środa, 2 grudnia 2015

Rozdział 50

"- Jak zjebanym trzeba być, żeby samemu się podkablować? - niski szept Bartka dotarł do moich uszu.
Nie odpowiedziałem ani słowem, czując że od tego momentu, moje życie zmieni się o 180 stopni."

Perspektywa Ani:
- Nie masz zamiaru z nami rozmawiać?
Pokręciłam przecząco głowa, nawet na chwile nie unosząc jej do góry. Nie mam grama siły po tym wszystkim co się stało, a oni teraz jeszcze bardziej wywierają na mnie presję, zmuszając mnie do opowiadania wszystkiego krok po kroku, kiedy ja najbardziej w świecie chcę o tym zapomnieć.
- Niech panowie już odpuszczą. Nasza pacjentka naprawdę powinna teraz porządnie odpocząć. - Pielęgniarka poprawiła bandaż na mojej ręce, następnie układając ją na moim brzuchu.
- Doskonale zdajemy sobie z tego sprawę, ale bez jej zeznań sprawa sądowa nie ruszy z miejsca - funkcjonariusz pokręcił się nerwowo koło łóżka, stając na  równe nogi.
- Przykro mi, ale muszą panowie opuścić salę - młoda dziewczyna kiwnęła głową, wskazując drzwi.
Przełknęłam powoli ślinę, krzywiąc się, kiedy moje gardło mocno zapiekło. Leżenie na lodowatej ziemi przez długi czas, nie wpłynęło dobrze na mój organizm. Co chwile przez moje plecy przechodziły mocne dreszcze, mimo że znajdowałam się pod grubą, białą, szpitalną kołdrą. Co jakiś czas kręcili się koło mnie jacyś lekarze, podając różne środki przeciwbólowe, przez które mam wrażenie, że czułam się jeszcze gorzej. Przed moimi oczami ciągle pojawia się sytuacja, kiedy Janek został przyciśnięty do ziemi i skuty kajdankami. Nawet nie potrafię opisać tego, jak bardzo się o niego boję.
- Jak się pani czuje? - ta sama pielęgniarka uśmiechnęła się do mnie delikatnie.
Nic nie odpowiedziałam, nie chcąc nawet mobilizować swojego ciała do wydania najcichszego dźwięku. Jedyne czego w tym momencie pragnęłam to szybkiego zaśnięcia i obudzenia się u siebie w pokoju ze świadomością, że to był tylko zły sen. Zamknęłam oczy, wzdychając cicho.

Perspektywa Janka:
- Czyli to wtedy oddałeś pierwszy strzał? - gruby facet zadał mi kolejne pytanie, patrząc na mnie uważnie.
Uniosłem brwi do góry, spoglądając na niego dziwnie.
- A co własnie powiedziałem? - mruknąłem poirytowany faktem, że policjanci to bezmózgowi frajerzy, znajdujący się na tym stanowisku z zupełnego przypadku.
- Nagrabiłeś sobie chłopie - mruknął, pocierając swój kark.
- Miałem inne wyjście? - prychnąłem, pochylając się do przodu.
Kajdanki znajdujące się na moich nadgarstkach uniemożliwiały mi zrobić jakikolwiek ruch rękoma, co mnie naprawdę denerwowało.
- Wpakowałeś tą dziewczynę w prawdziwe niebezpieczeństwo - pokręcił głową, na co zacisnąłem szczękę.
- Co z nią? - spytałem, mając nadzieję że się nią dobrze zajęli.
- Jest w szpitalu w nie najlepszym stanie. Jeszcze trochę, a mogłoby dojść do prawdziwej tragedii.
Zamilkłem, spuszczając głowę dół. Patrzyłem w czubki swoich butów czując się jak największy skurwysyn. Dałem tak ogromną plamę, mimo że od dawna zdawałem sobie sprawę z tego, że tak się to może skończyć. Jednak przeliczyłem się myśląc, że łatwo sobie z tym poradzę. A teraz co z tego mam? Ania znajduje się w szpitalu, a jej stan pewnie szybko się nie znormalizuje, a sobie nie wróżę dobrego wyjścia z całej sytuacji, ale to w tym momencie naprawdę mnie jebie.

