie kiedy zostałam zupełnie sama, pozwoliłam dać wszystkiemu upust i wybuchłam głośnym płaczem. Wsunęłam rękę w swoje włosy, pochylając głowę w dół. Tak cholernie się boje, że wszystko co się do tej pory stało, to dopiero początek tego co mnie jeszcze czeka.
Mam dość bycia nazywaną dziwką, suką i naiwną. Nie chce z nikim walczyć, chce tylko spokoju.
Przecież teraz kiedy jestem prawie bezpłodna, wyglądając jak strach na wróble i ciągle płacząca nad swoją osobą, nie sprawie, że Janek będzie mnie traktował lepiej. Zostawi mnie, znajdując sobie lepszą, zdrowszą ode mnie kobietę.
Wsunęłam rękę do torebki, przeglądając po kolei wszystkie leki jakie zakupiłam. Wsypałam je na ziemię, ocierając dłonią policzki. Wzięłam do ręki buteleczkę z tabletkami uspokajającymi i nasennymi, obracając ją w ręce. Zacisnęłam oczy, próbując się wysilić, by moje ciało przestało tak intensywnie drżeć.

_______________________
Trochę depresyjny, ale przecież nie zawsze w życiu człowiek czuje się szczęśliwy, prawda?
Ask Grupa


64 komentarze:

  1. Jejku Ania rozdział jest mega z niecierpliwością czekam na następny 😍❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. W niektórych momentach się wzruszylam ;-;

    OdpowiedzUsuń
  4. Matko ile się dzieje *-*
    Czekam na kolejny ♡

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam nadzieję,że to poukładasz albo cię znajdę i skrzywdzę xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Zajebisty! A juz myślałam że Ania będzie w ciąży xd

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow! Cudo ^^ kocham tego bloga ❤️

    OdpowiedzUsuń
  8. Mega rozdział! <3 jestes najlepsza :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział mega depresyjny, ale i mega napisany. To wszystko jest takie realistyczne? to chyba dobre określenie.
    Czekam na kolejny *.*

    OdpowiedzUsuń
  10. Tego się nie spodziewałam 😍 mega rozdział Ania ❤

    OdpowiedzUsuń
  11. Takiego rozdziału potrzebowałam! ✌✌✌

    OdpowiedzUsuń
  12. Zgodze sie.. Rozdzial depresyjny, ale cudowny. Biedna Ania.. Serio myslalam ze jest w ciąży xD

    OdpowiedzUsuń
  13. Mega !! :o
    Czekam na nastepny !!
    Byle Ania nie zrobiła sobie nic złego :/
    Powodzenia w szkole ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Rozdzial zarabisty, spraw zeby w koncu sie pogodzil Bartek i Jas i zeby nie klocili sie o Anie bo zal mi Bartka jak nie moze nawet przez chwile byc z Ania bo Jasiek caly czas na to nie pozwala. I zebys jeszcze cos zrobila z tata Ani. Czekam na nastepny i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  15. Rycze 😭😭😭 rozdział jest mega tylko żeby Ania niczego głupiego niezrobiła

    OdpowiedzUsuń
  16. Umarłam. To jest genialne!

    Ty masz potenszial dziefszyno!

    OdpowiedzUsuń
  17. Szczerze, to na początku trochę się wystraszylam, że Ania może być w ciąży... Ale rozdział świetny, warto było czekać! :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Prawda Ania, każdy czasem ma gorsze chwile, a zwłaszcza w trakcie okresu :/
    A rozdział jak zawsze super :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Wow mega rozdział, warto czekać aby przeczytać takie coś, oczywiście z cierpliwością czekam na następny 👌💞

    OdpowiedzUsuń
  20. Mega supi, dupi rozdział. Z niecierpliwością czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  21. Czm to jest takie swietne ;-;

    OdpowiedzUsuń
  22. Eh biedna Ania... niech tylko nie odrzuca Janka!
    Czekam na kolejny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  23. Omg te tabletki nasenne....... ._.