*dwa tygodnie później*

Perspektywa Ani:
- Spokojnie, wszystko będzie dobrze - Olga pomasowała moje plecy, przechodząc ze mną przez próg sądu.
Nie byłabym taka pewna jej słów. Sam fakt, że znajduję się w tym miejscu nie wywołuje pozytywnych myśli. Moje wnętrzności wywracają się ze stresu na myśl o tym, że znowu będę musiała wszystko opowiadać.
- Dziewczyno, nie trzęś się tak! - Olga stanęła w miejscu, obracając mnie w swoją stronę.
Rozejrzałam się na boki, a na mojej twarzy pojawił się grymas. Chciałam jak najszybciej opuścić ten budynek i znaleźć się w miejscu, gdzie nikt nie będzie się na mnie patrzeć. Każdy wzrok wydaje mi się być podejrzany, przesiąknięty nienawiścią do mojej osoby. Nie czuję się bezpiecznie. To że złapali Matta, niekoniecznie oznacza, że to koniec. Może dopiero początek?
- Ania! - mocne szarpnięcie za rękę, sprawiło że zostałam wyrwana z rozmyśleń.
Spojrzałam przelotnie na dziewczynę, jeszcze głębiej wsuwając swoje ręce w kieszenie kurtki. Stanęłam koło drzwi prowadzących na salę rozpraw, beznamiętnie wpatrując się w klamkę. Odskoczyłam gwałtownie w bok, kiedy ktoś ułożył rękę na moim ramieniu.
- Przepraszam - zmieszany mężczyzna, popatrzył na mnie smutno - Pani Anna Star? - spytał, patrząc na mój przerażony wyraz twarzy.
Kiwnęłam twierdząco głową, patrząc na niego nieufnie.
- Bardzo proszę, by poszła pani ze mną.
Spojrzałam na Olgę, następnie przenosząc wzrok na otwierające się przede mną ogromne drzwi. Fala gorąca oblała moje ciało, kiedy spojrzenia osób znajdujących się na sali, przeniosły się na moją osobę. Zmierzyłam wszystkich wzrokiem, zatrzymując go na Janku. On jako jedyny wydawał się być zupełnie niezainteresowany tym, co się dzieje wokół niego. Jego głowa była spuszczona, a oczy skierowane na swoje splecione na biurku ręce. Przełknęłam nerwowo ślinę, czując się przytłoczona. Zrobiłam krok do przodu, kiedy mężczyzna, który przed chwilą coś do mnie mówił, naprał na moje ramię. W pomieszczeniu panowała okropna cisza. Stanęłam w miejscu bojąc się zrobić kolejny krok do przodu.
- Wszystko w porządku? - facet złapał mnie za łokieć.
- Niech mnie pan zostawi - pisnęłam cicho, odchodząc od niego kilka kroków do przodu.
- Zapraszam tutaj - kobieta siedząca najwyżej ze wszystkich wskazała miejsce gdzie powinnam stanąć.
Spuściłam głowę, stając w wyznaczonym miejscu. Ukradkiem zmierzyłam wzrokiem jej czarną togę, zaciskając ręce w kieszeniach swojej kurtki.
- Niech się Pani przedstawi
- Nazywam się Anna Star - powiedziałam niepewnie, mimo że oni i tak doskonale o mnie wszystko wiedzieli.
- Jest Pani spokrewniona z oskarżonym? - spytała, wskazując ręką na Janka.
Przeniosłam na niego wzrok, próbując sprawić, by on również na mnie spojrzał, ale zupełnie nie reagował.
- Jest moim chłopakiem - wykrztusiłam po chwili przerwy, czując jak w moim gardle rośnie wielka gula, która utrudnia mi wypowiedzenie jakiegokolwiek słowa.
- Przypominam, że można odmówić składania zeznań - spojrzała na mnie spod okularów.
Zamrugałam kilka razy, oblizując spierzchnięte usta.
- Jest Pani w stanie zeznawać?
Pokręciłam przecząco głową, spuszczając ją. Zeszłam z podestu, odwracając się na pięcie. To wszystko mnie przerasta. Ciągle mam wrażenie, że całe zajście miało miejsce wczoraj, że nadal znajduję się w niebezpieczeństwie. Nie przyjmuje do wiadomości tego, że wszystko się tak potoczyło, i że Janek siedzi na miejscu winnego. Jeśli dostanie jakąkolwiek karę, to będzie mój koniec. Nie poradzę sobie bez niego, Na pewno nie teraz, kiedy potrzebuję go najbardziej.
- Niech Pani zajmie miejsce na ławce świadków - kobieta mruknęła poirytowanym głosem, przekręcając kartkę jakiejś księgi.
Usiadłam w kącie, próbując powstrzymać się przed podbiegnięciem do chłopaka. To że nawet na mnie nie spojrzał, zaczęło niszczyć mnie od środka.
- Proszę wezwać świadka Olgę Kaczmerk -  kobieta spojrzała na ochroniarza przy drzwiach.
Nabrałam więcej powietrza do ust, przez co wzrok prokuratora przeniósł się na moją osobę. Stukot obcasów Olgi rozszedł się po sali, odbijając echem od ścian. Podeszła do drewnianej barierki, spoglądając to na Janka, to na sędzię, która kazała jej podać o sobie podstawowe informacje i pouczyła o składaniu fałszywych zeznań.
Słuchałam bezsensownych pytań sądu skierowanych do dziewczyny, które nawet w najmniejszym stopniu nie pomogą w procesie.
Ścisnęłam jej rękę, kiedy zajęła miejsce obok mnie, a na sali pojawił się starszy mężczyzna, którego dobrze znałam, ponieważ był sąsiadem Janka.
- Wie Wysoki Sąd, młodzi są to i głupi. Nigdy nie było z nim problemu, to dobry chłopak, pomocny - kiwał głową, zerkając na Janka.
- Widział go Pan kiedyś pod wpływem alkoholu lub innych środków odurzających?
- Zdarzało się, że wracał późną nocą do domu, a to sam, a to z jakąś dziewczyną, ale nigdy mi to nie przeszkadzało - uśmiechnął się smutno.
Szatyn uniósł delikatnie głowę do góry, spoglądając na niego spod grzywki. Jego twarz wyglądała na niesamowicie zmęczoną i przygnębioną.
- Słyszał Pan może o jakiś bójkach w których uczestniczył?
- Którejś nocy było tak, że przyszedł jakiś gówniarz pod jego dom i potem się trochę posprzeczali. Ale wie Wysoki Sąd, ja już mam swoje lata, niedosłyszę, a także nie wtrącam się w sprawy młodego pokolenia - pokręcił głową, przechodząc z nogi na nogę.
- Są jeszcze jakieś pytania? - kobieta rozejrzała się po sali, a kiedy każdy pokręcił głową, kazała mu zająć miejsce obok nas.
Rozprawa trwała naprawdę długo, może już nawet mijała trzecia godzina. Przesłuchali mnóstwo osób, a sprawa nawet nie ruszyła z miejsca. To totalna głupota, kiedy wypytują ludzi o jakieś błahe rzeczy, które nie mogą mieć nic wspólnego z całą sytuacją.
- Proszę wezwać świadka Bartłomieja Stara - szarpnęłam się gwałtownie, kiedy usłyszałam imię swojego barta.
- Co? - szepnęłam, odwracając się w stronę drzwi, przez które własnie przechodził.
- Mówiłeś..
- Muszę - wzruszył ramionami, patrząc na mnie obojętnym wzrokiem.
- Bartek! - pisnęłam rozpaczliwie, przez co głowy wszystkich zwróciły się w moją stronę, łącznie z głowa Janka.
- Ania spokojnie, wszystko będzie dobrze - Olga próbowała mnie uciszyć, kiedy surowy wzrok Sędzi skierował się w naszą stronę.
Pokręciłam przecząco głową wiedząc, że teraz już nic nie będzie dobrze. Bartek obiecywał mi, że nie będzie zeznawać przeciwko Jankowi, a teraz nagle pojawia się w sądzie.
- Jest pan spokrewniony z oskarżonym?
- Nie - mruknął, pochylając się nad barierką.
- W takim razie skąd Pan go zna?
- Robiliśmy razem interesy - wzruszył obojętnie ramionami.
- Jakie interesy ma Pan na myśli?
- Narkotyki - spojrzał na sędzie spod czarnych włosów.
- Czyli Pan też jest zamieszany w tą sprawę? - zsunęła okulary z nosa, trzymając je demonstracyjnie w dłoni.
- Nie. Odpokutowałem swoje i jestem zupełnie czysty - uśmiechnął się zwycięsko.
- Niech Pan od początku opowie, co się wtedy działo.
- Bartek - jęknęłam błagalnym tonem, na co głowa Janka przekręciła się w moją stronę, patrząc na mnie przez chwilę. Jego wzrok był zupełnie pusty, pozbawiony emocji, tak jakby nie było w nim nawet cienia duszy.
Odwrócił się do faceta obok siebie, mówiąc mu coś na ucho.
- Wysoki Sądzie, chciałbym wnieść o 10 minut przerwy w rozprawie - mężczyzna podniósł się z miejsca, spoglądając na mnie znaczącym wzrokiem.