    OdpowiedzUsuń
  24. Jejku super.. Rozdział super i czekam na następny :))

    OdpowiedzUsuń
  25. Najlepsza<33
    Kocham to ff oki
    Czekam na następny;*

    OdpowiedzUsuń
  26. Rozdział tak depresyjny, jak pogoda za moim oknem. Mimo to spodobał mi się cholernie *.*

    OdpowiedzUsuń
  27. Brak słów… mega zajebisty i czekam na kolejny mordeczko ❤❤❤❤❤❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  28. Świetny ♥ Janek się tak stara a ona go odtrąca :(

    OdpowiedzUsuń
  29. świetny rozdział *-* Czekam na kolejny i mam nadzieję, że będzie równie ciekawy jak ten. Weny życzę :p

    OdpowiedzUsuń
  30. Dawaj nexty i super piszesz jesteś najlepsza

    OdpowiedzUsuń
  31. Ja myślałam że sie okaże że to dziecko JasonaO.O Zajefajny rozdział!tylko w takim momencie zakończenie?:P /Kamila

    OdpowiedzUsuń
  32. Smutam :-( super rozdział ale smutno mi teraz. Czekam na nexta :-) będzie dobrze

    OdpowiedzUsuń
  33. Sie porobiło.... Naprawiaj! XD

    OdpowiedzUsuń
  34. To prawda, nie zawsze człowiek czuje się szczęśliwy. Mimo tego, że smutny rozdział to jak zwykle wspaniały. I oczywiście czekam na kolejny. :))

    OdpowiedzUsuń
  35. Rozdział jak zawsze zarąbisty <3

    OdpowiedzUsuń
  36. Najlepszy rozdzial :) juz myslalam ze Ania jest w ciazy :D
    Czekam na nastepny rozdzial ;)

    OdpowiedzUsuń
  37. Świetne *.*
    Czekam na nastepny^^

    OdpowiedzUsuń
  38. Ania ale mnie zaskoczylas rozdzialem. Jest mega wzruszajacy. Tak bardzo, ze az mi sie łezka w oku zakrecila :') Jak zawsze czekam z niecierpliwoscia na nastepny rozdzial :))
    Ps. Zycze lepszego samopoczucia :)

    OdpowiedzUsuń
  39. Miód malinka! <3

    OdpowiedzUsuń
  40. Ania nie może umrzeć!!! Po prostu nie może!!! A Janek powinien odpuścić Bartkowi, to jej brat na miłość Boską!

    OdpowiedzUsuń
  41. Miazga :3
    Mam nadzieje że Ania powid mu prawde :C

    OdpowiedzUsuń
  42. Że te pomysły są nadal tak interesujące i zadziwiające!! Uwielbiam ❤
    Zapraszam tu: jdabrowsky-rembol-big-love-fiction.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  43. Ania ja makabrycznie przeżywam, to opowiadanie. :D Rozdział świetny jak zawsze ;) Zapraszam do mnie :) http://unexpected-meeting.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  44. Najlepszy <3 Życzę weny. Czekam na nexta z niecierpliwością. W między czasie zapraszam do siebie:
    my-love-my-life-my-air.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  45. 1. Mega rozdział
    2. Aniu proszę mogłabyś zajrzeć na mojego bloga tak jak ty piszę o Jasiu a było by mi miło gdybyś zajrzała i powiedział co jest ok a co do poprawy nazywa się Jaś i jego dwa oblicza

    OdpowiedzUsuń
  46. Masz naprawdę ogromny talent i blog jest świetny, chociaż moim zdaniem już chyba trochę przesadzasz z tymi problemami, cały blog jest strasznie depresyjny i ciężko tu znaleźć jakąkolwiek przerwę od coraz to nowych problemów i mimo, że się w niego okropnie wciągnęłam po czytaniu tracę humor. Życie bywa naprawdę ciężkie, ale to jak się znęcasz nad tą główną bohaterką już mnie męczy... Nie zrozum mnie źle, nie krytykuję Cię, po prostu ją (być może tylko i wyłącznie :D) odnoszę wrażenie, że aż takie maltretowanie czytelników aż tyloma problemami nie jest dobre. Jeśli chcesz weź sobie moje słowa do serca, jeśli nie to nie. Czyń jak uważasz i rozwijaj swój talent! :) powodzenia w dalszym pisaniu!

    OdpowiedzUsuń