Kiedy znalazłam się na korytarzu miałam ochotę wszystkich rozszarpać. Czułam się źle, bardzo źle. Jestem zupełnie bezsilna wobec tej całej sytuacji. Nie mogę w żaden sposób sprawić, by wszystko skończyło się dobrze.
- Tylko pięć minut, tyle potrzebuję - warknięcie Janka rozeszło się echem po korytarzu.
Chłopak patrzył zirytowanym wzrokiem na mężczyznę, który siedział obok niego na rozprawie.
- To jest nieprzepisowe - pokręcił głową, łapiąc go za ramię.
- Pięć pieprzonych minut - mruknął przez zaciśnięte zęby.
Przedarłam się przez zatłoczony korytarz podchodząc do dwójki.
- Janek - szepnęłam, krzywiąc się.
Wysoki mężczyzna spojrzał na mnie z góry, rozglądając się na boki.
- Trzy minuty - mruknął, odsuwając się od nas kawałek.
- Jak się czujesz? - cichy głos szatyna dotarł do moich uszu.
- Co teraz będzie? - zignorowałam jego pytanie, podchodząc jeszcze bliżej niego.
- Powiedz im wszystko. Od samego początku - stwierdził, przenosząc wzrok na moją twarz.
- Pójdziesz do więzienia - pokręciłam głową, czując jak łzy zbierają się w kącikach moich oczu. Moje nerwy zdecydowanie nie nadają się teraz na przebywanie w tym miejscu.
- Już dawno powinienem tam być - zaśmiał się cicho, kręcąc głową.
- Nie. Twoje miejsce jest przy mnie, - Podniosłam głos, przez co kilka osób odwróciło głowę w naszą stronę.
- Słuchaj, zrób to dla mnie i opowiedz im o wszystkim. Będzie Ci łatwiej, a mi i tak już nic nie pomoże. - uśmiechnął się smutno, nawet na mnie nie spoglądając.
Nie mam pojęcia co w niego wstąpiło. Zachowywał się tak... zimno. Tak jakby mu już na mnie nie zależało, jakby wszystko co się stanie, było mu zupełnie obojętne.
- Obiecaj mi, że wszystko się ułoży - wyciągnęłam rękę na której jeszcze znajdował się bandaż, kładąc ją na jego klatce piersiowej.
Wzrok chłopaka skierował się na moją dłoń, łapiąc ją delikatnie w swoją. Patrzył na nią chwilę w ciszy, przesuwając po niej palcami.
- Będzie dobrze, ale beze mnie - uśmiechnął się delikatnie.
- Przestań to robić! - krzyknęłam, odpychając jego klatkę piersiową do tyłu, mimo że dłonie nadal mocno mnie bolały. Odwróciłam się na pięcie, szybko kierując się przed siebie. Nie zwracałam uwagi na ciekawskie wzroki ludzi znajdujących się w budynku. Wybiegłam na zewnątrz zanosząc się głośnym płaczem. Nie potrafiłam sobie poradzić z poczuciem, że wszystko się kończy i to w taki beznamiętny sposób.

***

- Dziękuje - szepnęłam cicho, upijając łyk wody ze szklanki. Po raz setny przetarłam policzki wierzchem dłoni, by zetrzeć z niech pojedyncze łzy, zostawiające za sobą ślady.
- Jest Pani pod opieką psychologa? - kobieta spisująca moje zeznania, wydawała się być bardzo zmartwiona.
Pokiwałam twierdząco głową, odgarniając kosmyk włosów za ucho. Moje ciało trzęsło się jak galaretka pod wpływem emocji, których znowu nie potrafiłam opanować. W jednej chwili siedziałam nieruchomo na krześle, wpatrując się pusto w ścianę, a kilka chwil potem miałam ochotę skakać, krzyczeć i histerycznie płakać, by wyrzucić z siebie te wszystkie złe myśli, które niemiłosiernie uciskają moją psychikę.
- To już wszystko. Na pewno chce Pani zostać na wydawaniu wyroku? - blondynka podniosła się ze swojego miejsca w tym samym momencie co ja.
Ponownie kiwnęłam głową, nie chcąc już więcej o niczym rozmawiać. Kiedy wyprowadziła mnie na korytarz, szybkim krokiem skierowałam się na ławkę stojącą pod salą rozpraw. Usiadłam na jej rogu, chowając twarz w dłonie.
Opowiedziałam wszystko, tak jak chciał Janek i ani trochę nie czuję się lepiej. Nie ulżyło mi nawet w jednym pieprzonym stopniu. Jeśli tak dalej pójdzie, jedyne miejsce, które będzie adekwatne dla mojej osoby, to psychiatryk.
Podniosłam głowę, ocierając łzy rękawem. Spojrzałam na drzwi prowadzące na salę, podnosząc się z miejsca. Wzięłam kilka głębokich wdechów, naciskając na klamkę, by zaraz znaleźć się w pomieszczeniu. Wszyscy siedzieli w ciszy, czekając aż skończy się narada i zostanie wydany wyrok.
Automatycznie złapałam kontakt wzrokowy z chłopakiem nie przerywając go aż do momentu, w którym usiadłam obok Olgi.
- Wszystko w porządku? - skrzywiła się, widząc mój wyraz twarzy.
Nic nie odpowiedziałam, patrząc na nią pusto. Z minuty na minute stres coraz bardziej paraliżował moje ciało. Czułam się tak, jakbym czekała na wyrok śmierci.
- Proszę wstać, sąd idzie! - w sali rozszedł się głos Protokolanta.
Przełknęłam nerwowo ślinę, zaciskając mocno ręce w pieści.
- Ogłaszam, że oskarżony zostaje skazany na trzy lata pozbawienia wolności. - to były jedyne słowa, które usłyszałam w natłoku innych i które jednocześnie sprawiły, że moje serce złamało się na milion kawałków.
- Nie - szepnęłam, na co Olga mocno złapała mnie za rękę - nie, nie, nie, nie! - krzyknęłam głośno, nie zważając na to, że sprawa nadal trwała.
- Proszę Pani..
- Nie! - wyrwałam się z objęć Olgi, chcąc jak najszybciej podbiec do Janka.
Zupełnie nie obchodziło mnie to, że zachowuje się jak nienormalna. Krzyczałam jak opętana, kiedy ochroniarz siłą odciągał mnie od chłopaka, prowadząc do wyjścia z sali, a sędzia mówiła o grzywnie w wysokości pięciuset złotych. Oni nie rozumieli, że mój świat właśnie się rozpada.






38 komentarzy:

  1. Jezu Ania... Nie mogłaś tego zrobić... Nie... W ciagu wszystkich 50 rozdziałów ten jest chyba jedyny, na którym na prawdę rycze... Janek NIE MOŻE PÓJŚĆ SIEDZIEĆ! Dlaczego do tego dopuściłaś?!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały rozdział! Aż się rozpłakałam...

    OdpowiedzUsuń
  3. Coś Ty zrobiła. O matko boska o_O

    OdpowiedzUsuń
  4. Boze poplakalam sie...cala hostorie przezywalam razem z bohaterami i teraz strasznie jest czytac ze Janek idzie do wiezienia, Ania sobie nie poradzi bez niego

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie chcę czekać 3 lata aż Janek wyjdzie ;_;
    To chyba był najbardziej dołujący i przygnębiający rozdział :/
    Szkoda mi Ani, bo tyle biedna wycierpiała a teraz jeszcze zostanie sama :c

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozmazałam się. Matkoo cała zaryczana jestem.

    OdpowiedzUsuń
  7. Co tu się stało?! 😲😲
    Czemu to tak szybko minęło? :'((( tak nie miało być :( rozdział mega smutny ale piękny :( czekam na druga czesc i dziekuje za pierwsza 💕 jestes najlepsza ❤

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeju najlepszy rozdział jaki czytałam! Opłacało się tak długo czekać *-*

    OdpowiedzUsuń
  9. Ania, twoje rozdziały wzbudzają we mnie ogromne emocje! Nie przeżyje bez tego ff :(( Najlepsze jakie czytałam <33

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie!. 😭 Jezu, popłakałam sie. 😞 Naprawde boskie. 😍 Zabije sie, jak się skończy. Czekam z cierpliwością na nexta. 😭

    OdpowiedzUsuń
  11. O jezuuu c:
    Chcę żeby ta przerwa mineła jak najszybciej :) trzymaj sie Ania :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Boże nie wieże,coś ty zrobiła!Ryczeć mi się chce!Boże brak mi słów na ten rozdział :"(.Jest tak smutny ale piękny ze się wyobrazić nie da :'''(.Jeju ty Polsacie daj mi nexta bo nie wytrzymie więcej :-(.Man,man,man czekam na nexta z niecierpliwością^^
    Pozdro I weny życzę~alice ;*
    Zapraszam do Sb Www.jdabrowsky-love-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Piszesz coraz lepsze rozdziały. Czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  14. To jest ŚWIETNE
    Jejku tak sie denerwowałam jak to czytałam
    Jestem mega ciekawa jak to bedzie dalej :oo
    Ania tworzysz coś wspaniałego twoje ff jest wspaniale i bede czekac az napiszesz druga czesc !
    Pisz dalej ... tak wspaniale
    pozdrawiam :))
    Niecierpliwy ananas :')))

    OdpowiedzUsuń
  15. Jezu nie, nie, nie, NIE! Poplakalam sie.. On nie moze pojsc do wziezienia! :(

    OdpowiedzUsuń
  16. Jak mogłaś????!!!! Rozdział budzi tyle emocji! Jest piękny ale bardzo smutny. Twoje ff było pierwszym jakie zaczęłam czytać i zarazem jednym znajlepszych jak i nie najlepszym... po prostu dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  17. Ania, kochanie! Jak mogłaś nam to zrobić? Moje serce wraz z sercem naszej bohaterki rozpadło się na milion kawałeczków. Rycze. Ile będzie trzeba czekać na next? Ja Cie nie opuszcze, bede czekala.
    lovegame-jdabrowsky.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie! Aniu, napisz kolejny, błagam :(

    OdpowiedzUsuń
  19. Aaaaaaaxnxnxn
    Ania ten rozdział jest świetny masz ogromny talent do pisania♡
    Popłakałam się

    OdpowiedzUsuń
  20. Rycze ,😭😢😢😢😢😢😢😭😭😭😭😭😢😢

    OdpowiedzUsuń
  21. Boże ryczę.... Nie wierzę!! Ania ja cie błagam i jeszcze tak kończysz rozdział ja chce wiedzieć co będzie dalej nooo xD Czekam na next <3 Niech już się wszystko ułoży koniec tej dramy xD

    OdpowiedzUsuń
  22. Ania czemu tak tylko nie on przecież to tak nie może się skończyć ale ryczałam :) nie czekam na next :* <3

    OdpowiedzUsuń
  23. I znowu to samo co w dangerze.. Serio, mogłas chociaz dać np. 2 lata xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślisz, że wzielam coś z Dangera kiedy nawet nie przeczytałam go ponad połowy?
      Wyczytałam, że za to powinien dodać z 10 lat, no ale sorki mogę robić co chce. :)

      Usuń
  24. Coś ty Aniu zrobiła? :c
    Rycze jak jakaś głupia do telefonu :((
    Będzie epilog? :(
    Ale rozdział śliczny :**

    OdpowiedzUsuń
  25. Płakałam jak nienormalna ;-; dlaczego? Jak Janek pojdzie siedziec to chyba przestaje czytac i sie załamie ;-;

    OdpowiedzUsuń
  26. ... Niesamowicie to opisałaś! Te jej emocje i wgl. Jak dla mnie cudowne. Zaliczam go do moich ulubionych rozdziałów. Na szczęście to tylko 3 lata ... c';

    OdpowiedzUsuń
  27. Ania nie możesz tego tak kończyć rozumiesz ?! Proszę nie kończ opowiadania tego to tylko mnie teraz trzyma przy duchu :(

    OdpowiedzUsuń
  28. Niee to nie może się tak skończyć nie proszę Ania powiedz że to żart 😭😭

    OdpowiedzUsuń
  29. Ja piernicze.Zawsze jak czytam to opowiadanie to tak samo jak Ania się trzęsę i pocą mi się ręce.To jest coś niesamowitego! Idealnie opisana każda emocja..i ta obojętność Janka mnie dołuję.Świetne to jest,kocham to! Już nie mogę się doczekać kolejnego! Pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń
  30. Jejku coś ty narobiła... Popłakałam się :'(
    Genialnie piszesz <3

    OdpowiedzUsuń
  31. Rycze😭 telefon jest cały mokry od ryczenia 😭😭. Dlaczego tak 😭? Powinien być happy end no cóż tak już musiało być. Skoro tak napisałaś to i tak się nie zmieni 😭. Trzy lata to jak wiek albo tak jak dla mnie lekcja fizyki, chemii i geografii . Czekam na drugą część, masz talent dziewczyno to już zapewne bardzo bardzo dużo razy słyszałaś 😉. Nie no ale i tak mi się płakać chcę bo twój ff był jest i zawsze będzie najlepszym 😍.

    OdpowiedzUsuń
  32. Aaaa! Co teraz bedzie?!

    OdpowiedzUsuń
  33. Jesteś cudowna!

    OdpowiedzUsuń
  34. Rozdział swietny 💕 tylko czemu tak sie kończy 😭

    OdpowiedzUsuń